18-05-2013, 00:45
Jednorożec wychylił się zza skały, nie celując jednak, by zobaczyć trójkę szarżujących kucyków. Blue zastrzeliła już jedynego ocalałego z całej wrogiej ofensywy na lewej flance.
Schował się z powrotem na skałę. Przeszedł mu przez głowę pod pewnymi względami nieprzyjemny pomysł pozostawienia reszty karawany, ale szybko zepchnął tę myśl na dno umysłu.
Jeden pocisk w karabinie. Trójka wrogów szarżująca bez jakiejkolwiek analizy taktycznej. Jako iż jednorożec nie przypominał sobie, żeby pociski do jego karabinu eksplodowały z siłą granatu, jeden pocisk nie wystarczy do załatwienia wszystkich.
Na całe szczęście miał ich więcej.
Wychylił się zza skały, wycelował w biegnącego najbardziej po prawej z trójki szarżujących bandytów. W krzyżu celowniczym zobaczył wyraźnie głowę celu. Bez zastanowienia pociągnął za spust. Schował się z powrotem za osłoną i odruchowo rozpoczął prosty proces przeładowania, szybko go także zakańczając.
Ponownie przymierzył się do strzału, kontynuując precyzyjny ogień.
Strzelec wyborowy się znalazł... - pomyślał. Nigdy wcześniej nie podejrzewał, że mógłby przyjąć rolę głównej siły bojowej w walce. Teraz wydawało się, że praktycznie samemu z niewielką pomocą Blue obronili całe skrzydło karawany. Tracąc wszystkich najemników broniących tegoż skrzydła w procesie... ale i tak wątpił, by chcieli później grzecznie współpracować. Pragmatyczna część jego umysłu podpowiadała, że lepiej było, by zginęli teraz, od ostrzału wroga.
Schował się z powrotem na skałę. Przeszedł mu przez głowę pod pewnymi względami nieprzyjemny pomysł pozostawienia reszty karawany, ale szybko zepchnął tę myśl na dno umysłu.
Jeden pocisk w karabinie. Trójka wrogów szarżująca bez jakiejkolwiek analizy taktycznej. Jako iż jednorożec nie przypominał sobie, żeby pociski do jego karabinu eksplodowały z siłą granatu, jeden pocisk nie wystarczy do załatwienia wszystkich.
Na całe szczęście miał ich więcej.
Wychylił się zza skały, wycelował w biegnącego najbardziej po prawej z trójki szarżujących bandytów. W krzyżu celowniczym zobaczył wyraźnie głowę celu. Bez zastanowienia pociągnął za spust. Schował się z powrotem za osłoną i odruchowo rozpoczął prosty proces przeładowania, szybko go także zakańczając.
Ponownie przymierzył się do strzału, kontynuując precyzyjny ogień.
Strzelec wyborowy się znalazł... - pomyślał. Nigdy wcześniej nie podejrzewał, że mógłby przyjąć rolę głównej siły bojowej w walce. Teraz wydawało się, że praktycznie samemu z niewielką pomocą Blue obronili całe skrzydło karawany. Tracąc wszystkich najemników broniących tegoż skrzydła w procesie... ale i tak wątpił, by chcieli później grzecznie współpracować. Pragmatyczna część jego umysłu podpowiadała, że lepiej było, by zginęli teraz, od ostrzału wroga.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.