Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Dwójka zbieraczy przytaknęła słowom April. Nie mieli innej opcji, a tajemniczy jednorożec wydawał się nie tracić głowy w trudnych sytuacjach.
Nie mieli jednak też zamiaru iść przed nią. Para wstała i przygotowała się do wyjścia, czekając jednak na decyzję April.



Sharp po dokładniejszej diagnostyce ran doszedł do wniosku, że nie będą one wymagać pomocy żadnych medykamentów. Mógł je naprawić tu i teraz. Rozpoczął proces leczenia, naprawiając i łącząc tkanki kawałek po kawałku. Magia lecznicza była według niektórych cudem, dla niektórych czymś nie do pojęcia. Zwłaszcza dla jednorożców, których talent wiązał się z czymś kompletnie innym. Dla Sharpa, tak jak dla większości kucyków z talentami medycznymi, przychodziła tak naturalnie jak oddychanie czy chodzenie. Nie musiał myśleć o poszczególnych zaklęciach, po prostu skupiał swoją magię w odpowiedni sposób, a jej moc czyniła te wszystkie cuda. Jedynym kosztem była energia.

Czasem i magia medyczna, ze wszystkimi jej wspaniałymi właściwościami, nie wystarczała. Nie dało się odtworzyć straconej kończyny, choć dało się ją z powrotem przymocować do ciała, jeżeli rana była świeża. Nie dało się pozbyć stałych defektów. Nie można było nawet próbować przywracać martwych do życia. Magia teoretycznie istniała, ale nie słyszał o jakimkolwiek kucyku który byłby zdolny jej użyć. Najprawdopodobniejszym efektem takich prób byłaby śmierć nierozważnego medyka. Zaklęcie wyssałoby z niego całą energię i padłby martwy na miejscu. Taka przynajmniej była teoria. Sharp nie był chętny sprawdzać praktyki.

Jedyne wspomnienie o takich zaklęciach znalazł kiedyś w książce i zakopał głęboko w swoim umyśle. Lepiej, żeby jak najmniej kucyków wiedziało w ogóle o istnieniu takiej magii. Wolał nie myśleć co by się stało, gdyby każdy kto stracił kogoś bliskiego nagle się dowiedział, że istnieje zaklęcie teoretycznie mogące im pomóc. Nie mogło. Nawet to zaklęcie mogło tylko przywrócić do życia kogoś kto umarł zaledwie sekundy wcześniej. Ale kucyki pewnie by pominęły ten szczegół. Ogier słyszał kiedyś o megazaklęciu leczącym, które przywróciło do życia zmarłych chwile wcześniej, ale uznał to za mrzonki powstałe po wielu latach przenoszenia plotki z ust do ust.

Była jeszcze jedna rzecz, której magia medyczna nie potrafiła zrobić. Sharp spojrzał na blizny na grzbiecie Blue smutnym wzrokiem. Ile razy żałował, że nie potrafił nic z nimi zrobić... Były czymś, z czym właściciel musiał sobie radzić do końca życia. Żadna mikstura, żadne zaklęcie, żaden medyk nie mógł z nimi nic zrobić. Gdy blizny raz się utworzyły, już tak pozostawały.
Równocześnie z prostym zaklęciem naprawy tkanek w poważniejszej ranie nad ogonem Blue, ogier oddzielił też część swojej magii, żeby naprawić drugą, płytszą ranę na ciele klaczy.

Uśmiechnął się na komentarz niebieskiej. Jakby nie patrzeć, to właśnie robił swoją magią: dobierał się do jej zada. Nawet jeżeli w szczytnym celu.
- To ty dałaś się tam postrzelić - odpowiedział żartobliwie, wciąż z uśmiechem na pyszczku. Nie wspomniał o tym, że zrobiła głupotę i nie opatrzyła rany na miejscu. Wiedziała doskonale, że będzie musiał ją opatrzyć, jeżeli tego nie zrobi sama.

Nie chciał wracać do szarej rzeczywistości obowiązków, problemów i odpowiedzialności, ale nie mogli po prostu tu zostać w nieskończoność. Nawet, jeżeli Sharp właśnie tego by chciał.
- Jeżeli karawana wyruszyła zgodnie z planem, powinniśmy ich zobaczyć najpóźniej za pół godziny - skomentował, patrząc przez ramię w kierunku z którego przyszedł. Miał nadzieję, że Star udało się ruszyć tamtą bandę.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue leżała podparta na torbach bawiąc się kablem który biegł z nich do jej głowy. Bateria była już prawie naładowana, ale stwierdziła że potrzyma tą ładowarkę podłączoną aż do momentu gdy karawana pojawi się na horyzoncie. Kilka dodatkowych minut ładowania nigdy nie zaszkodzi. Walczyła także w tym momencie z ochotą podrapania rany na policzku na którą w tej chwili działała magia lecząca powodując jej swędzenie.

- Niecałe pół godziny? Trochę za mało żeby się zdrzemnąć. - stwierdziła niebieska otwierając swoją torbę i zaczynając czegoś w niej szukać by po chwili wyciągnąć z niego swój notes i jedną z kredek. - Ale myślę że można ten czas spożytkować na czymś w miarę produktywnym. - powiedziała klacz zaczynając rysować na kartce kwadraty. Po narysowaniu kilku kształtów, oderwała wzrok od swojego dzieła by spojrzeć na statyw znajdujący się obok a potem na pasiastego który stał trochę dalej nie odzywając się słowem odkąd ona do nich dołączyła.

- Hej Rusty. - odezwała się Blue do zebry – Nie znasz się może na otwieraniu zamków? Przydało by się uwolnić koleżankę od tego paskudnego naszyjnika, kompletnie nie pasuje on do niej. Nie ten odcień stali. - po czym wróciła do swojego arcydzieła na kartce.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Xander siedział sobie spokojnie widząc jak Blue i jej towarzyszka do nich podchodzą. Gdy niebieska przytuliła się do Sharpa, nie mógł przez chwilę oderwać oczu od tego obrazka. Posmutniał w duchu, lecz próbował tego nie uzewnętrzniać. "Ci to mają dobrze. Masz przyjaciela, kogoś bliskiego. Wiesz że ktoś na ciebie czeka, wesprze cie, przytuli. Masz do kogo wrócić, wyżalić się... Ech, Shadow." Młodzik dotkną kopytem naszyjnika dotulając go do piersi. "Pamiętasz nasze wspólne zabawy, noce przy ognisku w ruinach i ucieczki prze różnymi stworami? Nasze kłótnie, pojednania i opiekowanie się jedno drugim? Mimo że było ciężko, mieliśmy siebie... Malutka, tak bardzo mi cie brak. Tak, bardzo..."

Młodzik uronił łzę, która szubko wytarł, markując ten ruch pod próbą wytarcia grzbietu pyszczka pęciną. Postawił oba kopyta na ziemi i zaczął rozglądać się bez celu po okolicy. Nie zwracał większej uwagi na to co mówiły pozostałe kucyki, dopóki Blue go nie zawołała. Xander popatrzył na nią potem na niepełnosprawną klacz, wysłuchując prośby jednorożca. "Nadal jestem na nią cholernie zły, ale nie powinienem tego przenosić na innych." Westchną cicho i wstał, ruszył powoli w kierunku trójnogiej klacz, lecz się zatrzymał. - "Wiecie, skoro ona już wie że jestem zebrą, to nie musicie używać przezwiska... A z resztą, róbcie jak uważacie." - Zwrócił się do pary jednorożców, mówiąc swoim zobojętniałym, neutralnym głosem.

Następnie ruszył do klacz kucyka ziemnego i usiadł przed nią. Po czym wyciągną ze swojej torby małe skórzane zawiniątko. Położył je na ziemi i rozwiną, ukazując tym samym małą kolekcję wytrychów. - "Tak przy okazji Blue... Tak, znam się trochę na tym." - powiedział odwracając głowę do niebieskiego jednorożca leżącego na ziemi. Potem odwrócił się z powrotem do ziemnej klacz. - "Na imię mam Xander i jak widzisz jestem takim pasiastym skubańcem." - Uśmiechną się lekko mówiąc to. - Ty jesteś Light, dobrze usłyszałem? Usiądź proszę i jeśli pozwolisz, zajmę się tą twoją biżuterią co?

Przy bezbronnej klacz, ogier czuł się swobodniej, wiedział że nie nie grozi mu wiele od jej strony, dodatkowo potrzebowała pomocy. Pomógł raz kucykowi i to właśnie od niego w ramach wdzięczności dostał odtwarzacz. Dzięki temu wspomnieniu zrobiło mu się cieplej na sercu. A to przyjemne uczucie udzieliło mu się nieco bardziej niż mógłby się tego spodziewać.
Odpowiedz
- Ruszajmy... Trzeba się zmywać... Może znajdziemy jakieś zapasy medyczne...

Z pistoletem na podopyszczku i z nożem chwyconym magią wysunęła się ostrożnie na korytarz. Użyła starej sztuczki jakiej nauczyła się w dzieciństwie i wyjrzała z głową jak najbliżej podłogi, co pozwalało na krótko być mniej zauważalnym. Kucyki zazwyczaj rozglądaly się na wysokości oczu. Jeżeli było czysto, wyszła na zewnątrz i poprowadziła swoich towarzyszy wzdłuż korytarza, w kierunku wyjścia, nasluchując przy każdych drzwiach.
Odpowiedz
”Pomyśl trochę Star. Przecież to jest oczywiste. Nie ma kutwa takiej opcji, aby jakikolwiek inny kuc nie spróbował cię w tej sytuacji wydymać. To jest niemożliwe, aby oni chcieli się tam pchać, z całą karawaną i tym ładunkiem. Dobić obóz? Co za kupa gówna. Jak, z kim, czym. Została nas garstka i to jest właśnie ich największy atut. Nie będą mieli żadnych problemów z przejęciem karawany. Która mało tego jeszcze sama do nich przyjdzie.” Star intensywnie myślała, niemal że mijając klacze przy ostatnim wozie.

”Trzeba być kompletnym idiotą aby pisać się na coś takiego. Powinniśmy rozwalić ładunek, dozbroić się czym się da i natychmiast zmienić kierunek. Po prostu wydymać ich zanim oni wydymają ciebie St...„ Natłok myśli rozdrażnionej jednoróżki zostały przerwany przez dość proste słowa Rainfall. Klacz spojrzała na nią zaskoczona, po czym na natychmiast zawróciła i zrównała tępo z dwoma innymi kucykami.

- Tak w porządku. – Powiedziała pospiesznie. Po czym na powrót się zamyśliła. Zaintrygowało ją słowo „dowodzisz”, które to podało z ust ciemnoniebieskiej klaczy. Starweave nigdy wcześniej tak otwarcie o tym nie myślała. Co prawda w swoim kupieckim gonienie raz i nie dwa się udzielała. Ale tam prawie zawsze był ktoś lepszy, którego przegadać się o prostu nie dało. Lub którego autorytet nie dawał nawet takiej możliwości. Prawie, bo zdarzały się też przypadki, kiedy klacz ze swoim wygadanym pyszczkiem zostawała sama wśród tłumoków.

Star wiedziała, że koniowate budują grupy wokół najsilniejszych, najsprytniejszych bądź najinteligentniejszych kucyków. To była podstawowa złota zasada funkcjonowania kuczej społeczności. W wielu sytuacjach prawo do głosu można było zdobyć z łatwością, i to tylko dlatego, że nikt inny się o nie starał. A gdy już się utarło, że jeden kucyk ma zawsze rację. Potem było już tylko z górki. Pomysł który podsunęła jej Rainfoll bardzo jej się podobał. Lecz nie do końca wiedział czy powinna do jego realizacji dążyć.

Jedno było pewne. Sytuacja w której się znalazła śmierdziała paskudnie i musiała ona coś z tym zrobić. Klacz ponownie spojrzała na kucyka ziemnego po swojej lewej stronię. Przez chwilę zastanawiała się ile powiedzieć jej może, a ile powinna.

- Cóż, Rain. Martwię się o to wszystko co tu się wyprawia. Jeżeli tamci szybko się nie pojawią, potrzebna nam będzie gruntowna zmiana planów. Trzeba by też zrobić postój, najlepiej przy jakiś ruinach. Sama na pewno nie zbliżę się tą karawaną do tamtego przeklętego miasta.

Odpowiedz
Korytarz wyglądał na pusty. Miejsce zajmowały w nim tylko wykopane z framugi drzwi, będące raczej przyciągającym uwagę detalem.
April poprowadziła pozostałe kucyki po korytarzu, ostrożnie stawiając każdy krok. Zza mijanych przez więźniów drzwi przeważnie nie było słychać nic. Zza jednych dobiegało ciche szlochanie.



Light, widząc pyszczek zebry w pierwszej chwili się cofnęła. Wcześniej kąt padania światła i fakt, że wpatrywała się w Blue i Sharpa sprawiły, że ten 'szczegół' kompletnie jej umknął. Trójnoga klacz spojrzała z niepokojem na paskowanego ogiera, ale widząc, że skłaniał on się jedynie do prośby Blue, pozwoliła mu się zbliżyć.

Spojrzała na niebieską klacz, szukając jakiegoś potwierdzenia, choć wyraźnie się uspokoiła. Skinęła tylko głową na pytanie zebry i usiadła posłusznie koło niego, dając mu dostęp do zamka na obroży. Pisnęła lekko gdy Xander wziął się do pracy, ale nie zaprotestowała w żaden inny sposób.

Zamek na 'biżuterii' klaczki nie wyglądał na skomplikowany. Z chwilą spokoju ogier nie powinien mieć żadnych problemów z otwarciem go.



Sharp obserwował wyraźnie reakcję Light. Bała się, to było pewne. Widział też, w jaki sposób spoglądała na Blue. Która wydawała się być zajęta rysowaniem czegoś. Ogier rzucił okiem na kartkę, widząc tam tylko jakieś kwadraty, prostokąty i kółka. Stwierdził, że Blue wytłumaczy mu o co z tym chodzi kiedy skończy. Lepiej było jej teraz nie przerywać.

Medyk spojrzał na miejsca na ciele klaczy w których jeszcze przed chwilą znajdowały się rany. Na policzku niebieskiej właściwie nie pozostał żaden widoczny ślad, jednakże nad ogonem wciąż widać było trochę krwi, w jednym miejscu brakowało też sierści. Krew trzeba było zmyć, a sierść szybko wróci... Sharp pokręcił głową. Kule poleciałyby pod minimalnie innym kątem i Blue nie byłoby tu teraz. Medyk westchnął w duchu, spoglądając ponownie na Light i zebrę.

Tak, klaczka zdecydowanie się czegoś bała... ale ogier nie był pewien, czy chodziło tu o fakt, że Xander był zebrą, czy może o coś innego. Współczuł trójnogiej, ale interweniując w tej chwili mógł tylko pogorszyć sprawę.
Spojrzał po zebranych. Zebra i Light byli zajęci zmaganiem się z jej 'biżuterią', Blue rysowała, a ich źródło informacji leżało tak jak Sharp go zostawił. Lepiej było nie przeszkadzać ani jednemu z wymienionych.
To pozostawiało jednorożca z nudnym obowiązkiem rozglądania się w poszukiwaniu zagrożenia bądź zbliżającej się karawany.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Xander widział jak klacz się odsunęła. -"Ech... Naprawdę, nie musisz się mnie bać." - Mówił ciepło utrzymując lekki uśmiech. Czekał jeszcze chwilę zanim Klacz usiadła koło niego. -"Dobrze, przyjrzyjmy się temu zamknięciu..." - Powiedział już bardzie dla siebie. Zamek w obroży nie wyglądał na trudny do otworzenia. Obejrzał jeszcze dokładnie całą obroże i wtedy wpadł mu go głowy pewien pomysł. Odwrócił głowę do pary jednorożców. -"Sharp, jak sądzisz, ta obroża przypasowała by na tego delikwenta?" - Młodzik zapytał wskazując jednocześnie na nieprzytomnego bandytę. - "Niech posmakuje ich własnego "lekarstwa". Poza tym przeszukał go ktoś, bo ja nie, a lepiej żeby nie maił przy sobie broni."

Po tamtych słowach odwrócił się z powrotem do klacz z obrożą. - "Zrelaksuj się, to zajmie jedynie chwilkę i pozbędziemy się tego paskudztwa." - Młodzik wziął głębszy oddech i zabrał się za otwieranie. Najpierw wkładając prowadnice do zamka i zabezpieczając ją przed wypadnięciem, następnie wziął jeden z wytrychów i zabrał się za otwieranie zapadek wewnątrz zamka.
Odpowiedz
Ostrożnie sprawdziła czy drzwi są na pewno zamknięte i nasłuchiwała odgłosów szlochania. Chciała określić płeć i mniej więcej wiek szlochającej osoby. Jednocześnie przykazała dwójce poszukiwaczy by rozglądali się i ostrzegli ją gdyby ktoś się zbliżał.
Odpowiedz
Rysunek Blue powoli nabierał kształtów i kolorów po trochu odwzorowując o co wyświetlało jej się w tym momencie na oknie otwartym w EFSie. Do czarnych kwadratów na kartce w pewnym momencie dołączyły czerwone i zielone okręgi i liczby dodając jej dziełu urozmaicenia. Czując że zaklęcia leczące już przestały na nią działać, obróciła ona głowę by spojrzeć się na Sharpa. Jej przyjaciel był w tym momencie obserwowaniem Light która była chyba na skraju ataku serca ze wzrokiem wlepionym w zebrę. Odkładając notes i kredki na bok, zwolniła blokadę kabla ładującego wyciągając go za pomocą telekinezy, zwinęła go i schowała do torby.

- Dzięki Sharpi za połatanie. Z resztą sobie poradzę. - powiedziała do przyjaciela podnosząc się do góry i poprawiając sweter by znowu wszystko co potrzeba zakrywał i ruszając w kierunku trójnogiej klaczy zatrzymując się zanim zrobiła nawet kilka kroków i spoglądając się na Sharpa odezwała się do niego.

- No chyba że bardzo chcesz mi w tym pomóc, to się trochę z tym wstrzymam. - po czym ruszyła dalej z uśmiechem na pysku.
Dochodząc do klaczki i zebry siadła ona zboku młodej tak by nie przeszkadzać przy otwieraniu zamku i unikając kontaktu z młodą. Wolała nie ryzykować kontaktu fizycznego z nią do puki nie dowie się co jej we łbie siedzi.

- Light oddychaj, wyglądasz jak byś mi tu miała zaraz przytomność stracić. - odezwała się niebieska cicho do klaczki - Wiesz, że to mi pomógł ciebie z tamtej paskudnej piwnicy wyciągnąć? On ci naprawdę nic nie zrobi, on chce tylko ci pomóc pozbyć się tego żelastwa. - powiedziała do klaczki starając się ją uspokoić.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
April zbliżyła się do drzwi, słuchając uważnie odgłosów dochodzących z pomieszczenia za nimi.
- Co ona wyprawia? Musimy się stąd wynosić - usłyszała zirytowany szept Picky'ego. Ogier jednak pozostał, czekając na nią i obserwując korytarz.

Ciężko było po samym dźwięku określić wszystko co klacz chciała by wiedzieć, ale szlochał na pewno kucyk młody. EFS April w tej chwili nie był narzędziem na którym można by polegać, ale dokładnie w kierunku z którego dochodziło szlochanie znajdowała się sygnatura neutralna.



Sharp uśmiechnął się do Blue. Wiedziała, że on zawsze ją połata. Ogier spojrzał na rysunek niebieskiej, widząc tam różne kształty i liczby. Gdyby się ktoś go spytał to powiedziałby, że to jakaś mapa, ale nigdy nie wiadomo co tej klaczy do łba wpadnie...

Medyk uśmiechnął się lekko na komentarz Blue. Coraz więcej takich komentarzy od niej słyszał ostatnio... Zauważył też, że zaczynał na nie inaczej reagować. Poczuł jak krew napływa mu do policzków. Wiedział, oczywiście, czym to może być spowodowane... ale za nic nie mogło mu się to złożyć w głowie w przypadku jego i Blue. Na szczęście z labiryntu myśli jednorożca uratowała go pewna zebra.

Medyk spojrzał na obrożę na szyi klaczy, po czym na ogiera leżącego sobie na ziemi kawałek dalej. W zasadzie nie było powodu, żeby to nie pasowało. Z tym, że niewiele im to da...
- Powinno pasować - zgodził się po prostu. Widząc, że Blue ruszyła do przerażonej trójnogiej, Sharp doszedł do wniosku, że tym bardziej będzie tam tylko przeszkadzał. Skierował więc swoje kroki ku nieprzytomnemu ogierowi z zamiarem przeszukania go.



Light siedziała cały czas bez ruchu, pozwalając zebrze pracować. Wydawała się ledwo oddychać, nie chcąc wydać z siebie żadnego dźwięku. Gdy tylko Blue podeszła bliżej i zaczęła mówić, klaczka spojrzała na nią, szarpiąc tym samym lekko zamkiem i udaremniając dotychczasowe wysiłki Xandera. Na szczęście narzędzia ogiera przetrwały, pozwalając mu zacząć od nowa.

- Wiem - pisnęła Light w odpowiedzi na słowa Blue, kiwając lekko głową. Słychać było, że ciężko jest kontrolować jej głos. Emocje w jej oczach były trudne do odczytania. Bała się czegoś, ale nie wyglądało na to, żeby było to spowodowane kolorami sierści Xandera. Niepełnosprawna zaczęła oddychać szybko, choć płytko, tym samym nie przerywając ogierowi dalszej pracy. Zamek na początku wyglądał prosto, ale gdy przebywał na ruszającym się kucyku sprawiał zebrze sporo problemów.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 41 gości