04-12-2014, 19:53
Z nieukrywaną ulgą Xander dokładnie poprawił swoje przebranie i powoli ruszył w stronę karawany. Lecz z każdym krokiem zwalniał coraz bardziej, aż wreszcie się całkowicie zatrzymał, przyglądając się wozom. Patrzy na nie przez chwilę po czym zaczął rozglądać się po okolicy zupełnie tak jak gdyby wszystko to widział po raz pierwszy w życiu. W jego głowie przez długi czas nie pojawiała się żadna myśl, ale w końcu musiała. "Co ja tu właściwie robię?" Patrzył tylko tępo w stronę karawany, oczami wyobraźni widząc siebie z trzeciej osoby. "Czego ja się w ogóle spodziewam. Jak ja w ogóle się w to wpakowałem." Zebra, nieobecna w otaczającej ją rzeczywistości, stała tylko nieruchomo pośrodku niczego, przeglądając wspomnienia.
"To wszystko nie tak miało być... Chciałem tylko kupić trochę jedzenia i amunicji. To wszystko. Gdyby wszystko potoczyło się tak jak miało się potoczyć... Pewnie dalej bym błądził po pustyni, ale miałbym zapasy. A teraz... teraz nie mam nic." Zebra mechanicznie, rozejrzała się na boki niczym kukła na sznurkach wiedziona ostrożnym kopytem. "Teraz nawet nie mogę od nich uciec. Bez wody nie przetrwam nawet dnia na pustyni. Przez własna głupotę zatrzasnąłem się w pułapce razem z tą bandą. I do tego za niedługo wszyscy będą wiedzieć kim na prawdę jestem. W jaki możliwy sposób cokolwiek dobrego może z tego wyniknąć. Mam nadzieje że to przeżyję."
Xander powoli automatycznym krokiem ruszył dalej w stronę karawany. Jego wyimaginowany celownik padł na Sharpa, stojącego pomiędzy ostatnimi wozami. Dochodząc do nich wreszcie oparł się przedni kant czwartego wozu. Omiótł chłodnym, niezainteresowanym spojrzeniem po wszystkich, by w końcu zatrzymać je na brązowym jednorożcu. Przez chwilę wpatrywał się tym pustym wzrokiem w twarz kucyka zanim rzucił równie pustym i bezwyrazowym głosem. - Jak masz zamiar rozegrać to całe moje "zdemaskowanie"?
"To wszystko nie tak miało być... Chciałem tylko kupić trochę jedzenia i amunicji. To wszystko. Gdyby wszystko potoczyło się tak jak miało się potoczyć... Pewnie dalej bym błądził po pustyni, ale miałbym zapasy. A teraz... teraz nie mam nic." Zebra mechanicznie, rozejrzała się na boki niczym kukła na sznurkach wiedziona ostrożnym kopytem. "Teraz nawet nie mogę od nich uciec. Bez wody nie przetrwam nawet dnia na pustyni. Przez własna głupotę zatrzasnąłem się w pułapce razem z tą bandą. I do tego za niedługo wszyscy będą wiedzieć kim na prawdę jestem. W jaki możliwy sposób cokolwiek dobrego może z tego wyniknąć. Mam nadzieje że to przeżyję."
Xander powoli automatycznym krokiem ruszył dalej w stronę karawany. Jego wyimaginowany celownik padł na Sharpa, stojącego pomiędzy ostatnimi wozami. Dochodząc do nich wreszcie oparł się przedni kant czwartego wozu. Omiótł chłodnym, niezainteresowanym spojrzeniem po wszystkich, by w końcu zatrzymać je na brązowym jednorożcu. Przez chwilę wpatrywał się tym pustym wzrokiem w twarz kucyka zanim rzucił równie pustym i bezwyrazowym głosem. - Jak masz zamiar rozegrać to całe moje "zdemaskowanie"?