Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Sharp spokojnie słuchał zebry, nie rzucając żadnego komentarza, nawet mimo sarkastycznej wypowiedzi, która otwierała jego monolog, a w opinii medyka była zupełnie bezcelowa. Stwierdzenie, że mimo wszystko młodszy ogier chce z nimi zostać, nieco zaskoczyło jednorożca. Spodziewał się, że ich opuści po usłyszeniu planu.

Tymczasem Xander kontynuował, a medyk słuchał dalej.
Na jego pyszczku widoczne było zaskoczenie, gdy zebra najzwyczajniej w świecie przyznała, że ich podsłuchiwała. Nie żeby był jakoś specjalnie zaskoczony czy zamierzał ukrywać rozmowę z rannym kucem na wozie, ale przyznawanie się do takich praktyk wprost przed nieznajomymi nawet pomiędzy kucykami było raczej niespotykane. A w przypadku, gdy podsłuchującym była zebra, Sharp spodziewałby się raczej, że podejmie szczególne środki ostrożności... najwyraźniej Xander wolał bezpośrednio się przyznać i otrzymać takież bezpośrednie odpowiedzi, zamiast krążyć wokół tematu.

Jednorożca jeszcze bardziej zaskoczył notes, który podała mu zebra. Podniósł go za pomocą telekinezy i zaczął przeglądać strony, zauważając ocalałe słowa wraz ze słyszeniem o nich od zebry. Skinął głową lekko na potwierdzenie jego słów. A występowanie nazwy osady rannego ogiera zwiększało szanse na to, że to właśnie ta osada była ich celem.

Wolałby, żeby zbyt wiele osób nie wiedziało o tym, ile broni przewoziła karawana... ale ciężko jest ukryć ładunek, gdy każdy może po prostu wejść na jeden z wozów i otworzyć skrzynie.
Skrzynia... kurwa, stwierdził dźwięcznie Sharp, gdy przypomniał sobie o pewnym fakcie: tuż po bitwie, wyrzucił jedną ze skrzyń pełnych broni pośród skały, żeby w razie czego użyć ich. Byle nikt tego jeszcze nie znalazł.

Chciałby mieć jakiś sposób na wybicie zebrze z głowy otwierania skrzyń raz a dobrze, ale takiego nie widział, przynajmniej nie w tej chwili.
A potem ogier zaczął gadać o wątpliwościach w sprawie misji Blue.

Sharp westchnął ciężko.
- Po kolei... w dużym skrócie: osada, o nazwie Paubu, która, jak się teraz okazuje, jest wspomniana w notatkach karawany. Zaatakowała ją duża grupa raiderów. Część się odłączyła, żeby polować na karawany. Efekty widzisz. Druga część wciąż tam siedzi. Nasz "gość" błaga, żeby im pomóc. Co do broni, karawana ma dość zróżnicowany ładunek - medyk przerwał na chwilę, by się rozejrzeć. Nie miało to na celu przekazania niczego Xanderowi. Po prostu zapadał zmrok, a jednorożec wolał nie zostać ofiarą jakiegoś nocnego mutanta. W starciu na bliski dystans z większością tych stworzeń kucyk bez zbroi wspomaganej raczej nie miał szans.

- Zaś co do Blue... Mi też się nie podoba, że idzie tam sama, uwierz. Ale ta klacz przeszła przez piekło, którego nie jestem sobie nawet wyobrazić. Jeżeli mówi, że coś potrafi zrobić, to mogę tylko ufać, że tak faktycznie jest. Mamy komunikację. - w tym momencie Sharp uniósł przednią nogę, tak, by PipBuck na niej był widoczny dla zebry. - Ona jest też, wedle mojej wiedzy, jedynym ku... jedyną osobą w naszej grupie, która ma wystarczające umiejętności by pójść na taką misję i wyjść z tego cało. Jeżeli chcesz to przedyskutować, to dyskutuj z nią - dokończył. Niewiele więcej miał ogierowi do powiedzenia.

W swojej opinii i tak powiedział za dużo, ale już tak miał: gdy zaczynał mówić, nie przestawał póki nie przekazał wszystkiego. A czasem "wszystko" nie powinno być przekazywane. Westchnął w duchu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Uspokojenie popielatej klaczy, a raczej jego próba, zakończyła się fatalnie. Pomijając już fakt, że Iron postanowiła nie ściszać głosu, to jeszcze ofuknęła ją za to, co powiedziała. Klacz bynajmniej nie widziała ani swojej winy w zjebaniu humoru szarego kucyka, ani powodów, z których plan wymyślony przez medyka miał być kompletnie do dupy.

"Spanie jest dla frajerów", rzekła Iron Scale. Rain w myślach roześmiała się głośno, na zewnątrz zaś ujawnił się tylko delikatny, nieco drwiący uśmieszek. Każdy musi kiedyś spać. Tak jak roboty muszą ładować akumulatory tak kucyki muszą spać i nawet ciemnoniebieski kucyk doskonale o tym wiedział. Ciekawe czy ona kiedykolwiek śpi... znając ją to tylko wtedy kiedy jest zmuszona. O wiele ciekawsza była dalsza część wypowiedzi mechaniczki. Wizja zdobycia skarbów była kusząca, aczkolwiek coś śmierdziało jej w tej sprawie. Przede wszystkim, czemu akurat jej Iron przekazała informację. W ten aspekt wolała się jednak nie zgłębiać.

Nurtował ją fakt, że Iron tak bardzo sprzeciwia się "nowej władzy". Sama Rainfall próbowała się doszukać tych rzekomych gigantycznych, licznych luk w rozumowaniu - z marnym skutkiem. W tej sytuacji uznała po prostu, że to kolejny dziwny wymysł klaczki idącej przed nią i olała sprawę.

Pozostała też kwestia samej wyprawy. Mimo że Rain nie podejrzewała żadnej pułapki ani nic - bywała zbyt ufna, niestety - to dziwne było to, że popielata zdawała się iść tam praktycznie bez przygotowania - jakby nie obawiając się zagrożeń, które mogły czychać na dole... chyba, że...

...Ona już tam była.

To by wiele wyjaśniało. Teraz specjalistce od broni cięższej pozostała tylko kwestia swoich chęci. W teorii lepiej byłoby pójść teraz spać, żeby nie zawalić podczas trzymania warty. Z drugiej strony przegapienie takiej okazji, by nieco się wzbogacić i przeżyć przygodę, byłoby wręcz grzechem. Klacz z siodłem bojowy była doskonale świadoma obydwu problemów i ich konsekwencji. Pozostał tylko wybór.

I choć w głowie trwał dość długi, zażarty bój między myślami, na zewnątrz wahanie trwało raptem kilka krótkich sekund. - No dobra... idę z tobą. - Rzuciła, kłusując za szarym kucem. Ciekawość wygrała walkę nad zdrowym rozsądkiem.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Zebra spokojnie wysłuchała skróconej wersji informacji jakie jednorożec usłyszał przy przesłuchaniu. Lecz niestety, spokój znikł już po pierwszych zdaniach kucyka. Jedyne co mógł teraz zrobić to zachować pokerową twarz i wysłuchać reszty tego co jasnobrązowy miał mu do powiedzenia. Na słowa Sharp’a, że ładunek karawany jest bardziej zróżnicowany, Xander zastrzygł uszami. Nastała chwila w której młodzik mógł pomyśleć, gdyż starszy ogier zaczął się rozglądać, jako iż robiło się już całkiem ciemno. No,no. Wygląda na to że ta karawana to nie jest tylko jeżdżący arsenał Co tu mogło by jeszcze być, zapasy jedzenia, wody a może i medykamenty różnej maści. Ta uogólniona wypowiedź jednorożca na temat ładunku tylko zaostrzyła ciekawość młodej zebry.

Temat dalszej wypowiedzi kucyka zszedł już na temat Blue i jej misji. Młodzik dowiedział się tylko że jasnobrązowemu nie podobał się zamysł całej tej misji, ale nie mógł na to wiele poradzić a jedynie wierzyć w swoją przyjaciółkę i jej umiejętności. Wspomniał że jednak będą cały czas ze sobą w kontakcie dzięki tym małym terminalom na nogach. Chwila przecież on go wcześniej nie miał, skąd to ustrojstwo się znalazło na jego nodze?

Sharp zaciął się w pewnym momencie i to właśnie zacięcie od razu zwróciło uwagę Xandera, zapalając żółtą diodę w jego głowie. Chciałeś powiedzieć kucykiem w waszej grupie, nieprawda? Chyba trzeba było tak zrobić. Coś mi tu śmierdzi. Wydaje mi się że nazbyt chętnie mnie wcielasz do tej waszej grupki.

Krótką chwilę rozmyślał nad tamtym tematem, poczym jego myśli wróciły na temat planów jednorożca. Czyli sytuacja wygląda następująco: Mają karawanę pełną różnorakiego wartościowego ładunku. Bandyci napadli na miasteczko któro prawdopodobnie jest celem ich podróży. Część bandytów napadła na nich tutaj a pozostali najpewniej robią zasadzkę, no, przynajmniej ja bym tak zrobił. A oni najwidoczniej chcą się w tą zasadzkę wpakować, tylko wcześniej sprawdzą czy to naprawdę jest zasadzka. Zajebisty plan niema co.

Wreszcie młoda zebra skończyła swoje przemyślenia i tylko w ciszy przyglądała się Sharpowi. Gość wydaje się być inteligentny i mieć trochę doświadczenia, no ale ten plan… to już trochę mniej. – Wiesz chyba, że z mojej strony ten plan wydaje się być niedorzeczny. Dla mnie wygląda to tak jak gdybyś chciał wpakować się z tą karawaną prosto w pułapkę. Co jeśli Paubu naprawdę okaże się pułapką, masz jakiś plan? A morze nieco ważniejsze pytanie. Masz kogoś oprócz Blue kto by ten plan chciał wykonać, a nie spierniczył po jego usłyszeniu?

Ta, nie mówiąc jeszcze o tym że mnie też jest coraz trudniej przekonać się by tu zostać a nie po prostu odejść i was zostawić. W sumie zobaczymy jak zareaguje gdy się spytam o to prosto z mostu. – Poza tym, nawet jeśli bym z wami został i pomógł… To skąd mogę wiedzieć że potem nie zginę z waszych kopyt, co? Albo po prostu dacie mi się wykrwawić bo szkoda wam będzie zmarnować miksturkę leczniczą na zebrę? – Tutaj młodzik zakończył dla podkreślenia wypowiedzi. Wszystko co mówił, mówił głosem cichym, zimnym i wyrachowanym, nieukazującym nawet rąbka uczuć.
- To chodź. Im szybciej się tam wtoczymy tym lepiej - Klacz nie przerywając marszu rozglądnęła się na boki i podziwiała jakże przepiękny i urokliwy, chodź monotonny krajobraz składający się według schematu: Ziemia - kamienie - jakieś resztki ścian lub im podobnych oraz wypalonych drzew, raz za czas mogły wpaść jakieś ciekawe rzeczy. Wszystko to zmieniało się dość szybko ale zawsze miało swój martwy i ponury wyraz. Działało to strasznie na psychikę, jeśli miało się ją zbyt słabą można było zwyczajnie pęknąć, rozkleić się i płacząc tarzać się po ziemi do śmierci z głodu lub z pomocą bandytów.

Iron maszerowała i cały czas miała dziwne uczucie że nie powinna odwracać się tyłem do Rainfall, ale tylko ona znała drogę i tylko ona wiedziała co jest na dole. W myślach układała plan na wypadek zdradzieckiego ataku a także na wypadek ogólnego ataku z strony sił trzecich.
Na dole są resztki robota... dwa przejścia, trzecie zastawione. Jest tam oświetlenie i małe możliwości manewrowe... - Popielata klacz intensywnie myślała nad tym czy aby na pewno Rain powinna zejść na dół. - Oczywiście że powinna bo inaczej ją przepięknie rozstrzelają - Dokonała szybkiej kalkulacji i stwierdziła że Rain "chyba się zmieści"

- Słuchaj. Tam na dole jest cholernie ciasno. Nie zostawię cię na górze bo będziesz jak jebitny znak wołający "ŻYWA TARCZA". Zejdzisz na dół i poczekasz w jednym miejscu pilnując małego sektora w którym się zmieścisz, jak byś usłyszała strzały to pobiegniesz mnie poszukać. - Zastanowiła się chwilkę i dodała usprawiedliwiająco - Jedna klacz w wąskim korytarzu ma większe możliwości niż dwie. Na tej zasadzie działamy i idź obok mnie. Nie pytaj po co, po prostu idź obok mnie.

Klacz najbardziej korciła możliwość oglądnięcia i zgrabienia resztek robota. Ale z drugiej strony były zastawione drzwi i dwa przejścia...
– Wiesz chyba, że z mojej strony ten plan wydaje się być niedorzeczny. Dla mnie wygląda to tak jak gdybyś chciał wpakować się z tą karawaną prosto w pułapkę. Co jeśli Paubu naprawdę okaże się pułapką, masz jakiś plan? A może nieco ważniejsze pytanie. Masz kogoś oprócz Blue, kto by ten plan chciał wykonać, a nie spierniczył po jego usłyszeniu?

Spodziewał się takiej odpowiedzi. Niestety nie miał przygotowanego niczego składnego, żeby uciszyć zebrę. Jego plan zakładał zatrzymanie się w pobliżu osady i czekanie na informacje. A to oznaczało postawienie wszystkiego na jedną kartę: Blue. Medyk nie miał wątpliwości, że klacz miała umiejętności potrzebne do wykonania takiej wariackiej misji... ale każdy czasem miał pecha. A wystarczyłby jeden zły ruch, żeby wszystko wzięło w łeb.

Ogier wziął wdech, chcąc coś odpowiedzieć zebrze, gdy ta kontynuowała. Sharp przewrócił oczami w duchu. Owszem, jedna lufa więcej zawsze była rzeczą przydatną... ale nie kiedy nie miało się pewności, czy ta lufa nie wyceluje ci w tył głowy po strzelaninie.
Medyk westchnął i spojrzał na młodszego ogiera.
- Nie wiesz. Tak działają Pustkowia - powiedział zmęczonym głosem - ja będę cię traktował tak samo, niezależnie od tego czy jesteś w paski czy nie, tego możesz być pewien. Na reputację pracuje się czynami, nie kolorem sierści - dodał po paru sekundach przerwy, po czym pokręcił lekko nosem i zdecydował się skonfrontować swój plan z wątpliwościami zebry.

- Co zaś do planu... Nie mam zamiaru wejść do osady bez informacji, które ma zapewnić Blue. Ale nie możemy też stać na środku pierdolonej pustyni do końca naszych dni. Ktoś, kto by chciał wykonać plan? Myślę, że wszyscy chcemy spieniężyć ładunek, a tam jest jedyna osada, która za niego zapłaci. W taki lub inny sposób. Jeżeli okażesz się przydatny, też otrzymasz swoją działkę - tu zatrzymał się na chwilkę, żeby Xander wchłonął tę myśl - prowadziłem w życiu trochę karawan. Żadna nie była tak niezgrana i z tak niepełnym składem. Ale doprowadzę tę zbieraninę do celu. Innej opcji raczej nie mamy - zakończył w końcu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Ta wyprawa to jeden wielki... Niestety (a może i na szczęście?) Rainfall nie była w stanie znaleźć odpowiedniego słowa do opisania ich 'misji'. Z jednej strony kto normalny idzie w czasie, gdy wszyscy śpią, do jakiejś skarbnicy? Choć w sumie to miało nawet sens, ale nieco psuł to fakt, że dzisiejszej nocy miały pełnić wartę; po tak ekscytującym i pełnym rewelacji dniu zaśnięcie choć na kilka godzin przed wartą byłoby mądrym posunięciem. Ale kto powiedział, że któraś z nich była na tyle mądra by o tym pomyśleć na poważnie?

No dobra, króliczku... zaprowadź mnie do tej swojej norki, pomyślała Rain, idąc za mechaniczką. Przez dłuższą chwilę było cicho, nie licząc stłumionych odgłosów kopyt obu postaci, z których jedna prowadziła drugą w sobie tylko znanym kierunku.

Po długiej chwili Iron odezwała się z zamiarem uzupełnienia informacji dotyczących wycieczki po skarb, co tylko utwierdziło podejrzenie Rain co do tego, że jej 'przewodniczka' była już we wspomnianej skarbnicy. Po stwierdzeniu, że "tam na dole" jest ciasno, altyrerzystka zanotowała w głowie dwie rzeczy. Jedna: prawdopodobnie idą do jakiejś bazy bądź bunkra. Druga... no, jest ciasno. Obym tylko się gdzieś nie zaklinowała, stwierdził w myślach niebieski kuc, starając się trochę rozweselić. Średnio się udało.

Potem nadeszło stwierdzenie, że Rainfall nie będzie musiała czuć się samotna na górze, które osobiście dotknęły ją jako nieco bezsensowne. W końcu Iron chyba nie nęciła jej tylko po to, żeby tylko stała na czatach przed samym wejściem. A nawet gdyby tak rzeczywiście było, to masywny kuc z działkiem zwyczajnie by nie przystał na taką propozycję.

Potem przyszedł czas na konkrety - co, kto i gdzie robi. Choć właściwie to w pewnym momencie konkret wymknął się uwadze Rain... albo coś podobnego. W każdym razie nie była ona w stanie zrozumieć...

- ...Jak mam iść obok ciebie, skoro korytarze są takie ciasne? - wyraziła swoją wątpliwość altyrerzystka, poprawiając nieco przekrzywione siodło bojowe. Jednocześnie posłała mu dość mocnego kopniaka, żeby mieć w razie czego pełny bak. Wszak Iron ostrzegła ją o strzelaniu, a do tego lepiej od razu być przygotowanym.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Xander spodziewał się różnych odpowiedzi ze strony kucyka, ale nieoczekiwanie dostał on odpowiedź taką samą jakiej on sam by udzielił na to pytanie. - Nie wiesz. Tak działają Pustkowia - Przez te trzy lata sam doszedł do takiego wniosku i traktował pozostałe odpowiedzi jako kłamstwa. Jedynym wyjątkiem od tej reguły była Shadow. Słowa jednorożca raczej nie powinny w żaden sposób uspokoić młodzika, ale jednak to robiły. Podobnie jak te o pracowaniu na swoją reputację. Ta część wypowiedzi jasnobrązowego dała nieco do myślenia młodej zebrze.

Krótką chwilę później Sharp kontynuował wyjaśniając nieco swój plan i rozjaśniać wątpliwości młodzika. Gdy kucyk wspomniał o tym że mógłby on dostać jakiś zysk za pomoc, jego uszy wystrzeliły do góry. Ech, parę kapsli więcej nie zaszkodzi... Ale, kurcze, to jednak wydaję się być nieco zbyt piękne by obeszło się bez żadnych problemów. Chwilę później jednorożec zakończył swoją wypowiedź stwierdzeniem że raczej nie mają innych opcji. Xander przez moment analizował to co powiedział mu starszy ogier.

- Cóż... co do pierwszego... Przynajmniej nie próbowałeś mnie okłamać, a to już jakiś początek. - Powiedział to z nieukrywanym, lekkim zdziwieniem w głosie. Tu zrobił przerwę zastanawiając się co powiedzieć dalej. - No a plan... Wychodzi na to że wszystko będzie zależało od Blue. Teraz to już jestem pewien że jednak ktoś powinien jej pomóc... - Ponowna chwila zastanowienia. Młodzik chciał wyczerpać temat póki miał czas i okazje do tego.

-Poza tym... - tutaj mówił już ściszonym głosem - to jest dla mnie dosyć nowa sytuacja i... - W głosie młodej zebry wyraźnie można było wyczuć zakłopotanie. - I w sumie sam nie jestem pewien czy mógłbym się do czegokolwiek przydać... - Dosyć wyraźnie było widać że zebra spuściła głowę w duł a w jej głosie było słychać zawód samym sobą. -Moje umiejętności bojowe są takie średnie i coś tam trochę umiem się skradać... No ale to niemal nic. - Ta, niech Celestia pobłogosławi moją "wysoką" samoocenę. Skomentował ironicznie w duchu.
Dwie klacze szły przez fragment pustyni, zostawiając obozowisko za swoimi ogonami. Zapadł zmrok, z minuty na minutę było coraz ciemniej. Jednakowoż, mimo szybko zbliżającej się ciemności nocy, udało im się znaleźć wejście do tajemniczych podziemi, nad którym to wejściem stały teraz obie. Właz był wąski i budził wątpliwości co do tego, czy Rain uda się zejść razem ze swoim "Potworkiem".



Sharp skinął głową na potwierdzenie. Był w miarę zadowolony z tego, że udało mu się jakoś zebrę przekonać do swoich racji... ale też i zaniepokojony słabościami planu, które rozmowa z Xanderem wyłoniła. Zwłaszcza tym, że Blue miała wejść sama.
Nie wątpił, że jest w stanie sobie poradzić, a już wcześniej wiedział, że to najsłabszy punkt planu... ale nie było nikogo, kto by mógł pójść z nią. Albo potrzebował całej reszty tutaj, albo nie dysponowali wystarczającymi umiejętnościami. A części po prostu nie ufał. Dodatkowo, całą kwestię należałoby przedyskutować z samą niebieską klaczą, jeżeli miało to jakkolwiek zadziałać. A zainteresowana teraz potrzebowała snu.

Medyk stał tak, analizując swoje opcje, gdy usłyszał ściszony głos zebry.
Spojrzał na młodego ogiera. Tego widoku się nie spodziewał... za co nikt nie powinien go winić.
Jednorożec wiedział, jak naprawiać rany fizyczne. Potrafił zarządzać swoją grupą... gdy ta jeszcze istniała. Ale niska samoocena i rany psychiczne: to było wielokroć cięższe. Większość kuców na Pustkowiach była zbyt zajęta czystym przetrwaniem, żeby martwić się o takie rzeczy. Przynajmniej tych żyjących poza większymi osadami, w których zazwyczaj było relatywnie bezpiecznie i łatwo o podstawowe dobra. To, że ktoś, a w tym przypadku młoda zebra, miała z tym problemy, oznaczało już, że potrafi sobie poradzić.

Sharp wyciągnął przednią nogę w stronę ogiera, po czym zawahał się. Było oczywistym, że zebra spędziła wiele czasu samotnie. Nie wiedział, jak zareaguje na kontakt fizyczny. Dla kucyków był on czymś normalnym i częstym. Większość po prostu lubiła przebywać blisko tych, którym ufała. A medyk nie wziął poprawki na to, że zebra może to widzieć zupełnie inaczej. Po krótkiej chwilce wycofał niepewnie kopyto. Nie wiedział, co w tym przypadku zrobić. Wiedział tylko, że musi jakoś przekonać Xandera, że na pewno się do czegoś przyda. Pomijając korzyści wynikające z zimnej kalkulacji przy takim działaniu, był to w odczuciu jasnobrązowego jednorożca jedyny słuszny wybór.

Zdecydował się więc po prostu mówić.
- To, że sam przetrwałeś już samo w sobie mówi o tym, że dysponujesz jakimiś umiejętnościami... - kucyk zawahał się na chwilkę - Kilka pomocnych kopyt i język potrafiący pociągnąć za spust zawsze się przydadzą, a... - ponownie zatrzymał się, gdy uderzyła go pewna szalona myśl. Potrzebował wszystkich na miejscu... prócz zebry. Jeżeli, w jakiś szalony sposób, Blue by się na to zgodziła... załatwione by były oba problemy na raz - mówisz, że umiesz się skradać? Myślę, że Blue mogłaby skorzystać z pomocy drugiej osoby na misji.

Ta decyzja była nieprzemyślana i mogła doprowadzić do wielu możliwie fatalnych konsekwencji. Sharp wiedział o tym. Xander mógł kłamać, mógł dobrze grać, mógł planować jak tu ich rozdzielić i wszystkich wybić. Gdyby ktoś zapytał się teraz jednorożca, skąd wie, że zebra nie ma złych zamiarów, nie potrafiłby odpowiedzieć. Miał po prostu przeczucie, że młodszy ogier mówi szczerze. Blue powinna z nim chociaż porozmawiać, stwierdził w końcu, dochodząc do wniosku, że nie ma prawa do podejmowania takich decyzji bez udziału swojej przyjaciółki.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Gdy Klacze dotarły na miejsce, dla Iron szybko stało się jasne że Rainfall będzie musiała zostać na powierzchni. Otwór który pasował na nią nie miał prawa pasować do Rainfall a jedynym rozwiązaniem było odkręcenie siodła co z kolei było by czasochłonne i nieopłacalne w obecnych warunkach. Trzeba było wymyślić nowy plan który nie zawiedzie.
- Zróbmy to tak - Zaczęła klacz - Ty zostajesz tu na górze i pilnujesz a ja schodzę na dół i jakbym nie wróciła w około pół godziny to wezwij pomoc. Jeśli usłyszę strzały z góry to przylecę i ci pomogę, pasuje ci to prawda?

Klacz odrzuciła uprzednio poukładane maskowanie oraz właz i zeszła na dół. Ten sam stary dobry korytarz z starymi podkładami napełnił Iron dziwnym rodzajem spokoju. Poczekała aż oczy przyzwyczają się do pół mroku i ruszyła wgłąb tunelu, przystanęła przy drzwiach i otwarła je po czym jak poprzednio przyzwyczaiła wzrok do światła, przywitał ją widok ruiny robota i ten sam przedsionek. - Chodź do mamy kochanie - rzuciła popielata w stronę robota i już po chwili zabrała się do ostrożnego rozkładania wraku.
No chyba, kurwa, nie. Ciemnoniebieska nawet nie znalazła słów na swoje rozczarowanie.

Otwór był na nią... za mały?! No... przynajmniej na nią wraz z siodłem. Mimo wszystko...

Była zła. Dodatkowo napełniła ją frustracja, uczucie bezsilności i rezygnacji - wszystko to na raz. W końcu co można zrobić w takiej sytuacji? Odkręcić jej siodło? Bez sensu. To zajęłoby dłużej niż sama wyprawa, zresztą bez niego nie byłoby zbyt mądrze udać się wgłąb, skoro - jak twierdziła Iron - trzeba było walczyć.

Nawiasem mówiąc, wspomniana klacz wysuwała się właśnie z planem zapasowym. Choć właściwie to można uznać to raczej za plan spontaniczny. Zakładał, że Rain zostanie na górze i będzie stała na czatach. Taa... ciekawe kto by w ogóle chciał tu podejść... pomyślała krótko, ale mimo wszystko słuchała dalej.

Zrozumiała przekaz. Co nie oznaczało, że go zaakceptowała. Niestety zanim wyraziła słowo sprzeciwu, szara towarzyszka znikła jej z oczu. Granatowy kucyk westchnął ciężko. - zajebiście... - mruknął do siebie, siadając przy wejściu. - już lepiej byłoby pójść teraz spać zamiast siedzieć bezsensownie... No, ale jak jest plan... to trzeba się do niego dostosować. - dokończyła swój krótki monolog. Prawdę mówiąc nie podobała jej się taka perspektywa... nawet bardzo. Z drugiej strony co, jeśli Iron naprawdę coś by się stało? Czy Rain by żałowała? Myśli nagle uderzyły jej do głowy. Co właściwie powodowało, że choć trochę zależało jej na kucykach, z którymi zapewne będzie musiała spędzić kilka kolejnych dni? Czy tylko zdrowy rozsądek, czy może - tak rzadko spotykana w formie naturalnej - nutka przyjaźni?

Póki co nic nie wiadomo... pomyślała, spoglądając w niebo w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. Z czasem chyba dowiem się wszystkiego...
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 10 gości