Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
"Cóż, nie wyszło z jednym przejściem to próbujemy drugie." Xander pomyślał sobie, wciskając guzik awaryjnego otwarcia. Drzwi tylko syknęły i w mgnieniu oka się otworzyły. "To było szyb..." Jego myśl się urwała gdy niedaleko przed sobą zobaczył wiszącą, wycelowaną w jego stronę strzelbę. Zdążył się tylko pochylić do postawy bojowej. Czas jak gdyby zwolnił dzięki wiadru adrenaliny która nagle znalazła się w jego krwiobiegu. Jego wzrok pobieżnie zatrzymał się na każdym kucyku którego widział. Cała trójka była z karawany do której dołączył: Blue, Sharp i Star.

W normalnym przypadku młodzik byłby pierwszy do oddania strzału, ale teraz postanowił się powstrzymać, wbrew instynktowi. Czekał niemal w nieskończoność poprzez zniekształconą percepcję czasu zanim brązowy jednorożec się poruszył. Na całe szczęście kucyk przed nim opuścił broń i postanowił zrobić z siebie barierę pomiędzy zebrą a resztą grupy. Serce młodzika waliło jak młot ale zaczął się nieco uspokajać. Rozluźnił się nieznacznie na gest Sharpa, prostując nieco swoją postawę. "Kurwa mać... Było zbyt blisko i zbyt gorąco..." Pomyślał biorąc głębszy oddech.

- No... nie spodziewałem się takiego komitetu powitalnego. - Powiedział z fuknięciem. - Mniej nerwowo by było gdybym wpadł na zgraję robotów albo czegoś podobnego. - Po tych słowach już tylko obserwował resztę czekają jak rozwinie się sytuacja.
Odpowiedz
No w końcu ktoś cos zrobił z ta puszką pomyślała Blue obserwując jak robot prowadzi Rain do łazienki znajdującym się na jej nieszczęście w tym samym pokoju. Przynajmniej jej nie widzi, ale da jej to chwilę na działanie. Ściągając swoje torby z pleców zaczęła je przegrzebywać, nie było czasu by mogła w spokoju posiedzieć przy terminalu, trzeba było to rozegrać inaczej. Po chwili szukania wyciągnęła z pomiędzy rupieci swój kabel diagnostyczny z magicznym pudełeczkiem na końcu. Wstając z podłogi zaczęła się kierować w stronę biurka. Nie przeszła nawet połowy drogi gdy ściana postanowiła z jakiś powodów się otworzyć.

Kurwa… Była to jedyna rzecz jaka przyszła Blue do głowy na widok Rustiego stojącego przed nimi bez swoich ciuszków. Nie był to zły widok, ale w ich obecnej sytuacji jedyne co mogło im to zagwarantować to szybka śmierć. Byli w ośrodku WMT z zebrą. Nie ma gorszego połączenia.

Rozglądając się dokoła spojrzała się na Star która najwyraźniej się zawiesiła i Sharpa który tez za bardzo nie wiedział co robić. Trzeba było działać szybko.

Przemieszczając się trochę szybciej podeszła do biurka i się nie zastanawiając podpięła się swoim urządzeniem do portu znajdującego się  z tyłu terminala po czym go zrestartowała. Nie zwlekając wróciła do swojej torby która zostawiła na podłodze. Wyciągając z nich swój koc rzuciła go w stronę Zebry.

- Musi ci na razie wystarczyć, zakryj się. – powiedziała do niego nawet nie patrząc się w jego stronę.

- Sharp. – rzuciła do przyjaciela – Schowaj Rustiego i skołuj mu jakieś ciuchy. Puszka nie może go zobaczyć.

Blue bardziej była zaniepokojona tak jak Sharp innym ich towarzyszem. Podchodzą do Star stanęła kilkadziesiąt centymetrów przed nią blokując jej widok na wszystko co było za nią.

- Star, spójrz na mnie. – powiedziała cicho do klaczy stojącej przed nią – Nie będę cię prosiła byś się uspokoiła, bo wiem że to nie zadziała. Proszę cię za to, żebyś nie podejmowała pochopnie decyzji. Jak tylko sytuacja się uspokoi, wszystko ci wytłumaczę.

[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
To, że Rain właściwie sama się zgłosiła jako ochotnik do skorzystania z podziemnego wychodka, wcale nie oznaczało, że zamierzała faktycznie usiąść na starym, zaśmierdziałym kiblu, w którym i tak prawdopodobnie nie było już nawet wody, tak jak w dziesiątkach innych instalacji, które były rozrzucone po całych pustkowiach. Mimo wszystko dywersja była widać konieczna, żeby pozwolić reszcie kucyków na odrobinę wolności.

Niemal natychmiast po przejściu przez drzwi ciemnoniebieska pożałowała, że zdecydowała się służyć za wabik, bowiem w pomieszczeniu obok rozległ się przeraźliwie głośny jazgot hydraulicznych drzwi. Jej pyszczek wykrzywił się w grymas lekkiego podirytowania zmieszanego z żalem, że dała się wkopać w taką sytuację.

A potem Rain zaczęła myśleć. Pomieszczenie, w którym się znalazła, było zaskakująco małe jak na generalny rozmach, z jakim zbudowano całą resztę kompleksu. Ledwo mieściła się tutaj we dwójkę z tym robotem. Mimo wszystko w głowie uformował jej się iście diabelski plan. Rainfall nie zamierzała pozwolić, żeby cała zabawa ją ominęła.

Podchodząc do kąta, który był osłonięty częściowo przez kibel, klacz ziemna wydała z siebie przesadzony odgłos paniki.

- Ahh! Tutaj jest ogromny karaluch! Pozbądź się go! - Zawołała Rain, niemal natychmiast starając się "ukryć" za robotem. Tymczasem, zamiast zostawać tam w miejscu, klacz ziemna zamierzała postarać się szybko wymknąć z pomieszczenia i zamknąć za sobą drzwi... zakładając, że robot nie będzie zbytnio marudził z powodu jej kłamstwa.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Starweave grunt zawalił się pod kopytami. Po tych wszystkich dniach spędzonych na Pustkowiach, ostatecznie skończyła gdzieś pod ziemią, zamknięta razem z zebrą. Cholerstwo było odpowiedzialne za kataklizm całej dumnej niegdyś kucykowej nacji. Zebry były odpowiedzialne za klątwy i uroki. Parały się czarną magią, robiły totemy z kucyków, oraz ważyły przeróżne, złowieszcze eliksiry. Prawdopodobnie to wszystko działo się właśnie teraz, tu pod ziemią. Schronie pełnym zebr, czekających tylko na odpowiedni moment, by wsadzić do kotła niczego nieświadomych mieszkańców wioski. 

Zebra przemówiła kuczym głosem. jak gdyby nigdy nic chwile potem dostała koc od Blue. Czy oni go ukrywali? Czy oni służą tej zebrze? Czy może są pod wpływem jej uroku? Czy ona sama również tak skończy? Czy to był główny powód odbicia osady? Myśli te kotłowały się w głowie jednorożca, niczym wodospad walący o gołe skały. „Nie. Oni nie wiedzą. Oni nie wiedzą co robią, z czym mają odczynienia.” Powtarzała sobie, gdy w końcu zdała sobie sprawę, że kucyki powierzchniowe nie odebrały przecież podstawowej wiedzy, która zawarta była w materiałach edukacyjnych Ministerstwa Morale. A jednak, wydawało jej się, że legendarne zło jest powszechnie znane na Pustkowiach.

- Nie Blue! – Krzyknęła, odpychając gwałtownie od siebie klacz. Po czym wrzasnęła w stronę młodzika z kocem. - Czeka cię coś o wiele gorszego niż zgraja robotów ty ty, ty zebro! –

– Nie wiecie co robicie! To jest przecież zebra! Prawdziwa cholerna zebra! Ja pierdole! One są okrutne i śmiertelnie niebezpieczne. Cholerstwo przerobi nas wszystkich na wisiorki z kości. Sharp uważaj, odsuń się od niej! –  Krzyczała, rzucając głową na lewo i prawo. 

– Rain! – Wrzasnęła w stronę drzwi, do klaczy którą bez namysłu obrała sobie za sojuszniczkę w tym nagłym przewrocie akcji, zakładając oczywiście z góry, niech Luna dopomoże i niech tak będzie, że nie ma ona z tym wszystkim nic wspólnego. – Słodka dupa Celestji! Rain! Tu jest zebra! – Róg jednorożca rozbłysnął po tych słowach, a pod jej płaszczem pojawiła się poświata. Star dobyła swoją broń.

Odpowiedz
- Żebyś się jeszcze nie zdziwił - rzucił szybko Sharp w odpowiedzi na komentarz zebry. Robot. Ten jebany robot, jak zobaczy zebrę to pewnie mu się aktywuje jakiś cholerny mechanizm obronny…

Sharp zerknął w stronę Blue, która najwyraźniej miała umysł trzeźwiejszy od jego samego. Natychmiast pomyślała o kocu i o zagrożeniu, jakie sprawiały robot… oraz Star. Star, rzekoma handlarka, która jednak w ogóle nie zachowywała się jak znane mu handlarki, a którą poznali zaledwie kilka dni wcześniej. Fakt, zdawała się przyjazna, ale nie takie ziółka spotykał w przeszłości.

- Rusty, cofnij się… - zaczął Sharp, tylko by przerwał mu wybuch Star. Ogier zacisnął zęby i dokładnie obserwował klacz. Z każdym jej słowem w środku medyka rosły emocje. Lata praktyki medycznej, opiekowania się umierającymi, postrzelonymi, kalekimi kucykami dały mu wiele cierpliwości i profesjonalizmu. Potrafił trzymać swoje karty przy sobie, potrafił nie dać się ponieść emocjom przy trudnych klientach. Medycyna nie była prostym zajęciem. Ale każdy ma swój limit. A w jego przekraczaniu medyk też miał doświadczenie.

W tym momencie nie miało ono wielkiego znaczenia. Jego umysł zalała fala gniewu, furii na zachowanie Star, która gadała jakby się nasłuchała jakiejś propagandy tych przedwojennych idiotów, którzy pozabijali cały świat.

Strzelba jednorożca wycelowała prosto w łeb handlarki.

- KURWA JEGO MAĆ, USPOKÓJ SIĘ - krzyknął jej prosto w twarz. Jego zmęczenie ustąpiło miejsca kolejnemu napływowi adrenaliny, tym razem napływowi pełnemu gniewu, a nie strachu. Ogier zrobił krok w stronę jednorożca.

- Jak pierdoloną Celestię i Lunę i je wszystkie razem jebane kocham, jeżeli tylko pomyślisz o wyciągnięciu broni, zastrzelę cię tu i teraz. - Jego słowa były zimne i pełne gniewu, a na ich potwierdzenie strzelba przyfrunęła bliżej głowy handlarki - Rusty nikomu tu krzywdy nie zrobił, i nam kurwa pomógł. W przeciwieństwie do ciebie. Jak teraz mam wybierać, to wolę tu jego niż ciebie - warknął wręcz na Star, podczas gdy jego róg rozjaśniał jeszcze mocniej w przygotowaniu do rzucenia zaklęcia obezwładniającego.

***

Na sygnał Rain, robot wszedł do pomieszczenia.

- Nie zlokalizowano zagrożenia. Prośba o ponowny namiar - skomentował po chwili, najwyraźniej nie zauważając w pomieszczeniu rzekomego karalucha. Zanim klacz albo jej metalowy towarzysz niedoli mogli zrobić cokolwiek innego, w schronie rozległ się przeraźliwy krzyk.

- Tu jest zebra! - poniosło się z pomieszczenia obok. Z boku łba robota zapaliła się krwistoczerwona lampka.
- Wykryto zagrożenie. Aktywacja protokołu obronnego. Proszę trzymać się za mną. - powiedział robot, obracając się. Rain mogła wyraźnie zobaczyć wysuwające się z jego grzbietu niewielkich rozmiarów działko...
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Xander cofnął się o krok unosząc jedno przednie kopyto gdy w jego stronę poleciał koc. Zmarszczył nos na dziwaczne zachowanie Blue. "Co...? Co się tu wyprawia? Zakrywać się? Co oni do cholery, znaleźli nadal żywych Stalowych?" - Hej, zaraz... Co? - Zdążył tylko zapytać zanim jego wzrok nie przeszedł z Blue na Star. "Oho... Pięknie" Młodzik już wiedział co się święci, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić granatowa klacz wybuchła. Gdy tak słuchał obelg i insynuacji lecących w jego stronę, to był niemal pod wrażeniem jak idiotycznie to brzmiało. Taki rodzaj oszczerstw widział tylko w starych gazetach z propagandą. Kliknął tylko językiem chcąc coś powiedzieć ale szybko zmienił zdanie gdy zobaczył że róg Star zaczął świecić. W normalnym wypadku nie zawahałby się takiego kucyka po prostu zastrzelić, ale to nie była normalna sytuacja. Zamiast pociągnąć za spust od swojej strzelby, młodzik szybkim susem odskoczył w tył i za ścianę, uciekając z możliwej linii ognia.

Sekundę później Zebra tylko usłyszała jak medyk grupy się zagotował. "Cholera..." Był zaskoczony zachowaniem brązowego ogier. Momenty w których ktokolwiek stawał w jego obronie były tak rzadkie że mógł je policzyć na swoim jednym kopycie. Kiedy już wszyscy się wykrzyczeli to Xander westchnął. W tym samym momencie do głowy wpadł mu pomysł który, z nadzieją, mógł nieco rozładować sytuację. Wyciągnął ze swoich juków hokejową maskę. - Hej Star! - Zawołał ze swojego winkla. - Po słuchaj ja nikomu nic nie zrobię. Jakbym chciał kogoś skrzywdzić to bym to zrobił na początku gdy was spotkałem. Ale nic takiego się nie stało. Razem doszliśmy do tej wiochy nad nami i ją odbiliśmy. - Starał się wytłumaczyć, jednocześnie wysuwając swoją maskę tak by była widoczna w przejściu. - Widzisz. Jak byłem w przebraniu to nie miałaś ze mną żadnych problemów. Więc co się teraz zmieniło? Zluzuj trochę gacie, bo jestem pewien że nikt z nas nie chce teraz zostać postrzelony. - Młodzik miał tylko nadzieję że może cokolwiek wskóra.
Odpowiedz
Kurwa, nareszcie! Rain zdawała się nie przejmować za bardzo słowami spanikowanej Starweave. Nawet jeśli faktycznie była tam zebra, to po co panikować? To nie jest tak że ich wszystkich potnie na kawałki i ugotuje zupę z kucyków, a potem będzie wciągać ich prochy odbytem. Poza tym, ich jest więcej! Na pewno dadzą radę jakiejś zwykłej zebrze!

Cała ta sytuacja powodowało jednak zupełnie inny problem - z natury tych, których mimo wszystko Rainfall wolałaby nie mieć. Bo oto ich dotychczasowy opiekun nagle postanowił stać się agresywny jak tylko usłyszał spanikowaną Star. Czy to była kwestia jej emocji, czy też słowa-klucza, nie miało to żadnego znaczenia. Trzeba było działać szybko, bo jeszcze im ta kupa złomu porobi kilka dodatkowych dziur choćby przez przypadek.

- Zapomnij! - odparła krótko klacz ziemna, odwracając się do robota tyłem, po czym stając na dwóch, przednich nogach mocno kopnęła w sam środek konstrukcji robota. Z doświadczenia wiedziała, że głowa jest zaskakująco o wiele bardziej odporna niż reszta jego metalowego ciała.

Po tym manewrze Rainfall nie czekała długo - natychmiast wybiegła z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drewniane drzwi. Ich wiek oraz sposób konstrukcji niestety nie obiecywały zbyt dobrej ochrony, ale to najlepsze, na co w tej chwili mogli liczyć. Ciemnoniebieska bardzo krótko spojrzała się po zgromadzeniu, nie zauważając przy tym żadnej zebry. Co tej Star odjebało? W całym natłoku emocji nie zdołała nawet usłyszeć słów Xandera zza ściany. Zamiast tego postanowiła zwrócić na siebie uwagę w klasyczny sposób.

- Chuj z zebrą, zakuty łeb się wkurwił!
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue nie była przygotowana na reakcje klaczy stojącej przed nią. Gwałtowne odepchnięcie jakim potraktowała ją Star posadziło ją na zadzie na podłodze. A potem wszystko zaczęło się sypać. Star zaczęła krzyczeć. Sharp zaczął krzyczeć na Star. Rusty starał się złagodzić sytuacje. A po chwili na dodatek do pomieszczenia wpadał Rain z nie najlepszymi wiadomościami na temat robota. Ta konflikt miał zdecydowanie za dużo stron. Trzeba było się którejś pozbyć.

Podrywając się na nogi Blue aktywowała SATSa. Jedno niewielkie wyładowanie EMP, zaraz pod rogiem Star. Nie zrobi jej to krzywdy, ale jej róg to odczuje. A rogi przez które płynie magia są bardzo wrażliwe. Mogła mieć tylko nadzieje że zamieszanie które to wywoła wykorzysta Shrap.

Nie czekając na wynik, obróciła się w stronę łazienki z której wybiegła Rain i zaczęła ładować kolejne zaklęcie. Tym razem nie miała w planach małego zaklęcia.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
SATS był wiernym sługą właściciela, lub, jak w tym wypadku, właścicielki. Blue mogła niemalże w zwolnionym tempie zobaczyć jak impuls dezaktywujący magiczne źródła mocy wystrzeliwuje w kierunku rogu Star. Zaklęcie to było jednak przeznaczone do dezaktywacji robotów, zasilanych przez przenośne, mogące się wyczerpać magiczne źródła mocy. Nie miało żadnych szans zniszczyć magii aktywnie pochodzącej od kucyka. Naturalna aura magiczna jednorożca, nawet nie znającego się na zaawansowanej magii, była zdecydowanie silniejsza niż rzucone na przedmiot zaklęcie. Mimo wszystko, zakłócenie tej aury miało wpływ dezorientujący.

Star odczuła nagły napływ nudności gdy jej róg zgasł nie z jej decyzji. Cały schron zaczął pływać w tę i wewte, jak potrząsana szmaciana lalka. Ledwo poruszona broń klaczy opadła z powrotem na swoje miejsce. Efekt trwał zaledwie kilka sekund, ale te kilka sekund wystarczyło, aby róg stojącego naprzeciw niej jednorożca rozjaśnił się jeszcze bardziej.

Zaklęcie, które wybrał Sharp było, konkretnie rzecz ujmując, zaklęciem znieczulającym. Magicznym odpowiednikiem stosowanej czasami narkozy. W zależności od skupienia i intensywności, doświadczony jednorożec mógł nawet wybierać między pełną narkozą a znieczuleniem miejscowym. Było to o wiele bardziej praktyczne niż konieczność prokurowania chemicznych środków do narkozy, aczkolwiek wymagało od rzucającego wiele energii. Zaklęcie nie trwało też długo, przy ciężkich operacjach często trzeba było rzucać je kilkakrotnie.

Przez swój gniew, Sharp ani myślał zmniejszyć moc zaklęcia. Jasna, magiczna błyskawica wystrzeliła prosto w głowę Starweave, natychmiast odcinając kontrolę nad większością świadomych funkcji motorycznych. Świat klaczy pokrył się czernią, gdy straciła przytomność, przewracając się na podłogę.

Natychmiast po rzuceniu zaklęcia, medyk pożałował wszystkiego, co tego wieczoru zrobił. W pomieszczeniu rozległ się krzyk pełen bólu, gdy jego róg eksplodował agonią, a jego czubek zaczernił się w klasycznej oznace wypalenia magicznego. Strzelba jednorożca opadła z głośnym klekotem na podłogę, a ogier padł na kolana z łzami w oczach. Zacisnął zęby i zaczął oddychać głęboko, walcząc z sobą aby nie stracić przytomności. A to sobie kurwa narobiłem, pomyślał gorzko.

Zaklęcie rzucone na Star było silne, ale medyk w momencie rzucania był już wyczerpany, co doprowadziło do tego, że zwyczajnie nie mógł go rzucić z pełną mocą. Po kilkunastu sekundach, które dla handlarki mogły być i całą wiecznością, świat wrócił, choć nieco w rozmytych kolorach. Gdy tylko handlarka spróbowała się jednak ruszyć, zrozumiała, że nie jest w stanie tego zrobić. Zaklęcie musiało ją tymczasowo sparaliżować. Nie mogła ani rzucić żadnego zaklęcia, ani nawet poruszyć głową na podłodze, o pozostałych kończynach nie wspominając.

Z tyłu pomieszczenia rozległ się kolejny huk, gdy metalowy robot przewrócił się, rozbijając ceramiczny zlew w ciasnym pomieszczeniu. Rain poczuła w kopytach, że wgniotła obudowę puszki, ale nie powstrzymało to robota na więcej niż kilkanaście sekund. Maszyna jednym ruchem przebiła kopyto przez drewniane drzwi i zaczęła szybko je rozmontowywać.

Rain wiedziała, że mają co najwyżej kilkanaście sekund zanim puszka o nieznanych przecież zamiarach do nich dotrze, a przed jej oczami dwa kucyki leżały na ziemi, jeden bez ruchu, a jeden w widocznym ogromnym bólu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue stała obserwując przejście z którego dopiero co wybiegła Rain. Była gotowa, zaklęcie naładowane, pozycja bojowa przyjęta. Czekała na przeciwnika. To na co nie była przygotowana to krzyk który po chwili dobiegł jej uszu.

W jednym momencie wszystko dokoła niej przestało istnieć a magia wyparowała z rogu. Była tylko ona i Sharp leżący na podłodze. Wszystko inne przestało mieć znaczenie. Ruszając przed siebie klacz zaczęła biec w kierunku przyjaciela. Miała wrażenie że pokonanie tego niewielkiego kawałka zajmuje jej wieczność, jak szybko nie biegła, było to za wolno.

Dobiegając w końcu do przyjaciela, padła na kolana przy nim. Wiedziała co się działo, widziała to nie jednokrotnie w Philideplhi. Kuce które się wypaliły magicznie, które przegięły z magią. Kuce płaczące z bólu.

Obejmując Sharpa wtuliła się ostrożnie w niego uważając by przypadkiem nie dotknąć jego rogu.

- Będzie dobrze. – wyszeptała do przyjaciela trzymając go – Proszę cię, wytrzymaj, to za chwile minie.

Teraz nie liczyło się dla Blue nic poza Sharpem w jej objęciach. Wszystko inne mogło iść się jebać.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 21 gości