30-12-2014, 06:05
Faktem było, że niektóre rzeczy zdawały przeciągać się w nieskończoność. Inne zaś po prostu się nie układały. Jedna i drugie potrafiły w szybkim tępię wyprowadzić Starweave z równowagi. Klacz nauczyła się w swoim zawodzie, że czas to pieniądz. Dlatego też w miarę możliwości, dostępnymi środkami starała się rozwiązywać wszystkie problemy możliwie jak najszybciej. Jeżeli coś jednak wlekło się za jej ogonem, a mimo czasu, wkładu i innych wysiłków nie chciało się go puścić, Star zwykła się wtedy skłaniać do bardziej ekstremalnych rozwiązań.
Takie wydarzenia jak te tu i teraz, były dla niej dosyć dotkliwym klapsem w zad. A że klacz nie była jeszcze przyzwyczajona do regularnego chłostania przez Pustkowia, nie najlepiej potrafiła sobie z tym radzić. Spojrzała gniewnie na żółtego ogiera z taką miną, jakby miała na niego zaraz zaszarżować swoim rogiem.
- Ale ostatnio… Ale, ale… - Powtarzała po kucu, machając kopytkiem raz w lewo raz w prawo. – Ale dlaczego tak? Ale jak to? Ale niech się wszystkie jednorożce wypchają i same sobie ciągną wóz! – Rzuciła opryskliwie, wywołując chwilę ciszy.
- Co ja mam zrobić? Mam naprawdę tak reszcie powiedzieć? – Wpatrywała się głęboko w jego oczy. - Nie, ma, miejsca, na, ALE! Musimy się ruszać, musimy się stąd wynieść jak najszybciej. Została nas garstka, nie ma idiotów na tej pustyni, którzy by nie wykorzystali takiej okazji. Jeżeli więc jakieś inne kucyki natkną się na nas zanim my zdołamy dotrzeć w jakieś bezpieczne miejsce, twoje „ale” będzie co najwyżej złym snem.
- Więc rusz się i zrób coś! – Tupnęła kopytkiem o ziemię, dysząc, oraz łypiąc wściekle z opuszczonej do poziomu grzbietu głowy.
Takie wydarzenia jak te tu i teraz, były dla niej dosyć dotkliwym klapsem w zad. A że klacz nie była jeszcze przyzwyczajona do regularnego chłostania przez Pustkowia, nie najlepiej potrafiła sobie z tym radzić. Spojrzała gniewnie na żółtego ogiera z taką miną, jakby miała na niego zaraz zaszarżować swoim rogiem.
- Ale ostatnio… Ale, ale… - Powtarzała po kucu, machając kopytkiem raz w lewo raz w prawo. – Ale dlaczego tak? Ale jak to? Ale niech się wszystkie jednorożce wypchają i same sobie ciągną wóz! – Rzuciła opryskliwie, wywołując chwilę ciszy.
- Co ja mam zrobić? Mam naprawdę tak reszcie powiedzieć? – Wpatrywała się głęboko w jego oczy. - Nie, ma, miejsca, na, ALE! Musimy się ruszać, musimy się stąd wynieść jak najszybciej. Została nas garstka, nie ma idiotów na tej pustyni, którzy by nie wykorzystali takiej okazji. Jeżeli więc jakieś inne kucyki natkną się na nas zanim my zdołamy dotrzeć w jakieś bezpieczne miejsce, twoje „ale” będzie co najwyżej złym snem.
- Więc rusz się i zrób coś! – Tupnęła kopytkiem o ziemię, dysząc, oraz łypiąc wściekle z opuszczonej do poziomu grzbietu głowy.