Starweave z niecierpliwością wyczekiwała, na dalszy rozwój sytuacji. Cholernie ją ciekawiło co dzieje się na „sali operacyjnej”. Miała gigantyczną ochotę zajrzeć do środka, ale udało jej się od niej skutecznie odganiać. ”A co jeśli ja wpadnę właśnie wtedy, kiedy on będzie go kroił. Telekineza mu się rozproszy, a skalpel poleci za daleko.” Klacz uruchomiła swoją wyobraźnie.
Medyk ślęczał nad rannym kucykiem, wykonując powolne i bardzo precyzyjne cięcie na jego boku. Kiedy nagle materiał się rozstąpił, a do środka wpadła głowa Starweave. – I jak idzie?
– KURWA!!!- Wrzasnął jasnobrązowy ogier, otwierając gwałtownym pociągnięciem skalpela, klatkę piersiową swojego pacjenta.
Starweave potrząsnęła lekko głową, schodząc z powrotem na ziemie. Dla zabicia czasu ucięła sobie krótką pogawędkę z popielatą, o wszystkim i o niczym. Była to dość dziwna rozmowa. Jednoróżka mogła by powiedzieć, że Iron flirtownie mruży do niej swoje oczy. Rzeczywistość niestety była nieco inna.
Zaczęła rozmyślać nad ciemnozielonym jednorożcem. Co zrobi gdy tylko się obudzi? Czy będzie agresywny? Jak kim cudem dostał się w szeregi psychopatycznych zabijaków? Jak wyglądało jego życie wśród bandytów? Jak funkcjonuje taka społeczność, czym się kieruje? Było tak wiele pytań które chciała mu zadać.
W końcu ze środka wyłonił się brązowy ogier, przerywając intensywne rozmyślenia ciemnogranatowej klaczy.
- Będzie żył. Jak się obudzi, podajcie mu tą miksturę - powiedział, po czym wylewitował z torby miksturę leczniczą. Starweave przyjęła ją, kiwając głową ze zrozumieniem.
- A teraz proszę o wyjaśnienie - kontynuował, po przekazaniu mikstury - skąd żeście go wytrzasnęły, kto go tak rozstrzelał, bo bandyci nie mają takiego uzbrojenia, oraz, co najważniejsze; kto to w zasadzie jest? Widziała jak jednorożec skacze swoim spojrzeniem, od niej samej, do Iron i z powrotem. Było oczywiste, że spodziewał się odpowiedzi od tej bardziej obecnej klaczy. To był moment, którego się właśnie obawiała.
Zastanawiała się czy powiedzieć mu prawdę. Nie, nie może tego zrobić, prawie wcale go nie znała. Ogier mógłby się mocno zdenerwować na myśl, iż włożył tyle wysiłku w ocalenie jednego z bandytów. Poza tym, mogło by to ściągnąć na nią samą poważne kłopoty. Nie pozwoliła mu długo czekać na odpowiedź.
- Spokojnie, jestem Starweave. Chyba nie byliśmy sobie przedstawieni, a ten tam to mój kucyk. Jestem ci dozgonnie wdzięczna, za twój trud włożony w zachowanie go przy życiu. Starweave posłała mu charyzmatyczny uśmiech, robiąc krótką pauzę. Bacznie obserwowała reakcje jasnobrązowego kucyka.
- Widzisz, ten Jednoróg jest kurierem na którego czekałam już od jakiegoś czasu. Ma, a przynajmniej mam nadzieje że ma, dla mnie, bardzo cenne informacje od gildii kupieckiej w Trottingham. Tak, z góry oznajmiam że jestem członkinią.- Klacz oblizała wargi, kontynuując pewnym i zdecydowanym tonem. Potrafiła bardzo dobrze kłamać, w końcu na tym opierał się cały handel.
- Miał do nas dołączyć mniej więcej dziś rano. Jak widać znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Ciemnoniebieska klacz musiała go pomylić z bandytą. Albo zgaduję, że po prostu sam nieszczęśliwie władował się pod ogień jej miniguna, uciekając przed agresorem. Tak czy owak znalazłam go w takim właśnie stanie. Jeszcze raz ci dziękuje za udzielona mu pomoc.- To było jak spowiedź przed Nadzorczynią, tyle tylko że gra nie toczyła się o klapsa w zad.
Medyk ślęczał nad rannym kucykiem, wykonując powolne i bardzo precyzyjne cięcie na jego boku. Kiedy nagle materiał się rozstąpił, a do środka wpadła głowa Starweave. – I jak idzie?
– KURWA!!!- Wrzasnął jasnobrązowy ogier, otwierając gwałtownym pociągnięciem skalpela, klatkę piersiową swojego pacjenta.
Starweave potrząsnęła lekko głową, schodząc z powrotem na ziemie. Dla zabicia czasu ucięła sobie krótką pogawędkę z popielatą, o wszystkim i o niczym. Była to dość dziwna rozmowa. Jednoróżka mogła by powiedzieć, że Iron flirtownie mruży do niej swoje oczy. Rzeczywistość niestety była nieco inna.
Zaczęła rozmyślać nad ciemnozielonym jednorożcem. Co zrobi gdy tylko się obudzi? Czy będzie agresywny? Jak kim cudem dostał się w szeregi psychopatycznych zabijaków? Jak wyglądało jego życie wśród bandytów? Jak funkcjonuje taka społeczność, czym się kieruje? Było tak wiele pytań które chciała mu zadać.
W końcu ze środka wyłonił się brązowy ogier, przerywając intensywne rozmyślenia ciemnogranatowej klaczy.
- Będzie żył. Jak się obudzi, podajcie mu tą miksturę - powiedział, po czym wylewitował z torby miksturę leczniczą. Starweave przyjęła ją, kiwając głową ze zrozumieniem.
- A teraz proszę o wyjaśnienie - kontynuował, po przekazaniu mikstury - skąd żeście go wytrzasnęły, kto go tak rozstrzelał, bo bandyci nie mają takiego uzbrojenia, oraz, co najważniejsze; kto to w zasadzie jest? Widziała jak jednorożec skacze swoim spojrzeniem, od niej samej, do Iron i z powrotem. Było oczywiste, że spodziewał się odpowiedzi od tej bardziej obecnej klaczy. To był moment, którego się właśnie obawiała.
Zastanawiała się czy powiedzieć mu prawdę. Nie, nie może tego zrobić, prawie wcale go nie znała. Ogier mógłby się mocno zdenerwować na myśl, iż włożył tyle wysiłku w ocalenie jednego z bandytów. Poza tym, mogło by to ściągnąć na nią samą poważne kłopoty. Nie pozwoliła mu długo czekać na odpowiedź.
- Spokojnie, jestem Starweave. Chyba nie byliśmy sobie przedstawieni, a ten tam to mój kucyk. Jestem ci dozgonnie wdzięczna, za twój trud włożony w zachowanie go przy życiu. Starweave posłała mu charyzmatyczny uśmiech, robiąc krótką pauzę. Bacznie obserwowała reakcje jasnobrązowego kucyka.
- Widzisz, ten Jednoróg jest kurierem na którego czekałam już od jakiegoś czasu. Ma, a przynajmniej mam nadzieje że ma, dla mnie, bardzo cenne informacje od gildii kupieckiej w Trottingham. Tak, z góry oznajmiam że jestem członkinią.- Klacz oblizała wargi, kontynuując pewnym i zdecydowanym tonem. Potrafiła bardzo dobrze kłamać, w końcu na tym opierał się cały handel.
- Miał do nas dołączyć mniej więcej dziś rano. Jak widać znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Ciemnoniebieska klacz musiała go pomylić z bandytą. Albo zgaduję, że po prostu sam nieszczęśliwie władował się pod ogień jej miniguna, uciekając przed agresorem. Tak czy owak znalazłam go w takim właśnie stanie. Jeszcze raz ci dziękuje za udzielona mu pomoc.- To było jak spowiedź przed Nadzorczynią, tyle tylko że gra nie toczyła się o klapsa w zad.