Xandera przebiegł zimny dreszcz kiedy Sharp wypowiedział jego fałszywe imię, ale zniknął gdy tylko zerkną na Blue i siedzący przy niej worek kości, który wcześniej niósł na plecach. Wrócił następnie wzrokiem na kontynuującego ogiera by wysłuchać go do końca. Młodzik wpatrywał się milcząco w ogiera, jeszcze jakiś czas po tym jak tamten skończył mówić. "Nie myślał jak to zrobić... Łatwo mu kurwa mówić. To nie on ma tutaj duszę na ramieniu." Westchnął tylko niesłyszalnie i bez słowa odszedł na tył ostatniego wozu by sobie spokojnie usiąść.
Rozejrzał się pobieżnie czy nikogo koło niego nie ma i wyjął z kabury pistolet. Przez chwilę obracał go w kopytach, po czym wyprostował je i złożył się do strzału. - Boom boom, bang bang, beng beng. - Cicho sobie szeptał, lekko unosząc broń do góry, udając że oddaje strzał. Zebra przez chwilę jeszcze trzymała broń celując w siną dal, w końcu wyciągnęła magazynek sprawdzając stan naboi i zreperowała zamek by oddać pusty strzał. Magazynek położył obok siebie, repetując zamek, znowu, znowu, znowu i jeszcze raz. Głuchy dźwięk iglicy uderzającej w pustą przestrzeń dzwonił teraz ogierowi w uszach, niczym nieznośne echo.
Xanger przestał mieszać zamkiem i z nostalgią zaczął oglądać zdobiony pistolet. "Jak by to wszystko wyglądało gdybyście mnie wtedy nie zostawili w Grayhoof..." Włożył magazynek z powrotem w chwyt i schował broń do kabury, w zamian wyciągnął słuchawki odtwarzacza.
"She came to me one morning
One lonely Sunday morning
Her long hair flowing
In the midwinter wind
I know not how she found me
For in darkness I was walking
And destruction lay around me
From a fight I could not win
She asked me name my foe then
I said the need within some men
To fight and kill their brothers
Without thought of love or God
And I begged her give me horses
To trample down my enemies
So eager was my passion
To devour this waste of life..."
Cicho śpiewał sobie pod nosem wtórując wokaliście, by potem jedynie nucić w rytm nie znając do końca słów piosenki.
Rozejrzał się pobieżnie czy nikogo koło niego nie ma i wyjął z kabury pistolet. Przez chwilę obracał go w kopytach, po czym wyprostował je i złożył się do strzału. - Boom boom, bang bang, beng beng. - Cicho sobie szeptał, lekko unosząc broń do góry, udając że oddaje strzał. Zebra przez chwilę jeszcze trzymała broń celując w siną dal, w końcu wyciągnęła magazynek sprawdzając stan naboi i zreperowała zamek by oddać pusty strzał. Magazynek położył obok siebie, repetując zamek, znowu, znowu, znowu i jeszcze raz. Głuchy dźwięk iglicy uderzającej w pustą przestrzeń dzwonił teraz ogierowi w uszach, niczym nieznośne echo.
Xanger przestał mieszać zamkiem i z nostalgią zaczął oglądać zdobiony pistolet. "Jak by to wszystko wyglądało gdybyście mnie wtedy nie zostawili w Grayhoof..." Włożył magazynek z powrotem w chwyt i schował broń do kabury, w zamian wyciągnął słuchawki odtwarzacza.
"She came to me one morning
One lonely Sunday morning
Her long hair flowing
In the midwinter wind
I know not how she found me
For in darkness I was walking
And destruction lay around me
From a fight I could not win
She asked me name my foe then
I said the need within some men
To fight and kill their brothers
Without thought of love or God
And I begged her give me horses
To trample down my enemies
So eager was my passion
To devour this waste of life..."
Cicho śpiewał sobie pod nosem wtórując wokaliście, by potem jedynie nucić w rytm nie znając do końca słów piosenki.