20-05-2013, 17:57
Sharp opuścił lufę karabinu, widząc, że cały atak przeciwnika załamał się pod jego ostrzałem. Jeżeli Blue dobrze policzyła sygnały na zaklęciu lokalizacyjnym to byli to ostatni bandyci po tej stronie karawany.
Po prawej było słychać jeszcze odgłosy walki, aczkolwiek nie aż tak intensywne jak wcześniej.
Medyk wprowadził pocisk do komory. Ostatni. Był zawsze oszczędny amunicyjnie, a tu dwa magazynki zniknęły bez śladu. Z drugiej strony, naprawdę rzadko bywał główną siłą bojową w okolicy. Gdzie się podziała Rainfall z tą artylerią kieszonkową? Może walczy na drugiej flance - stwierdził, nie mogąc sobie przypomnieć czy słyszał charakterystyczny odgłos strzelającego działa wielolufowego. Jeżeli strzelało - był zbyt skupiony na walce, by to zarejestrować.
Wyszedł zza osłony, wciąż trzymając broń w gotowości. Rzucił okiem po drodze na ogiera z którym jeszcze nie dawno siedział na wozie. Ten ukrywał się za wozami ze strzelbą. Cóż, jak widać nie każdy miał sprzęt odpowiedni do walki w polu... Mimo, iż część bandytów była na odległość wystrzału ze strzelby.
- Blue, ilu ich zostało? - zapytał się przyjaciółki, wcześniej odwracając się w jej stronę. Podejrzewał, że kilku. Gdyby zwyciężyli na prawej flance, już by wyskakiwali zza wozów. Skoro tego nie robią, wygrywać muszą sojusznicy. A przynajmniej tymczasowi sojusznicy - pomyślał.
Nie czekając na odpowiedź, podszedł ostrożnie do najbliższych ciał i zaczął, jedno po drugim, je przeszukiwać w poszukiwaniu czegokolwiek cennego. Amunicji, kapsli, medykamentów, wody, żywności: wszystko miało swoją wartość.
- Chodź tu, mamy skarby do zabrania - rzucił za siebie.
Ciała go nie obrzydzały, widział gorsze. Nie miał z takimi czynnościami problemów moralnych, od zawsze to robił. Trzeba było szybko zgarnąć co się dało, by potem nie trzeba było brać udziału w kłótni, a być może i walce, o podział łupów...
Po prawej było słychać jeszcze odgłosy walki, aczkolwiek nie aż tak intensywne jak wcześniej.
Medyk wprowadził pocisk do komory. Ostatni. Był zawsze oszczędny amunicyjnie, a tu dwa magazynki zniknęły bez śladu. Z drugiej strony, naprawdę rzadko bywał główną siłą bojową w okolicy. Gdzie się podziała Rainfall z tą artylerią kieszonkową? Może walczy na drugiej flance - stwierdził, nie mogąc sobie przypomnieć czy słyszał charakterystyczny odgłos strzelającego działa wielolufowego. Jeżeli strzelało - był zbyt skupiony na walce, by to zarejestrować.
Wyszedł zza osłony, wciąż trzymając broń w gotowości. Rzucił okiem po drodze na ogiera z którym jeszcze nie dawno siedział na wozie. Ten ukrywał się za wozami ze strzelbą. Cóż, jak widać nie każdy miał sprzęt odpowiedni do walki w polu... Mimo, iż część bandytów była na odległość wystrzału ze strzelby.
- Blue, ilu ich zostało? - zapytał się przyjaciółki, wcześniej odwracając się w jej stronę. Podejrzewał, że kilku. Gdyby zwyciężyli na prawej flance, już by wyskakiwali zza wozów. Skoro tego nie robią, wygrywać muszą sojusznicy. A przynajmniej tymczasowi sojusznicy - pomyślał.
Nie czekając na odpowiedź, podszedł ostrożnie do najbliższych ciał i zaczął, jedno po drugim, je przeszukiwać w poszukiwaniu czegokolwiek cennego. Amunicji, kapsli, medykamentów, wody, żywności: wszystko miało swoją wartość.
- Chodź tu, mamy skarby do zabrania - rzucił za siebie.
Ciała go nie obrzydzały, widział gorsze. Nie miał z takimi czynnościami problemów moralnych, od zawsze to robił. Trzeba było szybko zgarnąć co się dało, by potem nie trzeba było brać udziału w kłótni, a być może i walce, o podział łupów...
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.