Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Szara siedziała za wozem i obserwowała walkę, toczyła się nie pomyślnie dla najemników przy czym Bandyci wyglądali jak w trakcie treningu... w warunkach bojowych. Mieli wszelką broń białą w zestawieniu z prawdopodobnie nie przeszkolonymi najmitami.
Po jakimś czasie jeden z najemników upadł po czym jeden z bandytów - ten z lichą włócznią ruszył na nowego przeciwnika - klacz z minigunami.

Widząc karkołomną szarżę z podziwem pomyślała: "Prawdziwa kawaleria" pomyślała po czym w myślach dodała: "bohaterowie giną nie czując się bohaterami".

Mając na uwadze to co dźwigała na sobie ciemnoniebieska, Iron stwierdziła że sobie poradzi i wychylając się zza wozu wycelowała w stronę bijących się i wzięła na muszkę karabinu jednego z bandytów. Czas zwolnił, "Jeden zostaje" po czym pojedynczy impuls rozkazał otworzyć ogień.

Ułamek sekundy później rozległy się trzy strzały, gdy rozległ się pierwszy łuska wyskoczyła i poleciała na ziemię, była to łuska która była kwintesencją walki. "Wojna to to co wybrali nasi przeciwnicy - dajmy im to czego chcą" w umyśle Iron było widać tylko niepohamowaną frajdę z powodu otwierania ognia do żywych istot.

Ale, czy robi dobrze?, tam są przecież najemnicy. Myśl ta przyszła o wiele za późno, Iron kontynuowała ostrzał jednak zmieniła tryb na pojedynczy, nie chciała by któryś z jej pocisków ubił jednego z najmitów, byli jej na tą chwilę zbyt potrzebni - bandyci się interesowali nimi a nie ją co jej pasowało.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Sharp zajął się przeszukiwaniem pierwszej grupy ciał, znajdując niewiele, gdyż leżały tu trupy głównie najemników, uzbrojonych w broń maszynową. Nie przeszkodziło mu to w przywłaszczeniu sobie kilku cokolwiek ciekawych przedmiotów oraz sakiewek z kapslami.
Cóż, kurwa. Tylu leży, a nic ciekawego - stwierdził, zirytowany. Zazwyczaj pośród tylu ciał zawsze się znalazło coś ciekawego. Najemnicy nie mieli nic przydatnego, a przy bliższych oględzinach okazało się, że niektóre części ich uzbrojenia były w opłakanym stanie, tylko wyglądały na zadbane. Banda idiotów przebrała się za wyszkolonych najemników i mamy efekty... Małe szanse na znalezienie czegoś. A tu się trzeba było spieszyć.
Spojrzał w kierunku drugiej grupki trupów. Bandyci, chyba nawet uzbrojeni w broń palną i szef karawany. Szef musiał coś ciekawego mieć przy sobie.

Sharp ruszył w kierunku grupy kucyków, uważając, by nikt uczestniczący w bitwie ledwie kilkanaście metrów od niego go nie zauważył. Najpierw przeszukał szefa, znajdując ciekawy rewolwer kalibru .44. Rozładował broń po czym wrzucił ją do jednej ze swoich torb, amunicję luzem wraz z nią. Oprócz tego znalazł trochę kapsli i tajemniczy klucz, noszony na szyi. Nieduży, jak do małej skrzyneczki czy szkatułki. Bez większego namysłu wziął go, po czym zaczął przeszukiwać bandytów. Szukał głównie amunicji do swojego karabinu, jednakowoż musiał wyłuskiwać dobrej jakości pociski spośród wielu rozpadających się po ruszeniu telekinezą. Kontynuował przeszukiwanie ciał, spoglądając nerwowo w stronę bitwy. Póki szalała, nie miał się o co martwić. Aczkolwiek wypadałoby zobaczyć, jakie też skarby na wozach chroniła tak liczna, choć niewyszkolona, ochrona.



Rain zaszarżowała na wroga, co okazało się decyzją zarówno dobrą, jak i złą. Z jednej strony, bandyta, ciemnoczerwony kucyk ziemny o jaskrawo zielonej grzywie postawionej na irokeza, ją trafił. Z drugiej zaś, jego prowizoryczna włócznia trafiła na fragment zbroi klaczy i rozpadła się na kawałki, nie wyrządzając "ofierze" szkód ponad zadrapanie powierzchni pancerza.
Zaskoczony bandyta patrzył się przez ułamek sekundy na koniec swojej byłej włóczni, pozostałej teraz tylko kijem od miotły z kawałkami taśmy na jednym końcu. Zaczął szybko schylać głowę w kierunku noża przyczepionego, a jakże, na srebrną taśmę, do jego lewej przedniej nogi.



Iron otwarła ogień. Może gdyby strzelała precyzyjnie, trafiłaby tylko w swój cel. Strzelając serią trzech pocisków, odrzut doprowadził do rozproszenia ognia, co zaskutkowało ucięciem fragmentu lewego ucha najemnikowi walczącemu z bandytą do którego celowała... a któremu to bandycie pojawiła się niewielka dziura wlotu pocisku między oczami. Nie miał jak na nią zareagować, gdyż tył jego głowy zmienił się w krwawy gulasz z mózgiem jako głównym składnikiem. Trzeci pocisk musiał polecieć gdzieś w dal.

Krzyk bólu ranionego najemnika rozległ się po polu bitwy. Kucyk ten najwyraźniej nigdy wcześniej nie został postrzelony, gdyż przyłożył sobie kopyto do ucha, upadając na ziemię. Mimo iż rana nie była w żaden sposób poważna, skutecznie wyeliminowała go z walki.

Klacz strzelała dalej, jednak ogniem pojedynczym trafiła jednego z bandytów w korpus, tym samym niezmiernie zaskakując najemnika walczącego z nim. Tenże najemnik rozejrzał się, zaskoczony, podczas gdy bandyta upadł na ziemię. Gdy dojrzał strzelca, skinął głową w podziękowaniu, co, połączone z szokiem na jego twarzy, stanowiło... niecodzienny widok. Wciąż próbował wstać, co było oczywistym znakiem, że pocisk ominął wszelkie organy, których trafienie prowadziłoby do natychmiastowej śmierci bądź paraliżu.

Najemnik tymczasem zaczął ponownie rozglądać się, tym razem w poszukiwaniu własnej broni, rzucając raz po raz nerwowe spojrzenia na rannego bandytę.


Mapka. Byle teraz zadziałała.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Uderzenie włóczni nie wyrządziło praktycznie żadnych szkód. Widać broń przeciwnika była w jeszcze gorszym stanie, niż na to wyglądała... a może i nie? Kij wie, jak wiele taśmy koleś włożył w sklecenie tego szmelcu. To, co bardziej ją zaniepokoiło, był ruch głowy w stronę jego lewej nogi. Na niej... przyklejone taśmą? Ci idioci nie mają normalnego wyposażenia... był nóż.

Nie zdążył. Zanim bordowy kuc mógł cokolwiek zrobić, klacz rzuciła się na niego w zamiarze przewrócenia go.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Klacz znalazła się pod ostrzałem bandyty, którego w dodatku ona sama już nie mogiła zastrzelić. Początkowo trochę ja to przeraziło, lecz dość szybko się ogarnęła. Złapała magią za jedną ze skrzynek, po czym ustawiła ją przed sobą, kucając tak aby całkowicie się za nią schować. Bezradność w tej sytuacji była dla niej wysoce frustrująca.

- O nie, tak nie będzie. – Schowała do kabury swoje SMG, a następnie ponownie chwyciła magią za prowizoryczną osłonę, unosząc ją odrobine nad ziemią. Małymi kroczkami przesunęła się w lewą stronę. Rzuciła okiem na Rainfall walczą HtH, bandyta nie miał z nią najmniejszych szans. Właściwie już było po bitwie, został tylko jeden uzbrojony gojek który nie chciał grzecznie zdechnąć.

Kiedy tylko minęła swoją barykadę, zerwała się na równe nogi i pogalopowała w stronę kryjówki rannego bandyty, cały czas lewitując skrzynie przed sobą. Tuż przed samą skałą diametralnie zwolniła przechodząc z galopu w cichy chód. Wspięła się na nią i dobywając w pyszczek swoje SMG, zaczęła się skradać. Kiedy zbliżyła się do drugiej krawędzi, lewitowała skrzynie wysoko przed siebie, szukając najmniejszego ruchu.

Serce waliło jej jak dzwon, a strach jeżył cała jej sierść. Zaczęła żałować swojej zuchwałości, ale jednoróg był sam i w dodatku był ranny. Była przygotowana na to, że bandyta mógł przewidzieć jej manewr. Spodziewała się wielkiej metalowej muchy, którą szybko mogła by ubić swoją skrzynkową packą.

Nie lubiła zabijać kucyków, lecz według niej to stworzenie już się do nich nie zaliczało. Ta istota była zdegenerowana i bezmyślna, bez żadnej szansy na ponowne życie jako kucyk. Nie ma i nie będzie dla niej żadnego ratunku.

[Co słyszy Starweave czy jej przeciwnik ciężko dyszy/steka z bólu? Czy słyszy dalsze wystrzały z jego broni? Czy została wykryta? Jeśli tak, to Star użyje skrzynki aby docisnąć lewitowania broń bandyty do podłoża, jeśli ta się pojawi.]
Blue podeszła powoli do brzegu wozu i wychyliła się ostrożnie za osłony by zorientować się w sytuacji. Gdy tylko wychyliła się jej uwagę przykuła jedna rzecz. Jedna z towarzyszek podróży biegnącą w kierunku skały lewitując przed sobą skrzynie gdy w tle kolejny walczy w ręcz z resztą napastników.

- Ja pierdole, takie imprezy dawno nie widziałam. - Powiedziała do siebie po czym się wycofała za osłonę i zaczęła się kierować z powrotem w kierunku Sharpa.

- Sharpi, nie uwierzysz jaka impreza jest po drugiej stronie. - Powiedziała zbliżając się do przyjaciela. - Już skrzynkami w siebie rzucają, ale myślę że dadzą sobie rade bez nas.

- A tak w ogóle. Znalazłeś coś ciekawego ??
[Obrazek: signature.php]
Sharp skinął głową na znak, że słyszy całą relację o "imprezie" po drugiej stronie. Nie odwrócił głowy w kierunku przyjaciółki, skupiony na przeszukiwaniu jakiejś torby leżącej luzem, prawdopodobnie oderwanej przez granat. W środku kiedyś chyba były zasoby medyczne, ale fala uderzeniowa i wylądowanie na skale zmieniły je w zupę składającą się ze szkła i zmieszanych medykamentów z narkotykami.
- Skrzynkami? Faktycznie ciekawie się robi - stwierdził, gdy wpadło mu w oko kilka rzeczy leżących w pobliżu szefa karawany, jedna z nich wciąż przypięta do jego nogi. No proszę, ktoś był bogaty swego czasu - stwierdził, patrząc na charakterystyczne przedmioty.

- Zaś co do ciekawych rzeczy... - uniósł w polu lewitacyjnym kilka sztuk krótkiej broni energetycznej - można powiedzieć, że coś mamy - wyprostował się i odwrócił głowę w kierunku przyjaciółki, podając jej telekinetycznie dwa z egzemplarzy skutecznej, acz cholernie drogiej broni. Pozostałe schował do torby. Jeszcze potem się coś zobaczy.

- Ogólnie, uzbrojenie najemników to złom niewiele lepszy od tego - powiedział do drugiego jednorożca, pod koniec zdania wskazując kopytem na rozpadający się karabin jakiegoś bandyty - nawet kapsli mało. Wozy za to z kolei... - dokończył i uśmiechnął się nieco szerzej, spoglądając na nietknięty transport. Tylu ochroniarzy, nawet jeżeli okazali się idiotami bez sprzętu i przeszkolenia, krzyczało wręcz "wieziemy coś cennego!".

Jednak do tego wozu nie było jak wejść, bitwa za blisko...
- Rób co chcesz, ja idę przeszukać transporty zanim ktoś się zorientuje, że siedzimy na stosach kapsli - rzucił, idąc ostrożnie w kierunku trzeciego wozu, po czym wskakując do środka i rozpoczynając otwieranie skrzyni, jedna po drugiej. Był przygotowany na to, że z niektórymi trzeba się będzie trochę namęczyć...



Klacz zgodnie ze swoim zamiarem przewróciła bandytę. Nie przewidziała za to determinacji psychopaty, którego właśnie przygniotła do ziemi. Rejestrując, że nie ma innej opcji, zaczął atakować klacz własnymi zębami. Nie miał ich wiele, ale wystarczająco, by złapać w je fragment grzywy Rain i pociągnąć mocno. Na tyle mocno, by grzywa, już nie przymocowana do właścicielki, pozostała między jego zębami. Nie mógł zrobić wiele więcej, więc raz za razem próbował zaatakować klacz własnymi zębami czy kopnąć jedną z nóg, bezskutecznie.



Straweave bez większych problemów przemieściła się w kierunku skały, pociski wystrzeliwane na oślep przez bandytę nie czyniły jej dosłownie nic. Jeden nawet trafił w skrzynię, ale utknął w jej zawartości, czymkolwiek by nie była.
Gdy klacz była tuż przy skale, zamiast kolejnego strzału rozległ się charakterystyczny dźwięk iglicy nie napotykającej spłonki w odpowiednim miejscu.

Jednorożka mogła wyraźnie słyszeć nerwowy oddech przeciwnika, gdy wspinała się na skałę. A także odgłos czegoś metalowego spadającego na ziemię. Oczywistym było, że bandyta próbował przeładować broń.
Pośród jego szybkich, nerwowych oddechów, prawdopodobnie towarzyszących próbom skupienia się na lewitacji zarówno broni jak i nowego magazynku, można było usłyszeć jakieś mamrotanie, może nawet słowa.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Starweave mogła słyszeć niespokojny oddech swojego przeciwnika, oraz to jak próbuje przeładować broń. Teraz już nie miało żadnego znaczenia to czy została wykryta. Wiedziała że to był właśnie moment na który czekała.

Star uniosła soją skrzynie jeszcze wyżej. Nie tracąc ani chwili więcej, szybkim susem doskoczyła do krawędzi skały, znajdując źródło energii magicznej obsługujące pistolet 9mm. Klacz z całej mocy w rogu cisnęła lewitowaniem balastem w głowę bandyty. Ciężar ładunku plus włożony wysiłek sprawił, że uderzenie to będzie bardzo potężne, jeżeli nie śmiertelne. Starweave spodziewała się przynajmniej pękniętej czaszki.

[Starweave wypali serią w plecy bandyty ze swojego pyszczka (w którym trzyma SMG), jeżeli atak okaże się nieskuteczny.]
Iron z wielką satysfakcją obserwowała najpierw efekty swojego ataku a potem zszokowanego najemnika.
Sprawiało jej frajdę widzieć mazgaja jakim był trafiony w ucho najemnik a także ubitego bandytę. Należało mu się więc nie miała oporów z kolei najemnik... sama odnosiła o wiele gorsze rany.

Mając na oku ruszającego się bandytę podeszła do pseudo - rannego najmity i chcąc mu jakoś dopiec zaczęła swoim zwyczajowym ostrym głosem:
- Płaczesz jak baba, wstawaj do ciężkiej cholery i idź poszukać medyka a nie zachowuj się jak smarkacz.

Klepnęła go i dodała: - To będzie twoja pamiątka.

Po tych słowach ruszyła nad rannego bandytę, stanęła obok niego i wbiła mu kolbę karabinu w bok a potem stanęła na nim jedną nogą przyciskając go do ziemi, z zafascynowaniem patrząc się na jego reakcje.

Nadal wpatrując się w jeńca powiedziała z przerwami po każdym słowie:
- Teraz jesteś kurwa mój.
Po czym wbiła karabin nieco mocniej w bandytę i zapytała go przemiłym głosem:
- Co mi możesz powiedzieć, hmm?
Była gotowa na ogłuszenie rzezimieszka w razie gdyby zaczął coś kombinować.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Sharpowi udało otworzyć się pierwszą skrzynkę. Jego oczom ukazała się zawartość wzmocnionego pojemnika, gdyż właśnie takimi wzmocnionymi skrzyniami wypełniony był wóz. Jego oczom ukazała się niczego sobie nagroda. Skrzynia bowiem wypełniona była bronią lekką. Równo ułożone leżały w niej pistolety kalibru 9mm po jednej stronie, zaś po drugiej pistolety maszynowe tego samego kalibru. Wszystkie w niezłym stanie.
Jednorożec zagwizdał z podziwem. Żyła złota przy tej jeżdżącej zbrojowni byłaby niczym.

Medyk próbował sobie przypomnieć gdzie na Pustkowiach produkowano broń. Wiele miejsc mu do głowy nie przychodziło, mimo iż swoje o takich miejscach wiedział. Nie żeby go to specjalnie obchodziło w tej chwili. Wyniósł swą magią jedną skrzynię z wozu, umieszczając ją za jedną ze skał, dokładnie notując gdzie. Z Blue zdecydują, czy warto coś z tym zrobić... w końcu było ciężkie.

Gdy otworzył drugą skrzynię, jego oczom ukazał się podobny widok, jedynie broń miała kaliber 10mm. Schował do torby jeden z pistoletów maszynowych i rzucił okiem na skrzynki amunicyjne. Nie potrzebował amunicji żadnego z tych kalibrów, a i tak by nie uniósł wiele. Zeskoczył z trzeciego wozu, udając się do czwartego. Zauważył, że walka ustała. A przynajmniej strzały, gdyż jakieś dźwięki szamotaniny cały czas się rozlegały po drugiej stronie. Przyspieszył kroku. Wskoczył po kilkunastu sekundach na czwarty wóz i przygotował się na kolejną, ciężką przeprawę. Skrzynie tu były w lepszym stanie. Westchnął cicho.



Iron wydała rozkazy najemnikowi. Ten, z łzami w oczach, spojrzał na nią. Przy bliższej obserwacji można było dojrzeć, że był młody. Nie na tyle, by być mniejszym od reszty, ale na pewno nie miał szans być jakkolwiek doświadczony. Lekko podskoczył, klepnięty. Spojrzał na swoją zakrwawioną zbroję. Krew należała głównie do wroga. Głównie Zatrząsł się lekko, po czym chwiejnie poszedł w kierunku barykady, by wreszcie tam ukryć się za jedną ze skrzynek, bez słowa.
Uważny słuchacz miałby szanse dosłyszeć ciche szlochanie zza niedawnej linii obrony.

Tymczasem klacz stała nad rannym przeciwnikiem, który patrzył się na nią z nienawiścią w oczach i niepokojącym uśmiechem. Skinął powoli głową na znak, że rozumie co Iron do niego mówi. Cały czas uśmiechając się niczym szaleniec. Po pytaniu o informacje, uśmiechnął się jeszcze szerzej, mimo wielkiego bólu, który z pewnością odczuwał. Otworzył usta.
Po pierwszym uderzeniu smrodu od bandyty, Iron mogła bezproblemowo dojrzeć przecięty na środku język. Bandyta zacharczał. Prawdopodobnie miało to być jakimś rodzajem śmiechu.

Drugi najemnik zaś znalazł coś czego szukał - karabin szturmowy leżący nieopodal. Za Iron rozległ się łatwo rozpoznawalny dźwięk odciągania sprężyny w karabinie, a tym samym wprowadzania pocisku do komory.
- Przestań się z chujem bawić i daj mi go, kurwa zastrzelić! - głos najemnika lekko drżał, a karabinu nawet nie wycelował, jednakże udało mu się wprowadzić trochę stanowczości do swojego tonu.



Uderzenie pistoletem było kompletnym zaskoczeniem dla kucyka za skałą. Niestety, na niekorzyść Starweave działał inny czynnik: bandyta nosił hełm. A raczej kask, przypominający nieco te noszone przed wojną przez pegazy latające szybko i nisko nad ziemią. Kask musiał być jakoś wzmocniony, gdyż, mimo, iż pękł w pół pod wpływem uderzenia, a wróg przewrócił się na bok, wyglądało na to, że, choć poobijany, wciąż żył. Uderzenie odsłoniło przed atakującą klaczą głowę jednorożca w pełnej okazałości. Było na niej zaskakująco mało blizn, a sam bandyta z bliska wydawał się najzwyczajniej w świecie mały.

Gdy ten odwrócił głowę w stronę klaczy, co uczynił natychmiast, jakby pod wpływem odruchów. Starweave nie mogła nie zobaczyć oczu miast nienawiści, pełnych przerażenia. Leżał jak sparaliżowany.
- Nie... - zdołał wydobyć z suchego gardła jedno słowo, jego głos niemalże załamał się na tej, jednej sylabie.


Mapka może i nieco nieaktualna na tą chwilę, ale nic znaczącego się nie różni, skoro walka praktycznie się zakończyła. Poprawię jak jutro wrócę do domu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Przez chwilę Iron była zaskoczona widokiem okaleczenia tymczasowego jeńca, głośno westchnęła i rzekła:
- Aha... no to mam tu śmiecia.

Po czym wprawnym ruchem wyjęła pistolet i oddała pojedynczy strzał w głowę przygwożdżonego nawet nie mrugając, po paru sekundach oddała jeszcze dwa strzały. Gdy schowała broń nie odwracając wzroku powiedziała:
- Idź zobaczyć co z resztą i z tym mazgajem.

Po paru dłuższych chwilach zabrała się za przeszukiwanie wszystkich zwłok w jej okolicy.
[Obrazek: cgnimLq.png]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości