Starweave posłusznie ruszyła za ogierem. Mogła zaobserwować jak jasnobrązowy kucyk, za pomocą swojej telekinezy, przesuwa ciała leżące im na drodze. Nie była do końca pewna, jak ma rozumieć ten gest. Była otwarcie zła na siebie, iż wszystko to potoczyło się tak paskudnie. Nie lubiła się rozklejać przed starszymi. Zwłaszcza że to nie było typowe rozklejenie. To było jej odreagowanie całego stresu, wchłoniętego podczas bitwy. Po chwili, z powrotem znalazła się na tyłach swojego wozu, w którym znajdował się uratowany przez nią kucyk.
Zebrały się tam wszystkie poznane przez nią klacze, poza Iron. Na co medyk zwrócił swoją uwagę, w pierwszej kolejności. Star próbowała sobie przypomnieć gdzie ostatnim razem widziała popielatą. ”O nie…” myśli te prawie opuściły jej usta, wraz z tym jak przypomniała sobie, w jakim stanie była wtedy Iron. Wcześniej całkowicie zignorowała ją, na rzecz gry aktorskiej, przez co teraz była na siebie jeszcze bardziej zła. Zaczęła się nerwowo rozglądać, w poszukiwaniu czereśniowej. Na szczęście nie było to konieczne, gdyż Blue rozwiązała problem.
- Jest w wozie z rannym - powiedziała niebieska klacz - nie wiem co ona tam robi i nie mam zamiaru tego sprawdzać. Ona jest jakaś dziwna. – Ale ja mam zamiar… powiedziała klacz, lekko drżącym głosem.
Podeszła do wozu, po czym odwróciła się w stronę gromadki. Aktywowała trzeźwe myślenie, na które nota bene było ją stać nawet w najbardziej nerwowych sytuacjach. – Nie ruszymy karawaną, do celu jest jeszcze kawał drogi, a nas postało zbyt mało aby ochronić transport. – Zrobiła krótka przerwę, odwracając się w stronę wozu. – Ja proponowała bym zabrać to co najcenniejsze i ruszyć z kopyta. W ten sposób, nie będziemy zawracać na siebie takiej uwagi. Ale to tylko moja sugestia, a i odpoczynek jak najbardziej.
Klacz w końcu skupiła się na tym aby zajrzeć do wozu. I wtedy nagle, do jej głowy uderzył czarny scenariusz. Po chwili wahania zebrała się w sobie i szybkim ruchem odgarniając materiał, zaglądając do środka.
- Iron, tu jesteś! Wszyscy się martwią a ty tu…– Zapytała niepewnie, wykrzywiając usta. Jednocześnie unosząc brew prawego oka do góry. - Dobrze się czujesz?
Zebrały się tam wszystkie poznane przez nią klacze, poza Iron. Na co medyk zwrócił swoją uwagę, w pierwszej kolejności. Star próbowała sobie przypomnieć gdzie ostatnim razem widziała popielatą. ”O nie…” myśli te prawie opuściły jej usta, wraz z tym jak przypomniała sobie, w jakim stanie była wtedy Iron. Wcześniej całkowicie zignorowała ją, na rzecz gry aktorskiej, przez co teraz była na siebie jeszcze bardziej zła. Zaczęła się nerwowo rozglądać, w poszukiwaniu czereśniowej. Na szczęście nie było to konieczne, gdyż Blue rozwiązała problem.
- Jest w wozie z rannym - powiedziała niebieska klacz - nie wiem co ona tam robi i nie mam zamiaru tego sprawdzać. Ona jest jakaś dziwna. – Ale ja mam zamiar… powiedziała klacz, lekko drżącym głosem.
Podeszła do wozu, po czym odwróciła się w stronę gromadki. Aktywowała trzeźwe myślenie, na które nota bene było ją stać nawet w najbardziej nerwowych sytuacjach. – Nie ruszymy karawaną, do celu jest jeszcze kawał drogi, a nas postało zbyt mało aby ochronić transport. – Zrobiła krótka przerwę, odwracając się w stronę wozu. – Ja proponowała bym zabrać to co najcenniejsze i ruszyć z kopyta. W ten sposób, nie będziemy zawracać na siebie takiej uwagi. Ale to tylko moja sugestia, a i odpoczynek jak najbardziej.
Klacz w końcu skupiła się na tym aby zajrzeć do wozu. I wtedy nagle, do jej głowy uderzył czarny scenariusz. Po chwili wahania zebrała się w sobie i szybkim ruchem odgarniając materiał, zaglądając do środka.
- Iron, tu jesteś! Wszyscy się martwią a ty tu…– Zapytała niepewnie, wykrzywiając usta. Jednocześnie unosząc brew prawego oka do góry. - Dobrze się czujesz?