24-11-2014, 23:38
- To nie Blue go tu przyniosła - Usłyszała klacz, której oczy momentalnie się nieco zmrużyły. Sharp kłamał, jednak z całą pewnością nie było to kłamstwo przeznaczone dla niej, a tym bardziej Blue. W takim przypadku ta dezinformacja mogła mieć tylko jednego adresata. Krótką chwilę zajęło klaczy rozrysowanie sobie tego, czemu by miała służyć. Stała nieruchomo, a jej oczy powędrowały przez chwilę po nogach ogiera i ziemi na której stały. Krzyżując swój wzrok ponownie ze wzrokiem Sharpa, przymrużyła je jeszcze bardziej.
Klacz jednak nie powiedziała nic, a grzecznie wysłuchała tego, co ogier miał jej jeszcze do powiedzenia. Nie podobał jej się sposób w jaki do niej mówił. Bynajmniej nie dla tego, że czuła się przez to urażona. Nie podobało jej się to, że medyk próbował w ten sposób ukazać jej niższość w stosunku do jego osoby. Nie było możliwości by Starweave mogła to tak pozostawić. Słowo było jej niemalże jedynym orężem na pustkowiach. A żeby mogła się nim bronić, musiało ono coś znaczyć.
- Nie... oczywiście, że musi być to stara kontuzja, zasugerowałam to już przecież wcześniej. – powiedziała klacz, przekręcając głowę, rozszerzając oczy i gestykulując na wiele innych sposobów podczas wypowiadania tego zdania. Mówiła powoli i wyraźnie.
- Moja praktyka w kwestii medycyny, ogranicza się tylko i wyłącznie do wlewania mikstur leczniczych w pyszczek. Nie wiele więcej potrafię, przyznaje. Nie rozumiem jednak czemu usiłujesz mi cokolwiek wytłumaczyć. – Zapytała z nutką arogancji, robiąc przy tym przerwę na kilka sekund.
- Nie jestem twoją asystentką czy pielęgniarką na Stajennym Oiomie. Zająłem się każdą sprawą tej karawany, kiedy ty i Blue poszliście odpocząć. Ja jestem handlarką, kupcem. Jestem tu po to by zadbać o strategiczny sukces tej karawany. Dodatkowych obowiązków wykraczających poza moje kompetencje, nie przewiduję!
Star odwróciła się w stronę wypiętego z uprzęży ogiera, tak jakby z góry uznała te dyskusję za zakończoną. Przyglądała się teraz dokładnie w jakim był stanie i czy faktycznie coś było nie tak z jego nogą. Ale głównym źródłem jej zainteresowania były poczynania Blue. Klacz wiedziała, że nie może jej teraz spuścić z oka. A co ważniejsze pozwolić na przeprowadzenie swobodnej konwersacji z jeńcem.
Klacz jednak nie powiedziała nic, a grzecznie wysłuchała tego, co ogier miał jej jeszcze do powiedzenia. Nie podobał jej się sposób w jaki do niej mówił. Bynajmniej nie dla tego, że czuła się przez to urażona. Nie podobało jej się to, że medyk próbował w ten sposób ukazać jej niższość w stosunku do jego osoby. Nie było możliwości by Starweave mogła to tak pozostawić. Słowo było jej niemalże jedynym orężem na pustkowiach. A żeby mogła się nim bronić, musiało ono coś znaczyć.
- Nie... oczywiście, że musi być to stara kontuzja, zasugerowałam to już przecież wcześniej. – powiedziała klacz, przekręcając głowę, rozszerzając oczy i gestykulując na wiele innych sposobów podczas wypowiadania tego zdania. Mówiła powoli i wyraźnie.
- Moja praktyka w kwestii medycyny, ogranicza się tylko i wyłącznie do wlewania mikstur leczniczych w pyszczek. Nie wiele więcej potrafię, przyznaje. Nie rozumiem jednak czemu usiłujesz mi cokolwiek wytłumaczyć. – Zapytała z nutką arogancji, robiąc przy tym przerwę na kilka sekund.
- Nie jestem twoją asystentką czy pielęgniarką na Stajennym Oiomie. Zająłem się każdą sprawą tej karawany, kiedy ty i Blue poszliście odpocząć. Ja jestem handlarką, kupcem. Jestem tu po to by zadbać o strategiczny sukces tej karawany. Dodatkowych obowiązków wykraczających poza moje kompetencje, nie przewiduję!
Star odwróciła się w stronę wypiętego z uprzęży ogiera, tak jakby z góry uznała te dyskusję za zakończoną. Przyglądała się teraz dokładnie w jakim był stanie i czy faktycznie coś było nie tak z jego nogą. Ale głównym źródłem jej zainteresowania były poczynania Blue. Klacz wiedziała, że nie może jej teraz spuścić z oka. A co ważniejsze pozwolić na przeprowadzenie swobodnej konwersacji z jeńcem.