Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Starweave nareszcie odnalazła swoją broń w jednym z juków. Zapomniała już, że poddała ją podstawowym zabiegom konserwacyjnym i to niedługo po tym, jak atmosfera w wiosce się ustabilizowała. Owe zabiegi to w gruncie czyszczenie, bo o samym uzbrojenia klacz wiedziała niewiele. Jej broń była jedną z prostszych jakie można było spotkać na pustkowiach. Standardowy, metalicznie szary, pistolet maszynowy 10mm. Jego pyszczkojeść została wymontowana, a mechanizm spustowy został w odpowiednim miejscu, posmarowany lakierem zmieszanym z pyłem po klejnotach. Starweave była jednorożcem, zabieg ten miał zapewnić jej bardziej intuicyjną obsługę. Trzymając broń w polu telekinetycznym, mogła dzięki temu z łatwością wyczuć posmarowany element. Również ogólne smarowanie zostało wymienione na półmagiczno-syntetyczne, zapewniając lepszą ochronę przed zacinaniem. Wbudowany został także specjalny kryształ, który miał za zadanie zmniejszyć odrzut, oraz stabilizować temperaturę przy dłuższym ostrzale. Klaczy jednak się wydawało, że kuc, który jej instalował ten kryształ, zrobił ją w przysłowiowego konia, gdyż jak to później stwierdziła, żadna wyczuwalna energia magiczna od tego kryształu nie biła.
 
Spojrzała na SMG, które wcześniej dokładnie odpiaszczyła i wypolerowała. Wciąż było brudne jak wszystko inne dookoła, lecz w słabym świetle nie było wiele więcej widać. Sama broń wydawała się być w dobrym stanie. Możliwe że miał na to wpływ fakt, iż klacz rzadko kiedy go używała. SMG było dość dziwnym wyborem. Za małe i za duże. Za małe, za słabe i zbyt niecelne by mogło uczestniczyć w prawdziwej strzelaninie, nadrabiało wady swoją szybkostrzelnością. Ale również za duże jak na standardy handlarzy, którzy to preferowali broń krótką, łatwą w ukryciu, zawsze blisko siebie niemal tuż pod kopytem, taką jak pistolety i rewolwery.
 
Sprawdziła komorę, zamek, blokadę, umieściła magazynek i przeładowała. Perspektywa użycia pistoletu maszynowego w małym zamkniętym pomieszczeniu wydawał się dla niej fenomenalna. Zawsze przynosiło to najlepsze rezultaty, kiedy to trzeba było wyciągnąć broń podczas negocjacji. Wtedy to wzrok oponentów najczęściej jako pierwszy padał właśnie na jej spluwę. Na szczęście dla niej, były to tylko negocjacje i na tym zazwyczaj się kończyło. Tym razem klacz jednorożca nie miała żadnych złudzeń. Roboty się jej na pewno nie przestraszą, a standardowa amunicja półpłaszczowa nie miała szans ze stalowymi płytami.
 
Spojrzała niepewnie po swoich towarzyszach gotowa do walki, po czym chwilę wpatrywała się w głęboką ciemną czerń, którą odsłoniły otwarte wrota. Anie jej się śniło gdziekolwiek się dalej ruszać.
 
- Co się samo uruchomiło to też samo się w końcu wyłączy. Zobaczyliście co chcieliście zobaczyć? Bo ja chcę żyć. – Przesuwając się trochę bliżej w stronę Blue, klacz obniżyła ton mówiąc dalej. – Ostatnią rzeczą jaką tu potrzeba jest abyśmy wszyscy tam wleźli i po włączali jeszcze więcej czegoś. Najpierw trzeba sprawdzić w jakim stanie są systemy bezpieczeństwa, ewentualnie sprawować je wyłączyć. Blue. Jeśli ktoś ma tam iść to tylko ty. I tylko pod warunkiem, że naprawdę wiesz co robisz. – Powiedziała, wycofując się powoli dalej i chowając za zadem Sharpa.

Odpowiedz
Rainfall stała i czekała w napięciu. Przez dłuższy czas jedyny dźwięk, jaki się wydobywał w pobliżu, to był ogłuszający jęk stalowych drzwi. Na całe szczęście nawet to niedługo ustało, po czym zagościła u nich cisza. Dla ciemnoniebieskiej klaczy był to całkiem dobry znak. Oczywiście, pozostała część grupy zdawała się ponownie być niezmiernie pesymistyczna. Cały czas trzymając rewolwer w pyszczku Rain spojrzała się po kompanach z wyrazem lekkiego zirytowania; w tej chwili gdybanie, co jeszcze mogło się obudzić w ciemności nie było zbyt przydatne. Jako że to ich sprawką było otwarcie tych drzwi, czy tego chcieli czy nie, musieli wziąć odpowiedzialność i sprawdzić, czy mieszkańcom dopiero co uratowanej wioski nic nie grozi. Gorzej; jeżeli odejdą stąd teraz, to naoczny świadek w postaci klaczy, która ich tu zaprowadziła, z pewnością rozpowie, co tu się wydarzyło - a wtedy każdy tuman mógłby tam wejść i coś spierdolić.

Upewniwszy się, że nic do nich nie strzela, Rain schowała rewolwer to kabury na przednim kopycie.

- Jest tylko jeden sposób na to, żeby się przekonać co jest dalej - stwierdziła, patrząc po reszcie ferajny. - Widzę, że nikomu się za bardzo nie chce iść dalej, więc ja pójdę. Przydałoby mi się tylko jakieś światło, więc... - dodała, zerkając na Blue - ...zgodzę się ze Starweave, że ty też powinnaś pójść, Blue. Jak chcesz, to mogę pójść przodem - dodała, starając się nieco dodać otuchy niebieskiej.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Xander obserwował całą sytuację że swojej bezpiecznej pozycji, ukryty w ciemności. Gdy grupa przed nim zaczęła się krżątać i wyciągać broń, zebra stanęła w pozycji defensywnej. Młodzik wykorzystał chałas i załadował nabój do komory swojej strzelby. Był gotowy na to co mogło na niego zaszarżować.
Odpowiedz
Sharp zacisnął zęby, trzymając w gotowości do strzału. Mimo jego całego skupienia, wszechświat nie zdecydował się posłać z tunelu żadnego stwora. Ani robota. Ani ghoula. Ani nic. Ogier przechylił łeb, po czym spojrzał się na grupę za nim. Zwłaszcza na handlarkę wykorzystującą zmęczonego medyka jako osłonę. Czy ona naprawdę chciała posłać Blue samą tam, do środka?

Na szczęście, honor grupy uratowała Rain. Najemniczka była gotowa pójść przodem, mimo braku uzbrojenia czy pancerza. Sharp zerknął na klacz z uznaniem.
- Jak idziemy, to idziemy - podsumował, po czym spojrzał z powrotem na Star - nikt cię nie zmusza, żebyś poszła, ale możesz się tam przydać - dodał, wymownie. Jego ton jasno sugerował jego zdanie o pozostawianiu kucyków z własnej grupy bez wsparcia w obliczu niebezpieczeństwa.

Długie lata w biznesie karawaniarskim przekonały medyka, że lojalność grupy jest bardzo ważna. A mimo tego, że nie mieli ani wozów, ani ładunku, ani nawet bramina, wciąż stanowili karawanę. Jedną grupę.

Medyk spojrzał się na starszą klacz, stojącą za nimi. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, więc skinął na nią głową, zachęcając do wypowiedzi. Jakby nie patrzeć, była jedynym gospodarzem w całej grupie gości.

- Moja wioska - stwierdziła krótko - jakieś gówno pod nią siedzi, to chcem obadać - dodała, maszerując bezceremonialnie przez całą uzbrojoną grupę i przechodząc pod otwartymi drzwiami, zupełnie ignorując Sharpa, który był zajęty szukaniem swojej szczęki gdzieś na podłodze.

Po kilku sekundach ciszy, głos klaczy odezwał się zza drzwi.
- Jeszcze dycham! Bohatery, idziecie?
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Rainfall zaczęła się lekko niecierpliwić przez bezczynność grupy. Na całe szczęście pomoc nadeszła z najmniej spodziewanej strony: Oto starsza klacz, zwykła mieszkanka wioski o którą jeszcze niedawno walczyli, weszła jak gdyby nigdy nic do środka. Widać ona słyszała jeszcze mniej przerażających historii o podziemnych bunkrach niż wszyscy zebrani w tym miejscu, albo sekretnie miała jaja ze stali. Być może i jedno, i drugie.

Ciemnoniebieska przewróciła oczami, a nawet lekko uśmiechnęła, po czym udała się do środka. Jej kopyta przekroczyły granicę, jaką stanowiły masywne drzwi kompleksu tuż po tym, jak zabrzmiał głos starszej pani naglący ich do wejścia do środka.

- Zachowajmy może resztki naszego dobrego wizerunku i nie dajmy starszej pani zginąć, co? - stwierdziła tylko na odchodnym, licząc na to, że usłyszy za sobą stukot kilkunastu kopyt.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue stała obok Sharpa obserwując jak najpierw mija ich klacz z wioski a potem Rain. Nie podobało się jej to. Na dobrą sprawę, lepszym pomysłem by było jak z przodu by szedł ktoś z EFSem. Odwracając się do Sharpa spojrzała się ona na niego.

- Sharp… - zaczęła ale po chwili się zawiesiła. Coś się nie zgadzało…

Patrząc na lewą ścianę a potem na prawą wróciła w końcu wzrokiem na ogiera.

- Chodźmy z nimi nim zrobią coś głupiego. - powiedziała w końcu - Poza tym muszę ci coś powiedzieć.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Starweawe tylko pokiwała głową na widok znikającej w ciemności starszej mieszkanki wioski. Była odważna, a odwaga bardzo często szła w parze z głupotą. Star zastanawiała się czy przyzwyczaiła się już do tego, że niektórych kucyków nie da się po prostu ocalić. Idą w zaparte, prosto w niebezpieczeństwo, narażając życie swoje i innych. Zastanawiała się, dlaczego są one tak głupie, tak pochopne. Ile można by było ocalić żyć, gdyby tylko inne kuce zechciały jej po prostu PO SŁUCHAĆ.
 
„Musze się uspokoić.” Zamknęła oczy biorąc głęboki oddech. Po chwili szybko go wypuściła, spoglądając na swoją żywą tarczę. Albo było to zatęchłe powietrze tego podziemia, albo ktoś naprawdę potrzebował kąpieli. Rzuciła okiem jeszcze raz po otaczających ją kucach. Klacz bała się śmierci, nie tylko swojej, ogólnie. Widziała jej już bardzo wiele, nie raz przechodząc obojętnie. Gdy jednak przyszło jej o tym rozmyślać, zaczynało jej się robić niedobrze. Nie specjalnie zależało jej na życiu innych kucyków, choć miała ona na tyle zdrowe zmysły, by chronić siebie i innych od najgorszego, a przynajmniej się starała.
 
- Dobrze wiec. – Ruszyła w stronę terminala przy dziwach, w celu sprawdzenia czy jest tam coś interesującego. Doskonale wiedziała jak obsługiwać te rzeczy, z oczywistych powodów. Komentarze Blue odwróciły jednak jej uwagę. Ton drugiej klaczy jednorożca oraz jej słowa sprawiły, że ucho Star podniosło się wysoko do góry, obracając w konkretnym kierunku, na tyle ile było to fizycznie możliwe. Wpatrywała się w terminal, udając, że nie zwraca na nich uwagi.

Odpowiedz
Rain przeszła pod drzwiami. Jej oczom ukazał się krótki korytarz o dziwnej konstrukcji. Po prawej stronie widoczna była ściana idąca pod kątem, powodująca zwężenie korytarza na przestrzeni kilku metrów. Dalej wąski korytarz prowadził do… kolejnych drzwi. Na ścianie idącej pod kątem znajdowało się lustro. Całość oświetlona była dość skąpo, kilkoma klasycznymi lampami, buczącymi cicho.

Starsza klacz stała w przejściu, patrząc się na Rain.
- No, przynajmniej jedna-  skomentowała pod nosem - Te księżniczki za tobą idą? - dodała po chwili.

***

Medyk spojrzał na klacz. Coś mu tutaj zdecydowanie nie pasowało, ale Rain już weszła do środka. Nie słyszał żadnych krzyków ani wystrzałów, więc przynajmniej przestrzeń za drzwiami była bezpieczna… chyba. Sharp kiwnął głową, nie marnując czasu i przechodząc pod drzwiami razem z Blue. Nie miał pojęcia co klacz chciała mu powiedzieć, ale taka wypowiedź nigdy żadnego ogiera nie podniosła na duchu.

***

Terminal zaświecił Starweave prosto w oczy krótkim wyświetlonym napisem. Na górze ekranu widoczny był ten sam napis co na drzwiach do schronu, zaś pod nim świeciły litery mówiące “Autoryzacja Uzyskana”. Komputer nie zdawał się oferować przy tym żadnych innych opcji.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Ciemnoniebieska klacz ziemna rozejrzała się po pomieszczeniu, do którego trafiła. Mimo że oświetlenie pozostawiało dość wiele do życzenia, jej oczy zdołały się nieco przyzwyczaić do półmroku, jaki tu panował. Zaintrygowało ją lustro na ścianie. Dlaczego ktoś postawiłby lustro w tak dziwnym miejscu, i to pod kątem?

Słowa ich przewodniczki przerwały jej tok myślenia. Rainfall parsknęła i zerknęła za siebie, widząc jak powoli, ale stabilnie sylwetki jej towarzyszy zmierzały do środka.

- Na to wygląda - odparła cicho, patrząc z powrotem na starszą klacz. - Lepiej się trzymać z tyłu. Cholera wie, co tu się zalęgło - dodała z pomrukiem, udając się dalej w stronę korytarza. Przez chwilę przystanęła jednak przy wspomnianym lustrze, oglądając najpierw swoje odbicie ("Przydałaby mi się kąpiel..."), a potem na ramę tego rzadkiego jak na pustkowia przedmiotu, w poszukiwaniu czegokolwiek, co nie pasowało do reszty.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue powoli podążała tunele za parą klaczy zerkając co jakiś czas przez ramię w tunel za nimi upewniając się że Star podąża za nimi. Po chwili grupa dotarła do lustra zamontowanego na ścianie.

Blue zatrzymała się przyglądając się poczynaniom Rain przyglądając się tej dość nietypowej ozdobie tunelu.

- Ja bym tego nie dotykała - w końcu odezwała się do Rain nim tamta zrobiła coś czego by wszyscy żałowali. - Chuj wie co to jest. - Podchodząc do Rain, Blue stanęła przy niej i spojrzała się w swoje odbicie. Jakie to lustro mogło mieć zastosowanie w tym miejscu. Jakiś powód musiał że ono się tu znajduje. Chyba że coś jest za nim…

Podnosząc kopyto Blue spojrzała na licznik promieniowania na nim.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 54 gości