Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Zielonobrązowy ogier ziemny spojrzał się na Starweave, mrużąc oczy. 

- Samogonu pod dostatkiem. Najebiecie się jak wszystkim - mruknął pod nosem, biorąc łyk trunku. Sądząc jednak po braku wykrzywienia się jego pyszczka od paskudnego smaku lokalnego specjału, sam pił coś faktycznie przeznaczonego do konsumpcji przez istoty żywe. Nie zaszczycił Star kolejnym spojrzeniem, zamiast tego wpatrując się tępo w przestrzeń, jakby uznając sprawę za załatwioną.

***

Xander dotarł bezproblemowo do swojej szopy, nie niepokojony przez nikogo.

***

Schron…? Pyszczek Sharpa mimowolnie opadł do dołu. Zanim ogier pozbierał się wystarczająco, aby zebrać elementy szczęki z podłogi, przez jego głowę przemknęło kilkadziesiąt różnych myśli. Przedwojenny schron? Nie do otwarcia…? Czy to mogła być? Ale przecież to nie możliwe, nie na takim zadupiu… a może jednak? Przecież nie zwiedził ich wiele, nie znał się na tym gdzie były… 

Próbując powstrzymać potok myśli, Sharp spojrzał na przerażoną Blue. Teraz nie było pory na zastanawianie się. Przecież to mógł być zwykły schron przeciwlotniczy dla załogi. Albo magazyn amunicji. A nawet jeśli było to to, czego się obawiała, trzeba było to sprawdzić. Choćby po to, żeby wiedzieć, że tego miejsca należy unikać jak ognia. 

Strzelba Sharpa gładko wylewitowała ze swojego miejsca. Medyk nawet nie czuł teraz bólu swego rogu. W powietrzu rozległ się charakterystyczny odgłos wprowadzania naboju do komory.
- Sprawdzimy to razem - powiedział po prostu, umieszczając strzelbę z powrotem w uchwycie na boku i podchodząc do Blue, patrząc się jej prosto w oczy. Wiedział, że nie prosił o coś prostego, ale nie widział innej opcji. Położył jedno kopyto na ramieniu Blue i skinął głową. Razem.

Bo jeżeli była tam Stajnia, musieli natychmiast stąd spieprzać.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Starweave przewróciła oczami, wyraźnie rozgoryczona słowami ogier. [i]”Naprawdę nie mam na to czasu.”[/i} Podeszła zdecydowanie bliżej zielonobrązowego kuca, znacznie ograniczając jego pole widzenia. Teraz jedyne na co mógł on patrzeć była właśnie ona. Skupiła na nim swój wzrok. Na jej pyszczku dominowała pewność siebie, a w oczach żywa iskra, którą to rzadko można było zobaczyć wśród klaczy na tym brutalnym świecie.
 
- Posłuchaj mnie. – Powiedziała zniżając ton swojego głosu. -  Mam za sobą naprawdę długą i paskudną podróż. A kiedy mówię ci, że był on naprawdę długa, to mam na myśli cholernie grubą książkę, która ma jakieś sto dwadzieścia dziewięć rozdziałów! Nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić przez co przeszłam! Musiałam znosić monotonie! Musiałam znosić chore towarzystwo, poronione pomysły, wybuchowe szkatułki, uparte klacze, napalone klacze, kompletny brak organizacji, skrzynie niespodzianki, hippisów, trudne rozmowy psychologiczne, depresje, załamania nerwowe i Celestja wie co jeszcze! A to wszystko zaczęło się w karawanie. TEJ samej zdziesiątkowanej karawanie, zaatakowanej przez wasze kuce. Kuce które piły samogon, którego naważyli im te bandziory. I gdyby nie MY, to ty też byś teraz popijał tą samą kupę gówna, siedząc z zadem prawdopodobnie w jakiejś klatce, a nie tutaj.

- Dlatego jak mówię, że chce prawdziwy alkohol, to ma być kurwa jego mać alkohol! A nie jakiś tam szczoch po którym rano wyleci mi wątroba razem z wymiocinami!

Odpowiedz
Uszy Rain automatycznie stanęły na sztorc po usłyszeniu słowa "schron"; mimo bardzo szerokiego znaczenia tego słowa, jeden konkretny typ schronu przyszedł jej na myśl niemalże od razu. Chociaż podczas swoich podróży osobiście nie natrafiła na żadną budowlę tego typu, słyszała pogłoski, poszeptywania, plotki. O niebezpieczeństwie tego typu miejsc. O strasznych rzeczach, które ponoć wydarzyły się w nich dawno, dawno temu. Parę kuców twierdziło, że sami z takiej "Stajni" pochodzili, a czy to była prawda, czy fałsz - któż wiedział. Te stare schrony na pewno były owiane tajemnicą, a każdy z nich prawdopodobnie miał inne, mroczne sekrety.

Klacz ziemna nie widziała jednak powodu, by aż tak panikować na samo wspomnienie o nich. Być może Blue miała swoje powody, ale sama Rainfall przejawiała bardziej zaciekawienie niż strach. Słysząc, że dwójka znajomych zamierza się tam wybrać, ciężkozbrojna podjęła szybką decyzję.

- Mam nadzieję, że się nie obrazicie jak pójdę z wami - stwierdziła lekko, wzruszając ramionami. - I tak nie mam nic lepszego do roboty, a może i dowiem się czegoś ciekawego.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
- Dziękuje. - odpowiedziała cicho Blue. SIedziała ona tak jeszcze przez chwilę próbując się uspokoić, poukładać myśli. Niezależnie od tego co tam było, czekało ich bardzo niebezpieczne wyzwanie. Zadanie do którego w ogóle nie byli przygotowani.
Wyciągając swój rewolwer z kabury klacz popatrzyła się na niego przez chwilę, po czym opróżniła wszystkie naboje z magazynka. Wrzucając je do torby, wyciągnęła jeden ze swoich dwóch magazynków amunicji przeciwpancernej i załadowała je do broni. Żałowała tylko że zmarnowała wszystkie granaty EMP odbijając tą dziurę.

Podnosząc się z ziemi, Blue otrzepała swój zad, schowała rewolwer do kabury i ściągnęła z ramienia karabin sprawdzając czy jest naładowany. Stała tak przez chwilę myśląc co jeszcze może zrobić by się przygotować na to co ich może na dole czekać. Nie miała pomysłu…

- Kurwa… - wymamrotała pod nosem klacz stojąc w miejscu i czekając aż przyjdzie ich przewodnik.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Ogier prychnął, popijając kolejny łyk trunku.
- Słuchaj no, paniusiu - odezwał się w końcu, z wkurzonym wyrazem pyska - straciłem brata i matkę przez te wasze brawury. Głęboko pod ogonem mam, skąd jesteście i co chcecie. Chcesz pić, gówna jest tyle, że można w nim się kąpać - dodał, obracając oczami.
- Bohaterowania się zachciało, kurwa mać… - dodał pod nosem, ledwo słyszalnym tonem.

***

Sharp skinął głową na Rain. Jeżeli ich podejrzenia są słuszne, będą potrzebowali każdego możliwego zdolnego do walki kucyka. Ale najpierw należało sprawdzić. To mogło być nic. To mogła być podziemna komora generatora albo coś w tym stylu.

Ogier spojrzał się na Blue poważnym, lecz współczującym spojrzeniem.
- No to idziemy - skomentował, po czym odwrócił się do Rain - z jakiej broni potrafisz korzystać? - zapytał. Klacz na pewno nie była w swoim obecnym stanie zdolna walczyć swoim siodłem.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Rainfall spojrzała po dwójce kucyków, które wyglądały tak jakby miały iść do jaskini piekielnego ogara. Z tego co rozumiała, ów schron nawet nie był jeszcze otwarty; ta dwójka musiała mieć naprawdę nieciekawe doświadczenia. A jako że ona sama miała doświadczenie niemalże zerowe, postanowiła odnieść się do ich nastawienia w sposób ostrożny, ale ufny.

- Kiedyś strzelałam ze zwykłego pistoletu - odparła zdawkowo, wzruszając ramionami. - Wtedy gówno wiedziałam o pustkowiach i strzelaniu, więc teraz będzie chyba tylko lepiej.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue stała patrząc się w przestrzeń myśląc jak bardzo wszystko w najbliższym czasie może pójść nie tak. Dopiero jak kątem ucha usłyszała rozmowę Sharpa z Rain o korzystaniu z broni poczuła coś czego się nie spodziewała. Po czuła się naga. Jak pancerz, jej karabin. Bezpiecznie zamknięte w warsztacie w kufrze ukrytym pod schodami. Jak wiele by teraz dała by mieć swój ekwipunek przy sobie. Ta myśl krążyła jej aktualnie dziurę w mózgu. Jak mogła być ona tak głupia, iść na pustkowia nie przygotowana. Z każdą chwilą była coraz bardziej zdenerwowana, coraz bardziej zła na otaczający ją świat i przede wszystkim na siebie.


- Ja pierdole. - w końcu rzuciła klacz ruszając przed siebie - Idę poszukam naszego przewodnika bo zaraz mnie tu coś trafi. - powiedziała do Sharpa kierując się w kierunku w którym widziała po raz ostatni klacz która zniszczyła jej dzień i humor.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
"Może trzeba było zabrać Rainfall." Pomyślała klacz. Była pewna, że uda jej się dostać to czego chce. Rzeczywistość jednak trzepnęła ją ogonem prosto w pysk. W tym momencie wszystkie dalsze sztuczki i prośby były skazane na porażkę. Utrata rodziny, bliskich, była to w stanie zrozumieć. To był ten moment, kiedy klacz dotarła do swojej własnej granicy i pomyślała, że pora przestać. Oczywiście mogła też spróbować zostać z nim dłużej, wysłuchać go, spróbować porozmawiać, pocieszyć. Tylko po co? By dostać butelkę trunku lub dwie? Nie maiła na to teraz sił, i szczerze, nawet nie chciała tego teraz robić.
 
 
Klacz zwiesiła lekko głowę. Z ponurym wyrazem pyszczka, powoli odwróciła się na kopycie, ruszając w stronę drzwi. Mimo wszystko była ona zdenerwowana faktem, iż odchodzi z pustymi jukami. Nic jednak nie powiedziała. Z jej strony nie padł żaden podły komentarz, ani też żadna cięta riposta.
 
 
Mogłam chociaż powiedzieć mu, że mi przykro. Ruszyła przed siebie z zamiarem dołączenia do reszty grupy.

Odpowiedz
Medyk pokiwał głową. Niezbyt pasowało mu oddawać swój zaufany rewolwer, zwłaszcza jeżeli mieli wybierać się pod ziemię, gdzie zapewne będzie dość ciasno… ale lepiej było, żeby wszyscy członkowie grupy byli uzbrojeni. Odpiął kaburę ze swoim rewolwerem i przelewitował ją prosto na nogę Rain, mimo bolącego rogu szybko zapinając ją na nodze klaczy.

- Nie mamy wiele amunicji, więc w razie czego, celuj dokładnie - Dodał suchym głosem, po czym odwrócił się do Blue.
- Dobra, chodźmy - zacisnął zęby i spojrzał na przestraszoną klacz. Samemu do końca w to nie wierząc, dodał - To pewnie nic takiego. Chodźmy zobaczyć - spróbował dodać Blue otuchy, równocześnie ponownie sprawdzając stan nabicia swojej strzelby.

Grupa podeszła do miejsca, w której miała oczekiwać starsza klacz. Kucyk i owszem, był tam, popijając coś z blaszanego kubka. Spojrzała się na grupkę szeroko otwartymi oczami.
- A na kiego was aż tyle?
- Z takimi podziemiami nie ma co ryzykować - odparł Sharp z wymuszonym uśmiechem. Klacz pokiwała głową i mruknęła, żeby reszta za nią poszła. Zanim jednak zrobiła więcej niż dwa kroki, powracająca Starweave prawie że potknęła się o grupę wracając z okolic punktu poboru trunków wszelakich i niedystyngowanych.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Starweave szła przed siebie zamyślona, w miejsce, gdzie jak jej się wydawało, po raz ostatni widziała swoich towarzyszy. – Ooh. – Niemalże otarła się o wielogabarytową klacz, kiedy wpadła pośród grupę. Nerwowo zmierzyła ją wzrokiem od kopyt do uszu, jak by nie wiedząc czego się spodziewać. Na szczęście szybko się uspokoiła, gdy tylko spostrzegła resztę grupy.
 
- Witam ponownie. Przykro mi to mówić, lecz nic jeszcze nie dostałam. I pomyśleć, że faktycznie są tu kuce, które chowają do nas urazę za to co zrobiliśmy. Ten ogier po prostu musiał wylać na kogoś swój żal. – Na chwilę, spojrzała się za siebie na miejsce z którego przyszła. -  Nie żaby to miało jakieś znaczenie. Prawdopodobnie będziemy musieli się zgłosić bezpośrednio do kogoś wyższa rangą w wiosce… - Star urwała po tym jak zauważyła śmiertelnie poważne miny na pyskach kucyków.

- …Yyyyh, coś się stało?

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 163 gości