10-09-2014, 18:21
Na przodzie zaczęło się dziać... coś. Panika, popłoch, Starach i Odraza, bieganina i darcie ryja. Z swojego podstawowego zachowania Iron położyła na to lagę, jak chcą to niech się bawią, nic jej to nie szkodzi. Ale ale Iron nie była by sobą gdyby nie prawie bolesna chęć poznawania i ciekawość. Działo się coś, prawdopodobnie padały ważne decyzje a ona musiała tutaj zapierdalać jak jakiś zwierzaczek, sytuacji nie poprawiła Rainfall swoim komentarzem.
Iron bez zastanowienia wypaliła: - Mam ochotę wyrwać jakiemuś złamasowi flaki a jego kadłubek wywiesić na najbliższej ruinie... Zabić, palić, wypatroszyć, rozstrzelać, powiesić... - Iron w myślach zawarczała i zaczęła w tym momencie wyglądać jak nieliczący się z czymkolwiek zabijaka. - Mam nadzieję że chociaż tej małej w biegu powiną się kopyta... - Iron była Turrrbo zła, nie dość że spłynęło na nią masa teorii o czym i jak sobie gada przód karawany to na dodatek znów poczuła się upokorzona rasowo. Nie odpuszczało jej wrażenie że ktoś ją po kryjomu rucha w zad a ona się daje bo nie wie i nie widzi kto.
To jak walka z mackami.
Swoją drogą nie mogło być tak źle, ma amunicję, zna się na swojej robocie etc więc w razie potrzeby padnie ostatnia i honorowo. Wersja bardziej optymistyczna zakładała odwalenie z kimś szybkiego numerka, dotarcia do celu i tam zapiciu serii Whiskey tudzież Rumu.
Oczywiście niekoniecznie w takiej kolejności.
Po tej chwili dotarło do niej że Rainfall może podać w wątpliwość jej zdrowie psychiczne ale Iron znów położyła na to lagę. Nawet jeśli to gorszej reputacji już nie będzie miała.
Klaczka parsknęła i mimo że z miejsca wyczuwała odpowiedź mówiącą "Nie, spadaj" postanowiła mimo wszystko zagaić. - Gorzej być nie może. Nie chciało by ci się wieczorem leźć ze mną na jakieś polowanie? Muszę coś zabić a honorowa eutanazja karawany nie wchodzi w rachubę.
Iron bez zastanowienia wypaliła: - Mam ochotę wyrwać jakiemuś złamasowi flaki a jego kadłubek wywiesić na najbliższej ruinie... Zabić, palić, wypatroszyć, rozstrzelać, powiesić... - Iron w myślach zawarczała i zaczęła w tym momencie wyglądać jak nieliczący się z czymkolwiek zabijaka. - Mam nadzieję że chociaż tej małej w biegu powiną się kopyta... - Iron była Turrrbo zła, nie dość że spłynęło na nią masa teorii o czym i jak sobie gada przód karawany to na dodatek znów poczuła się upokorzona rasowo. Nie odpuszczało jej wrażenie że ktoś ją po kryjomu rucha w zad a ona się daje bo nie wie i nie widzi kto.
To jak walka z mackami.
Swoją drogą nie mogło być tak źle, ma amunicję, zna się na swojej robocie etc więc w razie potrzeby padnie ostatnia i honorowo. Wersja bardziej optymistyczna zakładała odwalenie z kimś szybkiego numerka, dotarcia do celu i tam zapiciu serii Whiskey tudzież Rumu.
Oczywiście niekoniecznie w takiej kolejności.
Po tej chwili dotarło do niej że Rainfall może podać w wątpliwość jej zdrowie psychiczne ale Iron znów położyła na to lagę. Nawet jeśli to gorszej reputacji już nie będzie miała.
Klaczka parsknęła i mimo że z miejsca wyczuwała odpowiedź mówiącą "Nie, spadaj" postanowiła mimo wszystko zagaić. - Gorzej być nie może. Nie chciało by ci się wieczorem leźć ze mną na jakieś polowanie? Muszę coś zabić a honorowa eutanazja karawany nie wchodzi w rachubę.