Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Blue zatrzymała się obserwując klacz która była zajęta patrzeniem się na swoją brakującą nogę i zanni się zorientowała że idzie sama dała radę przejść kilka kroków.

- Tak, uważam że jesteś ładna, wręcz powiedziałabym że jesteś piękna. - powiedziała niebieska ruszając za klaczką – I będę to powtarzała aż w to uwierzysz. Może i posiadasz pewne wady, ale kto ich nie posiada? I to właśnie jest w tobie piękne, to jak sobie radzisz sobie ze swoimi wadami. To jak nie pozwalasz im kierować swoim życiem, jak z nimi sobie radzisz. Tam gdzie inni by się już dawno poddali, ty cały czas walczysz.

- Obserwuję cię od czasu gdy wyszliśmy na pustkowia. Przez cały ten czas idziesz wytrwale przed siebie, a już niezły kawałek trasy przeszliśmy i uwierz mi jak ci powiem, że spora ilość kucy jakie znam już w tym momencie błagała by mnie o to byśmy się zatrzymali odpocząć. Ty jesteś silniejsza niż ci się wydaje, musisz tylko w siebie uwierzyć. - powiedziała Blue idąc cały czas za klaczką.

- A i jeszcze ten twój tył. To już jest klasa sama w sobie i mówię ci, że gdyby nie to że preferuje ogiery... Powiedzmy że to co by się wydarzyło było by niezwykle interesujące. - powiedziała niebieska po czym wyprzedziła klaczkę prowadząc ich dalej w kierunku karawany.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
April rzuciła się na klacz. Rana w jej nodze raz za razem eksplodowała bólem, rozpraszając klacz jednorożca i uniemożliwiając jej szybki ruch. Zanim zdążyła dopaść do strażniczki, ta odtrąciła ją własną głową, posyłając ją szybko na podłogę, nieopodal trupa i stojącej wciąż, choć z pyszczkiem wykrzywionym wyrazem bólu, strażniczki.

- Ty... - wydyszała klacz jednorożca, patrząc z nienawiścią na leżącego kucyka. April mogłaby w tym momencie przysiąc, że druga warknęła na nią niczym pies. Widziała też wyraźnie kilka iskier magii, które pojawiły się na rogu strażniczki zanim jęknęła ona z bólu i skrzywiła się. Uderzenie klaczy musiało wyrządzić nieco szkód. Nie przeszkodziło jej to w rzuceniu się na leżącego jednorożca z gołymi kopytami.



Sharp, widząc zmęczoną minę młodszego ogiera, podniósł z jego grzbietu ciężar. Musiał przyznać, ich 'źródło informacji' było ciężkie. Nie wiedział jak długo Xander musiał z nim maszerować, ale podejrzewał, że sam by prawdopodobnie padł ze zmęczenia w połowie drogi. Nawet w jego telekinezie tajemniczy kucyk ciążył wyraźnie. Dostarczenie go do obozu nie będzie łatwe, ale nie miał zamiaru pozwolić wyczerpanej zebrze nieść go dalej. Mogą też po prostu poczekać aż wozy będą blisko nich...
Medyk zastanawiał się, czy nie przejść przez obu szybkim skanem magicznym, ale stwierdził, że na to przyjdzie jeszcze czas. Gdyby któryś z nich był ciężko ranny, nie dotarłby tu żywy.

- Poczekamy na nią tutaj - powiedział, kiwając głową - karawana wyruszyła, powinni dotrzeć do nas w ciągu paru godzin... a tobie przyda się chwila odpoczynku. - spojrzał na nogi zebry, poszukując śladów czegokolwiek niepokojącego - a, mam tutaj coś twojego - dodał, wyciągając z juków cały ekwipunek młodszego ogiera, który to zdecydował się wcześniej pozostawić w obozie.
Musiał przyznać, że Xander nie wyglądał źle bez tego całego płaszcza i przez chwilę rozważał danie mu go nieco później... jednorożec zorientował się, że jego myśli, jak i oczy, nieco za bardzo wędrują i przywrócił je do porządku.

- Wiesz może ile nam przyjdzie czekać na Blue? - zapytał się zebry. Była mała szansa, że wyruszyli w niewielkich odstępach czasu i od niebieskiej klaczy dzieliło ich niewiele.



Light wyraźnie nie wiedziała co odpowiedzieć Blue. Zaczerwieniła się i prawie potknęła o własne kopyta, ale udało jej się odratować i iść dalej.
Wyglądało na to, że już wiedziała co odpowiedzieć, gdy klacz jednorożca dorzuciła komentarz o tylnej części ciała trójnogiego kucyka.
- Dz... dzięki, Blue... - przerwała na sekundę, w końcu jednak mówiąc - Twój też... - dodała niemalże szeptem, natychmiast się zaczerwieniając i odwracając swój wzrok od starszego kucyka, skupiając się całkowicie na marszu. Wyglądało to na klasyczny przypadek chęci zapadnięcia się pod ziemię.



Starweave dotarła do ostatniego wozu w kolumnie bez żadnych przeszkód, szybko docierając do dwóch klaczy ciągnących niechętnie tenże wóz.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
April myślała szybko. Ból ból... Boli boli boli boli boli boliboliboliboliboli...

Wróg się na nią rzucił... Zaciśnęła zęby i spróbowała magią objąć bicz i okręcić go wokół szyi napastniczki. Spróbowała jeszcze rzucić na przerażoną więźniarkę proszącym spojrzeniem. Musi coś zrobić a pistolet przecież leżał.
Odpowiedz
Żelaznooki wejdzie wyżej, nie zbliżając się do szczytu. Następnie zwolni i będzie przemieszczał się ostrożnie w kierunku zbocza, które pozwoli mu zorientować się w sytuacji po drugiej stronie wioski i da możliwość rozejrzenia się po okolicy. Ów będzie przemieszczał się z osłony za osłonę, szukając kolejnych kryjówek, aż w końcu będzie miał widok na to, co go interesuje i zorientuje się w sytuacji.

Gdy coś mu zagrozi i wszystko będzie zmierzało ku jego ujawnieniu, pozostanie w ukryci i przeczeka niebezpieczeństwo lub cofnie się, jeśli będzie taka możliwość, następnie szukając kryjówki w stercie metalu.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz
- Nie musisz mi dziękować, ja po prostu mówię co widzę. - powiedziała Blue odwracając się z uśmiechem do klaczki – I gwarantuje ci, że w przyszłości pomoże ci podbić serce nie jednego ogiera. A i dzięki za komentarz, nie jesteś pierwsza która mi to mówi, ale zawsze miło jest usłyszeć tak przyjemny komentarz z pyszczka kogoś tak pięknego.

Uruchamiając na EFSie mapę, Blue sprawdziła ich lokalizację i skorygowała kurs by poruszać się bliżej drogi. Jeżeli karawana już ruszyła to na pewno będą się tamtędy poruszać, a minięcie ich nie uśmiechało się jej za bardzo.

- Powinniśmy już być już niedaleko naszego celu, jeszcze chwila i będziemy mogły coś zjeść i w spokoju odpocząć. - powiedziała niebieska do klaczki zamykając mapę i sprawdzając w jakim tamta jest stanie – Jak tam noga? Starałam się ją opatrzyć najlepiej jak mogłam, ale medyk ze mnie raczej marny.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Xander poczuł że głaz mu spadł z grzbietu, dosłownie. Po tym jak jednorożec zdjął z jego pleców bandytę, przeciągną się jak kot czując jak strzelają mu kręgi. Wysłuchał spokojnie Sharpa, a kiedy ten podał mu jego ekwipunek, lekko się uśmiechną. "Musze sprawdzić czy wszystko jest tak jak zostawiłem." - "Dzięki."

Zebra wzięła swoją torbę od brązowego, jednocześnie zdejmując drugą z uprzęży. Postawił torby przed sobą i zaczął się przepakowywać. "Naboje Ppanc są. Książki są." młodzik szybko przeszukał jedną z książek by znaleźć jedną pożółkłą kartkę zatkniętą między strony, " Jest." Zamknął książkę i pakował się dalej. "Granat, jest. To chyba wszystko, złom zostaje tak jak był."

Wyciągną jeszcze swój złożony płaszcz i spakował wszystko z powrotem do torby z rzeczami osobistymi kładąc przebranie na wierzchu by łatwo było się do niego dostać. Wstał i zaczął zakładać swoje torby, jednocześnie odpowiadając na pytanie ogiera. - "Nie wiem dokładnie, ale nie powinniśmy czekać na nią długo." - Po patrzył jeszcze na ogiera którego wcześniej niósł na plecach. - "Trzeba będzie na niego uważać. Nie wiem, ale może się nam za jakąś chwile chcieć obudzić."

Zebra znowu usiadła i wyciągnęła z juku ostatnią butelkę wody. Odkręcił i wziął mały łyk by przepłukać usta, potem nieco większy. Chciał już zakręcić ale spojrzał na jednorożca obok. - "Chcesz?" - Powiedział podając mu butelkę.
Odpowiedz
White gdy wypadła z wozu, to syknęła z bólu. Nie było to zbyt... mądre z jej strony, ale cóż... światło nie jest dobre na skacowanego kucyka, który pił pierwszy raz w swoim życiu. Leżała tak jakiś czas, próbując dojść do siebie i spróbować wstać, co jak na razie było marnym pomysłem. Musiała jeszcze chwile odpocząć i zorientować się w sytuacji, zanim podejmie jakieś działania. Nim się jednak spostrzegła, to już obok niej była Rainfall, którą jeszcze niedawno uratowała przed zboczonym ghulem. Mówiła coś, lecz White nie do końca to obchodziło. Była zajęta własnymi... problemami. Rain położyła obok niej naczynie z wodą oraz dwie otwarte konserwy. White nie wiedziała co powiedzieć, lecz to akurat nie było problemem, gdyż niebieska klacz już poszła.

White leżała tak jeszcze chwilę, po czym spróbowała zmienić pozycję. Znajdowała się ona bowiem na plecach, a miała nadzieję usiąść. Siłowała się ze swoim zmarnowanym ciałem, lecz (jeśli mogę tak uznać) udało jej się. Gdy w pełni zobaczyła swój posiłek, to przypomniała sobie jak naprawdę jest głodna. Swój ostatni posiłek z resztkami alkoholu wylądował na Starweave, która nie była z tego powodu zadowolona. Biała klacz zbliżyła się do jednej z konserw i spróbowała ocenić co się w niej znajduje, lecz jej się to nie udało. Nie mogła jednak wybrzydzać, gdyż aktualnie na lepszy posiłek jej nie stać. Zabrała się więc za konsumowanie zawartości konserwy. Robiła to powoli, gdyż każdy gwałtowny ruch skutkował niemałym bólem głowy, lecz w końcu musiała się z tym liczyć. Ponosi karę za swoje głupstwo. Gdy skończyła opróżniać konserwę, to zabrała się za wodę, która była dla niej niczym zbawienie. Klacz coraz bardziej zaczęła tęsknić za domem, gdzie miała wszystkiego pod dostatkiem. Prysznice, jedzenie i... bezpieczeństwo. Może nie zawsze się jej tam podobało, ale nie pogardziłaby, gdyby mogła tam wrócić.

Niedługo po tym, jak klacz skończyła jeść, to karawana miała zacząć się ruszać. White musiała teraz się wziąć w garść no i... nadążyć za karawaną oraz nie przegrać z bólem, który na pewno będzie się nasilać oraz nie dawać za wygraną. Musi być twarda, bo inaczej wszystko, wszystko pójdzie na marne... a zwłaszcza nauki jej rodziców, która bardzo jej pomogły na pustkowiach... ba, wręcz uratowały ją i pozwoliły przeżyć.

- Nie mogę się poddać - powiedziała do siebie w myślach. - Nie mogę zawieść nikogo. Nie mogę tutaj umrzeć... w taki głupi sposób. Po prostu... nie mogę - powiedziała cicho do siebie. Gdy karawana ruszyła, to klacz próbowała nadążyć za nią.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Odpowiedz
April zdołała objąć magią bicz i zbliżyć się nim do atakującej klaczy, jednak telekineza więźniarki okazała się mieć niewystarczającą siłę do wykonania jej planu. Strażniczka dotarła do April i rzuciła się na nią, uderzając ją boleśnie kopytem w szczękę. Zanim jednak zdążyła unieść nogę i uderzyć ponownie, w pomieszczeniu rozległ się kolejny ogłuszający huk. Z karku strażniczki buchnęła krew.

Po prawej stronie April stała żona Picky'ego, ściskając w pyszczku upuszczony pistolet. W jej oczach widać było przerażenie, ale przeważała nienawiść.
Pistolet wypalił ponownie. I ponownie. Pocisk za pociskiem trafiał w górującą nad April klacz jednorożca, zapewniając jej stały wzrost ilości dziur w ciele.
Dopiero gdy naboje w magazynku pistoletu się wyczerpały klacz przestała naciskać spust. Pistolet uderzył o podłogę, a sama strzelająca patrzyła się na własne dzieło i oddychała ciężko. Podziurawiona klacz osunęła się na ziemię tuż obok April.

Picky, mimo wciąż krwawiącej rany, podczołgał się do swej małżonki i spróbował objąć ją kopytkiem. Jego pyszczek wykrzywił się w grymasie bólu. Spojrzał na ranę postrzałową, nie wiedząc za bardzo co z tym zrobić.
Nowa dziura w ciele April też nie siedziała cicho, wciąż boląc jak cholera. Nie wyglądało na to, żeby krew miała zamiar przestać cieknąć z tejże dziury samoistnie w przewidywalnej przyszłości.



Maksimowi udało się przejść wyżej. Na wzgórzu brakowało dobrej osłony, ale kucyk zdołał znaleźć jakąś pośród plątaniny metalu i przewróconych drzew. Nie było tam w żadnym wypadku wygodnie, ale miał widok na główny plac wioski i, częściowo, na ulice położone za nim.

Nie działo się tam w tej chwili wiele. Kilku strażników dyskutowało zawzięcie półszeptem na placu. Część chodziła po ulicach wioski, szukając czegoś, dwóch czy trzech sprawdzało jak mają się ogłuszone wybuchami granatów EMP kucyki. Po prawej stronie żelaznookiego, tam skąd dobiegły strzały, widać było tylko kilka budynków i równinę. Po tejże równinie w kierunku wioski wracał samotny ogier.

Strażników na ulicach było wielu, ale nigdzie nie mógł dojrzeć klaczy, która go uwolniła.



Light zaczerwieniła się jeszcze bardziej, choć parę sekund temu mogła przysiąc, że było to niemożliwe... ale mimo tego uśmiechnęła się. Mimo poznania Blue ledwie parę godzin temu, do tego w raczej traumatycznych warunkach, czuła się bezpiecznie w towarzystwie niebieskiej klaczy.

Trójnoga spojrzała na opatrzoną ranę na swej nodze.
- Boli trochę, ale to nic takiego... - powiedziała, patrząc się zarazem na nieopatrzone i paskudnie wyglądające rany na ciele starszej klaczy. Nie były może głębokie, ale nie należały też do zwykłych zadrapań. I nie były bezbolesne.

PipBuck Blue nie mógł jej wiele powiedzieć. Miał, owszem, mapę regionu, ta zaś mówiła, że przeszli już grubo ponad połowę drogi do obozu z którego wyruszyła klacz wraz z paskowanym ogierem. Jeżeli jednak karawana ruszyła, nie mieli sposobu na stwierdzenie, gdzie się ona znajduje.

Droga przebiegała nieopodal. Wiodła ona po pozostałościach przedwojennego połączenia i wydawała się zmierzać bezpośrednio do osady, z której właśnie wrócili. Nie oddalili się od niej na żadną znaczącą odległość ani razu w ciągu marszu.



Ogier obserwował ubierającą się zebrę, rzucając okiem raz po raz na pojmanego ogiera. Położył go na ziemi przy fragmencie uschniętego pnia drzewa, nie chcąc nadwyrężać swojej telekinezy tak bezcelowo. Siadł przy tym obok nieprzytomnego.

Medyk przyjął z uprzejmym skinieniem głowy wodę i wziął niewielki łyk, podnosząc butelkę w swojej magii. Woda była czysta i w miarę chłodna, idealna do wypłukania gardła z kurzu. Po oddaniu butelki w kopyta zebry, Sharp spojrzał na nieprzytomnego ogiera. Wokół rogu medyka pojawiła się charakterystyczna poświata gdy uaktywnił magię medyczną i zaczął skanować ciało jeńca. Czymkolwiek Blue mu nie przywaliła, musiała walnąć mocno. Nie wyglądało na to, żeby miał obudzić się szybko. Na wszelki wypadek jednak medyk powstrzymał się od bardziej inwazyjnych czynności, pozostając przy prostym skanie magicznym, zazwyczaj niewyczuwalnym dla pacjenta.

- Nic poważnego mu nie jest, ale szybko nie wstanie - mruknął, bardziej do siebie niż do siedzącego obok Xandera. Po chwili jednak odwrócił się do młodszego ogiera. Róg Sharpa ponownie się zaświecił, gdy użył tego samego skanu co poprzednio na jeńcu, lecz tym razem na siedzącej obok zebrze. Prócz nieznacznego zadrapania w okolicy bardziej prywatnych części ciała zwiadowcy, nie znalazł w zasadzie nic. Uznał, że lepiej będzie nie pytać o to jedno co zauważył.

- Powiedz mi, co tam się stało? - miał plan poczekać na Blue z tym pytaniem, ale wiedział gdzieś w środku od samego początku, że to się nie uda. Wciąż przechodził skanem przez ciało drugiego ogiera, patrząc się na niego pytającym wzrokiem. Tyle czasu bez słowa, jeńcy, jeszcze Blue ma kogoś przyprowadzić... nie mogli go pozostawić w niewiedzy.



Karawana nie poruszała się szybko. Taki stan rzeczy był spowodowany głównie przez brahminy, które maszerowały równo i bez zmęczenia, ale za to powoli. White nie miała problemów z nadążeniem za wozami i eskortującymi je kucykami.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Młodzik odetchną lekko z ulgą słysząc słowa jednorożca na temat jeńca. Schował swoją butelkę z wodą i czekał do puki drugi ogier nie zadał pytania o to co się stało. Po patrzył na jednorożca którego róg cały czas świecił. "Co on tam knuje?" Po drapał się po gardle i odkaszlną zanim zaczął mówić. - "Co się tam stało? Ech z mojej strony niewiele, Blue kazała mi siedzieć na zadzie i się nie ruszać. Ale może od początku."

- "Obeszliśmy te całe miasteczko i weszliśmy na górę za nim by się rozejrzeć. W miasteczku rządzą teraz bandyci, czy tam łowcy niewolników, jak dla mnie to jedno ścierwo. Ale wracając, chyba mieszkańcy są zamknięci w klatkach i pospinani łańcuchami. Potem niebieska wpadła na pomysł z porwaniem tego gościa" - Zebra wskazała na nieprzytomnego ogiera. - "Wtedy zeszliśmy do środka, ja zostałem w miejscu, a Blue... zrobiła dywersje. Porozstawiała granaty EMP po wiosce i potem zaczęła je detonować."

- "Zrobiło się trochę zamieszania i było nieco gorąco, ale wszystko poszło w miarę gładko. Twoja przyjaciółka przyniosła go do mnie, po czym kazała uciekać prosto do was i nie patrzeć za siebie. Tak też zrobiłem." - Xander zamyślił się na chwilę nad tym co właśnie powiedział. - "Takie coś w dawnym wojsku nazywało się chyba zdawaniem raportu, co nie?"

Młodzik znowu spojrzał na jednorożca którego róg dalej otoczony był magiczną poświatą. -Twój róg... dlaczego świeci? Mam na dzieje że to nie z powodu jakiejś broni schowanej za twoimi plecami. Wiesz nie lobię takich niespodzianek..." -Przy ostatnich słowach na pyszczku zebry zawitał ponury uśmiech.
Odpowiedz
Pierwszym co przyszło jej do myśli to ratować się... Trzeba zatamować krew, albo chociaż spróbować to jakoś zaleczyć. Sprawdziła co miała przy sobie klacz strażniczka, mając nadzieje, że trafi jej się jakiś napój leczniczy. Jeżeli nic takiego nie znalazła, spróbowała założyć sobie opaskę uciskową, np z zaimprowizowanej szmatki ze stroju leżacego łowcy niewolników.

- Mała... Zajmij się mężem...

Gdy uporała się z nogą chwyciła w zęby pistolet i, jeżeli przy ciele klaczki były zapasowe magazynki, przeładowała go i przygotowałą się do odparcia ewentualnych wrogów mogących wejsć przez drzwi. Oczywiście, jeżeli usłyszała patatajanie wcześniej, to od razu przygotowała się do obrony. W obu ewentualnościach przy użyciu S.A.T.S.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 186 gości