Jedynym punktem z którego mógłby ich obserwować snajper był z tej strony osady dach dużego, przedwojennego budynku górującego nad powojenną zabudową. Z miejsca w którym April się znajdowała nie mogła stwierdzić, czy aktualnie ktokolwiek na dachu był.
Kucyki zaczęły więc przemykać się przez równinę, próbując uciec z osady w jak najmniej zauważalny sposób. Po kilku chwilach stresującej podróży, dotarli do osłony dawanej przez martwe drzewa, głazy, oraz zniszczone resztki jakiejś przedwojennej konstrukcji. Byli wolni.
Zaklęcie mapujące April ukazywało głównie pusty obszar na północy. Podróżowała tam przez całe dni bez jakiegokolwiek śladu cywilizacji na horyzoncie. Wiedziała, że na wschodzie sytuacja nie jest lepsza. To pozostawiało marsz na południe lub na zachód, z czego z wioski tylko na południe wiodła droga do której mogli się dostać.
Małżeństwo przytuliło się obok niej, uśmiechnięte. Byli zmęczeni, ranni i zestresowani, ale udało im się. Amity nie odzywała się, na April spojrzał za to Picky.
- To co teraz? Nie mamy gdzie pójść w tej chwili, cały nasz dobytek został tam... - ogier przerwał, czekając na odpowiedź klaczy. W jego oczach widać było nadzieję, że starszy kuc będzie wiedział co robić w takiej sytuacji.
Najemnik odpiął uprzęż Rain, zaraz zabierając się za robienie tego samego z oporządzeniem drugiej klaczy ziemnej.
Ciężkozbrojna tymczasem ruszyła na początek karawany. Po zwiadowcach nie było tu śladu. Wszyscy musieli zniknąć na wozach. Z przodu stała jedynie Star.
Gdyby tylko mógł to zrobić bez łamania paru kości tu i tam, przytuliłby Blue jeszcze mocniej. Wiedział, że klacz niesie ze sobą duży bagaż psychiczny... jak niemalże każdy na Pustkowiach. Nie znał wielu szczegółów i nie miał prawa o to pytać. Ale wiedział swoje.
- Blue, Blue, Blue... Pustkowia nienawidzą każdego. Nie jesteś w żaden sposób temu winna - zaczął, opanowując swój głos na tyle, żeby móc przekonać klacz, że wmawia sobie głupoty.
- Każdy czasem jest zmuszony do uczynienia zła - kontynuował, z poważnym spojrzeniem. To, że był medykiem, że zarabiał na życie lecząc... często oznaczało odmówienie kuracji biednym. Nie mógł ich przyjmować, bo w końcu sam by głodował. Nie chciał o tym myśleć. Ile kucyków mogło umrzeć przez to, że medyk podyktował zbyt wysoką cenę?
- Gdybyś nie była dobrym kucykiem, nie poszłabyś na tę misję. Light by cały czas tam była. Uratowałaś ją, Blue. Ile się znamy? Dwa lata, trzy? Widzę, że jesteś dobra i nie pozwolę byś sobie wmawiała, że jest inaczej. Jesteś o wiele lepszym kucem ode mnie - w paru miejscach jego głos wyraźnie groził załamaniem się, ale ogier nie przestawał mówić. Nie mógł pozwolić na to, żeby jego przyjaciółka, jedyny kuc któremu w tej chwili ufał niemalże bezgranicznie, doprowadzała się do takiego stanu przez coś, co sobie wmówiła. Niebieska była jednym z lepszych kucyków jakie medyk znał, takie były fakty. Rozumiał jej emocje w tej chwili. A przynajmniej myślał, że tak było. Pustkowia znowu się na nich uwzięły. A przyjaciele muszą się wspierać w takich chwilach.
Xander, zmęczony całą nocą aktywności, udał się na jeden z wozów i położył.
Kucyki zaczęły więc przemykać się przez równinę, próbując uciec z osady w jak najmniej zauważalny sposób. Po kilku chwilach stresującej podróży, dotarli do osłony dawanej przez martwe drzewa, głazy, oraz zniszczone resztki jakiejś przedwojennej konstrukcji. Byli wolni.
Zaklęcie mapujące April ukazywało głównie pusty obszar na północy. Podróżowała tam przez całe dni bez jakiegokolwiek śladu cywilizacji na horyzoncie. Wiedziała, że na wschodzie sytuacja nie jest lepsza. To pozostawiało marsz na południe lub na zachód, z czego z wioski tylko na południe wiodła droga do której mogli się dostać.
Małżeństwo przytuliło się obok niej, uśmiechnięte. Byli zmęczeni, ranni i zestresowani, ale udało im się. Amity nie odzywała się, na April spojrzał za to Picky.
- To co teraz? Nie mamy gdzie pójść w tej chwili, cały nasz dobytek został tam... - ogier przerwał, czekając na odpowiedź klaczy. W jego oczach widać było nadzieję, że starszy kuc będzie wiedział co robić w takiej sytuacji.
Najemnik odpiął uprzęż Rain, zaraz zabierając się za robienie tego samego z oporządzeniem drugiej klaczy ziemnej.
Ciężkozbrojna tymczasem ruszyła na początek karawany. Po zwiadowcach nie było tu śladu. Wszyscy musieli zniknąć na wozach. Z przodu stała jedynie Star.
Gdyby tylko mógł to zrobić bez łamania paru kości tu i tam, przytuliłby Blue jeszcze mocniej. Wiedział, że klacz niesie ze sobą duży bagaż psychiczny... jak niemalże każdy na Pustkowiach. Nie znał wielu szczegółów i nie miał prawa o to pytać. Ale wiedział swoje.
- Blue, Blue, Blue... Pustkowia nienawidzą każdego. Nie jesteś w żaden sposób temu winna - zaczął, opanowując swój głos na tyle, żeby móc przekonać klacz, że wmawia sobie głupoty.
- Każdy czasem jest zmuszony do uczynienia zła - kontynuował, z poważnym spojrzeniem. To, że był medykiem, że zarabiał na życie lecząc... często oznaczało odmówienie kuracji biednym. Nie mógł ich przyjmować, bo w końcu sam by głodował. Nie chciał o tym myśleć. Ile kucyków mogło umrzeć przez to, że medyk podyktował zbyt wysoką cenę?
- Gdybyś nie była dobrym kucykiem, nie poszłabyś na tę misję. Light by cały czas tam była. Uratowałaś ją, Blue. Ile się znamy? Dwa lata, trzy? Widzę, że jesteś dobra i nie pozwolę byś sobie wmawiała, że jest inaczej. Jesteś o wiele lepszym kucem ode mnie - w paru miejscach jego głos wyraźnie groził załamaniem się, ale ogier nie przestawał mówić. Nie mógł pozwolić na to, żeby jego przyjaciółka, jedyny kuc któremu w tej chwili ufał niemalże bezgranicznie, doprowadzała się do takiego stanu przez coś, co sobie wmówiła. Niebieska była jednym z lepszych kucyków jakie medyk znał, takie były fakty. Rozumiał jej emocje w tej chwili. A przynajmniej myślał, że tak było. Pustkowia znowu się na nich uwzięły. A przyjaciele muszą się wspierać w takich chwilach.
Xander, zmęczony całą nocą aktywności, udał się na jeden z wozów i położył.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.