Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
#81
Jednorożec uniósł brwi z zaskoczeniem. Dla odmiany ktoś chciał mu sprzedać substancje medyczne w zamian za coś. Zazwyczaj było na odwrót. Kompletnie na odwrót - pomyślał, przypominając sobie ćpunów w pewnych osadach błagających o sprzedanie narkotyków. Spojrzał na wskazaną przez Rainfall, czereśniową klacz.

- Eter dietylowy? - wymamrotał sam do siebie. Rzadko spotykana na Pustkowiach substancja. Głównie dlatego, że większość medyków potrafiła rzucić zaklęcie znieczulające i prymitywne substancje usypiające jak eter nie musiały być stosowane. Z drugiej strony zawsze coś takiego by się mogło przydać.
Zorientował się, że nieco ignoruje Rainfall. Na szczęście usłyszał, co mówiła. Spojrzał na jej broń i uśmiechnął się.
- Cóż, gratulacje. Też czasem grzebię w broni, ale wątpię bym osiągnął coś rozkręcając tego tu potwora - skomentował kwestię upgrade'owania - Czemu nie wspominałem o tym? Nigdy nie ujawnia się wszystkich kart na początku gry. Zdarzyło mi się nie raz, nie dwa, że w podróży ktoś próbował mnie okraść z zasobów medycznych. Cholerne ćpuny. Czysta ostrożność, można więc powiedzieć - dokończył, czekając na odpowiedź.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
#82
Ciemnoniebieska klacz słuchała uważnie, wpatrując się w ziemię, której nie było widać. Nie pytała nawet o znaczenie pełnej nazwy tego narkotyku, którego chciała sprzedać jej towarzyszka sprzed chwili. Miała nadzieję, że nie wyniknie z tego nic niedobrego i nie będzie żadnego ponoszenia odpowiedzialności. Z drugiej strony, co mogło pójść nie tak przy targach pomiędzy dwiema osobami?

Na przykład wybuch granatu...

Rain wyrzuciła szybko tę myśl ze swojego umysłu. Nie wiedziała zresztą, czemu nagle o tym pomyślała; być może to późna pora dawała jej się we znaki. Nikt inny nie miałby powodów do myślenia o niedawnym incydencie w tym dokładnie momencie.

Z zamyślenia wyrwały ją ostatnie słowa medyka. Kiwnęła głową, po czym dodała, - Rozumiem tą decyzję. No to ty idź do niej, a ja będę tutaj, jakby co. Nie będę wam przeszkadzała.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
#83
Medyk skinął głową w podziękowaniu. Nim skierował się ku osobie będącej w posiadaniu osobliwej substancji, spojrzał jeszcze na Rainfall.
- Doradzałbym chwilę snu, póki strzeże nas większość tych najemników. Gdy zaczną pilnować na zmiany, lepiej by było wystawić własne warty - powiedział, spokojnie, jednak z poważnym spojrzeniem. Coś mu nie pasowało w tym terenie. Zwłaszcza po ciemku.
Podszedł do wymienionej wcześniej, czereśniowej klaczy.

- Dobry wieczór - nie taki aż dobry, pomyślał, przypominając sobie pewnego najemnika - jestem Sharp, doszły mnie słuchy, że masz na sprzedaż trochę eteru dietylowego. Jeżeli jest to prawda to myślę, że możemy dojść do porozumienia - powiedział na powitanie, nie widząc powodu na owijanie w bawełnę. Wolałby to załatwić możliwie najszybciej i samemu skorzystać z możliwości w miarę bezpiecznego snu.
Co prawda wciąż nie był pewien motywacji czy w ogóle osobowości kuca, z którym mu przyjdzie spać na jednym wozie, ale... Wpadł na co innego. Może udałoby się spać na tym samym co Blue? Wolałby być z kimś zaufanym, żeby móc trzymać wartę na zmianę gdyby ktoś czegoś próbował. Jednorożec nie czuł się bezpiecznie w tej karawanie, mimo całej ochrony. A może nawet przez tą właśnie ochronę. Dużo najemników oznaczało wysokie prawdopodobieństwo ataku. Zawsze.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
#84
Blue spojrzała się na stojącą obok Rainfall a potem skierowała wzrok na odchodzącego przyjaciela.

- Sharpi. - Blue krzykneła za medykiem. - Jak skończysz swoje ciemne interesy to szukaj mnie w trzecim wozie. - Lepiej siedzieć z kimś kogo się zna, pomyślała, nigdy nie wiadomo jak inni zagarują po tym numerze co wywinęłam wcześniej.

A więc - klacz powiedziała odwracając się do stojącej obok towarzyski - masz jakąś ciekawą historie do opowiedzenia czy przyszłaś po kolejny numer?
[Obrazek: signature.php]
#85
- Tak, mam też Dash'a, Buck'a, Stampede'a, Hydre, Med-X... swoje dragi z kartelu a także płyny zawierające Etanol. Chcę odsprzedać chociaż część tego za amunicję .45 ACP, 5,56, Gumę, amunicję smugową... jeśli masz na stanie to przyjmę też kilka granatów... albo najlepiej jako persona rozpoczynająca transakcję coś sobie wybiorę.

Iron w myślach uśmiechnęła się, nie zawsze można popisać się znajomością dragów i techniki, a po drugie nikt nigdy jej się o to nie pytał. Miło wrócić do handlu... jak mama. Ciekawa była odpowiedzi tutejszego medyka, jeśli Sharp był aż tak rozgarnięty to szybko połapie się co ma na sprzedaż.
[Obrazek: cgnimLq.png]
#86
Carrot Slice odpowiedział jedynie dość ogólnym "Hmm", postanawiając zignorować żart swojej rozmówczyni. Historia Starweave nie była niczym szczególnym na pustkowiach - powiedziałby nawet, że w porównaniu do wielu innych, życie białowłosej klaczy było całkiem znośne.

Kucyki z przodu najwidoczniej postanowiły zająć się handlem; poza tym, o ile słuch go nie mylił, padło również słowo "medyk". Dobrze. Zawsze przyda się ktoś, kto będzie potrafił połatać kuce po strzelaninie. Wolał oszczędzać swoje napoje lecznicze na krytyczne sytuacje...

Zamknął na oczy, odpędzając cień wspomnienia zanim zdążył nabrać kształtu.

- Co wiesz o pozostałych? - powiedział po chwili, otwierając oczy i machnięciem głowy wskazując na idące przed nimi kuce.
[Obrazek: 2_1346772844.png]

» (U) (Z) 10:00 - Kingofhills@ -- PW do Poulsen: >Co się stało >Bez spoilerów #JustPoulsenThings
#87
Całkiem pokaźny arsenał narkotyków.
Spojrzał na czereśniową klacz. Diler. Na pewno. Zwłaszcza, że się właśnie do tego przyznała, idioto - pomyślał, dopiero co słysząc kwestię "dragi z kartelu".
Ale żeby ot tak wyprzedawała zapas komuś, kto zna się na rzeczy i nie da się łatwo oszukać czy wcisnąć zbyt wysokiej ceny? To nie układało się w pełen obraz. Prawdopodobnie była dilerka, ucieka przed czymś, potrzebuje bardziej praktycznych rzeczy niż zapas narkotyków i alkoholu.

Nie cierpiał współpracy z dilerami narkotyków. Zawsze próbowali oszukiwać. Z drugiej strony, część jej zapasów mogłaby się mu przydać.
Niestety, nie był w posiadaniu żadnej wymienionej przez klacz rzeczy. Akurat odsprzedał ostatnie granaty nie tak dawno.
Myśl o granatach przywołała jedno, bardzo świeże wspomnienie. Zepchnął je w tył umysłu.

- Niestety nie jestem w posiadaniu żadnej z wymienionych rzeczy. Eter, Hydrę i Med-X chętnie kupię. Jestem pewien, że możemy dojść do porozumienia - zawahał się na parę sekund - aczkolwiek myślę, że powinniśmy dokonać transakcji kiedy będziemy zdolni widzieć siebie nawzajem, nie uważasz? - zapytał klacz spokojnym tonem. Będzie miał chwilę czasu by przejrzeć swoje rzeczy i zdecydować, co mógłby poświęcić w zamian za poszerzenie swoich zapasów medycznych.

Po krótkiej przerwie dodał jeszcze.
- Właśnie, jak się nazywasz? Musimy się jakoś znaleźć jutro - rzucił, oczekując szybkiej odpowiedzi. Chciał jak najszybciej zająć strategiczne miejsce w wozie. Byle nie być ściśniętym między skrzynkami.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
#88
- Nie spieszy mi się, mów mi Iron, i fakt lepiej będzie jak będę mieć czysty strzał w razie gdybyś zaczął coś kombinować...

Mimo cholernego mroku spróbowała ocenić stan rozmówcy, gdy była prawie pewna Iron na chwilę zniknęła z pola widzenia rozmówcy i wróciła z czarnym odrapanym puzderkiem, pomału wyciągnęła pojedynczą pigułkę nasenną i wręczyła Sharpiemu.

- Pośpij sobie, nie ma żadnych efektów ubocznych a masz pewne 6 godzin snu. Nie polecam popijać alkoholem.

Miło będzie się pozbyć tego co zostało po kartelu , Jak na własne zapasy to faktycznie nie potrzebowała tego wszystkiego, ciekawa była imienia presony której miała oddać nagrodę.

- Nie wiesz jak nazywa się ta... no, ta co ma Big Guny?, jestem jej winna pewną usługę.
[Obrazek: cgnimLq.png]
#89
Jednorożec przyjął tabletkę, łapiąc ją w pole telekinetyczne. Skinął głową w podziękowaniu. Nie był na tyle głupi, żeby ją faktycznie zażyć, ale może uda się jakoś to wykorzystać. Zanotował w głowie, że klacz z którą właśnie rozmawia, prawdopodobnie ma wrogie zamiary. Rozdawanie środków nasennych nie nastrajało go pozytywnie. Na szczęście będzie go od niej dzielił wóz. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Udając, że niczego nie podejrzewa, wysłuchał pytania Iron.
- Zdaje mi się, że to Rainfall. Cóż, miłego ulepszania broni. Żegnam - powiedział i, wciąż trzymając tabletkę w polu telekinetycznym, ruszył w kierunku wozu wskazanego przez Blue. Mijając ją właśnie, najwyraźniej zajętą rozmową z klaczą dzierżącą działko wielolufowe, skinął głową, po czym wdrapał się na wóz.
Miał tylko nadzieję, że będzie wystarczająco dużo miejsca na kilka kucyków.
Znalazł sobie w miarę wygodną lokację, po czym położył się w tym właśnie miejscu. Dokładnie obejrzał tabletkę za pomocą światła ze swojego rogu, po czym schował ją do jednej z odgrodzonych, niewielkich kieszonek swojego ubrania.

Wypiął strzelbę i karabin z odpowiednich uprzęży, układając je koło siebie. Upewnił się, że są niewidoczne od strony wejścia do wozu, jak i od strony pozostałych miejsc nadających się na sen, oraz czy będzie mógł szybko je wyciągnąć, gotowe do strzału. Jednorożec zdjął też płaszcz, który zwykł nakładać na ubranie i okrył się nim jak kocem. Tak rozłożony, oparł głowę na przednich kopytach. Miał szczerą nadzieję, że pierwszą osobą, którą zobaczy w wozie prócz siebie samego, będzie Blue.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
#90
- Historyjkę? Co cię tak nagle na historyjki wzięło, miałaś na spytanie mnie o szczegóły życia dwa i pół dnia... - mruknęła Rain, ale chwilę potem dodała, - No dobra. Przeszukajmy sobie, co takiego się wydarzyło w całym moim życiu...

Klacz ziemna przez dłuższą chwilę się zastanawiała, a pomimo tylu epickich przygód nie potrafiła znaleźć w pamięci żadnej naprawdę godnej uwagi opowieści. W końcu, zrezygnowana, postanowiła opisać jej jedną ze swoich wypraw.

-No to tak. To zdarzyło się całkiem niedawno, kilka miesięcy temu. Mocno padało, a ja szukałam schronienia w jakimś opustoszałym budynku, jakiś biurowiec chyba. Jak tylko weszłam, to było głośne pipczenie. Tak, od razu zawróciłam i zamknęłam drzwi. Jebło głośno, ale drzwi nie wywaliło. Potem znowu zaglądnęłam, tym razem rozglądając się wokół. Przede mną rozlegał się niedługi korytarz, zwieńczony rozwidleniem, a wzdłuż korytarza - kilkanaście min! Pomyślałam sobie, że ktoś musi być prawdziwym maniakiem własnego bezpieczeństwa. Wprawdzie wielkich trudności z rozbrojeniem tych ustrojstw nie miała, ale jedno prawie mi wybuchło przed twarzą. Domyślam się mniej więcej po czasie, w jakim zazwyczaj wybuchają miny. A tej brakowało naprawdę niewiele, zanim nie nacisnęłam tego guziczka na górze. Swoją drogą, kto był taki głupi, żeby na wierzch min dawać przycisk deaktywujący, to przechodzi wszelką logikę... Ale nieważne. Jak już się uporałam z minami, poszłam w górę schodów. O mało mnie pułapka ze strzelby nie podziurawiła, czyste szczęście spowodowało, że zauważyłam ją tuż przed posunięciem kopyta do przodu. Ostrożnie przeszłam nad nią, a tu nagle leci kawał żelastwa na mnie! Niestety tym razem mi się nie udało, a siniak na boku utrzymywał się przez dobre trzy tygodnie. W końcu przeszłam dalej, przeszukując wcześniej pokoje biurowe. Znalazło się kilka kapsli i śmieci.
A teraz najlepsze. Weszłam schodami na ostatnie piętro, a tam - połowa ścian była pokruszona i rozjebana, przez wyrwę w murze widać było kawał pustkowii... a na końcu korytarza stał sobie Ghul. Ale nie taki zwykły, bo świecący! Odwrócił się w moją stronę i zaczął ryczeć, to ja kopnęłam w siodło i wywaliłam w niego cały pojemnik. Skuczysyn wciąż się trzymał, a co gorsza - prawdopodobnie odrastał sam z siebie!
Pomyślałam, że jestem w ciemnej dupie, bo przedładowanie mojego działa trochę zajmowało. Uciekłam, zatrzaskując za sobą drzwi i szybko kopiąc w przycisk odpowiedzialny za przeładowanie. Skończyłam idealnie w momencie, gdy jego radioaktywne kopyto przebiło się przez drzwi. Naparłam na nie całym ciałem, otwierając je tym samy. Koleś stał dosłownie metr ode mnie. Wpakowałam ponownie wieele naboi, prosto w jego mordę. Padł w końcu.

Bronił skrzynki, w której znalazłam - niech mnie Celestia w zad kopnie - amunicję. Do Miniguna.

- No, może i nie jest to jakaś super historia, ale to jedyne, co przyszło mi do głowy - skończyła. Tak naprawdę miała w zanadrzu parę innych historyjek, ale wolała zostawić na kiedy indziej. Albo na nigdy. Tak będzie najlepiej.

- W najbliższym czasie powinnaś mi też coś opowiedzieć. A co do pism... dzięki, ale nie. Przynajmniej nie podczas podróży. A tymczasem, chyba będę szła spać... ale najpierw pójdę do tej czereśniowej. Jest mi winna swoje imię i ulepszenie do potworka. O, chyba nawet tak go nazwę. "Potworek".
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 39 gości