- Gówno mamy. – Odrzekła Star, rżąc do tego porywczo. Po chwili jednak trochę się uspokoiła, myśląc przez chwilę. W końcu westchnęła głęboko, przyłożywszy swoje lewe kopytko do czoła.
- Nie. Ty masz rację. – Powiedziała w końcu, spoglądając na Sharpa. – Masz rację, ale nie masz sposobu. A ja nie mam nic oprócz słów, by stanąć ci na drodze.
- Zdajesz sobie sprawę, że możecie pogorszyć sprawę jeszcze bardziej. Zginąć i pozwolić przechwycić tym draniom całą karawanę pełną broni. Mając tyle towaru nie będą sobie zawracać głowy mieszkańcami osady. Zabiją ich, a cały tu sprzęt wykorzystają do odbudowy swojej bandy i ewentualnego ataku na kolejną osadę, bądź karawanę. Przez twoje działania może zginąć jeszcze więcej kucyków. To nazywasz kalkulacją na kapsle i kryształy?
- Uwierz mi, gdybyśmy mieli dużo kucyków i zdecydowaną przewagę sił, nie odezwałabym się nawet słowem. Ale… - Przerwała, kopiąc piach kopytkiem i przewracając głową. – No właśnie.
Przez chwilę wyobraziła sobie jak cały plan odbicia osady szlag trafił. Jednak jej jednej, samej udało się dotrzeć do jakiejś przyjaźnie nastawionej społeczności, razem z resztą kucyków ostałych się w karawanie. Kucyki oczywiście rozeszły się w swoje strony. Ale Starweave dysponując większością dochodu była w stanie nająć grupę doświadczonych, dobrze wyekwipowanych najemników. Następnie dzięki nim roznosi bandytów w pył, odbijając osadę i ratując uwięzionego Sharpa z resztą niewolników. Sharpowi jest tak głupio, że obcina ogon aż pod sam zad. Natomiast Blue z wdzięczności… Star zagryzła lekko dolną wargę na tę myśl. „Ach… daruj sobie. Dosyć pieprzenia, musisz myśleć trzeźwo.”
Klacz myślała nad dalszym posunięciem, oraz słowami. Nie powiedziała jednak już nic więcej, patrząc tylko na Sharpa ze zrezygnowaniem.
- Nie. Ty masz rację. – Powiedziała w końcu, spoglądając na Sharpa. – Masz rację, ale nie masz sposobu. A ja nie mam nic oprócz słów, by stanąć ci na drodze.
- Zdajesz sobie sprawę, że możecie pogorszyć sprawę jeszcze bardziej. Zginąć i pozwolić przechwycić tym draniom całą karawanę pełną broni. Mając tyle towaru nie będą sobie zawracać głowy mieszkańcami osady. Zabiją ich, a cały tu sprzęt wykorzystają do odbudowy swojej bandy i ewentualnego ataku na kolejną osadę, bądź karawanę. Przez twoje działania może zginąć jeszcze więcej kucyków. To nazywasz kalkulacją na kapsle i kryształy?
- Uwierz mi, gdybyśmy mieli dużo kucyków i zdecydowaną przewagę sił, nie odezwałabym się nawet słowem. Ale… - Przerwała, kopiąc piach kopytkiem i przewracając głową. – No właśnie.
Przez chwilę wyobraziła sobie jak cały plan odbicia osady szlag trafił. Jednak jej jednej, samej udało się dotrzeć do jakiejś przyjaźnie nastawionej społeczności, razem z resztą kucyków ostałych się w karawanie. Kucyki oczywiście rozeszły się w swoje strony. Ale Starweave dysponując większością dochodu była w stanie nająć grupę doświadczonych, dobrze wyekwipowanych najemników. Następnie dzięki nim roznosi bandytów w pył, odbijając osadę i ratując uwięzionego Sharpa z resztą niewolników. Sharpowi jest tak głupio, że obcina ogon aż pod sam zad. Natomiast Blue z wdzięczności… Star zagryzła lekko dolną wargę na tę myśl. „Ach… daruj sobie. Dosyć pieprzenia, musisz myśleć trzeźwo.”
Klacz myślała nad dalszym posunięciem, oraz słowami. Nie powiedziała jednak już nic więcej, patrząc tylko na Sharpa ze zrezygnowaniem.