- Przestaw broń na tryb pojedynczy i czekaj w środku wozu. Zawołam cię - powiedziała Iron. ”tryb pojedynczy? Chyba nie spało jej się z byt dobrze. - Pomyślała jednoróżka, po czym wystawiła głowę na zewnątrz wozu. Blask ledwo przebijających się promieni słonecznych chwilowo oślepił klacz. Szybko jednak jej źrenice dostosowały się i ujrzała grupę najemników, sterczącą przed swoim szefem.
- Zapytam prosto i z mostu. - powiedział ostro szef karawany. - Kto wysadził jednego z moich ludzi? – Jednoróżka przeciągnęła się na te słowa, mrucząc do siebie pod nosem – No to zajęliście… - Wtem jedno ze zwierząt pociągowych zaskomlało, a zaraz po tym głowa Karawaniarza zmieniła się w mielonkę. -O, wkurweł zajebiście. - Starweave wciągnęła swoja głowę z powrotem do środka , a następnie położyła się na podłodze. Zamknęła oczy i przywołała magię szybko ją kształtując.
Zaklęcie skanowania tym razem szukało energii życiowej. Znalazło ją, całe mnóstwo, swoich towarzyszy oraz około dwóch tuzinów żywych istot nadciągających od przodu karawany . Wyglądało na to że sytuacja jest krytyczna. Klacz w takim momencie już dawno by się ewakuowała, spieprzając jak najdalej od transportu. Tyle tylko że od najbliższej osady wciąż dzielił ją szmat drogi, a ona sama z pewnością będzie miała bardzo małe szanse na przetrwanie. Poza tym teraz była inna sytuacja… teraz… towar był bezpański.
Starweave potrząsnęła głową, odganiając swoja chciwość. Zdała sobie sprawę, że opancerzony szmatami wóz, nie jest najlepszym miejscem na kryjówkę. Złapała za swoje juki i wbrew tego co mówiła jej towarzyszka, wyskoczyła na zewnątrz; cały czas lewitując przy sobie broń w pogotowiu.
Odgłosy strzelaniny rozgorzały na dobre. Pierwsza rzeczą jaką ujrzała klacz, był wrzeszczący na resztę najemników jasnobrązowy ogier jednorożca. Niedaleko niego znajdowała się Blue Gear grzebiąc przy swoim pipbucku. Nie zwlekając, jednoróżka skierowała się do najbliższej osłony, za którym mogła by spokojnie przeczekać bitwę. I wtedy wpadła na popielatą klacz kucyka ziemnego.
- Iron, cholera, cała masa mięsa napierdala na nas od frontu, flanka jest chyba czysta.
- Zapytam prosto i z mostu. - powiedział ostro szef karawany. - Kto wysadził jednego z moich ludzi? – Jednoróżka przeciągnęła się na te słowa, mrucząc do siebie pod nosem – No to zajęliście… - Wtem jedno ze zwierząt pociągowych zaskomlało, a zaraz po tym głowa Karawaniarza zmieniła się w mielonkę. -O, wkurweł zajebiście. - Starweave wciągnęła swoja głowę z powrotem do środka , a następnie położyła się na podłodze. Zamknęła oczy i przywołała magię szybko ją kształtując.
Zaklęcie skanowania tym razem szukało energii życiowej. Znalazło ją, całe mnóstwo, swoich towarzyszy oraz około dwóch tuzinów żywych istot nadciągających od przodu karawany . Wyglądało na to że sytuacja jest krytyczna. Klacz w takim momencie już dawno by się ewakuowała, spieprzając jak najdalej od transportu. Tyle tylko że od najbliższej osady wciąż dzielił ją szmat drogi, a ona sama z pewnością będzie miała bardzo małe szanse na przetrwanie. Poza tym teraz była inna sytuacja… teraz… towar był bezpański.
Starweave potrząsnęła głową, odganiając swoja chciwość. Zdała sobie sprawę, że opancerzony szmatami wóz, nie jest najlepszym miejscem na kryjówkę. Złapała za swoje juki i wbrew tego co mówiła jej towarzyszka, wyskoczyła na zewnątrz; cały czas lewitując przy sobie broń w pogotowiu.
Odgłosy strzelaniny rozgorzały na dobre. Pierwsza rzeczą jaką ujrzała klacz, był wrzeszczący na resztę najemników jasnobrązowy ogier jednorożca. Niedaleko niego znajdowała się Blue Gear grzebiąc przy swoim pipbucku. Nie zwlekając, jednoróżka skierowała się do najbliższej osłony, za którym mogła by spokojnie przeczekać bitwę. I wtedy wpadła na popielatą klacz kucyka ziemnego.
- Iron, cholera, cała masa mięsa napierdala na nas od frontu, flanka jest chyba czysta.