WARNING: Przecinki w poście tym skopane są w stopniu bardzo, ale już nie mam siły poprawiać.
Dobra, tyle czasu od dodania, a tu brak komentarza. Najwyższa pora to zmienić. Niezbyt lubię to robić, ale skoro nie ma nikogo by się przełamać, to raz się mogę postarać o jakiś szerszy komentarz, a Ci co mnie dłużej znają, wiedzą, że szerszy komentarz to u mnie bardzo rzadka rzadkość (zazwyczaj mieszczę opinie w słowach "fajne". "dobre", "świetne", "średnie", "słabe", itd.). Kurczę, ciężko pisać, jak ręce się tak trzęsą... ale przejdźmy już do tematu.
Zazwyczaj tego typu... treści trawiłem jedynie w formie obrazków, a i z tymi nie miałem przez ostatnie pół roku styczności, nie licząc tego, czym się Samir dzieli. A w formie tekstowej... hm, czytałem chyba jedynie dwa. Tytułów nie pamiętam, ale pierwszy z ciekawości, a drugi żeby dać drugą szansę, bo pierwszy był słaaaby. Drugi właściwie też. Ot, szczątkowa fabuła i pornol. Można by wziąć Cupcakes i zmienić brutalne sceny na erotyczne i na jedno wyjdzie. Ale, jak to mówią, do trzech razy sztuka. Pierwsza część Fallouta spodobała mi się dopiero za trzecim razem to i temu dam szansę i, o dziwo, nie zawiodłem się.
Ba, to jest jeden z niewieeelu rozdziałów, które zrobiły na mnie aż takie wrażenie, żebym dostał drgawek. Przy czym nie mam ty na myśli tych scen, tylko, żeby nie zaspoilerować, te późniejsze. Dotychczas przez coś takiego przechodziłem jedynie czytając Past Sins (i to tu przez większość fica <3) i niektóre elementy Crisis: Equestria. A, no i jeden rozdział PH.
So... ja na prawdę nie potrafię pisać obszernych opinii :/
Tak więc, co by tu jeszcze... no, co wyróżnia, przynajmniej w moich oczach, ten fic spośród innych tego typu? Właściwie pisałem chyba o tym wcześniej, ale jak to się robi w takich pisankach, powtórzę jeszcze raz to samo, tylko w inny sposób, może nikt się nie kapnie. Fic, wbrew moim przewidywaniom, nie był w 100%, ani nawet 90%, a może i nawet nie w 80% zapełniony sami wiemy jakimi treściami. Ładnie zostały tu ukazane uczucia głównej bohaterki, zarówno te przyjemne, jak i stres i ta późniejsza... no, ten element, którego spoilerować nie chcę, a który wywarł na mnie takie wrażenie, że dopiero w tym akapicie nie muszę się męczyć z trzęsącymi się rękoma. A szczególnie moment z Macintoshem, serce mi bić przestało, a powietrze nie chciało ujść z płuc. Na prawdę, ekstra.
Ok, przejdźmy do zakończenia, tj. podziękować. Dzięki Poulsen, właściwie to dzięki za całą robotę, bo chyba nie miałem okazji podziękować za te dwadzieścia poprzednich rozdziałów (bo jak już występuje to rzadkie zjawisko, kiedy się rozpisuję, to to chyba dobry moment na to), no i Tobie Decaded również się podziękowania należą. Mogę sobie jedynie wyobrażać, jak potwornie ciężkie musiało być szukanie błędów, że się tak wyrażę, w takich warunkach Whiski dla tych panów! (Deca, napisz posta, żebym i Tobie whiskacza wlepił).
PS. Na koniec coś, bez czego nic nie jest tak fajne, jak jest z owym, a co ma raczej małe znaczenie dla tego postu (dlatego zostawiam na koniec), czyli soundtrack. Podczas czytania słuchałem "Charlotte the Harlot" zespołu Iron Maiden. Jeżeli ktoś lubi czytać z muzyką, nie przeraża go metal. ani nie rozprasza go wokal, to może być dobry wybór. Polecam, Coelo Bauri, aka Blue Mixture, naczelny alchemik Hell Ponies.
PPS. C'mon, ludzie nie wstydźcie się pisać w tym temacie. Rozumiem, że fic zawiera różne treści, do których to ludzie wolą się nie przyznawać, że ich interesują, ale Poulsenowi i Decadedowi, i, of hourse, Pacce'owi należy się jakaś pochwała, praaaawdaaaa?
PPPS. Jabłka oficjalnie dołączają do owoców wywołujących u mnie skojarzenia. Zajmą zaszczytne miejsce obok bananów.
Dobra, tyle czasu od dodania, a tu brak komentarza. Najwyższa pora to zmienić. Niezbyt lubię to robić, ale skoro nie ma nikogo by się przełamać, to raz się mogę postarać o jakiś szerszy komentarz, a Ci co mnie dłużej znają, wiedzą, że szerszy komentarz to u mnie bardzo rzadka rzadkość (zazwyczaj mieszczę opinie w słowach "fajne". "dobre", "świetne", "średnie", "słabe", itd.). Kurczę, ciężko pisać, jak ręce się tak trzęsą... ale przejdźmy już do tematu.
Zazwyczaj tego typu... treści trawiłem jedynie w formie obrazków, a i z tymi nie miałem przez ostatnie pół roku styczności, nie licząc tego, czym się Samir dzieli. A w formie tekstowej... hm, czytałem chyba jedynie dwa. Tytułów nie pamiętam, ale pierwszy z ciekawości, a drugi żeby dać drugą szansę, bo pierwszy był słaaaby. Drugi właściwie też. Ot, szczątkowa fabuła i pornol. Można by wziąć Cupcakes i zmienić brutalne sceny na erotyczne i na jedno wyjdzie. Ale, jak to mówią, do trzech razy sztuka. Pierwsza część Fallouta spodobała mi się dopiero za trzecim razem to i temu dam szansę i, o dziwo, nie zawiodłem się.
Ba, to jest jeden z niewieeelu rozdziałów, które zrobiły na mnie aż takie wrażenie, żebym dostał drgawek. Przy czym nie mam ty na myśli tych scen, tylko, żeby nie zaspoilerować, te późniejsze. Dotychczas przez coś takiego przechodziłem jedynie czytając Past Sins (i to tu przez większość fica <3) i niektóre elementy Crisis: Equestria. A, no i jeden rozdział PH.
So... ja na prawdę nie potrafię pisać obszernych opinii :/
Tak więc, co by tu jeszcze... no, co wyróżnia, przynajmniej w moich oczach, ten fic spośród innych tego typu? Właściwie pisałem chyba o tym wcześniej, ale jak to się robi w takich pisankach, powtórzę jeszcze raz to samo, tylko w inny sposób, może nikt się nie kapnie. Fic, wbrew moim przewidywaniom, nie był w 100%, ani nawet 90%, a może i nawet nie w 80% zapełniony sami wiemy jakimi treściami. Ładnie zostały tu ukazane uczucia głównej bohaterki, zarówno te przyjemne, jak i stres i ta późniejsza... no, ten element, którego spoilerować nie chcę, a który wywarł na mnie takie wrażenie, że dopiero w tym akapicie nie muszę się męczyć z trzęsącymi się rękoma. A szczególnie moment z Macintoshem, serce mi bić przestało, a powietrze nie chciało ujść z płuc. Na prawdę, ekstra.
Ok, przejdźmy do zakończenia, tj. podziękować. Dzięki Poulsen, właściwie to dzięki za całą robotę, bo chyba nie miałem okazji podziękować za te dwadzieścia poprzednich rozdziałów (bo jak już występuje to rzadkie zjawisko, kiedy się rozpisuję, to to chyba dobry moment na to), no i Tobie Decaded również się podziękowania należą. Mogę sobie jedynie wyobrażać, jak potwornie ciężkie musiało być szukanie błędów, że się tak wyrażę, w takich warunkach Whiski dla tych panów! (Deca, napisz posta, żebym i Tobie whiskacza wlepił).
PS. Na koniec coś, bez czego nic nie jest tak fajne, jak jest z owym, a co ma raczej małe znaczenie dla tego postu (dlatego zostawiam na koniec), czyli soundtrack. Podczas czytania słuchałem "Charlotte the Harlot" zespołu Iron Maiden. Jeżeli ktoś lubi czytać z muzyką, nie przeraża go metal. ani nie rozprasza go wokal, to może być dobry wybór. Polecam, Coelo Bauri, aka Blue Mixture, naczelny alchemik Hell Ponies.
PPS. C'mon, ludzie nie wstydźcie się pisać w tym temacie. Rozumiem, że fic zawiera różne treści, do których to ludzie wolą się nie przyznawać, że ich interesują, ale Poulsenowi i Decadedowi, i, of hourse, Pacce'owi należy się jakaś pochwała, praaaawdaaaa?
PPPS. Jabłka oficjalnie dołączają do owoców wywołujących u mnie skojarzenia. Zajmą zaszczytne miejsce obok bananów.