Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Iron przez dłuuugą chwilę myślała ze to jakiś żart, na dodatek cholernie słaby. A może White postradała zmysły i chce wydać na siebie dobrowolny wyrok śmierci męczeńskiej? Być może.
Iron popatrzyła dookoła i zorientowała się że z tej sprawy nie wyciągnie jej nikt kto by mógł teraz krzyknąć: "Iron, mogę cie prosić na chwilę?"
Popielata wprawdzie nie miała duszy i rządziła się swoimi powalonymi zasadami moralnymi ale przecież nie mogła zakatować jednorożca który po dłuższym przyjrzeniu wydawał się mówić całkowicie poważnie. Popielata będąc w kropce postanowiła przemówić White do rozsądku długim monologiem, odchrząknęła, nabrała parę razy powietrza i zaczęła poważnym tonem zarezerwowanym tylko dla władania gdzieś w NP:

- Jesteś tego pewna młodzieży pustynna? Jesteś pewna że ja jako twoja nauczycielka i mistrzyni dam ci odpowiednie wykształcenie byś mogła tu szczęśliwie się zestarzeć i umrzeć w spokoju? Czy tak widzisz swoją przyszłość? - tutaj gestem wskazała samą siebie, zrobiła dłuższą pauzę po czym kontynuowała - Odpowiedz sobie na pytanie. Chcesz być "tym złym" ale umiejącym walczyć żołnierzem czy może "tym dobrym" i działającym gdzieś jako ktoś od jakichś tam karawan. To jest twoja przyszłość, ja mogę uczynić z ciebie idealnego żołnierza który znajdzie robotę tam gdzie trzeba będzie kogoś sprzątnąć albo zrobić porządek, idealna sprawa dla kogoś kto wiąże swoją przyszłość z byciem spluwą do wynajęcia. - odetchnęła chwilę i kontynuowała - Bo z drugiej strony możesz zawsze iść z tą sprawą do naszego CO Sharp'a i on nauczy cię roboty w innym fachu. Zastanów się nad tym co naprawdę chcesz robić.

Zmierzyła White wzrokiem skupiając się głównie na jej orężu i wdzianku po chwili lekko uśmiechnęła się do niej i dodała - Rada numer jeden: Nie brzmij jak pierdoła bo cię każdy za takową weźmie.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Stworzonko wycofało się bardziej pod łóżko gdy klacz podeszła bliżej. Nie wyglądało jednak na to, by był to w jakikolwiek sposób bliżej jej znany mutant.
Po chwili podłużny pyszczek wyjrzał z ukrycia ponownie, wąchając położone przed łóżkiem jedzenie. Zwierzątko spojrzało na April, zapiszczało cichutko, po czym wyskoczyło do przodu, łapiąc jedzenie między zęby i szybko chowając się ponownie pod łóżko.
Obserwowało kucyka uważnie, po kolejnych paru sekundach ruszając ostrożnie po kolejny kawałek jedzenia, nie spuszczając wzroku z klaczy. Zjadło tak kilka kawałków konserwy, po złapaniu każdego uciekając na koniec pomieszczenia. Zatrzymało się w końcu pod ścianą, spoglądając to na trzy ostatnie porcje jedzenia ułożone koło samego kucyka, to na samą April.



Ogier wyglądał na zaskoczonego, gdy klacz schowała broń, jednak szybko się opanował. Wciąż miał praktycznie przyłożony do głowy drugi pistolet. Kuc wyglądał na zaintrygowanego słowami Star. Próbował to ukryć, ale dla handlarki takiej jak jednorożec, przyzwyczajonej do negocjacji, jego pyszczek był niemalże niczym otwarta księga. Ogier wypuścił powietrze z nozdrzy, patrząc się jej prosto w oczy uważnie. Był skonfliktowany i myślał nad czymś intensywnie.

- Mów - odezwał się w końcu tym samym, zachrypniętym głosem. Nie ruszał się praktycznie wcale, obserwując klacz i próbując zachować spokój.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Starweave ucieszyła się znacznie na reakcję ogiera. Wszystko wskazywało na to, że osiągnęła ona swój cel. A nawet jeśli jeszcze nie, to przynajmniej częściowo się do tego celu zbliżyła. Widziała, że jej słowa trafiły do niego, że wywarły na nim upragnione wrażenie. Był teraz rozdarty, nie do końca wiedząc, co począć dalej. I tak miało być.

Z drogiej jednak strony, Star znajdowała się teraz w cale nie lepszym położeniu. Ogier oczekiwał odpowiedzi na jego pytanie. Nie zadał go wprost, ale dla klaczy było oczywistym, że zapytał. A pytanie dotyczyło tego czego tak naprawdę atramentowa klacz od niego oczekiwała.

Star tak jak zwykle pogrążyła się w zamyśleniach na jakiś czas. Ostatnią wypowiedz zakończyła tak, by dać mu możliwość postawienia sobie pytania. Tak aby nie zostawiać go bez żadnych opcji. Aby nie poczuł się zapędzony pod ścianę i przyciśnięty do niej. Klacz tak naprawdę niczego od niego nie chała, kiedy wtedy o tym myślała. To było zwykłe zagranie retoryczne. Ale teraz...

Star po jakiejś chwili wróciła z powrotem na ziemię, a w jej oczach pojawił się błysk. Patrzyła teraz na ogiera przed sobą z przekonaniem i pewnością siebie. Następnie przybliżyła do niego pyszczek i zaczęła powoli mówić.

- Mój szef. Właściciel tej karawany nie żyję. - Skończyła odsuwając głowę od ogiera. - Został zabity podczas ataku. - A to oznacza, że cała broń, cała żywność, cała amunicja i wszystkie zapasy medyczne, które wiezie ta karawana. Przepadną. Na tych wozach znajduje się całą góra kapsli. Tak wielka, że nie dostrzegłbyś mnie bezpośrednio z jej wierzchołka. - Mówiła próbując rozbudzić w ogierze jedno z najsilniejszych emocji na pustkowiach. By następnie obrócić je przeciwko niemu.

- Ale to wszystko przepadnie. Bo szef nie żyję. Stanie się tak, jeżeli nie znajdzie się żaden inny kuc, który będzie go w stanie zastąpić. A nikt go nie zastąpi, jeżeli nie będzie w stanie zapanować nad resztą. - Powiedziała spoglądając chwilowo na Rainfall. - Rozumiesz już? Chce poparcia i lojalności w słusznej sprawie.

Odpowiedz
White przemogła się i zapytała Iron o to, aby była jej mentorką. Bardzo na to liczyła, gdyż chciała przestać być już popychadłem, za które zapewne wszyscy ją uważali. Była pewna, że trzymają ją tutaj z litości... że jest niepotrzebna i bezużyteczna. Chciała się zmienić... i to mocno. Stwierdziła, że dni tchórzliwej i strachliwej klaczy powinny się skończyć. White odkąd tylko poznała pustkowia, postanowiła stać się twardą i silną klaczą... nawet kosztem jej starej egzystencji. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie bała się nawet poświęcić nawet swojej starej siebie, lecz... szło to bardzo mizernymi kroczkami.

Iron w końcu odpowiedziała monologiem, którego białogrzywa klacz się spodziewała... no może po części. Rozumiała powagę wyboru, który stał przed nią oraz konsekwencje każdego z nich, lecz nie zamierzała teraz rezygnować. Nie mogła cały czas uciekać, gdyż ostatecznie trzeba wyjść na przeciw swoim problemom i je rozwiązać... raz i na zawszę. Dlatego też White podjęła swoją decyzję.

- Myślałam nad tym długo i postanowiłam się zmienić. Nie jestem długo na pustkowiach, bo raptem 2 tygodnie, lecz... to nie oznacza, iż dam sobą pomiatać. Nienawidzę Ghuli, więc też nie będę się spoufalać z tymi bestiami, gdyż kucykami to już one nie są... nie dla mnie. Gardzę nimi i twierdzę, iż powinno się je wybić. Co do tych prymitywnych bandytów... mam podobne zdanie. Są to tylko wyrzutki, śmiecie oraz... zbędny syf tego... wysypiska, które zwą się pustkowiami - White z każdym słowem stawała się coraz pewniejsza siebie i mówiła bardziej otwarcie oraz zwięźle. - Nauczyłam się, że tutaj praktycznie każdy może komuś wepchnąć nóż w plecy... a przede wszystkim mi... bo jestem naiwna... bo jestem zbędna. Nie chce być niedojdą, która tylko chowa się i nic nie robi. Dlatego przyszłam do Ciebie. Jesteś... inna i tym mi imponujesz. Ignorujesz tyle rzeczy, do wszystkiego podchodzisz na... luzie. Podziwiam Cię za to - tutaj White się zatrzymała, aby ostatecznie przemyśleć odpowiedź. Zajęło jej to chwilę, po czym postanowiła odpowiedzieć. - Proszę... wyszkol i wytrenuj mnie na żołnierza, który nie będzie się bał pociągnąć za spust, gdy tego będzie wymagała potrzeba. Takiego, który dla przeżycia i własnego interesu zrobi wszystko. Chciałabym być taka... jak Ty. Moi rodzice chcieli, abym zawsze pozostała taka jaka byłam, ale... takie osoby są słabe... i one są najczęściej ofiarą - kończąc te słowa wyprostowała się. - Teraz to ja chciałabym być myśliwym... - dodała, a następnie zaczęła się wpatrywać w Iron bez słowa, w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Mam nadzieję, iż dobrze postąpiłam - powiedziała do siebie w myślach.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Odpowiedz
April wycelowała powoli nóż, gotując sie do pchnięcia nim magicznie i Przyglądała się dalej stworzonku. Strasznie szkoda jej było, ale trzeba było zjeść coś więcej niż jedną konserwę.

- Hej, malutki. No chodź... Pyszne jedzonko...

Chwyciła magią jeden z kawałków i powoli, bardzo ostrożnie zbliżyła go do stworzonka, chcąc go zachęcić do podejścia. Jeżeli podszedł by do jedzenia, poczekałaby aż będzie zajęty jedzeniem, a jeżeli znowu skoczy do jedzenia, to wbije nóż mniej więcej w to miejsce, próbująć przyszpilić go nim do ziemi. Jeżeli zacząłby uciekać, wysłałaby nóż w pościg za nim, pragnąc go ugodzić. Jednocześnie każdy przejaw agresji wobec niej skończyłby się z jej strony próbą złapania go za ogon swoją magia i podwieszeniem go w powietrzu.
Odpowiedz
Tym Star zdobyła zainteresowanie bandyty. Nie wiedział dokładnie czego klacz od niego chciała, ale słuchał uważnie. Patrzył na klacz zainteresowanym spojrzeniem, ale próbował okazać jak najmniej emocji.
- I po co tu ja? - zapytał w końcu, po czym zakaszlał - Macie wodę? - zapytał na koniec.



Zwierzątko w pierwszej chwili podeszło w kierunku klaczy, zerkając od niej do kawałka jedzenia. Cofnęło się lekko gdy klacz porwała porcję w pole telekinetyczne. Gdy April zaczęła się do niego zbliżać, stworek czmychnął z powrotem pod łóżko, o wiele szybciej niż wcześniej. Zanim kucyk był w stanie jakkolwiek zareagować, mutant uciekł przez niewielkie, uchylone drzwi umieszczone po lewej stronie od łóżka, wprost do bocznego pomieszczenia.



Znikam do 5-6 października, nie oczekujcie ode mnie w tym czasie odpisek.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Słuchajcie... Chyba nie dam rady go złapać. Macie jakiś pomysł? Mogę go śledzić na swoim PipBucku.

Zawołała ich na górę i wskazała im gdzie ukrył się zwierz. Przyzwała też swój nóż, którym nie umiała go trafić i wbiła go w podłogę.

- Nie lubię polować nożem a skoro jest niegroźny, nie powinniśmy strzelać. Jeżeli tamci usłyszą, mogą nas namierzyc.
Odpowiedz
Rainfall nie miała tu zbyt wiele do roboty - ot, uważać, żeby koleś przypadkiem nie zrobił czegoś podejrzanego. Mało ją obchodził przebieg przesłuchania ani reakcje ogiera, choć starała się wychwycić co ważniejsze słowa by orientować się w sytuacji. Gdy ten jednak spytał o wodę, uruchomiło to pewien mały trybik w móżdżku klaczy: Jak jest u nich z zapasami. To nie należało do jej gestii, ale warto było coś takiego znać. Jednocześnie byłoby dobrze żeby przesłuchiwany kucyk nie mógł się domyślić, jak faktycznie wygląda sytuacja w środowisku karawany. Zastanawiała się, czy on w ogóle wie ile ich wszystkich jest.

- Nhawet jheshly mamy, - stwierdziła przez trzymany w pyszczku pistolet, specjalnie uważając by nie ruszać językiem w okolicy spustu, - to chemu mielibyshmy chi dash? - dokończyła, po czym niepewnie popatrzyła na Starweave. Według ciemnoniebieskiej bardzo logicznym było to pytanie; w końcu był wrogiem, jednym z bandytów. Prawdopodobnie gdyby to na niego padł wybór, a nie jednego z ich kolegów, to on by leżał teraz martwy parę kilometrów wcześniej, w wykopanym prowizorycznie masowym grobie.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Starweave spojrzała przez chwilę na Rainfall, niezadowolona z wtrącania się do jej negocjacji. Star po kryjomu liczyła na to, że ten pistolet uniemożliwi klaczy kłapanie swoim pyszczkiem. Jak widać najwyraźniej się nieco przeliczyła. Popatrzała ponownie na ogiera w obroży. Wiedziała, że po zniekształconej wypowiedzi Rain, trzeba będzie nieco podratować sytuację.


- Rainfall proszę cię, nie musisz się tak denerwować, przecież nie jest psychopatyczny. – Powiedziała przewracając oczami. – Wybacz, jest przewrażliwiona. A wody nie mamy przy sobie, dostaniesz ją w karawanie jak tylko się dogadamy. – Powiedziała spoglądając w oczy ogiera.


- Jeśli się dogadamy... Wydawało mi się, że mogę na ciebie liczyć. Jednak twoje pytanie sugeruje co innego. Pytasz mnie po co? Chcesz mi powiedzieć, że jesteś bezużyteczny i tylko marnujesz mój czas? – Powiedziała klacz do leżącego pod nią kucyka. Ta ostatnia kwestia była najważniejsza i decydowała o dalszych lasach całej rozmowy.

Odpowiedz
Dwójka kucyków ostrożnie weszła na górę, rozglądając się po pomieszczeniu. Po zlustrowaniu otoczenia, oboje spojrzeli na April i wbity w podłogę nóż.
Na wieść o tym, że tajemnicze stworzenie uciekło, Picky wlepił wzrok w drzwi przez które uciekło, obserwując je uważnie.
- Jak... ono wyglądało? - zapytała się tymczasem jego żona.

Na wspomnienie o strzelaniu Picky westchnął cicho, nie zaprzestając obserwacji przejścia do drugiego pomieszczenia.



- Nie, nie, nie, zupełnie nie to - powiedział szybko ogier na którego pyszczku na sekundę pojawił się nieznaczny, głupkowaty uśmieszek. Takie szybkie wyplucie z siebie pełnego zdania nieomal natychmiast przypłacił atakiem kaszlu. Po minięciu tegoż, leżący kucyk ruszył niespokojnie jedną z tylnych nóg, grzebiąc nią w ziemi.
- Szukam tylko... swej roli - powiedział, patrząc się Star w oczy. Tym razem klaczy, mimo doświadczenia w negocjacjach i manipulacji, ciężko było zinterpretować jego spojrzenie. Spora część strachu z niego zniknęła, pojawiło się za to coś innego. Nie wrogiego, nie przyjaznego. Coś, czego Starweave za nic w świecie nie potrafiła zidentyfikować.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 28 gości