Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Ilość adrenaliny jak krążyła w tym momencie po organizmie Blue na pewno nie należała do najzdrowszych. Ale to było zmartwienie które należało odłożyć na później, teraz ważniejsze było powstrzymanie nowych dziur w ciele przed powstaniem.

Nie zwalniając ani trochę Blue zmodyfikowała trochę kierunek biegu skręcając trochę w swoje prawo tylko po to by po kilkunastu metrach powtórzyć ten sam manewr tylko w drugą stronę. Starała się ona zmieniać kierunek swojego biegu w miarę losowych momentach i skręcać pod różnym kontem starając się jak najbardziej utrudnić snajperowi oddanie celnego strzału w nich a jednocześnie cały czas poruszając się w kierunku pagórków. Przez cały czas też pilnowała żeby lewitowana przez nią klacz nie leciała zbyt przewidywalnym torem i nie stałą się przypadkiem wielkim celem treningowym dla strzelca z karabinem snajperskim.

Miała tylko nadzieje że snajper ten nie był zbyt dobry w swoim fachu i że starczy jej sił by dostać się do jakiejś bezpiecznej kryjówki.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Zatrzaskowe... Cóóóż... To niezbyt jednak pomocne... Aaaaaale... - Zamachała kopytkiem. Pieprzone EFS, będzie musiała poszukać gdzieś tej modyfikacji z radarem ze starych PipBucków 2000 i ją przystosować... - Możemy udawać, że wciąż są do nas przyczepione i jeżeli którykolwiek ze strażników się do nas zbliży, zatrzasnąć mu je na szyi i obezwładnić... Udusić albo co... Chciałabym jednego z nich tak wziąć w obroty... Mmmmm...

Zastanowiła się na głos ale po chwili się opanowała i otrząsnęła.

- Picky, mówiłam ci już jakim jesteś wspaniałym i zręcznym ogierem i jak bardzo zazdroszczę twojej żonie? - pochwaliła ogiera mając nadzieję, że komplement zmotywuje go do dalszych wysiłków. - Swoją droga, kochana, znasz się może na walce? Co jest twoją specjalnością? - zwróciła się już do klaczki. Cały też czas nasłuchiwała czy nikt nie zbliża się do drzwi.
Odpowiedz
Starweave chwytając płachtę w pole magiczne, zwinęła ją w rulonik i podwiesiła do góry wiążąc linami. W trakcie tej czynności, zastanawiała się nad tym co właśnie powiedziała i jak to odebrał będący za nią ogier. Słyszała ona krótkie zdanie wypowiedziane przez niego, do siebie samego. Nieznacznie odwróciła ona głowę, krótko rzucając kantem oka za siebie. Jednoróżka zazwyczaj była przeczulona na tego typu rzeczy. Jednak biorąc pod uwagę fakt, ile się wyjaśniło i ile Hilo musiał wycierpieć. Tym razem wydało się do dla niej normalne, przez co nie poświęciła temu większej uwagi. Zwłaszcza, że jednorożec wydawał się dość spokojny i miły.

– Musimy załadować transport. Poza tym i tak przydało by się tu przewietrzyć. – Powiedziała nie nawiązując przy tym komentarzu kontaktu wzrokowego z drugim kucykiem. Beznamiętnie rozglądając się po otoczeniu na zewnątrz, Starweave intensywnie o czymś myślała. Były to rozmaite myśli, dotyczące przetrawionych w umyśle wydarzeń z wczorajszego dnia. Klacz wiedziała, że wiele się wydarzyło, ale w jakiś sposób tego nie czuła. Nastał nowy dzień, bez miejsca na przeszłość. Bez miejsca dla przegranych i pokonanych. To wszystko musiało odejść w zapomnienie, bo takie były zasady pustkowi.

Nie na próżno kucyki wystrzegały się wspomnień. U wielu z nich, przeszłość potrafiła być tylko wiecznie niezagojoną raną. A u niektórych jedną z największych słabości. Star już raz się o tym przekonała. Choć sama ciemnogranatowa nie miała jeszcze historii, która sprawiała by jej tak wielki ból. To w jej wspomnieniach znalazło się parę wydarzeń, których „odkopywanie” mogło wpłynąć na nastrój.

Myśląc intensywnie, przypadkowo otarła się o wcześniejsze wydarzenia. Przypomniało jej się o wysłanych wczoraj w nocy zwiadowcach. Star zakładała, że już wrócili i śpią na jednym z wozów. Albo jeszcze nie wrócili, lub w najgorszym wypadku nie wrócą wcale. Przez wzgląd na tę ostatnią myśl, zdecydowała się nie wspominać o tym Hilowi. Sama także prostowała sobie taką dedukcją sierść na grzbiecie. ”Koniecznie będę musiał porozmawiać z Sharpem.”

Myśląc o Sharpie, klacz dopiero teraz zdała sobie sprawę jak daleko odpłynęła myślami, łapiąc jednego wielkiego przysłowiowego laga. Biedny medyk, sam użerał się z ładunkiem, ładując go z powrotem na wozy. Dobrze wiedziała, że powinna mu pomóc i właściwie tylko po to została obudzona. Nie chcąc dłużej zwlekać, wyskoczyła ona z wozu na zewnątrz, z zamiarem przyłączenia się do medyka. A przynajmniej na początku tak było.

- ...Iron. – Powiedziała białowłosa wesołym głosem, poprawiając przy tym jeden ze swoich juków, który jej się trochę zsunął. – Przydała by mi się twoja pomoc, oczywiście jeśli masz chwilę, bo zobacz. – Powiedziała unosząc płaszcz do góry i odsłaniając swój zad z tylnymi nogami. Następnie odpięła kaburę na lewym udzie, lewitując z niej prosty standardowy model SMG, który z resztą Iron widziała już wcześniej. – Skoro i tak już majstrujesz, to może mogła byś na niego zerknąć i poprawić co tam trzeba. – Rzuciła wpatrując się przyjaźnie okrągłe oczy drugiego kucyka.

Odpowiedz
Klacz o ciemnym umaszczeniu zmarszczyła brwi. Morale tej dwójki stanowczo nie należało do zbyt wysokich, ale... przynajmniej nie srali po plotach ze strachu przed jutrem. To znaczna poprawa od wczoraj, a to oznaczało, że być może będzie jeszcze lepiej. A to natomiast oznaczało, że nie ma tragedii i nie będzie kolejnego zmartwienia dla ich obecnego przywódcy. Dzięki Celestii za małe przysługi, stwierdziła w myślach, co było troszkę dziwne biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie była osobą religijną.

W każdym razie, przegląd dokonany, z najemnikami wszystko w porządku. Tyle wystarczyło ciężkozbrojnemu kucykowi, który kiwnął głową, spoglądając na wszystko jeszcze raz. "Jeżeli wszystko jest w porządku, to pójdę teraz do szefunia i powiem mu, że żyjecie i robicie, co robicie. Coś mu przekazać?"

(Jeśli nie mają nic do przekazania, to Rainfall uda się do obozu w poszukiwaniu Sharpa. Jeśli mają, to ich wysłucha i potem zrobi to samo.)
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Picky wypluł spinkę z pyszczka, patrząc się z niezadowoleniem na zamek.
- Nie udusisz nikogo metalową obręczą... a nawet jak spróbujesz, po prostu cię zastrzelą - skomentował pozbawionym emocji głosem, po prostu stwierdzając w swojej opinii fakty. Zanim April zdążyła odpowiedzieć, ogier z powrotem podniósł spinkę i wrócił do zmagania się z upartym zamkiem.

Dwójka nie zareagowała na dalsze komentarze klaczy jednorożca w żaden sposób prócz dziwnego spojrzenia w wykonaniu żony Picky'ego.
- Jesteśmy tylko zbieraczami... znajdujemy z Pickym różne rzeczy w ruinach, a potem ja je sprzedaję w osadach - powiedziała, kładąc uszy po sobie - umiem utrzymać pistolet, jak każdy, ale nie jestem wojownikiem... - dodała. Umiejętność korzystania z broni była na Pustkowiu często konieczna.



Xander ruszył dalej, pozostawiając za sobą problemy oraz jednego z niewielu przedstawicieli gatunku kucyków gotowych do traktowania go na równi ze sobą...



Blue rozpoczęła uniki, próbując uczynić z siebie jak najtrudniejszy i najmniejszy cel. Przy takiej odległości i niedostatecznym doświadczeniu mogło to stanowić niemały problem dla każdego kto nie był doświadczonym strzelcem wyborowym. Niezależnie od tego jaką broń dzierżył. Z drugiej strony, lewitująca trójnoga klacz była sporym, świecącym się celem, nawet jeżeli manewrującym.

Grupka strażników biegnąca za uciekającymi kucykami otworzyła ogień. Po równinie poniósł się charakterystyczny odgłos stukotu pistoletu maszynowego. Pociski kalibru pistoletowego poleciały serią w kierunku klaczy, lecz żaden nie trafił. Strzelanie serią rzadko kiedy bywało celne.

Pojęcie o tym miała klacz jednorożca, która wcześniej krzyczała o znalezieniu uciekinierów. Uniosła ona swój karabin szturmowy i wystrzeliła pojedynczy pocisk w najbardziej widoczny z jej perspektywy cel: świecącego, latającego po całej okolicy kucyka. Pierwszy pocisk chybił, tak samo jak drugi. Trzeci jednak otarł się o lewą przednią nogę klaczy, która krzyknęła z bólu w tym samym stopniu co z zaskoczenia.

Pociski snajperskie i pistoletowe trafiały na około nich, jednak w końcu udało im się dotrzeć do pierwszego obiektu dającego jakąś osłonę: niewielkich rozmiarów skały, za którą mógłby się schować jeden kucyk. Do pierwszych wzgórz pozostało jeszcze kilkadziesiąt metrów. Pociski snajperskie trafiały wokół nich z coraz mniejszą częstotliwością i większym rozrzutem, gdy oddalali się od wioski. Problemem pozostawała wciąż nie poddająca się trójka strażników biegnąca za nimi.



- Możesz mu powiedzieć, że w ciągu... no, może godziny brahminy powinny być gotowe - rzucił starszy kuc przed skinieniem głową klaczy i powrotem do swojego zajęcia. Rzucił tylko okiem na, oczyszczoną już, przednią nogę dwugłowego stwora, po czym skierował swe kroki ku kolejnemu brahminowi, oczekującemu na swoją kolej.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Iron myślała że teraz będzie mogła sobie spokojnie pograć na harmonijce ale w momencie gdy wrócił tutejszy "CO"(Command Officer) aka Medic aka Sharp zaprzestała tej czynności gdyż dostała niby z pozoru prosty quest pichcenia konserw. Przez chwilę myślała że samego Sharpa nabije na pal i upichci nad ogniem ale przecież nie mogło być tak źle a ona sama nie mogła być aż taką sierotą.

Po odłożeniu harmonijki na bok sprawdziła konserwy i wybrała sobie najbardziej spartańską. resztę oddzieliła i po jako takim otwarciu każdej z nich rozpoczęła rytuał uzdatniania MRE do poziomu zjadliwego.
Po tym usiadła znów nieco dalej od ognia, zabrała swoją spartańską konserwę, rozłożyła niewielki kwadrat z płachty i z zapałem ruszyła do wydobywania części z ozdobnego rewolweru zabranego z schronu. Oczywiście miała na uwadze że najwięcej z tego wszystkiego są warte zdobienia a z reszty można by wykrzesać coś pożytecznego ale w obecnej sytuacji był to po prostu złom.

W każdym razie jej mały raj nie trwał zbyt długo bo został zburzony przez wesolutki głos zahaczający o to czy mogła by coś umodzić z SMG właścicielki tegoż głosu.
- Rzuć go obok płachty i zostaw mi wszelkie magazynki jakie do niego masz. - odparła i nie przykuwając większej uwagi do drugiej klaczy wskazała konserwy - Odpal sobie też coś z nich i jakbyś zechciała to zwołaj resztę na żarcie. Proszę. - zabrała się do pochłaniania zawartości swojej konserwy patrząc się w różne punkty obozu.

Po wżarciu wszystkiego z puszki oglądnęła ja i stwierdziła że gdyby miała wystarczająco prochu, kulki z łożysk, jakiś zapalnik najlepiej z granatu to była by z tej puszki całkiem niezła i potężna broń miotana. Z drugiej strony pomyślała że gdyby wypełnić puszkę zaostrzonymi, stalowymi prętami, zrobić jakiś mechanizm powodujący wyrzut puszki na daną wysokość i detonację to była by to zajebista mina p-pony.(taaa, Bouncing Betty welcome to)

W każdym razie w ciszy wróciła do jednego z swoich ulubionych zajęć jakim było naprawa, modernizacja i konserwacja broni palnej.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Blue biegła przed siebie starając się unikać pocisków które przelatywały jej zdaniem zbyt blisko niej. Mimo że była pod ciągłym ostrzałem ucieczka jak do tej pory szła jej całkiem nieźle. Może była to zasługa odległości jaka dzieliła ją od ich pościgu, a może to, że tamci po prostu nie potrafili posługiwać się bronią i strzelali na oślep. Niestety, wszystko nie może się cały czas udawać. Po kilku następnych metrach biegu do uszu Blue dotarł krzyk klaczy którą ona trzymała w powietrzu za pomocą telekinezy.

Nie przerywając biegu, Blue szybko odwróciła głowę w kierunku jej towarzysza który był lewitowany kawałek za nią i szybko odpaliła SATSa obserwując jak świat wokół niej zatrzymuje się w miejscu dając jej wystarczająco dużo czasu by zorientować się w sytuacji. Skupiając swoją uwagę na klaczy w powietrzu, Blue zaczęła szukać wzrokiem jakichkolwiek nowych obrażeń na jej ciele i znalazła je na jej przednim kopycie otoczone przez zatrzymane w powietrzu przez zaklęcie kropelki krwi. Nie wyglądało ono na poważne ale nie mogła ona być tego pewna bez dokładniejszego jej sprawdzenia. Następnie przeniosła ona swój wzrok na trzy denerwujące osobniki znajdujące się w sporej odległości za nimi które zdawały się za nimi podążać. Jak nic, trzeba będzie z tym coś zrobić, ale na to przyjdzie na to czas później, na razie Blue zrestartowała wszystkie swoje znaczniki śledzące i ustawiła po jednym na każdym z trzech kucy. Teraz tylko pozostawało im dalej uciekać.

Zwalniając zaklęcie celujące bez wybrania celu, Blue przywróciła normalny upływ czasu do świata, odwracając szybko głowę przed siebie żeby przypadkiem na nic nie wpaść i powróciła do galopu w kierunku pagórków. Lewitując klacz bardziej przed siebie, żeby mniej więcej ją ukryć przed pociskami, biegła ona dalej zygzakiem skupiając swoją uwagę na tym żeby o nic się nie potknąć i na wskazaniach EFSa, starając się zlokalizować na nim zebrę której kazała ona spieprzać wcześniej.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Kochani, nie chodziło mi o obręcz, tylko o łańcuch. A zatrzaśnięcie im obroży na szyi ograniczy im możliwość ruchu - powiedziała spokojnie. - Udusić łańcuchem nie jest jakimś większym problemem, tylko trzeba pewnie zarzucić.

Patrzyła chwilę na Picky'ego.

- Niestety będziesz musiała w sobie wykształcić chęć wojowania - stwierdziła, nie odrywając wzroku od ogiera... Oboje byli niesamowicie krusi ale przez to korciło ją by samej ich zniewolić... w nieco bardziej przyjemny dla całej trójki sposób. - Bo żebyśmy stąd uciekli i żebyście mogli dalej cieszyć się życiem, w wolności, będziemy musieli pewnie kogoś zabić.
Odpowiedz
Lokalny czołgokuc kiwnął tylko głową, udając się w stronę obozowiska. Wchodząc w obręb okręgu złożonego ze skrzynek, które powoli znikały ze swych tymczasowo przydzielonych miejsc, zauważyła ona kilka rzeczy. Jedną, zauważoną praktycznie od razu, był ciemnobeżowy jednoróg ogarniający wspomniane skrzynie, medyk i jednocześnie przywódca, Sharp Cross. Następną rzeczą były konwersujące ze sobą Starweave oraz Iron Scale, prawdopodobnie coś o broni, patrząc na obecny tam lekki karabinek. Nie widziała natomiast nigdzie Blue oraz zakapturzonego przybysza, Rusty'ego. Jeżeli oni do tej pory nie wrócili z patrolu, to nie oznaczało to niczego dobrego. I zważywszy na wypowiedź starszego najemnika, lepiej żeby wrócili w ciągu godziny. Jej wzrokowi umknęła również mieszkanka Stajni, White Staple, która prawdopodobnie wciąż leżała spita na jednym z wozów.

Nieobecność dwójki utworzyła metaforyczne chmury nad głową Rainfall. No, chyba że kimają sobie gdzieś wewnątrz wozu i nikt o tym nie wie. Co z drugiej strony nie miało sensu, bo Sharp nie byłby taki niespokojny.

Odkładając wszystkie te sprawy na bok, kucyk z działem u grzbietu podszedł do zajętego medyka i rzekł:

- Najemnicy są cali i zdrowi, zajmują się w tej chwili brahminami. Mówią, że za jakąś godzinę będą gotowe - rzuciła rzeczowo, patrząc na lewitujące skrzynki, przenoszone w tej chwili na wóz, na którym jeszcze kilka chwil wcześniej słodko i duszno spały ona i Iron. - Jeszcze nie wrócili? - dodała szeptem, mając na myśli oczywiście parę kucyków, które poszły na zwiady.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
„Co się tam dzieje?” – pomyślał Maksim spoglądając w stronę placu. – "Wybuch rozległ się znacznie dalej w takim wypadku to musi być druga strona wioski." Przez chwilę zastanawiał się, po czym postanowił zacząć działać.

Ogier poruszając się prawie przy samej ziemi, skierował się w stronę wylotu zaułka, wciąż będąc pod wiatą, następnie będąc blisko krawędzi zatrzymał się by rozejrzeć się po placu. Wciąż starał się pozostać w cieniu uliczki, szukając wzrokiem strażników mających więźniów na oku oraz sprawdzając czy będzie miał szansę podkraść się do klatek z więźniami i ukryć się przed wzrokiem potencjalnych klawiszy w ich pobliżu.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 54 gości