Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Rain wsłuchiwała się w historię Blue. Słowo po słowie chłonęła, jakby to była bajka dla dzieci, ona sama zaś małym źrebaczkiem w kołysce. Opowiadanie zajęło jej trochę, a w międzyczasie cały czas popijała tę swoją herbatę. Uzależnienie od herbaty? Trochę się wykosztuje.... W pewnym momencie chciała przerwać i spytać, co to Super-sentinel, ale dalsze wyjaśnienie Blue jej wystarczyło.

Gdy niebieska wreszcie skończyła, granatowa klacz-już-bez-miniguna-przez-jakiś-czas podsumowała krótko historię. Była cholernie nieprawdopodobna, dziwna, nieco śmieszna i groteskowa. Nawet jak na pustkowia, było to dość niecodzienne przeżycie.

-Jakże interesująca opowieść. No cóż. To ja idę... coś porobić. Jeszcze nie wiem co.

No to poszła. Albo w poszukiwaniu wody, albo jakiś radhog się znajdzie...
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Ranek powoli mijał, gdy większość grupy leżała przy ognisku, próbując nieco odpocząć i rozluźnić się po ciężkiej bitwie. Nieuniknionym skutkiem walki nad ranem bez śniadania, a także, w większości przypadków, braku kolacji, był rosnący powoli głód. Kucyki na Pustkowiach były, owszem, przystosowane do nie jedzenia dużo czy często, jednakowoż pewnych rzeczy nie dało się oszukać. Głód narastał. Na całe szczęście - nie mogli w tej chwili narzekać na brak żywności.



Sharp wysłuchał z ciekawością historii Blue. Tej klaczy zawsze przytrafiały się wręcz nadmiernie ciekawe rzeczy. W niektóre nie potrafił uwierzyć mimo tego, iż doskonale wiedział, że nie miałaby ona żadnego interesu w kłamaniu. Jedną z historii które ciężko było uznać za prawdziwe, była właśnie ta o tosterze.
Niby zdarzały się na Pustkowiach i dziwniejsze rzeczy... ale medykowi, który na krzyczące tostery śmierci się nigdy w życiu nie natknął, wydawało się, że niebieski jednorożec trochę przesadza i koloryzuje swoją opowieść dla słuchaczy.

Spojrzał na broń Rain, rozłożoną sprawnie przez klacz ziemnego kucyka. Sharp spojrzał na tą właśnie klacz z podziwem. Mimo posiadania większych umiejętności w operowaniu kopytami niż przeciętny jednorożec, nie mógł nie podziwiać kucyków ziemnych za to, jakie cuda potrafiły wyprawiać ze swoimi. Jednorożec pozbawiony rogu zawsze był, jest i będzie uznawany za, w pewnym stopniu, niepełnosprawnego czy pokrzywdzonego. Tak samo, a nawet bardziej, pegaz bez skrzydeł. A kuce ziemne doskonale radziły sobie bez rogów czy skrzydeł.

Kucyk zwrócił uwagę na części wymontowane przez Iron. Zaskoczyła go nieco obecność kryształów w minigunie, zazwyczaj będących wizytówką magicznej broni energetycznej. Rozmontował w życiu trochę broni magicznej i wiedział za co tam zazwyczaj odpowiadały kryształy. Miał też pomysły, do czego one mogłyby służyć w broni kucyków ziemnych, ale nie miał możliwości tego stwierdzić.

Za to najwyraźniej Starweave miała, gdyż w pewnej chwili skupiła się wyraźnie na kryształach i jej róg zaczął świecić, symultanicznie ze wspomnianymi kryształami. Sharp przestał zwracać większą uwagę na klacz z dość prozaicznego powodu: jego żołądek uporczywie domagał się przeniesienia tejże uwagi na niego.

Medyk obejrzał się za siebie, a jego róg zaświecił lekko. Część juków które trzymał na bokach otwarła się. Wyciągnął za pomocą swojej lewitacji puszkę przedwojennej fasoli i spokojnie przyciągnął do siebie.
- Co ty na ugotowanie czegoś? Herbata jest świetna, ale przydałoby się coś bardziej pożywnego - zapytał, spoglądając ze spokojnym uśmiechem na przyjaciółkę.



Starweave rozpoczęła skan magiczny kryształów w poszukiwaniu zaklęć wmontowanych w nie przez jednorożce setki lat temu. Takie magiczne klejnoty miały wiele ciekawych właściwości, a możliwość wykorzystywania ich jako nośników zaklęć była najczęściej wykorzystywaną, wraz z ich cechą, która zazwyczaj była zapominana, gdyż nie wymagała ingerencji jednorożca. Kryształy bowiem same się ładowały. Klacz nie mogła wiedzieć, jak mechanizm działał, ale było to pewne.

Z miniguna zostało wymontowanych 6 oszlifowanych kamieni szlachetnych, różnych kształtów i rozmiarów.
Największy, zielony, ujawnił w sobie skomplikowane zaklęcie kinetyczne, zintegrowane z interfejsem mechanicznym

Dwa średniej wielkości pomarańczowe klejnoty kryły w sobie zaklęcia pochłaniające energię kinetyczną, zaś podobnej wielkości dwa, tylko czerwone, miały w siebie wplecione zaklęcia pochłaniania ciepła. Nie były to zaklęcia chłodzące materiał, a dokładnie i wyłącznie pochłaniające ciepło.
Jeden, mniejszy, aczkolwiek niewiele, od reszty, był niebieski i wyglądał na zaklęcie sprzężenia z matrycą magiczną. W Stajni Starweave takie zaklęcia widywało się zazwyczaj w terminalach bądź w urządzeniach mających współpracować z tymi właśnie.



Rain wstała od ogniska i wyruszyła przed siebie. Bardzo szybko minęła wejście do prowizorycznego obozu i ruszyła między skały, które luźno pokrywały w miarę płaski teren wokół. Nie było w okolicy nic interesującego. Chyba, że ktoś miał zamiar wliczać stosy ciał, w których mogło jeszcze zostać coś cennego, czy też łagodne, nie za wysokie, wzgórze nieopodal.

Oczywiście klacz mogła też pójść wzdłuż drogi, by sprawdzić, czy za delikatnym spadkiem, wyglądającym na pierwszy rzut oka na horyzont, coś się kryło. Wyglądało na to, że cały obóz był na jakimś większym podwyższeniu terenu, co było nie do zauważenia bez dokładnego rozejrzenia się.



Xander spokojnie szedł wzdłuż traktu wyznaczającego trasy między osadami. Doskonale wiedział, że trakt jest uczęszczany rzadko, a w okolicy nie ma nic wartego dokładniejszej eksploracji, dlatego też wybrał trasę taką a nie inną. Na wspomnianą trasę wszedł niedawno, wcześniej unikając głównych dróg.

Na jego grzbiecie ciążyła całkiem pokaźna ilość rzeczy zdobytych podczas "eksploracji" różnych obiektów. Było pośród nich całkiem sporo amunicji, ale najwięcej, jak zawsze, różnego złomu.

Młody ogier był zmęczony po długim marszu, brakowało mu też od jakiegoś czasu zapasów żywności. Nie głodował jeszcze, ale na pewno mógłby docenić posiłek, jakikolwiek posiłek, bardziej niż zwykle.
W pewnym momencie swojego marszu przez skalistą, nieciekawą okolicę, zauważył lekką nitkę dymu unoszącą się z jednego miejsca. Sugerowało to zawsze jedną, konkretną rzecz - obóz.

Gdyby był kucykiem, jak większość mieszkańców postapokaliptycznej Equestrii, prawdopodobnie byłaby to dla niego całkowicie pozytywna wiadomość, bo oznaczała, że może zdobyć żywność, a może i schronienie. Jednakowoż Xander był zebrą, co utrudniało sprawę.

Po krótkiej chwili dalszego marszu, spostrzegł sam obóz i teren wokół niego. Obozowisko, które wyglądało na coś nietypowego, ponieważ na karawanę w postoju, nie robiło zbyt dużego wrażenia. Kilka wozów, barykady ze skrzynek i dymiące ognisko widoczne na długo zanim sam obóz stał się widoczny. Obok widać było, dość wyraźnie, dwa stosy ciał, co sugerowało powód postoju karawany.

Nieopodal tejże karawany było lekkie wzniesienie terenu. Ogier zauważył także jednego kucyka kręcącego się tuż obok obozu. Zauważył go, a może ją, gdyż z powodu odległości niemożliwe było stwierdzenie, tylko dzięki swoim wyszkolonemu, doświadczonemu w wyłapywaniu szczegółów, wzrokowi "zbieracza", jak to czasem określano podobnych mu. Było pewne, że kucyk jeszcze go nie zauważył.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Starweave pozytywnie zakończyła skanowanie kryształów. Wyglądało na to, że wszystkie inkantacje są w pełni stabilne i funkcjonują w stu procentach. Klacz nie wykryła też żadnych innych anomalii. Powoli otworzyła oczy z uśmiechem spoglądając na popielatą. Ułożyła lewitowanie wcześniej kryształy w rządek, tuż przed nią.

- Więc tak… - Zaczęła wskazując swoim kopytkiem na największy ze wszystkich klejnotów.

– Ten tutaj zielony, jest odpowiedzialny za funkcjonowanie całego mechanizmu. Te dwa pomarańczo zmniejszają rozrzut, co pewnie ma znaczący wpływ na celność, jeśli dobrze uważałam na moich skromnych lekcjach. – Star zamknęła oczy i odwróciła głowę w stronę przeciwną do Iron, po czym gwałtownie kichnęła w swoje kopyto. – O jej… natomiast czerwone są odpowiedzialne za pochłanianie ciepła. -Starweave otoczyła swoja magią ostatni w rządku, niebieski, lewitując go niewysoko nad ziemią.

- A tego to cholera wie. Wygląda na to, że ten tutaj jest odpowiedzialny za możliwość… - Klacz zaczęła machać w powietrzu swoim kopytkiem, tak jakby szukała w nim odpowiednich słów. – …możliwość wpływania na inne kryształy za pomocą innych kryształów, bądź zaklęć wpływających bezpośrednio na niego samego. – Zrobiła krótką przerwę, beznamiętnie wpatrując się w niebieski klejnot.

- Nie mam pojęcia dlaczego dokładnie on tu jest. Oczywiście mam pewne teorie, którymi mogła bym cię zanudzać przez parę godzin, aż cała sierść by ci wyszła, tylko po co. - Po tych słowach wydała z siebie krótkie westchnienie, tupiąc przy tym lekko kopytkiem o ziemie.

- Jak już powiedziałam, nie chcę nagadać ci głupot, tak więc najlepiej będzie jak sama zdecydujesz co chcesz zrobić. – Skończyła lewitując bombkę cukrową, która wyłoniła się z leżącego na ziemi pudełka i, zaraz, chwilę potem zniknęła z pola widzenia tak szybko jak się pojawiła. Star ciesząc się łakociem, pytająco wpatrywała się w czereśniowowłosą.
Był to dzień jak jeden z wielu odkąd młody ogier musiał się zmagać samotnie z losem na pustkowiach. Szedł wolnym krokiem podśpiewując jeden ze swoich ulubionych utworów muzycznych, lecz wciąż bacznie obserwując okolice. Z rytmu wytrącił go widok smugi dymu unoszącej się z ponad skał, a po chwili - widok samego obozu z którego się on wydobywał.

O nie... Oby to nie był jeden z tych dni. - Pomyślał młodzik.

Ogier zszedł nieco z traktu by podejść bliżej, kryjąc się między skałami. Podszedł na tyle blisko by móc zobaczyć stosy ciał, sam obóz i jednego samotnego kucyka wałęsającego się w jego pobliżu.

Jasna cholera! Czy ja zawsze muszę mieć takie kulawe "szczęście"? Trafiłem na kolejną bandę popapranych karawaniarzy, czy może to sprawka bandytów? Mniejsza, spróbuje podejść bliżej i dokładniej się im przyjrzeć, ale najpierw trzeba przywdziać maskowanie.

Ogier sięgnął do juków i wyciągnął ze środka sporych rozmiarów płaszcz i maskę hokejową. Zdjął z głowy czapkę i zarzucił na siebie ów kawał materiału. Płaszcz sięgał aż do ziemi, dokładnie zakrywając całe ciało, a dodatkowo posiadał głęboki kaptur spod którego ledwie było widać koniec jego pyszczka. Maska była jedynie prewencją, ale też znalazła się na jego twarzy.

Dobra, podejdę od drugiej strony tak by uniknąć kontaktu z tym jednym strażnikiem i zobaczę ilu ich jest w środku. Strzelba jest załadowana tak jak lubię, na przemian gruby śrut i breneki, ale miejmy nadzieje że do niczego nie dojdzie. Xander kopnął w dźwignię, by usłyszeć charakterystyczny, cichy odgłos ładowanej strzelby.

Po krótkiej chwili ogier był już po drugiej stroni obozu, kryjąc się za skałą naprzeciw wejścia. Nie widział stamtąd wiele, więc zapragnął zaryzykować, przykleił się wręcz do skrzyń przy przejściu. Delikatnie się wychylił by ocenić liczebność i pozycje obozowiczów.

Oby tylko mnie nikt nie zauważył.

<Understood. Z błędami będzie różnie, ale będę się starał najlepiej jak mogę>
- Co ty na ugotowanie czegoś?

- Z chęcią bym ci pomogła, ale jeszcze miesiąc temu udawało mi się wodę przypalić. Aktualnie staram się opanować podstawy gotowania i jedyne co na razie mi wychodzi to jajecznica a wątpię żebyś miał przy sobie jajka.

O Celestio, jak źle to zabrzmiało.

- W każdym bądź razie, jesteś skazany na gotowanie samemu chyba że chcesz żeby coś wybuchło. - Powiedziała Blue odkładając kubek z powrotem do torby i sięgnęła znowu po swoją książkę gdy coś przykuło jej uwagę. Nowa niebieska kreska na EFSie.

- Sharp, gotowanie będzie musiało poczekać. - powiedziała klacz do przyjaciela wstając i wyciągając z torby swój rewolwer - Ktoś zbliża się do obozu. Jak na razie nie ma złych zamiarów ale nigdy nie wiadomo więc lepiej wyciągnij broń.
[Obrazek: signature.php]
Wokół nie działo się kompletnie nic. Do rowu ciał niedaleko wolała nawet nie podchodzić. Ciekawe, jak długo tak sobie będą leżeć w rowku. Czy ich jakie cholerstwo nie zje albo coś. Klacz po krótkim namyśle postanowiła kontynuować drogę po trakcie. Może gdzieś w oddali znajdzie się jakieś miasteczko albo coś.

Gdyby w tamtej chwili odwróciła głowę w zupełnie inną stronę i wytężyła zmysły, być może zauważyłaby jakąś sylwetkę nieopodal wozów. Ale głowy nie odwróciła. Szła po prostu dalej, przed siebie, wzrokiem wyszukując czegokolwiek, co mogło się przydać bądź stanowić zagrożenie.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedź na postawione przez Iron pytanie nie usatysfakcjonowało jej, a na dodatek zachowanie Star wyzwoliło w popielatej klaczy ważny instynkt: podejrzenie, już się zastanawiała czy nie użyć łomu na szkatułce. Wyglądała jak porządny kawałek śmiecia a na dodatek IS była ciekawa zawartości.

“Ty coś ukrywasz... na pewno coś ukrywasz” pomyślała i miała wielką ochotę droczyć się z klaczą na ten temat ale porzuciła to.

- A co do twoich kryształów, chcesz je zatrzymać? Wiesz, to może być kiepski pomysł. - “Ciekawe czemu. Mów, pani” stwierdziła w myślach z przekąsem i zwróciła uwagę na swoją sierść, była nieco mniej brudna niż parę minut temu. Było dla niej pewne że ktoś wyczyścił ją zaklęciem, tym kimś musiała być Star. Iron skrycie twierdziła że jest nieco nad opiekuńcza ale puściła swoją uwagę w nicość umysłu, znów czuła się jak mała klacz o którą ktoś dba.

Przykuła wzrok do świecidełek które Star zaczęła lewitować przed noskiem, mówiła coś na temat kryształów i może 75% tego co wychodziło z jej ust zostawało w głowie Iron. Po chwili ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu co popielatą wprost rozbawiło, po ostatnich słowach mówiących o tym że nie wiadomo co który z kryształów robi chciała rzucić pełne irytacji “No to sprawdź to!” ale nie zdążyła bo po chwili kryształy krążyły przed jej nosem, miała teraz czysty widok na kryształy o bardzo ładnych kolorach nie pasujących do ponurych pustkowi. Miały w sobie to coś dzięki czemu chciało się w nie wpatrywać i napawać ich widokiem.

Sekundy później oparła się o nią Star co odebrała jako jakiś sygnał sympatii, w duszy ucieszyła się z tego powodu bo wydawało jej się że znalazła przyjazną sobie duszę. Było to miłą odmianą po duszach skoncentrowanych na strachu do niej, agresji, prośby, lojalności i wrogości. Jedna z tych niewielu dusz które były bardzo ulotne i łatwe do zniszczenia a zarazem bardzo cenne. Bez zastanowienia postanowiła że będzie się do niej odnosić jak do koleżanki

- Widzisz, nosie, to wcale nie jest takie proste... - “Nosie?, kto by się spodziewał...”, to małe słowo było dla niej potwierdzeniem wcześniejszego gestu, Star ją lubiła, słuchała z zaciekawieniem jak świeżo awansowana do rangi koleżanki klacz żywo wyjaśnia znaczenie kryształów. W końcu Star podsumowała: - Oczom one tych tajemnic nie zdradzą, to musi być inny zmysł. - po tych słowach zaczęła koncentrować się na niedoszłej walucie lub ozdobie, Iron bojąc się wytrącić ją z równowagi z zapartym tchem obserwowała poczynania jednorożki, nie wykonywała przy tym najmniejszego ruchu, podziwiała to co robi jej przyjazna dusza i szczerze jej zazdrościła, z magią miała by łatwiej a i przy tym mogła by skuteczniej walczyć i zdobywać władzę. Może nawet nie musiała by opuszczać New Pegas. Tyle możliwości! tyle dróg otwartych!... ale coś mówiło jej że nawet gdyby teraz zabiła by wszystkich w promieniu 5 mil nic by to nie dało, nic nie przywróci kartelu do życia.

Nie była pewna ile trwało zaklinanie kryształów ale w jej mniemaniu co najmniej pół godziny. Po chwili Star zaczęła mówić a Iron błyskawicznie przyswajała dane, z rozbawieniem obserwowała Star mówiącą na temat niebieskiego kryształu, jeszcze bardziej rozbawił ją sens wypowiedzi z cyklu “połącz to z tamtym żeby dostać tamto, a z kolei tamto połącz z tym”. Gdy wysłuchała klaczy stwierdziła że za nisko ja ocenia, wiedziała więcej w jednej dziedzinie niż ona sama w trzech. Mimo wszystko odparła:

- Sporo wiesz na ten temat... pozwolisz jednak że to sklecę? - nie czekając na odpowiedź odkleiła od siebie klacz i zabrała się do roboty, umieściła kryształy na miejscach i poskładała wszystko do kupy, sprawdziła czy nie ma luzów i czy może oddać do użytku działko. Podsumowała “nową” konstrukcję i stwierdziła że jest nawet prosta.

- No, solidny kawał roboty. Mogę to oddać Rain, i dzięki za diagnostykę, Star. - Ostatnie słowo wypowiedziała z pewnym naciskiem a potem pozbierała swój mobilny warsztat. Gdy zakończyła pakowanie wszystkiego rozejrzała się poszukiwaniu Rain, gdy jej wzrok nie odnalazł klaczy postanowiła poczekać na nią w pobliżu broni.

<post liczy sobie 682 słowa, 3544 znaki bez spacji i 4126 z spacjami. Luno, dzięki za soundtrack z Interstate’76>
[Obrazek: cgnimLq.png]
- Z chęcią bym ci pomogła, ale jeszcze miesiąc temu udawało mi się wodę przypalić. Aktualnie staram się opanować podstawy gotowania i jedyne co na razie mi wychodzi to jajecznica a wątpię żebyś miał przy sobie jajka - odpowiedziała mu przyjaciółka.
Sharp zamrugał gwałtownie.
W jego głowie latały dwa pytania. Pierwsze brzmiało "Co to do cholery jest jajecznica?", a drugie "Czemu ona ma tylko jaja w głowie?".
Na pierwsze mógł jakoś odpowiedzieć. Pewnie w Stajni miała jakieś przepisy i składniki, o których można było tylko pomarzyć na zewnątrz... ale co mogło gotowanie mieć wspólnego z jajkami, nie miał pojęcia.

Pokręcił lekko głową. Zanim jednakowoż zdążył cokolwiek skomentować, niebieski jednorożec poinformował go, że coś się zbliża do obozu.
Bez słowa skinął głową. Jego róg zaświecił gdy wyciągnął rewolwer z kabury, dochodząc do wniosku, że na bliski dystans woli mieć możliwość szybkiego wycelowania.

Wstał i, wraz z Blue, odwrócił się w kierunku możliwego zagrożenia. A przynajmniej myślał, że to ten kierunek. Inaczej po co klacz by się odwracała akurat tam, mówiąc o zagrożeniu?



Rain nie zobaczyła nic. Po sam horyzont rozciągało się pustkowie. Po lewej stronie widać było więcej kikutów drzew niż gdzie indziej, i to na sporym obszarze. Sugerowało to, że przed wojną rósł tam las. Koło lasu widoczna była ruina niewielkiego, murowanego budynku. Jeżeli dwie poczerniałe ściany można było w ogóle nazwać "ruiną".



Xander ze swojej kryjówki mógł dość wyraźnie zobaczyć kucyki w obozie. Były to bowiem tylko i wyłącznie kucyki. Nie było tam żadnej zebry bądź gryfa, o przedstawicielach rzadszych w Equestrii gatunków nie wspominając.
Dwa ogiery w zbrojach bojowych leżały pod jednym wozem, po prawej od ukrywającego się młodego ogiera. Wyglądało na to, że obaj spali.
Niedaleko nich, w pewnej odległości od ogniska, leżały z kolei dwie klacze; jednorożec i kucyk ziemny, obie najwyraźniej pochłonięte sobą... oraz potężnym działem spoczywającym obok nich na kawałku materiału.

Prócz wymienionych w obozie przebywali tylko ogier jednorożca w płaszczu oraz niebieska jednorożec w dziwnie wyglądającym sweterku... którzy po, niesłyszalnej dla Xandera, wymianie słów odwrócili się dokładnie w kierunku zebry, z rewolwerami w polach telekinetycznych. Nic nie wskazywało na to, by zauważyli go, wychylającego się zza skrzynki, ale na pewno wiedzieli, że ktoś się podkrada pod obóz. Dodatkowo wiedzieli, z jakiego kierunku.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
- Tak, nie ma za co. – Klacz przez jakąś chwilę podziwiała jak Iron zręcznie operuje swoimi kopytkami.
Nie minęło wiele czasu jak zwyczajna kupka zróżnicowanego metalu zmieniła się w groźne wielolufowe monstrum.

Star była zdziwiona faktem iż Iron w końcu zdecydowała się pozostawić wszystkie kryształy w spokoju. Owszem skanowanie i tak było warte wysiłku na wypadek gdyby któryś z kryształów był uszkodzony, ale w tym wypadku Iron trochę sobie z niej zakpiła.

Oczywiście miało to też swoje dobre strony. Dla star każde okazja do użycia swoich magicznych umiejętności była dobra, klacz po prostu… lubiła czarować, i to nie tylko kryształy. Miała skrytą nadzieje, że rzeczywiście zrobiła na Iron dobre wrażenie.

Następnie jej uwagę przykuło zachowanie dwóch pozostałych przy ognisku kucyków. Nie było by w tyk nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tak po prostu dobyli broń i zaczęli się oddalać. Star nie wiedziała co ma o tym myśleć, ale wiedziała, że był to idealny moment aby ponownie pomajstrować przy swojej szkatułce.

- Proszę, zostaw jeszcze na razie ten materiał. – powiedziała odwracając się do popielatej. Następnie lewitowała szkatułkę bliżej siebie i usadawiając się wygodnie na tkaninie, wyjęła z powrotem swoje prowizoryczne „narzędzia ślusarskie.” ”Dobra do trzech razy sztuka”pomyślała wkładając do zamka spinkę i śrubokręt. Star ponownie chapnęła kolejną bombkę cukrową, których nigdy nie miała dosyć, po czym pieczołowicie zabrała się do pracy nad uciążliwym zamkiem.
Blue stała obok Sharpa obserwując wejście do obozu. Według wskazań EFSa, nowo przybyły osobnik znajdował się za skrzynką ustawioną przy wejściu do obozu.

Jest dobrze, nadal neutralny. Może nie zaatakuje.

- Sharp. - Odezwała się klacz do obracając się do przyjaciela i mówiąc przyciszonym głosem - Chowa się on za skrzynką przy wejściu i chyba się jeszcze nie zorientował że go zauważyliśmy.

- Mamy w tym momencie dwie opcje, - powiedziała Blue - albo go wołamy i pytamy się go czego chce albo robimy frontalny atak i strzelamy aż dużo z niego nie zostanie. Wybór zostawię tobie, no chyba że masz jakiś lepszy pomysł to czekam na propozycje.
[Obrazek: signature.php]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 30 gości