Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Picky spojrzał na ranną klacz z niepokojem. Nie umiał jej pomóc, a była ona najbardziej doświadczonym kucykiem z całej ich trójki. Trzeba było zaufać jej umiejętnościom.

Zraniony jednorożec ruszył po schodach, trzymając w telekinezie nóż celem obrony własnej. Prócz potknięcia się raz czy dwa na schodach, April dotarła na dół bez szwanku.

Więźniowie znaleźli się w sporym pomieszczeniu, wyglądającym na coś w rodzaju pokoju dziennego. Po prawej stronie od klaczy znajdował się swoisty aneks kuchenny, zawierający mały piecyk, blat i nawet lodówkę, pozbawioną jednakże zasilania. Nieopodal tego zalążka kuchni znajdował się sporej wielkości stół i kilka krzeseł. Na tymże stole znajdowały się resztki niedokończonych posiłków, dwie otwarte butelki z piwem, oraz karty do gry, rozrzucone w nieładzie po całej wolnej powierzchni.

Po lewej stronie April miała dwoje drzwi położonych w odstępach od siebie, jedne drzwi znajdowały się też na wprost od schodów. EFS wciąż nie pomagał, a w dużym pokoju nie było żywej duszy.



Uśmiech na pyszczku ogiera poszerzył się w odpowiedzi na podziękowania jego przyjaciółki. Nie mógłby postąpić inaczej w żadnej sytuacji jak jej pomóc. Oboje o tym wiedzieli. Całus w policzek był pewnym zaskoczeniem dla jednorożca, ale nie zareagował.

Jego uśmiech zmalał, gdy Blue przerwała uścisk, a po jego sierści przetoczył się podmuch chłodu. Ten moment nigdy nie był przyjemny. Pora było powrócić do szarej rzeczywistości. Sharp cofnął się nieznacznie, by dać Blue miejsce na pokazanie narysowanej przed chwilą mapy i wytłumaczenie sytuacji.
Uśmiech Sharpa malał z każdą chwilą, by w końcu zniknąć kompletnie. To co usłyszał nie było dobrą wiadomością. Żadna część tego nie była dobrą wiadomością. Ogier zacisnął szczękę w geście niezadowolenia. To była istna forteca, a przynajmniej tak wynikało z tego co tu widział.

Wciąż słuchając Blue, umysł medyka zaczął analizować sytuację. Mieli o wiele za mało kucyków, żeby przypuścić frontalny atak. Do środka można było się zakraść, co też udowodnili zwiadowcy, ale w całej ich karawanie tylko ta dwójka miała jakiekolwiek doświadczenie w skradaniu się. Jednorożec był przekonany, że gdyby on miał taki wyczyn powtórzyć, to zostałby zastrzelony przez tego całego snajpera zanim w ogóle zobaczyłby to pokryte złomem wzgórze.

Spojrzał na Light, siedzącą nieopodal i wpatrującą się niewidzącym wzrokiem w dal. Niepełnosprawna była pogrążona we własnych myślach i widać było, że musiała chwilę spędzić sama. Nie, pozostawienie tej osady na pastwę losu nie było opcją w tej sytuacji. Ogier nie mógł nawet o tym myśleć. Westchnął w duchu, patrząc się na rozłożoną mapę.

Sharp skinął głową w odpowiedzi na ostatni komentarz Blue.
- Ano potrzebujemy - skomentował. Rzucił okiem na pozostałe zebrane kucyki i zebry, po czym spojrzał na niebieską wzrokiem mówiącym 'porozmawiamy o tym później'. Miał zamiar dopytać się o kilka szczegółów, jednakże zanim zdołał powiedzieć cokolwiek, przerwał mu cichy, ledwie głośniejszy od szeptu, głos trójnogiej klaczki.
- Ktoś tu idzie. - medyk rozejrzał się natychmiastowo. Faktycznie, widać było idącą po pustyni karawanę w oddali. Cztery wozy leniwie acz nieubłaganie zbliżały się do nich. Ogier westchnął z ulgą w duchu, nieomal nie robiąc tego faktycznie. Starweave jednak po nich jedzie. Za chwilę powinni tu być.



- Widzę kogoś z przodu! - krzyknął starszy z najemników, odwracając głowę w kierunku ostatniego wozu - Cztery kucyki! - dodał, kierując swą wiadomość do tymczasowego dowódcy.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue powoli podniosła się z ziemi, obracając się w stronę w którą patrzył się Sharp. Stała ona tak przez chwilę przyglądając się wozom jadącym z oddali zastanawiając się co dalej. Przede wszystkim była głodna jak mantykora i miała ochotę przespać dwa następne dni, więc to były priorytety którymi trzeba się było natychmiast zająć. Po za tyn, jeszcze trzeba było zająć się Light która też by z chęcią pewnie coś skubnęła.

- Słuchaj Sharpi. - odezwała się Blue odwracając się do przyjaciela i podając mu mapę którą wcześniej narysowała - Zabiorę Light i schowamy się na jednym z wozów, coś zjemy i trochę odpoczniemy. Powiedz komu tam uważasz za słuszne, co się dzieje w tej osadzie i potem pomyślimy co z tym wszystkim zrobić. - poprawiając sweter i zarzucając na grzbiet torby i nawet ich nie zapinając bo nie widziała w tym sensu spojrzała się jeszcze na leżącą na ziemi paczkę związaną taśmą.

- A co do naszego nowego przyjaciela, najchętniej przywiązała bym go tym łańcuchem do wozu i trochę pociągnęła, ale obawiam się że nie był by po tym zbyt chętny do rozmowy. Wrzućcie go na któryś wóz i niech go ktoś tam popilnuje. Ja sobie potem z nim porozmawiam.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
April szybko przeszukała szafki i to samo poleciła więźniom. Poleciła im szukać napojów leczniczych albo w ogóle lekarstw i środków przeciwbólowych. Noga dalej bolała... Sprawdziła też czy piecyk działa. Jeżeli nie znajdą leków a uda się odpalić piecyk, udałoby jej się rozgrzać na nim nóż i wypalić rany swoje i ogiera. Bolałoby jak cholera, ale opaski uciskowe by już nie były potrzebne.

Po zastanowieniu się, dopiła piwo obwąchujac wczęsniej butelki czy zapach na pewno należał do piwa lub do czegoś co da sie pić i rozglądała się dalej, pozostawajac cały czas czujną. Może też znajdzie gdzieś tutaj amunicje?
Odpowiedz
Zebra siedział przez dłuższą chwile bez celu. Zbrzydło mu już oglądanie ściskających się jednorożców, zaczął więc obserwować wszystko inne dookoła. Nie było jednak wiele do oglądania, piach i skały. Wyciągną więc słuchawkę swojego odtwarzacza z kieszeni, włożył ją do ucha i włączył jeden ze swoich ulubionych utworów.

Słuchał go sobie w spokoju dopóki jego uwagi nie zwróciły dwa jednorożce patrzące na coś w oddali. Xander popatrzył w tą samą stronę zauważając nadciągającą karawanę. Powoli staną na nogi i wyciągną ze swoich toreb przebranie, następnie zaczął się w nie ubierać. Nie trwało to długo, jego czapka z daszkiem znowu powędrowała do juku , a on sam znowu patrzył na dwójkę jednorożców.

Młodzik cicho westchną zbierając się w sobie. W końcu ruszył w stronę dwójki jednorożców, kierują się jednak bardziej do Sharpa. Kiedy do niego podszedł, nachylił się nieznacznie. - "Kiedy znajdziesz chwilę, to chciał bym z tobą coś przedyskutować." - Powiedział cicho, następnie nieco się od niego odsuwając. Nie mówił tego wprost, lecz ton jego głosu wyraźnie wskazywał, że ta sprawa jest poważna i wolał by ją szybko załatwić.
Odpowiedz
Starweave wystrzeliła jak z procy, gdy tylko usłyszała o czterech kucykach gdzieś przed karawaną. Lada moment znalazła się na jej przodzie, po drodze mijając Hilo, wymijając White i w reszcie prawie wpadając na jednego z dwóch najemników.

- Co się dzieje? – Zadała jedno z najbardziej rutynowych pytań, jednocześnie rozglądając się za potencjalnym zagrożeniem. Cztery kucykopodobne sylwetki były wyraźnie widoczne w oddali, mniej więcej na godzinie wpół do dwunastej. Do tego od tak znajdowały się na otwartej przestrzeni. Klacz zakładała iż z pewnością dostrzegli karawanę jako pierwsi. A skoro zdecydowali się na widoku pozostać, jasnym było, że nie planują zasadzki. Tak czy siak, Starweave idąc zaraz obok najemnika, wysilała swój wzrok próbując zidentyfikować odległe od siebie cele.

- Macie może jakieś szkiełko?

Odpowiedz
April i więźniowie nie znaleźli niczego przydatnego w szafkach. Nie było nigdzie żadnych medykamentów ani broni. Klacz znalazła trzy pociski do pistoletu leżące na stole przy okazji sprawdzania piwa. Z butelki dochodził zapach kiepskiej jakości przedwojennego piwa. Wyglądało na to, że ktoś wziął z obu tych butelek kilka obfitych łyków przed pozostawieniem ich na stole. Niedojedzone posiłki, których, jak się okazało, było na talerzach cztery, także nie wyglądały zachęcająco.

Piecyk wyglądał na sprawny. Jednorożec znał się na tym za mało, żeby stwierdzić na pewno. Niezależnie od stanu sprawności urządzenia, nie można było znaleźć nigdzie niczego nadającego się do odpalenia go.



- Musicie odpocząć - zgodził się ogier. Musieli ustalić plan, a jemu samemu w ogóle nie uśmiechało się w zasadzie samotne przewodzenie tym całym burdelem choćby przez pięć minut dłużej... ale zwiadowcy byli po całonocnej, ciężkiej misji i byli wyczerpani. Potrzebowali odpoczynku. Jak najwięcej. Karawana nie poruszała się szybko, w tej chwili nie powinno to być problemem.

Sharp wyciągnął z juków swoją starą lornetkę i spojrzał w kierunku wozów. Nie ulegało wątpliwości, że była to ich karawana, co spowodowało, że niewielki uśmiech ulgi pojawił się na pyszczku medyka. Widział, nawet przez zarysowane nieco szkło urządzenia, Star spoglądającą w ich stronę. Jeżeli nie miał do czynienia z kolejnymi 'ulepszonymi' oczami, prawie na pewno nie mogła ich rozpoznać z tej odległości. Do wymiany ognia dojść nie mogło, zwłaszcza że karawana wiedziała o tym, że zwiadowcy będą na nich czekać... Ogier zawahał się na chwilę. Nie mógł sobie przypomnieć o tym, czy im w ogóle to powiedział. A liczba obecnych się nie zgadzała. Jednorożec spojrzał na trójnogą siedzącą nieopodal. Miała ich być trójka... jednak wciąż siedzieli na otwartym terenie i czekali aż wozy do nich podjadą, co było raczej uniwersalnym sygnałem na brak wrogich zamiarów.

Rzucił okiem na leżącego jeńca, gdy Blue zaczęła o nim mówić. Nie wiedział kto to jest, ale jego przyjaciółka uważała go za bardzo złego kuca. Tyle mu wystarczyło. Skinął głową. Będą musieli go bardziej związać, rzucić na wóz i zaglądać raz na jakiś czas. Przynajmniej zanim go przesłuchają. Potem albo go będą trzymać, albo staną przed dość trudną decyzją... medyk złapał się na wychodzeniu myślami za bardzo w przód i skinął tylko głową w zgodzie z niebieską klaczą.

Zanim zdążył cokolwiek zrobić, interweniował Xander, chcąc o czymś z nim pogadać. Po głosie zebry można było stwierdzić, że było to w jego uznaniu dość ważne. Sharp skinął głową Blue i odszedł z młodszym ogierem na odległość umożliwiającą rozmowę bez przeszkód. Nie było to zbyt daleko, bo też nie miał zamiaru mówić głośno.
- Co się stało? - zapytał się krótko.



- Tylko to mam - powiedział starszy najemnik, zaczynając grzebać w swoich jukach nie przerywając chodzenia. Jakimś cudem nie potknął się po drodze, a po chwili głowa ogiera wyłoniła się z torby. W pyszczku trzymał coś, co wyglądało jak zdemontowana z karabinu luneta. Podał ją klaczy, czekając aż jednorożec weźmie narzędzie w swoje pole telekinetyczne.
- Może nie lornetka, ale działa - skomentował.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Xander poczekał chwilę na medyka i poszedł za nim, odchodzą nieco od drugiego jednorożca i trójnogiej klacz. Kiedy jasnobrązowy się zatrzymał, zadał dosyć proste pytanie. Młodzik popatrzył chwilkę na ogiera i wziął głębszy oddech zanim zaczął mówić. -"Tia... Ja... chciałem pogadać." - Młodzik zaciął się nie wiedząc dokładnie jak to zacząć. - "Ech. Pomogłem Blue z tym zwiadem, ale... Ale chyba pójdę już w swoją stronę."

Wyraźnie dało się czuć w głosie zebry że nie jest jej dobre mówić to wszystko. - "Wyczerpałem swój limit szczęścia u pustkowi na najbliższy czas i to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Tylko potrzebne mi są jakieś zapasy bo praktycznie wszystko mi się skończyło." - Xander odwrócił się i popatrzył jeszcze na Blue i na trójnogą - "Pewnie będziecie chcieli pomóc tym kucykom w wiosce, co? -Zatrzymał się na chwilę i znowu odwrócił się w stronę jasnobrązowego ogiera.

- "Wiesz, nawet gdybym został, to byłbym większym problemem niż pomocą." - Młodzik nie wiedział dlaczego to mówi, dlaczego chce się tłumaczyć przed kimś obcym. Coś wewnątrz po prostu mu kazało. I po raz pierwszy czół także, że trudno jest mu oddychać pod maską, uniósł więc ją i popatrzył Sharpowi prosto w oczy. - "Poza tym. Nie chciałbym by to się potem skończyło tak, że byście mnie zostawili bym umarł, bądź sami zastrzelili. Nie chciał bym umrzeć mając przeświadczenie że znowu popełniłem błąd ufając komuś. Ja... ja po prostu chcę odejść puki mogę." - Kiedy skończył mówić odetchną z niewielką ulgą. Z wyraźnym niepokojem obserwował twarz kucyka, czekając na jego reakcję.
Odpowiedz
Blue patrzyła jak Sharp oddalał się od niej wraz z ich pasiastym znajomym. Niech ciała się ona się z nim rozstawać, chodź wiedziała że ich rozłąka będzie tylko chwilowa i że każdy z nich ma swoje obowiązki którymi się musi zająć. Gdy przebywała ona przy Sharpie, czuła się wtedy spokojniejsza, bezpieczniejsza.

Odwracając się w kierunku trójnogiej siedzącej nieopodal, ruszyła ona w jej kierunku powolnym krokiem pilnując żeby torby nie zsunęły się jej z zada i zastanawiając się co tamtej powiedzieć.

- Jak się trzymasz Light? - odezwała się cicho Blue do klaczki – Jak tylko karawana tu dotrze zjemy coś i sobie trochę odpoczniemy w jakiś trochę lepszych warunkach. W tej karawanie jest trochę osób, ale nie musisz się ich bać, są z nich dobre kucyki - powiedziała niebieska starając się chodź trochę przygotować tamtą na spotkanie z nowymi jej kucami - chodź niektóre mają chyba trochę nie równo pod sufitem.

Odwracając się w kierunku karawany popatrzyła się na nią chwilę zastanawiając się przed czym może ją jeszcze ostrzec gdy wpadło jej coś do głowy. A dokładniej ktoś...

- Light, jak rozumiem, ty mieszkałaś w tamtej wiosce? - zadała pytanie z powrotem spoglądając na młodą, nadal wahając się przed zadaniem następnego – Znasz kogoś o imieniu Hilo?
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Cóż... Skoro sie nie da tak... to Da sie inaczej.

Sprawdziła, czy nie ulatnia się gaz i jeżeli nie, to odkręciła kurek z gazem i odpaliłą palnik od zapalniczki odebranej ich oprawcy. Jeżeli natomiast zapalniczka nie chciała zapalić, to z rezygnacją wyłączyła nabór gazu. To samo jeżeli gaz nie chciał lecieć.

Jeżeli jednak udałoby jej się odpalic palnik, chwyciłaby jakikolwiek metalowy sztuciec, najlepsza byłaby łyżka i przytrzymałaby ją nad płomieniem na tyle długo by niemal parzyła od patrzenia.

- Picky... Czy w moim ciele wciąż jest kula? Zajrzyj czy utknęła, proszę... - poprosiła błagalnie ogiera. Jeżeli kula byłaby dalej wewnątrz, spróbowałaby ją wydłubać rozgrzanym sztućcem przy okazji kauteryzując w ten sposób ranę... Jeżeli kuli by nie było, tylko by skauteryzowała. Gdyby jednak nie było w ogóle metalowych sztućców, poddałaby się. I oczywiście jeżeli wsyzstko poszłoby po jej myśli, na pewno ugryzłaby kawałek szmatki by nie krzyknąc przy dłubaniu i przypalaniu.

Tak czy siak, czy by jej się udało czy nie, załadowałaby kule do pistoletu i ruszyła dalej z swoimi towarzyszami, ostrożnie, w stronę wyjścia...

Po tym jak doszłaby już do siebie.
Odpowiedz
Starweave złapała lunetę w swój telekinetyczny chwyt, przyglądając jej się przez krótką chwilę. - O kurde... – Niezwłocznie przystawiła ją do lewego oka, szybko odnajdując grupkę kucyków. Tak jak podejrzewała szanse na to by mogły one być bezpośrednim zagrożeniem, były dosyć znikome. Luneta nie pozwoliła jej zobaczyć wszystkiego. Była ona w stanie rozpoznać poszczególne kucyki na bazie koloru ich sierści, grzywy i zarysu sylwetki. Pierwszym którego rozpoznała był Sharp, potem Blue. Był też osobnik zamaskowany i jeszcze jakiś inny drobny kucyk.

Star mogła stwierdzić, że wypad musiał zakończyć się pełnym lub przynajmniej częściowym sukcesem. Sama nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Choć widok Blue w jednym kawałku był dość przyjemny, białowłosa nauczyła się nie cieszyć zawczasu. A przynajmniej nie wcześniej, aż do usłyszenia ich wieści. Dodatkowo obserwowanie Sharpa z nałożonym na nim celownikiem, było dość dziwnym dla klaczy uczuciem. Nawet jeśli owa luneta nie była aktualnie przytwierdzona do żadnej broni. Po dłuższej obserwacji dostrzegła ona jeszcze jednego kucyka. Niemal na pewno nie mógł być on członkiem jej karawany.

Starweave z oczywistych powodów zatrzymała się w miejscu. I dopiero po chwili dotarło do niej, że mija ją właśnie Iron Scale. – To nasi. - Rzuciła klaczy krótkie spojrzenie, po czym ruszyła galopem z powrotem na przód karawany. - Widzę tam pić kuców. To nasz zwiad, ale mają ze sobą nowych. Jeden jest ranny. Trzeba zrobić miejsce na wozie. ”Iron i Rain się na pewno ucieszą.” – Powiedziała oddając lunetę starszemu ogierowi.

Informacje dla GMa:

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 186 gości