16-08-2015, 18:51
Sharp szukał jakichkolwiek słów jakimi byłby w stanie pocieszyć klacz, zaproponować rozwiązanie czy chociażby rozwiać nieco ponurą atmosferę która opadła na kucyki. Jednakże słowa w żaden sposób nie chciały się mu składać. Kilka razy otwierał pyszczek, mając zamiar o czymś wspomnieć, ale w końcu ograniczył się do bezsłownego pomagania niebieskiej przy naprawie uprzęży. Była to jednak praca dla jednego kuca: choćby i był potężnym telekinetykiem, nie było tu wiele dla niego do roboty. Mógł jedynie obserwować jak problematyczne, przerdzewiałe śruby raz za razem opierały się jakiejkolwiek próbie manipulacji. Technicznie rzecz biorąc przeróbka uprzęży była wręcz śmiesznie łatwa, ale teoria teorią, a praktyka praktyką. Opór stawiany przez części wyraźnie nieprzyzwyczajone do bycia regulowanymi był znaczny.
Medyk odruchowo zamrugał z zaskoczeniem gdy kombinerki Blue z dość dużą prędkością uderzyły o ziemię, wzbijając niewielkich rozmiarów obłoczek pyłu w powietrze. Nie trzeba było znać magii medycznej żeby zorientować się, że klacz była sfrustrowana i zestresowana. Ogier uniósł jedno kopyto i bez zastanowienia zrobił krok w przód, delikatnie obejmując klacz przednią nogą.
Wiedział doskonale co niebieska czuła. Strach i wątpliwości. Wiedział, bo sam się cholernie bał tego, co może się stać. Jednakże jedynym co mógł w takiej sytuacji zrobić było zesłanie tego strachu gdzieś daleko. Ignorowanie go. Miał w tym doświadczenie. Jak inaczej miałby skutecznie pomagać innym? Strach był tam zawsze.
Ale takie spychane emocje miały skłonność do wychodzenia na zewnątrz w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego, mimo iż widział wątpliwość i strach, a nawet przerażenie w zachowaniu Blue, nie mógł w żaden sposób jej pomóc oprócz bycia obok.
- Byliśmy już w gorszych miejscach, tu też sobie poradzimy - powiedział w końcu, przyciskając do siebie niemalże trzęsącą się klacz. Musiał przy tym pilnować swojego własnego głosu, przeklinając przy tym swój brak umiejętności do całkowitego odcięcia się emocjonalnie od sytuacji, jakie to odcięcie widywał czasem u innych przedstawicieli swego fachu.
***
Zgromadzone kucyki z uwagą słuchały tego co do powiedzenia miała granatowa klacz. Wszyscy obecni byli ciekawi tego, co trójka ich de facto przywódców uzgodniła w swojej zażartej negocjacji. Z każdym kolejnym zdaniem wypowiadanym przez klacz, wyrazy pyszczków pozostałych zgromadzonych coraz bardziej różniły się zarówno od swego początkowego stanu, jak i od siebie nawzajem. Handlarka mogła z nich czytać niczym z otwartej księgi. Na pyszczkach części załogi, zwłaszcza tej mniej doświadczonej, widać było nadzieję i faktyczne porwanie jej małą przemową motywacyjną. Mogłaby przysiąc iż widziała nawet drobny uśmiech od strony młodszego z dwóch towarzyszących im pozostałych najemników.
Z drugiej zaś strony, kilka kucyków wydawało się okazywać wyraźne niezadowolenie. Niezadowolenie brakiem decyzji. Zirytowanie byciem karmionym frazesami przez jedyną przedstawicielkę tego swoistego triumwiratu, która zdecydowała się wyjść pomiędzy nich. Najwyraźniejszy niezadowolony, niemalże wrogi wyraz pyszczka widać było u Iron, która po prostu bez słowa odwróciła się i położyła koło jednego z wozów. Reakcje były wyraźnie podzielone, zdawałoby się, że w grupie można by znaleźć pełne spektrum opinii o ich aktualnej sytuacji. Wraz z czysto neutralnym brakiem reakcji ze strony ich byłego jeńca, stojącego obok swej niepełnosprawnej krewnej.
Star jednak to nie interesowało. Klacz bez słowa ruszyła w kierunku jednego z wozów w poszukiwaniu posiłku. Poszukiwania te nie były dla granatowej żadnym wyzwaniem: kucyk szybko odnalazł zarówno zimną konserwę z wegetariańskim posiłkiem, mianowicie mieszanką sienno-serową, jak i wodę. Poszukiwania cudownie marchewkowej Sparkle coli spełzły na niczym: w żadnej przeszukanej przez klacz skrzyni nie było nic pitnego prócz wody.
Medyk odruchowo zamrugał z zaskoczeniem gdy kombinerki Blue z dość dużą prędkością uderzyły o ziemię, wzbijając niewielkich rozmiarów obłoczek pyłu w powietrze. Nie trzeba było znać magii medycznej żeby zorientować się, że klacz była sfrustrowana i zestresowana. Ogier uniósł jedno kopyto i bez zastanowienia zrobił krok w przód, delikatnie obejmując klacz przednią nogą.
Wiedział doskonale co niebieska czuła. Strach i wątpliwości. Wiedział, bo sam się cholernie bał tego, co może się stać. Jednakże jedynym co mógł w takiej sytuacji zrobić było zesłanie tego strachu gdzieś daleko. Ignorowanie go. Miał w tym doświadczenie. Jak inaczej miałby skutecznie pomagać innym? Strach był tam zawsze.
Ale takie spychane emocje miały skłonność do wychodzenia na zewnątrz w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego, mimo iż widział wątpliwość i strach, a nawet przerażenie w zachowaniu Blue, nie mógł w żaden sposób jej pomóc oprócz bycia obok.
- Byliśmy już w gorszych miejscach, tu też sobie poradzimy - powiedział w końcu, przyciskając do siebie niemalże trzęsącą się klacz. Musiał przy tym pilnować swojego własnego głosu, przeklinając przy tym swój brak umiejętności do całkowitego odcięcia się emocjonalnie od sytuacji, jakie to odcięcie widywał czasem u innych przedstawicieli swego fachu.
***
Zgromadzone kucyki z uwagą słuchały tego co do powiedzenia miała granatowa klacz. Wszyscy obecni byli ciekawi tego, co trójka ich de facto przywódców uzgodniła w swojej zażartej negocjacji. Z każdym kolejnym zdaniem wypowiadanym przez klacz, wyrazy pyszczków pozostałych zgromadzonych coraz bardziej różniły się zarówno od swego początkowego stanu, jak i od siebie nawzajem. Handlarka mogła z nich czytać niczym z otwartej księgi. Na pyszczkach części załogi, zwłaszcza tej mniej doświadczonej, widać było nadzieję i faktyczne porwanie jej małą przemową motywacyjną. Mogłaby przysiąc iż widziała nawet drobny uśmiech od strony młodszego z dwóch towarzyszących im pozostałych najemników.
Z drugiej zaś strony, kilka kucyków wydawało się okazywać wyraźne niezadowolenie. Niezadowolenie brakiem decyzji. Zirytowanie byciem karmionym frazesami przez jedyną przedstawicielkę tego swoistego triumwiratu, która zdecydowała się wyjść pomiędzy nich. Najwyraźniejszy niezadowolony, niemalże wrogi wyraz pyszczka widać było u Iron, która po prostu bez słowa odwróciła się i położyła koło jednego z wozów. Reakcje były wyraźnie podzielone, zdawałoby się, że w grupie można by znaleźć pełne spektrum opinii o ich aktualnej sytuacji. Wraz z czysto neutralnym brakiem reakcji ze strony ich byłego jeńca, stojącego obok swej niepełnosprawnej krewnej.
Star jednak to nie interesowało. Klacz bez słowa ruszyła w kierunku jednego z wozów w poszukiwaniu posiłku. Poszukiwania te nie były dla granatowej żadnym wyzwaniem: kucyk szybko odnalazł zarówno zimną konserwę z wegetariańskim posiłkiem, mianowicie mieszanką sienno-serową, jak i wodę. Poszukiwania cudownie marchewkowej Sparkle coli spełzły na niczym: w żadnej przeszukanej przez klacz skrzyni nie było nic pitnego prócz wody.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.