Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Oczy medyka otwarły się szerzej na magiczny pokaz, jednakże Sharp szybko opanował wyraz pyszczka. Nie spodziewał się tego elementu, zwłaszcza w swym obecnym stanie. Jego róg zgasł gdy oddał kontrolę nad kapslem klaczy. Skinął głową, rozluźniając się chwilę. Niektórzy mogli twierdzić, że tradycji są przeżytkiem w takich czasach. Że umarły jeszcze przed wojną. 


Ale właśnie narodziny nowych obyczajów udowadniały, że tradycje są ważne. Są potrzebne aby nadać życiu pewien sens, czy też ustabilizować strukturę. Każda większa grupa potrzebowała swoich struktur i procedur. Nawet gangi miały swoje zasady. Ba, nawet Steel Rangersi, za którymi Sharp z wielu powodów nie przepadał, mieli swoje procedury, nawet jeżeli pokręcone.

Ogier rozluźnił się, odkładając formułki na bok. Tradycji stało się zadość, czas się napić. Medyk miał już otworzyć pyszczek, gdy usłyszał głos Xandera. Cyniczna krytyka jego poglądów spłynęła po wyczerpanym kucu. Miał swoje doświadczenia i wiedział, kiedy można było w osadzie czuć się bezpiecznie, a kiedy nie. Aktualnie, oprócz ich własnej grupy, prawie nikt w wiosce nie miał przy sobie broni. Bawili się spokojnie. Mieli na tyle oleju w głowach, żeby wystawić jakąś wartę, ale to tyle. 

Z drugiej strony, pomyślał medyk sam do siebie, ty nie jesteś zebrą. 

Powiódł wzrokiem za odchodzącym ogierem. Nie miał zamiaru mu przeszkadzać, każdy potrzebował odpoczynku. Nie zgadzał się z logiką Xandera, ale nie mógł rozmawiać z nim bezpośrednio przy obecności Starweave. Może później przejdzie się do tej jego wybranej szopy.

Odwracając wzrok z powrotem do Star, jednorożec westchnął. Miał tylko nadzieję, że komentarze drugiego ogiera nie wpłyną zbyt mocno na nastawienie Star. W końcu będą musieli iść dalej. Umiejętności zebry mogły się przydać, Sharp widział też, że Xander ewidentnie potrzebuje stada, które nie strzeli mu w tył głowy gdy tylko się odwróci. Nieufności w grupie zawsze kończyły się źle… ale było to zmartwienie na potem.

- Chyba pora się napić. - podsumował krótko, dopiero wtedy zauważając podchodzącą Rain.

- Raczej niewiele cię ominęło. Uzgadniamy, w jakim składzie ruszamy dalej - Sharp wskazał kopytem na ranę klaczy - Jak tam bok?


***

Klacz uśmiechnęła się lekko, stając koło Blue.

- Widzisz, cała ta wioska stoi na jakimś przedwojennym ustrojstwie - kontynuowała, prosto z mostu. Starsza pani najwyraźniej nie miała zamiaru owijać w bawełnę czy też dowolne inne materiały - Mój tatuś ją budował, o tak. Budynki z góry to żeśmy wykorzystali, ale... - klacz zatrzymała się na chwilę, jakby się wahając. Spojrzała się na Blue krytycznym okiem, przekrzywiając łeb. Po kilkunastu sekundach najwyraźniej doszła do satysfakcjonującej konkluzji.
- Ale nigdy nie udało nam się wleźć do środka - powiedziała, wskazując kopytem na wzgórze - są tam drzwi, przedwojenne, jeszcze pod napięciem. Takie jak do schronu, metalowe. Co ty na to? Jakiś komputr tam jest, do otwarcia ich chyba - zakończyła z uśmiechem, czekając na odpowiedź niebieskiej.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Z każdym słowem klaczy krew powoli odpływała z twarzy Blue. Gdyby nie futro które pokrywało jej cały pysk, już dawno była biała jak kartka przedwojennego papieru. Było źle, bardzo źle… Chciała ona uciekać, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Była ona cała sparaliżowana strachem.

- Czy… - zaczęła mówić ale miała problem z zebraniem myśli, problem z zadaniem bardzo prostego pytania. Zamykając oczy na chwilę wzięła głęboki wdech próbując się uspokoić.

- Widziałaś te drzwi? - w końcu się zapytała, pytanie te było niewiele głośniejsze od szeptu - Było coś na nich napisane?
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Klacz uniosła jedną brew, wyraźnie zaskoczona reakcją klaczy. Na pytanie Blue początkowo nic nie mówiła, przekrzywiając minę, jakby próbując sobie coś przypomnieć.

- Coś tam było napisane, ale dziewczyno, ja czytać nie umiem. Chyba to jakieś literki były... albo cyferki... A po co komu czytać, tyle faktycznej roboty tu je! - przeciągnęła się, pokazując mięśnie tańcujące na jej grzbiecie, nawet w tym wieku. Klacz syknęła lekko z bólu gdy jej rana przypomniała o swoim istnieniu.

- Może po prostu cię tam wezmę, sama se zobaczysz - dokończyła z uśmiechem.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Jakoś przeżyję - odparła zdawkowo klacz ziemna, spoglądając na swój bok. Lekarz powiedział, że powinna trzymać się z dala od bitki przez co najmniej kilka dni. Dość powiedzieć, że według jej własnej, eksperckiej opinii, jedna porządnie przespana noc spokojnie wystarczy by mogła znów zasiąść w siodle.

- Mówisz, że ogarniacie skład... - zaczęła, patrząc w bok w zamyśleniu. Nie było wątpliwości, że ciężkozbrojny kuc nie będzie się kisił w wiosce przez dłuższy czas - zwyczajnie nie chciała zostawać z tyłu; a jeżeli w tej dziurze był ktokolwiek, komu mogłaby relatywnie zaufać, to były to właśnie te kucyki, z którymi dzieliła stronę na polu bitwy. - Ujmę to tak... jeżeli dacie mi jedną, długą noc sam na sam z w miarę wygodnym posłaniem, to chętnie bym się z wami zabrała. Dorzućcie możliwość zdobycia amunicji do mojego działka, to może nawet będę w stanie, w razie potrzeby, uratować wam zadki - dodała, śmiejąc się przy tym.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Drzwi do schronu z napisem na nich. Z każdym słowem klaczy Blue miała coraz większa ochotę uciec z tej wioski. Biec przed siebie i się nie odwracać. Biorąc kolejny głęboki wdech próbowała się uspokoić. To jeszcze nic nie znaczyło. To miejsce mogło być wszystkim, starym magazynem amunicji, opuszczoną kopalnią, czymkolwiek. Nie musiała być to koniecznie…

- Ja … - zaczeła niebieska klacz, chciała odmówić, porzucić ten temat i do niego nie wracać. Jedno spojrzenie na klacz z która rozmawiała dało jej do zrozumienia, że nie ma na to szans

- Ja potrzebuje chwili by się przygotować. - odpowiedziała w końcu - Spotkajmy się za chwilę przy ognisku na środku wioski. - powiedziała Blue poczym zaczęła się oddalać od rozmówczyni zmierzając w kierunku w którym zostawiła Sharpa. Nadal nie mogła się pozbyć uczucia że ładuje się w potężne tarapaty i powinna spierdalać stąd im prędzej się da.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Starweave patrząc przed siebie, spokojnie słuchała wypowiedzi Xandera na temat rodzin, dzieci i wszystkich innych jak po kolei przyjdą ich zamordować. Słowa te tylko mocniej utwierdziły ją w przekonaniu, że ten kuczy ewenement absolutnie nie jest godny zaufania. Być może wcale nie był ukrywającym się ghulem, po prostu był szurnięty, pomyślała. Klacz skrzywiła się na ostatnie słowa rzucone przez zamaskowanego. Jak śmiał ją oceniać ani trochę jej nie znając. Skoro jest zamaskowanym paranoikiem, całkowicie zasłużył sobie na jej nieufność.
 
- Ba. Ten koleś jest niedorzeczny. Oczywiście, że żyjemy w ciężkich czasach, gdzie niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem. Wszyscy więc jesteśmy uczuleni na siebie nawzajem. Jednak temu tutaj kompletnie już odbiło. Zawinął się w szmaciany kokon, myśli że absolutnie wszyscy chcą go skrzywdzić i całe pustkowie jest tylko przeciwko niemu! To niedorzeczne! – Powiedziała na głos, nie dbając o to czy odchodząca w dal zebra cokolwiek słyszała.
 
- Oh… witaj Rainfall. – Powiedziała wydając z siebie umęczone westchnienie. – Cieszę się, że cię widzę. – Gdy tak spojrzała na większą klacz, przez głowę przeszła jej pewna myśl. Może by tak zabrać ową klacz ze sobą i pójść za tamtym, zobaczyć co to za jeden. „Może to jakiś poszukiwany kuc z solidną nagrodą za swoją głowę. A może ten szaleniec wysadzi się w powietrze jak tylko nas przyłapie.” Star ostatecznie pozbyła się wszystkich tych myśli ze swojej głowy.
 
- Sharp, Rain. Nie wiem jak wy, ale ja teraz koniecznie muszę się napić. Przyniosę nam coś do picia. – Powiedziała, ruszając we wcześniej wskazane miejsce, gdzie, jak przypuszczała znajdowały się najlepsze trunki. Alkohole schowane i pilnowane przed całą pozostałą zgraja towarzystwa, która gotowa to była teraz wlać do swego pyszczka absolutnie wszystko, co im się tylko nawinie. Ruszyła szybko i pewnie, chcąc uporać się z tym możliwie jak najprędzej.

Odpowiedz
Starsza klacz skinęła głową. 


- Ano nigdzie się nie wybieram… chyba, że po samogonek - stwierdziła, pozwalając Blue odejść na chwilę.

***

Sharp pokręcił nosem na słowa Star, ale nie odezwał się. Co niby miał odpowiedzieć? Jej podejrzenia były logiczne, nie mógł wytknąć jej żadnego błędu w rozumowaniu. A nawet gdyby, to nie miał na to siły. Może jeśli uda mu się przekonać Xandera do zdjęcia maski przed resztą grupy… Ale to też nie rozważania na teraz. 

Na szczęście, zbawieniem ogiera było nadejście Rainfall. Skwitował jej odpowiedź na temat rany prostym skinieniem głowy. Prawdopodobnie będzie trzeba to obejrzeć rano… tak jak kilkunastu innych nieszczęśników… Kurwa. Żeby chociaż mu za to jeszcze płacili. Nie miał nic przeciwko łataniu biedaków, ale było to, jakby nie patrzeć, wyczerpujące zadanie. Zwłaszcza, że niezależnie ile razy połatasz kuca, debil i tak zaraz wybiegnie z powrotem na pustkowia i wróci przebrany za sitko czy inny jebany durszlak. 

Kolejne słowa Rain nie były wielki zaskoczeniem, ale były, mimo wszystko, miłe dla ucha. Dobrze było znać nastawienie kucy, którym, koniec końców, ufasz w zasadzie swoim życiem. 
- Myślę, że uda załatwić się nawet takie luksusy - odpowiedział równie uśmiechnięty medyk. 

Zanim zdołał cokolwiek dodać, odezwała się Star, z kolejnymi dobrymi wiadomościami. Medyk podziękował, skinieniem głowy. Nie miał przecież zamiaru odmawiać, jak chcą mu przynosić alkohol. 

Po kilku krótkich chwilach, zobaczył jednak inny widok. W pierwszej chwili uśmiechnął się do Blue, ale gdy tylko klacz podeszła bliżej do ogniska, zobaczył jej wyraz pyszczka. Jego własny natychmiast spoważniał, przyjmując zmartwiony wyraz. Ogier odruchowo podniósł prawą nogę na kilka centymetrów, sprawdzając, czy jego rewolwer jest na swoim miejscu. Był. Był też na pewno naładowany, sprawdził to wielokrotnie. 

- Blue... co się stało? - zadał ostrożne pytanie. Wiedział, że gdyby groziło im niebezpieczeństwo, to klacz potrafiła sobie poradzić… więc o co chodziło?

***

Po odłączeniu się od grupy, Star skierowała kroki w stronę najbliższego wódopoju. Trafiła tam dość szybko. Nie wyglądało to zbyt dostojnie. Do budynku prowadziły szerokie, podwójne drzwi, w środku zaś leżały skrzynki butelek samogonu. Całości strzegł jeden kuc, który zdawał się popijać coś… cokolwiek bardziej ekskluzywnego, choć w porównaniu do wioskowego samogonu chyba nawet denaturat byłby ekskluzywny.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Na słowa Starweave, klacz ziemna skinęła w odpowiedzi głową z uśmiechem; w końcu alkoholu podczas świętowania nigdy za wiele. Ale to słowa Sharpa dopiero wprowadziły znaczącą zmianę w mimice twarzy klaczy - oczywiście pozytywnie. W myślach Rain zdążyła już się pogodzić z myślą, że będzie musiała wysupłać resztki prywatnych kapsli na możliwość postrzelania przez choćby parę sekund; okazało się jednak, że sprawa może potoczyć się w bardziej sprzyjającym kierunku.

W tej chwili ciężkozbrojny kuc nie martwił się już właściwie niczym. O dwójce pijanych ogierów zdążyła już zapomnieć, o amunicję martwić się (tak bardzo) nie musi, a także nie zapowiadało się, by alkohol miał się skończyć w najbliższym czasie. Choć raz na tych przeklętych pustkowiach można było odpocząć.

Wtedy nadeszła Blue i cały misterny plan poszedł w pizdu. Nawet gdyby chciała, Rain nie mogła nie wsłuchać się w to, co niebieski jednorożec miał do powiedzenia - choćby z faktu, że stała dosłownie tuż obok... a ze słów Sharpa i wyrazu twarzy klaczy wynikało, że nie będą to dobre wieści. Nie powiedziała nic, ale zwróciła swój zainteresowany wzrok ku Blue w oczekiwaniu na odpowiedź.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue usiadła zadem na ziemi obok Sharpa odkładając przed siebie puszkę z zupą. Nie ufała za bardzo teraz swojej magii. Tak dużo rzeczy krążyło po jej głowie, że nie była wstanie się skupić na tak prostej rzeczy jak jej lewitacja. SIedziała ona tak na ziemi przez chwilę, starając się zebrać myśli, uspokoić się, ustalić co dalej, albo nawet lepiej, jak się z tego wywinąć.

Biorąc puszkę w kopyta, ostrożnie przybliżyła ją do pyszczka biorąc kolejny łyk zupy. Nie było to proste ze względu na to, jak bardzo one jej się trzęsły.

- Okazuje się, że pod nami jest jakiś przedwojenny schron nieznanego rodzaju do którego nikomu od wojny nie udało się wejść. - powiedziała klacz odkładając puszkę na ziemi - Niektórzy w tej wiosce chcą bym rzuciła na to okiem. - po chwili dodała szeptem - Ale nie jestem pewna czy ja tego chcę..
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Klacz jednorożca przez chwile ucieszyła się, gdy bez większego trudu udało jej się odnaleźć właściwy budynek. Weszła do środka rozglądając się dookoła po otoczeniu. Wygląda na to, że wszystko czego można było chcieć, znajdowało się tuż na wyciągnięciu kopyta. Post-apokaliptyczny samogon z chujwieczego ją jednak ani trochę nie interesował. Podeszła bliżej kuca, starając się lepiej mu przyjrzeć.
 
- Witam serdecznie. – Powiedziała elegancko, spokojnie, szybkim ruchem głowy odrzucając grzywę na tył. – Ja i moi przyjaciele z karawany chcielibyśmy się napić. Koniecznie zależy mi na czymś co zostało wyprodukowane w dawnej Equestrii. Likier albo whisky były by doskonałe, ale nie pogardzę też dobrym winem.

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 56 gości