19-05-2015, 22:29
Starweave wysłuchała spokojnie kolejnych słów Blue, powoli się uspokajając. Choć jadowite spojrzenie Sharpa z pewnością jej w tym nie pomagało. Klacz zerkała co jakiś czas w jego stronę. Patrzyła tak na oba kucyki, powoli oswajając się z faktem, że prawdopodobnie już nigdy więcej ich nie zobaczy. A może jednak… Co prawda Star była jeszcze młoda, zarówno z wieku, jak i na pustkowiach. I choć te szybko pogrzebały jej optymizm, to iskierka nadziei gdzieś się jeszcze w niej tliła.
Bohaterska postawa tych dwóch kucyków, może i imponowała by granatowej kilkanaście miesięcy temu. Teraz jednak było to złamało, by z małej iskierki ponownie wskrzesić ognisko ducha. Star przyjęła do tej pory zbyt wiele srogich lekcji by podziwiać takie zachowanie. A uczyła się pilnie, chcąc pozostać z zadem na powierzchni ziemi. To też nauczyła się dbać przede wszystkim o siebie, a za cenę wszelką omijać jakichkolwiek kłopotów.
Klacz zaczęła myśleć, kiedy Sharp wspomniał na temat planu. Jej myślenie w dalszym ciągu dotyczyło tej samej rzeczy. Ominąć problemy, uniknąć starcia, zapobiec ryzyku. Tylko z tą zasadniczą różnicą, że teraz plan wydarzeń musiał uwzględnić samobójczy atak dwójki kucyków.
- Zaraz. - Powiedziała na głos. – Skoro te kucyki zrobiły to dla kapsli, to znaczy, że nie zależy im na kucykach. Zależy im na zysku. – Krótka chwila zamyślenie poprzedzała kolejny wywód granatowego kucyka. - Być może udałoby nam się znaleźć coś, za czym te kucyki ruszyłyby, opuszczając miasto. Coś cennego, co zagwarantowałoby im zysk.
– Wiem! Informacja o słabej niestrzeżonej karawanie. Moglibyśmy rozdzielić wozy na te z bronią i amunicją, oraz te z żywnością i medykamentami. Bandyci ruszą złupić przynętę, która wyciągnie ich z miasta. A w tym czasie nasze kuce zlikwidują nieliczną obronę, i wprowadzą pozostałe dwa wozy z bronią i amunicją do osady, dozbrajając wyzwolonych więźniów.
- Bandyci wrócili by z naszymi wozami, ładując się w sam środek pułapki. O tak! – Krzyczała Star, klaskając w kopytka. Jej esencja życia momentalnie do niej powróciła. – Wygrałam loterie, tak! To genialny plan.
- Tylko jak dostarczyć wiarygodną informację? – Rozmyślała dalej granatowa, jakby nieobecna w swoim własnym ciele.
Bohaterska postawa tych dwóch kucyków, może i imponowała by granatowej kilkanaście miesięcy temu. Teraz jednak było to złamało, by z małej iskierki ponownie wskrzesić ognisko ducha. Star przyjęła do tej pory zbyt wiele srogich lekcji by podziwiać takie zachowanie. A uczyła się pilnie, chcąc pozostać z zadem na powierzchni ziemi. To też nauczyła się dbać przede wszystkim o siebie, a za cenę wszelką omijać jakichkolwiek kłopotów.
Klacz zaczęła myśleć, kiedy Sharp wspomniał na temat planu. Jej myślenie w dalszym ciągu dotyczyło tej samej rzeczy. Ominąć problemy, uniknąć starcia, zapobiec ryzyku. Tylko z tą zasadniczą różnicą, że teraz plan wydarzeń musiał uwzględnić samobójczy atak dwójki kucyków.
- Zaraz. - Powiedziała na głos. – Skoro te kucyki zrobiły to dla kapsli, to znaczy, że nie zależy im na kucykach. Zależy im na zysku. – Krótka chwila zamyślenie poprzedzała kolejny wywód granatowego kucyka. - Być może udałoby nam się znaleźć coś, za czym te kucyki ruszyłyby, opuszczając miasto. Coś cennego, co zagwarantowałoby im zysk.
– Wiem! Informacja o słabej niestrzeżonej karawanie. Moglibyśmy rozdzielić wozy na te z bronią i amunicją, oraz te z żywnością i medykamentami. Bandyci ruszą złupić przynętę, która wyciągnie ich z miasta. A w tym czasie nasze kuce zlikwidują nieliczną obronę, i wprowadzą pozostałe dwa wozy z bronią i amunicją do osady, dozbrajając wyzwolonych więźniów.
- Bandyci wrócili by z naszymi wozami, ładując się w sam środek pułapki. O tak! – Krzyczała Star, klaskając w kopytka. Jej esencja życia momentalnie do niej powróciła. – Wygrałam loterie, tak! To genialny plan.
- Tylko jak dostarczyć wiarygodną informację? – Rozmyślała dalej granatowa, jakby nieobecna w swoim własnym ciele.