Już miała otworzyć ogień, gdy tylko spostrzegła że bandyta wciąż jest przytomny, lecz w ostatnim momencie coś ją powstrzymało. Był to jego głos, było go dość niewiele ale jego brzmienie połączone z jego spojrzeniem sprawiło, że klacz momentalnie uderzyła jedna myśl.
Błyskawicznie lewitowała do siebie jego broń wraz z magazynikiem. Przeładowała ją po czym wycelowała w stronę bandyty. Stała tak na skale, przez parę ładnych sekund. Które nota bene dla samego jednoroga musiały trwać dosłownie wieczność. Wpatrywała się intensywnie w jego oczy, co jakiś czas strzelając prawym uchem.
” To jest kucyk?” W istocie kucyk znajdujący się na jej łasce i niełasce nie wydawał się być bezmyślnym zwierzęciem. Starweave przypomniała sobie przypadki wcześniej napotkanych bandytów. Zachowanie jednoroga wyraźnie odstawało od wzorca. Rzuciła okiem na jego kask.
Jednoróżka znalazła przyczynę szczęścia w nieszczęściu bandyty, jego hełm nie posiadał naturalnego otworu na róg. Ten więc najpewniej sam go wydrążył, znacznie osłabiając tym całą konstrukcje.
Klacz była naprawdę wysoce zdziwiona że jego róg uniknął złamania przy jej ataku.
Nie spuszczając oka z drugiego kuca, w końcu wyjęła swoją broń z pyszczka, chowając ją do kabury pod płaszczem na swojej tylnej nodze. – Więc… - Ciemnogranatowa klacz zeskoczyła ze skał, powolnymi krokami zbliżając się do bandyty. Zwróciła uwagę na wielkość, barwiącej ziemie plamy krwi pod sobą.
Kilka sprawnych susów sprawiło, że klacz zaraz znalazła się tuż nad bandytą. Momentalnie przystawiła mu jego własną broń do głowy, krzycząc. – Spróbuj tylko zaświecić albo drgnąć! – Następnie przy pomocy magii dokładnie obszukała ogiera. Wszystko co było wartościowe, zaraz zniknęło w jej własnych jukach. Starweave zwróciła szczególną uwagę na jego obrażenia, poddając je dokładnym oględzinom. - …Nie wychowałaś się wśród twoich kompanów... - Jednoróżka spojrzała mu prosto w oczy. - …mam rację?
Błyskawicznie lewitowała do siebie jego broń wraz z magazynikiem. Przeładowała ją po czym wycelowała w stronę bandyty. Stała tak na skale, przez parę ładnych sekund. Które nota bene dla samego jednoroga musiały trwać dosłownie wieczność. Wpatrywała się intensywnie w jego oczy, co jakiś czas strzelając prawym uchem.
” To jest kucyk?” W istocie kucyk znajdujący się na jej łasce i niełasce nie wydawał się być bezmyślnym zwierzęciem. Starweave przypomniała sobie przypadki wcześniej napotkanych bandytów. Zachowanie jednoroga wyraźnie odstawało od wzorca. Rzuciła okiem na jego kask.
Jednoróżka znalazła przyczynę szczęścia w nieszczęściu bandyty, jego hełm nie posiadał naturalnego otworu na róg. Ten więc najpewniej sam go wydrążył, znacznie osłabiając tym całą konstrukcje.
Klacz była naprawdę wysoce zdziwiona że jego róg uniknął złamania przy jej ataku.
Nie spuszczając oka z drugiego kuca, w końcu wyjęła swoją broń z pyszczka, chowając ją do kabury pod płaszczem na swojej tylnej nodze. – Więc… - Ciemnogranatowa klacz zeskoczyła ze skał, powolnymi krokami zbliżając się do bandyty. Zwróciła uwagę na wielkość, barwiącej ziemie plamy krwi pod sobą.
Kilka sprawnych susów sprawiło, że klacz zaraz znalazła się tuż nad bandytą. Momentalnie przystawiła mu jego własną broń do głowy, krzycząc. – Spróbuj tylko zaświecić albo drgnąć! – Następnie przy pomocy magii dokładnie obszukała ogiera. Wszystko co było wartościowe, zaraz zniknęło w jej własnych jukach. Starweave zwróciła szczególną uwagę na jego obrażenia, poddając je dokładnym oględzinom. - …Nie wychowałaś się wśród twoich kompanów... - Jednoróżka spojrzała mu prosto w oczy. - …mam rację?