11-05-2015, 12:32
Medyk w większości sytuacji zachowywał spokój. Wiedział swoje, znał swoje umiejętności i wartości. Pustkowia szybko uczą, że panika i gniew prowadzą bezpośrednio do przeistoczenia się w kolejny szkielet zdobiąc jakiś zapomniany kawałek pustyni i ostrzegający okazjonalnego podróżnika o zagrożeniach powojennego świata. Dlatego też ogier starał się ograniczać temperament do minimum, zwłaszcza w karawanie. Nic nie jest groźniejsze dla grupy podróżujących kucyków od rozłamu w tejże grupie, nawet stada mutantów. Wspólna podróż oznacza zaufanie. Im mniejsza grupa tym to zaufanie większe. Bez niego można podróżować tylko ku pewnej śmierci.
Żadna z tych rzeczy nie zniknęła z głowy medyka, nie zapomniał o ani jednej z ważnych zasad. Po prostu chwilowo przestały one mieć znaczenie. Był to ten sam spór co zawsze. Czy to z handlarzami, czy ze zbieraczami, czy z samym sobą: konflikt przeciwstawienia wartości życia wobec wartości kapsla był wszechobecny. Czasem faktycznie był on na miejscu, czasem kalkulacja ryzyka i kosztów była wymagana. To nie była jedna z tych sytuacji. Ogier odwrócił się, patrząc na klacz. Widział tu w tej chwili egoistyczną, tchórzliwą i chciwą kreaturę, którą zwano 'kupcem'. Jednorożec żył po to, aby pomagać. I nie mógł pozwolić, aby niewinni zginęli przez tchórzostwo jakiejś pieprzonej handlarki.
Sharp zrobił krok w kierunku klaczy, ustawiając się między nią a Blue i patrząc się jej prosto w oczy. Kontrolował się na tyle, żeby wyraz jego twarzy był spokojny, jednakże w oczach ogiera Star mogła zauważyć błysk gniewu.
- Której dokładnie części - zaczął mówić głosem spokojnym, jednakże nie zapowiadającym niczego dobrego - zdania 'to nie podlega dyskusji' twój ograniczony, oscylujący jedynie wokół kapsli móżdżek nie rozumie? - ogier niemalże prychnął z pogardą, powstrzymując się w ostatniej chwili. Prawdę mówiąc, przez sekundę miał wielką ochotę przyłożyć granatowej czymś ciężkim w tył głowy i wrzucić związaną na wóz. Pozbyłby się problemu. Ale, niestety, nie była to opcja. Byłby wtedy hipokrytą, sam zaprzeczyłby temu w co wierzy. Ogier próbował ograniczyć płomień gniewu, który podsuwał mu takie pomysły.
- Masz rację, może nam się udać - odpowiedział na ostatnie słowa klaczy - Udać zrobić to, co właściwe.
Żadna z tych rzeczy nie zniknęła z głowy medyka, nie zapomniał o ani jednej z ważnych zasad. Po prostu chwilowo przestały one mieć znaczenie. Był to ten sam spór co zawsze. Czy to z handlarzami, czy ze zbieraczami, czy z samym sobą: konflikt przeciwstawienia wartości życia wobec wartości kapsla był wszechobecny. Czasem faktycznie był on na miejscu, czasem kalkulacja ryzyka i kosztów była wymagana. To nie była jedna z tych sytuacji. Ogier odwrócił się, patrząc na klacz. Widział tu w tej chwili egoistyczną, tchórzliwą i chciwą kreaturę, którą zwano 'kupcem'. Jednorożec żył po to, aby pomagać. I nie mógł pozwolić, aby niewinni zginęli przez tchórzostwo jakiejś pieprzonej handlarki.
Sharp zrobił krok w kierunku klaczy, ustawiając się między nią a Blue i patrząc się jej prosto w oczy. Kontrolował się na tyle, żeby wyraz jego twarzy był spokojny, jednakże w oczach ogiera Star mogła zauważyć błysk gniewu.
- Której dokładnie części - zaczął mówić głosem spokojnym, jednakże nie zapowiadającym niczego dobrego - zdania 'to nie podlega dyskusji' twój ograniczony, oscylujący jedynie wokół kapsli móżdżek nie rozumie? - ogier niemalże prychnął z pogardą, powstrzymując się w ostatniej chwili. Prawdę mówiąc, przez sekundę miał wielką ochotę przyłożyć granatowej czymś ciężkim w tył głowy i wrzucić związaną na wóz. Pozbyłby się problemu. Ale, niestety, nie była to opcja. Byłby wtedy hipokrytą, sam zaprzeczyłby temu w co wierzy. Ogier próbował ograniczyć płomień gniewu, który podsuwał mu takie pomysły.
- Masz rację, może nam się udać - odpowiedział na ostatnie słowa klaczy - Udać zrobić to, co właściwe.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.