Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
- Szybko! Udawajcie zakutych w łańcuchy - szepnęła teatralnie a sama schowała się za framugą, tak by nie można jej było zobaczyć z korytarza.

Nasłuchiwała zblizajacych się kopyt i w momencie gdy były już dość blisko, postanowiła rzucić na siebie swoje specjalne zaklęcie. Luno, nocy matko i snu strażniczko, wspomóż mnie teraz.... Czekała, gotowa do akcji. Nie wiedziała jaki będzie przeciwnik, ale miała nadzieję, że uda jej się go zaskoczyć i szybko zabić.
Odpowiedz
- No nie wiem Sharp. To może być niebezpieczne. – Dopowiedziała Star do swojej wcześniejszej wypowiedzi, ponownie spoglądając po Iron i Rainfall. – A co wy o tym myślicie moje drogie? – Zapytała klacz, nie chcąc dać Sharpowi monopolu na podejmowanie decyzji. Wróciła także do poszukiwania swojego posiłku, który nota bene powinien być jeszcze zapuszkowany i nienaruszony.

- A tak na marginesie, widział ktoś moją konserwę z pastą sianową? Przysięgam, jak ktoś mi już ją opierdzielił... – Zaczęła rozglądając się po innych, już zjedzonych, bądź wciąż konsumowanych konserwach. Przez to wszystko, znaczenie słowa „zwiadowcy” całkowicie jej umknęło.

Odpowiedz
Rain doceniała troskę, jaką Starweave okazywała wobec bezpieczeństwa zarówno jej i Iron, jak i całej karawany. Widać było, że ma już z tym jako takie doświadczenie... albo po prostu logicznie myśli. Obydwie cechy były bardzo przydatne w zawodzie handlarza, toteż incydent z pistoletem sprzed chwili szybko umknął ciemnoniebieskiej z pamięci, zaś jego miejsce zajęło nieznaczne, pozytywne zaskoczenie. A to dlatego, że zwyczajnie nie spodziewała się pomocy ze strony drugiej. Spodziewała się, że będzie musiała się targować i planować z dowódcą tak, by jak najlepiej rozstawić kuce, a tymczasem odezwała się taka Star i zaproponowała coś, do czego Sharp i Rain albo nie doszliby w ogóle, albo doszliby po dość długim czasie, tracąc wiele cennych minut.

Całość została doprawiona grzecznym pytaniem handlarki o zdanie podmiotów sprawy. Rainfall musiała przyznać, że trzymanie się z tyłu w razie ewentualnego napadu na karawanę wydawało się świetnym pomysłem. Do tego pomysł na obstawę w postaci jednorożca... cała perspektywa ciągnięcia wozu nagle stała się mniej szara i ponura, a bardziej kolorowa i w roślinki o kolorowych płatkach, które ponoć kiedyś nazywano "kwiatkami". - Podoba mi się propozycja pójścia na szarym końcu i ciągnięcie lżejszego wozu. Dwa kucyki z pewnością będą ważyć o wiele mniej niż kilkanaście czy kilkadziesiąt skrzyń z towarem, - stwierdziła rzeczowo, usadawiając się wygodniej i patrząc prosto na Star. - Miło, że się o nas troszczysz, Star. Ale myślę, że bezpieczniejszej opcji w naszej sytuacji nie będzie. - skończyła pewnie. Nie była najlepsza w strzelaniu z małej broni palnej, ale lepsze to niż walka na kopyta przy ogólnej strzelaninie. Oby jakaś była, mimo wszystko. Nie będzie tak nudno... Choć w sumie z Iron nigdy nie może być nudno. Dziwnie, tak. Niebezpiecznie, owszem. Ale nigdy nudno, pomyślała jeszcze, rozglądając się wokół.

Przez ułamek sekundy bała się, że to ona niechcąco opitoliła konserwę Star... ale potem przypomniała sobie, że jej miała inny smak. - Nie, wybacz. Ja miałam zieloną mieszankę czy coś takiego, więc to nie ja. I nie, nie widziałam nigdzie twojej puszki. - Rainfall odetchnęła z ulgą, rozkoszując się tym krótkim momentem odpoczynku przed kolejną, pustkowianą robotą.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Strażnik stał wciąż w pobliżu ogniska, zerkając co chwila na więźniów. Szybko robiło się jasno i światło dawane przez ognisko miało coraz mniejsze znaczenie. Nie było już mowy o ukrywaniu się w cieniach.

Ogier zerkał raz na jakiś czas na więźniów zaniepokojonym wzrokiem. Bardziej był zajęty obserwowaniem uliczki w której musiał nastąpić wybuch.
Wtedy nad wioską rozległy się strzały. Serie z lekkiej broni i pojedyncze, głośne wystrzały z karabinu snajperskiego. Wszystkie odgłosy prócz huku wystrzałów ze snajperki najwyraźniej się oddalały. Nie brzmiało to jak walka w obrębie zabudowań wioski.

Ukryty za budynkiem w rogu placu ogier sam musiał podjąć decyzję, co w tej sytuacji zrobić.



Trójka więźniów ukryła się, scavengerzy wracając do swoich łańcuchów a April ukrywając się obok wejścia do pomieszczenia w którym ich więziono. Szepty jednorożca były nie do usłyszenia dla zbliżającego się strażnika, jednak szczęk łańcuchów był dość głośnym i charakterystycznym odgłosem.

Sekundy później, przez drzwi wmaszerował pokaźnych rozmiarów kuc ziemny. Miał ciemnobrązowe umaszczenie i niebieską grzywę, nosił na sobie lekki ubiór, nie dający osłony przed obrażeniami. Jednak nie to było u niego charakterystyczne. Był przynajmniej o głowę wyższy od April i wyglądał na zdecydowanie od niej silniejszego. Nie miał przy sobie żadnej widocznej broni prócz skórzanego bicza przymocowanego do prawego przedniego kopyta. W każdej chwili mógł wziąć narzędzie w pyszczek i zadać ból o wiele mniejszym kucykom w pokoju.

- Co tu się wyprawa?! Gdzie jest trzeci więzień? - warknął na dwójkę widocznych kucyków. Picky położył uszy po sobie i skulił się w rogu pomieszczenia, podczas gdy jego żona patrzyła się tylko w podłogę przed wielkim kucem.
- U... uciekła... wyważyła drzwi i... - zaczęła, lecz przerwała gdy kucyk schylił pyszczek do bicza.

- Jak ma niewolnik zwracać się do pana? - zapytał się spokojnym głosem ogier, schylając się po swoje narzędzie do zadawania bólu. April stała tuż obok niego, ukryta pod całunem zaklęcia niewidzialności.



Sharp skinął głową z zadowoleniem gdy klacze doszły do końcowego wniosku. Wyglądało na to, że jakoś mają szanse jeszcze to ułożyć. Owszem, było to tylko dojście do konsensusu w kwestii zabrania wszystkich wozów, ale był to zawsze jeden problem mniej...

Ogier spojrzał z niepokojem do swojej własnej konserwy, szukając śladów kremu sianowego w środku. Okazało się jednak, że powitała go jakaś bliżej niezidentyfikowana papka koloru... mógłby powiedzieć, że był to czerwony, ale widział gdzieniegdzie też coś zielonkawego. W każdym razie nie smakowało źle. I na pewno nie było sianem.
- To siano też nie jest - skomentował, wciąż wpatrując się we wnętrze puszki.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Podróż przez pustkowia nigdy nie należała do łatwych, ale nie była aż tak ciężka żeby na nią narzekać. Za to podróż po nieprzespanej nocy, z dwoma nowymi ranami i trójnogim kucem którego było trzeba było pilnować była potwornie upierdliwa i denerwująca. Blue musiała sobie znaleźć szybko jakieś zajęcie, bo inaczej zaraz ją szlag trafi od rany którą miała na zadzie i która dawała o sobie znać wraz z każdym krokiem. Otwierając na EFSie kartę z plikami które miała ona na PipBucku, zaczęła przeszukiwać swoją kolekcję muzyki w poszukiwaniu czegoś co by poprawiło jej humor. Już miała włączyć sobie jeden z utworów których nie słuchała od dłuższego czasu gdy jej wzrok spoczął na karcie nadajnika wbudowanego w jej komputerek. Uśmiechając się Blue uruchomiła nagrywanie i nadajnik ustawiając go na transmisje na falach które zostawiła ustawione na PipBucku który dała Sharpowi.

- Hej Sharpi, Blue z tej strony. – zaczęła mówić klacz nie przerywając swojego marszu będąc przy tym pewna że mikrofon w jej urządzeniu bez problemu wyłapie jej głos – Chciałam ci dać znać, że nic mi nie jest i jestem już drodze powrotnej do was. Rusty wyruszył trochę przede mną i powinien do was dotrzeć wcześniej. Prawdopodobnie był by ci bardzo wdzięczny gdybyś znalazł jego rzeczy i wyszedł mu na spotkanie zanim do was dotrze. Bez swojej maski, robi się z niego bardzo upierdliwy kuc. Zresztą pewnie też będzie jak najszybciej pozbyć się prezentu dla was który z nim wysłałam. Jeżeli chodzi o sam cel naszej podróży, lepiej nie zbliżajcie się z wozami do tego miasteczka, sytuacja tam panująca nie jest najlepsza i nasze dalsze poczynania będą wymagały trochę dokładniejszego planowania niż ten plan z którym my wyruszyliśmy, ale na to przyjdzie pora potem. Jak na razie jestem głodna i muszę się trochę zdrzemnąć i połatać. – zerkając w bok popatrzyła się na klacz idącą obok niej, popatrzyła się chwilę na nią po czym wróciła do swojego nadawania – A, i znajdź tam puszkę dla jeszcze jednego dodatkowego kucyka, będziemy mieli gościa na śniadaniu. Trzymaj się tam i nie daj się reszcie zjeść, niedługo się widzimy.

Wyłączając nagrywanie i zapętlając nagraną wiadomość na nadajniku by leciała ciągle przez następna godzinę, zamknęła na EFSie okno nadajnika i spojrzała się na trójnóg obok niej.

- Wiesz że nadal nie wiem jak masz na imię. Może zaczniemy od nowa. – powiedziała do klaczki uśmiechając się do niej – Ja jestem Blue Gear, ale wszyscy mówią mi po prostu Blue. A ty masz jakieś imię?
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Hej, przystojniaku! - wielki ogier odwrócił się w prawo, skąd dobiegł hałas. Sekundę później dowiedział się, skąd dochodził głos klaczy. April zmaterializowała się sekundę później, gdy jej róg wbił się w oko kucyka ziemnego. Planowała owinąć bicz ogiera wokół jego pyszczka, ale szybko się zorientowała, że ciężko było dla jednorożca skoncentrować energię magiczną gdy jego róg tkwił w ciele innego kuca.

Ogier niemal natychmiastowo krzyknął w bólu i zaczął się rzucać w uchwycie klaczy, jednak jej magiczny organ wbijał się tylko coraz głębiej w jego głowę, zalewając czoło i grzywę klaczy w krwi strażnika. Widok z boku musiał być upiorny, gdyż druga obecna w pomieszczeniu klacz pisnęła i praktycznie przeskoczyła do Picky'ego, chowając się w rogu wraz ze swym ogierem. Nie mogła jednak odwrócić wzroku od makabrycznego pokazu, który właśnie dawała im ich współwięźniarka.

Jednorożcowi udało się objąć krwawiący łeb większego kucyka kopytami, jednak nie dawało to wiele. Wciąż się rzucał, tylko pogarszając sytuację w swoim oczodole. Próbował nawet ugryźć ucho klaczy, ale jego zęby kłapnęły tylko w powietrzu centymetry od czułego narządu.

- Nie tak brutalnie z nimi! - zaśmiała się klacz z dołu, słysząc odgłosy szamotaniny.

Po chwili mocowania kucyk, mimo swojej niebagatelnej siły przestał się rzucać, powoli się rozluźniając. Pyszczek April był zalany lepkim, czerwonym płynem wciąż wypływającym z oczodołu, nie brakowało go też w jej grzywie. W całym pomieszczeniu unosił się zapach krwi.

- C... coś ty zrobiła? - zapytała się skulona wraz ze swym mężem w rogu pomieszczenia klacz, patrząc na krwawy łeb jednorożca i wielkiego trupa, osuwającego się z jej rogu na podłogę.



PipBuck posłusznie wykonał polecenie, nadając sygnał do konkretnego celu. Karawana powinna znajdować się w zasięgu nadajnika, toteż problemy z przekazem czy jego jakością prawdopodobnie nie wystąpią.

Trójnoga klacz, po marszu w ciszy cały ten czas, spojrzała tylko na Blue, zaskoczona. Po kolejnych słowach wypowiedzianych przez klacz, spojrzała za siebie, w kierunku osady, przed spojrzeniem na niebieską.
- Light Ticker... na imię mam Light Ticker. - mówiła raczej cicho, ale zrozumiale - Do kogo mówiłaś? - wydawała się rozumieć w jakimś stopniu, że urządzenie na nodze Blue przekazało wiadomość dalej.



Sharp ledwo zdążył podnieść pyszczek znad tajemniczej konserwy, gdy ustrojstwo na jego nodze odezwało się całkiem głośnym piknięciem. Spojrzał na komputer w konsternacji. Co tym razem? Spojrzał na wyświetlacz EFSa i rozejrzał się na boki. Nic nie wskazywało na to, żeby wykrył przeciwnika... a Blue nic nie mówiła o sygnałach dźwiękowych.

- Hej Sharpi, Blue z tej strony - odezwał się głośniczek w PipBucku. Ogier zamrugał gwałtownie. Skinął głową reszcie i odszedł w kierunku jednego z wozów, aby reszta nic więcej nie usłyszała. Nie wiedział, co Blue ma do powiedzenia... choć najbardziej liczyło się to, że żyła. A on nie miał bladego pojęcia jak do cholery jej odpowiedzieć!

Wysłuchał reszty informacji z uśmiechem na pyszczku. Nie były one może pozytywne, ale Blue żyła. Skoro ona żyła, na pewno coś razem wymyślą. Spojrzał na gadający komputer na swej nodze. Były chyba jeszcze bardziej przydatne niż myślał.

- Trzymaj się, Blue - powiedział tylko cicho w ekran urządzenia, wiedząc doskonale, że jego przyjaciółka nie ma najmniejszej możliwości go usłyszeć. Albo i? W zasadzie nie wiedział, jak ustawiła mu to ustrojstwo. Ogier spojrzał na wóz, na którym powinien być sprzęt Rusty'ego. Blue miała rację, powinien mu wyjść naprzeciw. No i co ona miała na myśli mówiąc o 'prezencie'? Medyk westchnął. Domyślał się co to mogło być... i nie była to raczej dobra wiadomość, prędzej kolejna z tych złych.

Zwrócił wzrok w kierunku ogniska. Trzeba było teraz tylko spakować karawanę i ruszyć. Będzie musiał też wyprzedzić grupę, i to już niedługo, ale to nie powinno stanowić większego problemu.

Miał zamiar podejść do grupy kończącej właśnie śniadanie, ale, ku jemu zaskoczeniu, podszedł do niego kucyk, którego nie spodziewał się zobaczyć na nogach. Hilo nie wyglądał na kompletnie zdrowego, nawet magia lecznicza nie potrafiła zdziałać takich cudów, ale chodził i najwyraźniej miał do niego sprawę. A sprawa zamknęła się w trzech słowach.
- Mogę jakoś pomóc? - Sharp ponownie w ciągu ostatnich minut został zaskoczony. Pomyślał, co mógłby robić jednorożec. Spojrzał na jego róg.

Po chwili dyskusji z niedawnym jeńcem medyk podszedł wraz z nim do ogniska.
- Zwiadowcy się odezwali. Wracają, ale potrzebują pomocy medycznej. Idę nim na spotkanie. Star, wraz z Hilo zajmiecie się skrzynkami - zaczął, rzucając wymienionej klaczy spojrzenie, które mówiło jedynie 'pilnuj go' - Niech ktoś zaniesie śniadanie reszcie, przygotujcie też trzy porcje więcej - dodał. Niech się zastanawiają, dla kogo ta trzecia porcja, ogier nie miał zamiaru tego teraz tłumaczyć. Zwłaszcza, że sam za bardzo nie wiedział.

- Powinienem wrócić niedługo - zakończył, patrząc na zebranych.

// Jeżeli chcecie jeszcze coś zrobić w obozie, to teraz jest na to czas.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Wyrwałam chwasta... Szkoda, był ładny... - strząsnęła głową strzepując z niej strugę krwi która rozchlapała się na podłodze.

April nie marnowała czasu i otarła tylko nieupipbuck'czonym kopytkiem czoło, by krew nie spłynęła jej do oczu i natychmiast ruszyła do przeszukiwania trupa. Jego ubranie było w sam raz, zawsze dawało JAKĄŚ ochronę, nawet jeżeli kiepską. Magią objęła bicz i upewniła się, czy martwy kucyk nie skrywał jakichś przydatnych przedmiotów.

- Szkoda... Tak cudownie wierzgał... Pomóżcie mi. Chcecie stąd uciec, nie? Nie mamy wiele czasu zanim jego kompani zechcą dołączyć do "zabawy".
Odpowiedz
Iron wysłuchiwała pogadanki na temat tego jak to ona i pewna Major Kopyto będą zapierdalać z wozem przez pustynię. Gdy padło pytanie co obie zainteresowane myślą o w/w pomyśle Iron miała ochotę odpowiedzieć: "Ja nie myślę, ja jestem Inżynierem" ale tego nie uczyniła, za to odpowiedź podała Rainfall a Iron skwitowała to lekkim uśmieszkiem i pokiwaniem głową na "tak".

- Co do konserwy to nie wiem co się z nią stało, swoją skończyłam jakiś czas temu i przerobiłam na granat hukowo-odłamkowy. - położyła swój łebek na cicho grzechoczących jukach i teraz zapewne zapanowała by cisza lub luźne pierdzielenie jakimiś sucharami albo coś podobnego. Tak się jednak nie stało poprzez transmisję nadaną na fale eteru przez Blue a której pierwszą część Iron słyszała. Uśmiechnęła się lekko i postanowiła że do innych określeń sanitariusza doda oprócz "Sarenki" Sharpi'ego. Z drugiej strony czuła się zgwałcona przez los ponieważ Pip-Buck'a można było dostać za małą fortunę w LP a ona stwierdziła że raczej jej się to nie przyda... głupiutka Iron parę lat wstecz.

Wróciła jednak do pierwotnego planu, uśmiechnęła się i rzuciła - Wygląda na to że dziewczyna naszej Sarenki wraca do miasta... Chyba ktoś nawet nagrał o tym utwór a jakiś ogier napisał o tym poemat. - po chwili bardziej ponurym tonem dodała - No i ciągnie tu innych... będą problemy. - Spochmurniała na chwilę po czym rozglądnęła się po obozie i stwierdziła cicho że nie ma tu nic do roboty a w zasięgu wzroku nie ma żadnego mechanizmu który by można rozmontować na podzespoły pierwsze, ocenić jak działa i poskładać de novo. Tak samo w grę nie wchodziło minimum higieny. Wstała, wyciągnęła z juków swoją ulubioną talię kart (TĄ talię kart) i spytała mimochodem Rainfall - Może partyjka Blackjack'a albo Pokera? - po czym dodała swój najbardziej szczery i promienny uśmiech.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Starweave także była zadowolona z osiągniętego przez nich konsensusu. Lecz wciąż nie mogła znaleźć swojej sarenki konserwy. Ani Iron ani Rain także nie chciały się przyznać, do zjedzenia pasty sianowej. Lub faktycznie tego nie zrobiły. Star złapała za jedną z pozostałych przy ognisku konserw, uparcie przyglądając się będącej na niej pozostałością etykiety. W tym monecie z Pipbucka Sharpa odezwał się głos Blue. Był nieco zniekształcony przez nisko-hercowy mikrofon tych urządzeń, co tylko utwierdzało Star w przekonaniu, że to właśnie o tą klacz chodziło. Sharp jednak przerwał transmisję, odchodząc od ogniska na bezpieczną odległość, tak by nikt jej nie słyszał. Spowodowało to, że pyszczek ciemnogranatowej opadł częściowo, a ona sama rozejrzała się po pozostałych towarzyszkach z lekkim wyrazem zaszokowania. Lewitowana przez nią konserwa, energicznie opadłą na ziemie.

Sharp wrócił po jakimś czasie razem z Hilo, który to najwyraźniej postanowił się na coś przydać i odwdzięczyć rozbitej karawanie. Ale nie to było teraz ważne. Medyk wypowiedział kolejne słowa, na wieść których, Starweave niemal że się zagotowała. Tupnęła lekko kopytkiem, rzucając spojrzeniem po całym otoczeniu w przypływie irytacji.

Klacz była zła. Ale poprzez wgląd na to, że już trochę Sharpa poznała i był dla niej dobry, zdołała się ona opanować. Dla medyka było to wielkie szczęście. Bo w przeciwnym wypadku, wielce prawdopodobne, że całą ich rozmowa odbyła by się tutaj przy ognisku. I przy wszystkich.

- Sharp muszę cię poprosić na osobności, zanim wyruszysz. – Rzuciła szybko Star, starając się ukryć swoje emocje.

Odpowiedz
Zaszokowana klacz cofnęła się o krok, patrząc na April. Tym samym przycisnęła się zadem do ściany. Opamiętała się jednak po paru sekundach, oddychając głęboko. Potrząsnęła głową, zerkając na swego męża i na jednorożca wciąż stojącego nad zabitym.
- Tak, dobra, dobra... musimy stąd uciec - powiedziała, podchodząc do zakrwawionej klaczy i zerkając przez ramię na Picky'ego, który wciąż wpatrywał się w ciało wielkiego kucyka.

Ubrania strażnika były zbyt duże na April, sam ogier nie miał zaś zbyt wiele przy sobie. Oprócz bicza klacz znalazła tylko małą zapalniczkę w jednej z kieszeni.
- Co tam się dzieje? Torch? Nie mów, żeś kolejnego zabił! - kuce usłyszały głos klaczy z dołu.



Sharp wiedział, że ekipa nie zaakceptuje tylu wiadomości na raz bez zgrzytów. Nic nigdy nie szło zgodnie z planem. Nie wiedział o co mogło chodzić Star, ale skinął klaczy głową, po czym wskazał rogiem na przestrzeń za jednym z wozów.

Ogier poprosił Hilo aby został przy ognisku na chwilę, po czym skierował swe kroki ku wspomnianej przestrzeni, uprzednio sprawdzając czy klacz jednorożca podąża za nim.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 47 gości