Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Klacz cały czas obserwowała zabiedzonego głupca i po chwili prawie dostała odpowiedź na postawione pytanie które spowodowałoby uniknięcie nazywania nowego nabytku per "Kozak". No ale Blue doszczętnie to zruinowała swoim przybyciem, ogier wycofał się nadal pozostając dla Iron "Kozakiem".
Samo jego zachowanie wydało się klaczy dość dziwne, w pierwszej chwili przemknęła jej myśl mówiąca cośtam o nieśmiałości ale uznała to za całkowitą bzdurę która raczej nie mogła mieć potwierdzenia w świecie fizycznym.

Blue też nie nastawiała bojowo i przyjemnie na dalszą część dnia. Popielata słysząc pytanie położyła uszy i wpatrzyła się na nowo przybyłą wzrokiem który mógłby sugerować że nie posiada za grosz dobrego wyczucia. W każdym razie w oczach czereśniogrzywej była teraz najbardziej nieświadomą osobą w wszechświecie, nie doprowadziło to jednak do użycia jednej z bogatych w epitety wiązanek słownych a jedynie odbiło się w tonie głosu jako czysty jad.
Popielek była zmęczona, chciała trochę odpocząć, była zła i rozdrażniona. Blue zrobiła coś co można by przyrównać do sytuacji w której ktoś kogo wychłostano przypięto do skały a najbliższy przechodzień rzuciłby do tego kogoś tekstem a la "Hej Stary, ale masz zajebiste pręgi i łańcuchy!"

Postanowiła więc uświadomić błąd - Jak z dupy, ciągnę to cholerstwo od samego początku a nie jest to najlżejszy pojazd świata. W każdym razie mogłabyś wypiąć mnie i naszego Kozaka z tego cholerstwa. Jemu przydałby się lekarz a mi trochę spania... nie wspominając o tym że będę chciała jakkolwiek jeszcze popracować nad czymś i o tym że ktoś będzie musiał naszego kolegę ponieść. - postawiła spowrotem uszy i spoglądnęła na "tego przystojniaka" mówiąc już do ogiera - Tak będzie łatwiej cię gdzieś przenieść.

Odwróciła łebek żeby wygarnąć Blue gadkę moralizującą o tym jak bardzo nie wstrzeliła się w sytuację ale spostrzegła procesję ciągnącą w kierunku ostatniego wozu niczym stado napalonych ogierów do burdelu. Po skorygowaniu sytuacji zmieniła zdanie, wskazała "rzeszę wiernych" i spuszczając z tonu dodała - Nie musisz się spieszyć. Ale i tak miło by było gdybyś nas wydostała z tego, uwierz mi że stanie i łażenie w tym to nie przyjemna wyprawa do baru. - zaczęła się patrzyć to na nią to na ogiera nie oczekując niczego istotnego.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
- Dobra... To jak go wykurzymy? - spytała wreszcie April, zrozpaczona ciszą i zakłopotaniem. - Nie wiemy co tam może być, a może być coś świetnego! Wrrrrr...

Kopnęła pustą puszkę ze złością. Jak ten zwierzak śmiał! Jak on mógł?! Miała ochotę wygarnąć go z tamtego pomieszczenia i zgwałcić tak by został jej zwierzaczkiem. A wtedy mogłaby go przyduszać i karać za to, że bronił jej wejścia do tamtego pokoju.

- Nienawidze gdy natura sie mści na nas za to że jesteśmy.... Wrrrrr - kopneła znowu puszkę. - Ja chce tam weeeeejsć!

Zaczęła narzekać i spojrzała na dwójkę. Jej wzrok emanował jej uczuciami. Była jak małe dziecko, któremu nie dano jej ulubionej zabawki. Może byli w stanie dostrzec jak bardzo nie lubi gdy ktoś ogranicza jej wolność bez jej przyzwolenia? Jak bardzo była wściekła na tamtego zwierzaka za to że po prostu był?

- Jak my wpełzniemy tam na górze do łóżka jak ten drań będzie obok buszował? Nie będzie nam wygodnie i będzie bez nastroju! Nie fair! - kopnęłą trzeci, ostatni raz.

No tak... Zapomniała też o tym, że z chęcią przebanglałaby oboje... Zwłaszcza naraz.
Odpowiedz
Po minie Iron, niebieska wiedziała że najwyraźniej pojawiła się w nieodpowiednim momencie wolała więc już bardziej nie psuć i czym szybciej wykonać prośbę skierowaną w jej stronę. Już po chwili uwalniała Iron spod ciężaru wozu do niej przyczepionego.

- Ostatnie dni każdemu dokopały do zada. W tej karawanie nie ma chyba nikogo kto by miał dobry dzień. – odezwała się Blue odpinając Iron od wozu, po chwili była ona już wolna – Idź się zdrzemnij, ja się już zajmę dalej naszym kolegom. A poza tym wygląda na to że nadchodzą posiłki. – dodała zerkając na dwójkę która szła w ich kierunku. Odchodząc od Iron podeszła do stojącego obok ogiera i zaczęła wypinać go z wozu.

- A tobie co się stało że aż trzeba cię nosić? – zapytała się ogiera uśmiechając się do niego delikatnie, po chwili on też był wolny – W każdym bądź razie, idzie tu najlepszy lekarz jakiego znam na pustkowiach, on cię zaraz do kupy poskłada.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Popielata nic nie powiedziała ale po chwili wymamrotała tylko "dzięki" i gdy tylko została oswobodzona z uprzęży ruszyła na tył wozu, wykonała kilka ćwiczeń i wdrapała się na takowy by zabrać swój ekwipunek. Proste? No ba, no ale to była Iron i jej podejrzliwość co do uczciwości towarzyszy była do pewnego stopnia chorobliwa.
Dokładnie obejrzała broń i przeszukała juki sprawdzając czy cokolwiek nie zostało skradzione. Dopiero po inspekcji klacz wrzuciła na luz, jak jej się zdawało wszystko się zgadzało i nic się nie zgubiło a jej karabin prezentował sobą najbardziej nienaganny stan jaki tylko się dało. Mimo wszystko klacz wyciągnęła magazynek, dokładnie go obejrzała po czym wbiła go spowrotem i przewiesiła broń przez jeden z juków w łatwo dostępnym dla niej miejscu.

Ubrała swoje juki i poprawiła je tak żeby tylko przenieść je do innego wozu i wrzucić do środka. Jej szybka inspekcja ogólnego stanu wysłużonych militarnych juków odnalazła kilka naderwanych tasiemek do mocowania ekwipunku pomocniczego jak np. saperki albo pokrowca na sprzęt specjalistyczny. Ogólnie stwierdziła że juki jako tako prezentują się dobrze ale kilka poprawek w imię zwiększenia ich użyteczności i trochę troski by im nie zaszkodziło jednak na przeszkodzie stał brak dobrego warsztatu i miejsca gdzie można spokojnie popracować. Klacz zeskoczyła z wozu i jeszcze rzuciła okiem czy niczego nie zapomniała.

Potem nie zwracając na siebie uwagi (bo może ktoś jeszcze jakąś nadprogramową robotę dowali) ruszyła do przodu karawany od początku spisując na stratę ostatni wóz który ktoś musiał pociągnąć. Idąc od samego frontu Klacz wetknęła łebek do pierwszego wozu ale widząc towarzystwo po prostu się wycofała bez słowa, drugi wóz przybił klacz zaduchem a trzeci był zajęty wiec mimo chęci pozostawała opcja druga. Iron na samą myśl o tym westchnęła z rezygnacją ale podeszła do wozu i zaczęła pomału odsłaniać każde możliwe miejsce tak by zapewnić optymalną wentylację takowego oczywiście nie odpinając płachty od stelaża.

Dopiero po mocnym przewentylowaniu wnętrza postanowiła wdrapać się na wóz, pozasłaniać wszystkie miejsca i rozłożyć się z swoimi gratami. Wszystko wg. starego układu: juki pod ścianę, karabin obok, pistolet blisko by można było szybko po niego sięgnąć i nóż wbity czubkiem zaraz obok. Po ocenieniu swojego przygotowania klacz położyła sie na deski, położyła po sobie uszka i wsparła głowę na przednich nogach. Może i wszystko było by ok gdyby nie jedna myśl o czymś do przytulenia. Z tym też poradziła sobie partyzancko wyciągając jedną pasiastą skarpetkę dorzucając resztę w tym samym schemacie kolorystycznym do środka. Dopiero po tym położyła się spać.

(Mogę sobie ogarnąć samemu schematy kolorystyczne tych skarpetek?)
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
- Ja... - Jeniec już miał odpowiedzieć niebieskiej klaczy, gdy, po raz kolejny, przybycie nowych kucyków przerwało mu bezceremonialnie.
- Najlepszy lekarz na pustkowiach? Chyba niewielu poznałaś - stwierdził Sharp z uśmiechem, podchodząc do wozu. Tymczasem ogier pozwolił uwolnić się z uprzęży, odsuwając się na dwa kroki od tejże i dokonując inspekcji swej prawej tylnej nogi, krzywiąc się przy tym nieznacznie.

Medyk spojrzał na ogiera przyniesionego tu przez zwiadowców. Cokolwiek by mu nie było, w tej chwili priorytetem było wyciągnięcie przez niego informacji.
Miał jednak jeszcze jedno pytanie do zadania.
- Kto go zapiął do wozu w takim stanie? - zapytał się, spoglądając jednak na Starweave. Ogier siadł na zadzie i wydawał się w jakiś sposób zajmować tą samą tylną nogą. Było oczywistym, że coś go boli, ale jednorożec nie miał na razie zamiaru nawet dokonać skanu medycznego. Nic mu nie będzie jak to trochę poczeka.



Inspekcja Iron nie wykazała żadnych nowych uszkodzeń ani na jej broni, ani na reszcie ekwipunku. Klacz położyła się spać, licząc na kilkugodzinną drzemkę.



Para zbieraczy spojrzała się na April zaskoczonymi spojrzeniami.
- Zdaje mi się, że na razie nie potrzebujemy korzystać z sypialni - stwierdziła niepewnie Amity. Wzrok młodszej klaczy wędrował po pozostałych kucykach.
- April ma poniekąd rację - orzekł Picky, ku zaskoczeniu swej żony - W tamtym pomieszczeniu może być coś cennego... ale nie mamy jak tam się dostać - wytłumaczył resztę.

Małżeństwo starało się ignorować ciągłe uwagi April o wykorzystaniu łóżka przez całą ich trójkę, jednak klacz jednorożca mogła przyuważyć pewne nieznaczne sygnały mówiące, że wcale nie omijało ich to tak szerokim łukiem. Zarówno ogier jak i klacz rumienili się lekko przy co bardziej konkretnych docinkach, spoglądając na siebie nawzajem. W oczach Picky'ego mogła zauważyć niepokój, ale i niewielką dozę zainteresowania, podczas gdy spojrzenia Amity przechwycić nie mogła ze względu na kąt pod którym siedziała przy ognisku.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue przyglądała się nowemu czekając na jego odpowiedź, której nie było dane jej usłyszeć gdyż pewien medyk postanowił się wtrącić. I w jego przypadku, nie miała nic przeciwko, każdy inny pewnie by zarobił w łeb za wtrącanie się.

- Ale za to, na pewno z najlepszym zadem na pustkowiach. – powiedziała do przyjaciela odwracając się do niego z uśmiechem. Przesuwając się na bok, pozwoliła medykowi przyjrzeć się ogierowi który tylko na niego spojrzał i przeszedł do opierdalania Starwave. Blue nie włączała się do rozmowy, miała ona trochę inne plany. Podchodząc do ogiera usiadła obok i spojrzała się na niego.

- Spokojnie, zajmiemy się tobą. – powiedziała do ogiera starając się mu poprawić humor po czym po chwili zadała pytanie – Nie pamiętam ciebie z karawany. Jak się tu dostałeś?
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Starweave udała się na miejsce razem ze Sharpem, jednak ku jej zaskoczeniu Blue już tam była. ”Jeszcze ona tu była potrzebna...” Pomyślała klacz. Zdecydowanie nie była ona z tego faktu uradowana. Wystarczyło, że już Sharp siedział jej na ogonie. Blue zdążyła już uwolnić Iron, która tak jakby nigdy nic, udała się na jeden z wozów, mając całą resztę głęboko w dupie. Star rozumiała, że mogła być ona mocno zmęczona ciągłym ciągnięciem wozu. Ale jednoróżka zauważyła też, że popielatą przestawało cokolwiek interesować, gdy tylko jej rola w tym dobiegła końca. Takie zachowanie nie wróżyło nic dobrego dla przyszłości tej karawany.

Sharp razem z Blue trochę pożartowali, czego obiektem stały się umiejętności medyczne wspomnianego ogiera i nie tylko. Star nie zamierzała się o to przekomarzać, ale za to dopatrzyła się w tym monecie całkiem dogodnej okazji, do rozładowania napięcia przed odpowiedzeniem na trudne pytanie medyka.

- Ja! Jestem najlepsza. – Uniosła się klacz, tupiąc przy tym kopytkiem o ziemie i zadzierając swój nos wysoko do góry. – A co do jego stanu... – Zaczęła niepewnie. Rozglądając się po kucykach. – Cóż nie moja wina, że Blue przyniosła mi do karawany nowego kucyka, traktując go jak worek kamienia, oraz nie udzielając mi na jego temat żadnych informacji. – Powiedziała klacz oskarżycielsko. Nie podobało jej się też to, że Blue zamiast traktować tego nowego kucyka jak na więźnia przystało, próbowała mu się przymilić. To mogło popsuć jej plan, a ona nie zamierzała do tego dopuścić.

- Zdaje się, że ty też się nie popisałeś Sharp. – Powiedziała odwracając głowę w jego stronę. – On się słowem nie odezwał. Poza tym wydawało mi się, że poświęciłeś mu chwilę i dałbyś nam znać gdyby coś było nie tak.

Odpowiedz
- Wrrrrrrr!!! - warknęła patrząc na górę, w stronę drzwi za którymi krył się zwierzak. - Nienawidze cię! Dorwiemy cie i zjem cię! Słyszysz!? - warknęła nieco głośniej, ale nie krzyknęła.

Tupnęła i prychnęła i wróciła do parki. Jak kopytkiem odjął, jej złość zmieniła się w smutek i zrezygnowanie.

- Hej... A może udałoby się wykurzyć go pochodnią? Zwierzęta boją się ognia, co nie? - podrapała się kopytkiem po główce i usiadła tuż obok Amity, a jednocześnie pomiędzy klaczą a jej ogierem. - Tak mi się wydaje... Może nie? Wolę jakoś technologię od matki natury... Swoją droga, musiała się nieźle puszczać, że wydała na świat coś takiego... - rzuciła niewybredną uwagę na temat stworzonka kryjącego się za zamkniętymi drzwiami.

Jej myśli coraz bardziej krążyły wokół dwóch rzeczy: zgwałcenia stworzonka oraz zjedzenia go... Najlepiej w tej kolejności. Ciekawe jakie by były z niego cynaderki, o ile to samczyk.

- Eeeeech - westchnęła głośno i osunęła się na ziemię zrezygnowana. - A miałam nadzieję na pyszny kawałek mięska...
Odpowiedz
Medyk uśmiechnął się nieznacznie na komentarz o własnym zadzie. Mógłby co prawda polemizować, gdyż znał pewną niebieską technik o zadzie o wiele bardziej atrakcyjnym od jego własnego, ale, w przeciwieństwie do tej właśnie technik, zdecydował pozostawić takie komentarze dla siebie w miejscu publicznym. Wesoły wzrok którym spojrzał na Blue powinien wystarczyć.

Cała ta wesołość zniknęła gdy odezwała się Starweave. Sharp nie wiedział, czemu handlarka zdecydowała się ich zaatakować i zniszczyć technikę przesłuchania, którą akurat zdecydowała się objąć Blue. Zwłaszcza, że ta technika byłaby w tym przypadku skuteczna. Klacz nie była idiotką, musiało to być działanie celowe. Ogier nie znał jej motywów, ale wiedział jedno: jeżeli Star zepchnie ich do defensywy, przegrają dowolną dyskusję z handlarką. Medyk wiedział, że klacz musiała mieć o wiele większe doświadczenie w targowaniu się i dyskusjach niż on sam. Z drugiej strony...

- Po pierwsze, Star - zaczął, zanim ktokolwiek zdążył się odezwać - to nie Blue go tu przyniosła - spojrzał na jeńca dzielącego w tej chwili uwagę między swoją nogę a zebrane kuce. Nie odpowiedział też na pytanie niebieskiej, tylko obserwując zdezorientowanym wzrokiem. Ogier miał też wątpliwości co do tego, czy ten wzrok był faktycznie taki zdezorientowany.

- Po drugie... - westchnął ze zrezygnowaniem, po czym kontynuował, używając tonu zazwyczaj stosowanego do tłumaczenia wyjątkowo upartym bądź też tępym źrebakom prawd oczywistych - Zaklęcia medyczne są wymagające energetycznie, Star. Skan nie jest wyjątkiem. Pacjent był nieprzytomny i wiedziałem o ranie punktowej, na której to się skupiłem. Gdyby coś poważnego działo się gdzie indziej, wykryłbym to - przerwał na chwilę, dając klacz czas na przyswojenie informacji, które powinny być oczywiste dla każdego kucyka pracującego w niebezpiecznych warunkach. Czyli w zasadzie dla każdego na pustkowiach.

- Ale, powiedz mi, czy to wygląda według ciebie na nową ranę? - dodał, wskazując na zachowanie ogiera względem jego własnej nogi - Bo według mnie to stara kontuzja. - takie kontuzje nie były może jakoś specjalnie ciężkie do wykrycia za pomocą zaklęć diagnostycznych, aczkolwiek problem leżał w fakcie, że medyk musiałby w takim przypadku skupić się konkretnie na tej nodze. Wykrycie czegoś takiego przy skanie części ciała znajdującej się całkowicie na drugim końcu tegoż było raczej mało prawdopodobne. Większość jednorożców w karawanach miała przynajmniej mgliste pojęcie o tym, jak działa magia medyczna. Spowodowane to było szeregiem praktycznych problemów. Starweave najwyraźniej stanowiła w tym wyjątek.



Małżeństwo niemalże odsunęło się od klaczy, gdy pojawiła się mpomiędzy nimi, niezapowiedziana. Dwójce kucyków udało się jednak powstrzymać.
Ten dom jest w większości drewniany - powiedział Picky ostrożnie, wskazując kopytkiem na budynek obok nich - rozpalenie ognia w środku raczej nie jest dobrym pomysłem - dodał.
- Właśnie, April. Może go po prostu zostawimy? - zasugerowała niepewnie Amity. Brzmiało to jednak, jakby sama nie była pewna tego co mówi.
Starsza klacz mogła wylapać jakieś ślady komunikacji niewerbalnej między parą zbieraczy, jednak nie potrafiła wciąż uchwycić, co dwa kuce mogą sobie nawzajem przekazywać.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Przecież nie zrobie czegoś wbrew wam! Siedzimy w tym razem, nie? - Objęłą ich kopytkami za szyje i przytuliła do siebie. Krótko ale serdecznie - Skoro wy nie chcecie to nic nie zrobię...

Puściła ich, tuż przed chwilą w której w jej mniemaniu mogłoby się to wydać niezręczne. Uśmiechnęła się do obojga z osobna i zadrżała.

- Po prostu... Ten zwierzak już mnie dość zdenerwował... - spojarzałą słodkimi oczkami na Amity. - Nie lubię kiedy matka natura gryzie mnie w zadek... - o, nawet zrobiła dzióbek i zadrgała jej warga... Nawet nie chodziło o przekonanie do czegoś Amity, April po prostu szczerze było smutno.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 148 gości