Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Klacze zabrały się za przeszukiwanie pomieszczenia. Stało w nim wiele drewnianych pudeł, oznaczonych dawnymi kodami, numerkami i skrótami, które nikomu z obecnych nie mówiły wiele. Szybkie zerknięcie do środka ukazało jednak niezbyt ekscytującą zawartość. W pudłach pełno było śrubek, wkrętów, rurek, i innych rzeczy które, choć zachowane w dobrym stanie, nie były aktualnie znajdującej się w schronie drużynie absolutnie do niczego potrzebne.

Zanim jednak klacze zdołały dotrzeć do tego, co mogłoby znajdować się w dalszych pudłach, albo wziąć się za całkowite wyczyszczenie pomieszczenia z wszystkiego co tylko nie było przybite do podłogi, na jednej ze ścian zaczęło mrugać charakterystyczne, czerwone światło.

***

Szkło z założenia miało być wzmocnione. Nie pancerne, ale chociaż wzmocnione, dla bezpieczeństwa stróżówki znajdującej się za jednostronnym lustrem. W przeciwieństwie jednak do dobrze chronionych pomieszczeń poniżej, korytarz było zdecydowanie gorzej osłonięty niż wydawałoby się po wyglądzie opancerzonych wrót go chroniących.

Szkło, po dziesięcioleciach, straciło swoją dawną odporność, a rzucone na nie zaklęcia ochronne dawno wyczerpały swoją energię. Kopyta zebry przebiły się przez barierę z głośnym hukiem, wybijając szybę do środka, ku zaszokowaniu starszej klaczy stojącej za ogierem.

Ku wielkiemu szczęściu ogiera, żaden z fragmentów szkła nie uszkodził go, jednakże nie można powiedzieć, żeby wyszedł z sytuacji bez szwanku. Ostry kawałek spadł prosto na jego płaszcz, rozcinając go na dość sporej połaci na jego boku i jasno ujawniając jego naturalne kolory.

Gdy tylko huk ustał, Xander usłyszał dwie rzeczy. Jedną były słowa klaczy stojącej za nim.
- O kurwa, zebra. - wypowiedziane drętwym tonem z pewną dozą zaskoczenia.

Podczas gdy szkło było wzmocnione głównie zaklęciem, które dawno utraciło energię, reszta schronu była zasilana technologią kucyków ziemnych. Działała zgodnie z projektem.
Drugą rzeczą usłyszaną przez zebrę był odgłos zamykających się za nimi drzwi pancernych.

***

Na niższym poziomie rozległy się alarmy. Klaksony z wściekłością zaatakowały uszy obecnych, a wcześniej uspokojony robot odwrócił się z powrotem w stronę Sharpa i Blue, wypowiadając kolejne słowa swoim mechanicznym głosem.

- Uwaga. Uwaga. Wykryto intruzów. Uwaga. Intruzi wykryci w obiekcie. Aktywowano plan Papa-01. Konieczna autoryzacja wariantu - robot powtarzał raz za razem.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Kurwa… No i stało się. Blue obróciła głowę w stronę robota słuchając się go co ma do powiedzenia. Nie było tego dużo, ale też nie brzmiało to dobrze. Mogła tylko mieć nadzieje, że uprawnienia które nadał im Sharp były coś warte bez wypełnienia całej pierdolonej papierologii.

- Nie udzielam autoryzacji. - Odezwała się klacz od robota. Lepiej nie autoryzować czegoś o czym pojęcia nie masz. Chuj go wie, może wysadzi cały ośrodek. - Opisz rodzaj incydentu oraz lokacje jego zajścia. Podaj także poszczególne kroki planu Papa-01 i czekaj na następne instrukcje.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Rainfall z ciekawością podchodziła do kolejnych skrzyń, choć jej entuzjazm gasł z kolejnym pudłem pełnym bezużytecznych śmieci. Nadejście Star nieco podniosło jej nadzieje na to, że uda im się przeszukać pomieszczenie zanim ten robot wygoni ich wgłąb kompleksu.

Nadzieje te natychmiast zostały roztrzaskane przez nagły ryk alarmu. Uspokojona wreszcie Rain aż się wzdrygnęła od tej akustycznej bomby. "Kurwa, ani chwili spokoju!" Skomentowała z wyraźną frustracją w głosie. Klacz obróciła się na miejscu i natychmiast skupiła wzrok na robocie, wyciągnąwszy broń Sharpa z kabury i ponownie łapiąc ją w zęby. Co tym razem się spieprzyło? Czyżby ich plan przegadania robota spalił na panewce?

Ciemnoniebieska już była gotowa wystrzelić pocisk w robota, ale się zawahała widząc, że ten wciąż nie jest w postawie bojowej. Nie... On dalej stał i gadał, choć tym razem przestał pierdolić o administracyjnych pierdołach j skupił się na alarmie. Rainfall zerknęła na Star, mając ogromną nadzieję, że ta nie spanikuje ponownie.

- Starweave, patrz czy nie pojawiają się nowe roboty czy inne gówno - powiedziała najemniczka głosem na tyle donośnym, by handlarka ją usłyszała. Sama Rain szybko udała się za jedną z tych drewnianych skrzyń i obserwowała, co się działo. Kto wie, co ten alarm obudził w tym cholernym schronie...I kto w ogóle go włączył?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Stare szkło rozsypało się pod wpływem kopniaka Xandera. Zebra uśmiechnął się słysząć dźwięczny brzęk. Jednak gdy poczuł nagłe szarpnięcie to zesztywniał. "Proszę, tylko żebym się znowu nie musiał szyć. Rany po szkle goją się strasznie hujowo." Nagle z jego myśli wyrwały go słowa starszej klacz. - Huh...? - Popatrzł na swój bok i zobaczył wielkie rozcięcie, pokazujące pół jego boku. - Kurwa... - Dopiero po sekundzie zauważył że wrota którymi wszedł zaczęły się zamykać. - Zajebiście... Jeszcze lepiej... -

Młody ogier wziął głęboki oddech dla uspokojenia i zaczął ściągać z siebie swój płaszcz i hokejową maskę. - To mi się już nie przyda... - Westchnął chowając swoje przebranie do juków. - Wygląda na to że pech chciał się odegrać od razu. - Gdy Xander wszystko schował, to popatrzył chłodnym wzrokiem na starszą klacz. - Ano zebra. Musimy mieć przez to jakiś problem? - Zapytał oschle, bacznie obserwując kucyka ziemnego.

Kątem oka jednak zerkał co jakiś czas na pokój strażniczy za nim, sprawdzając czy niema za nim żadnego zagrożenia.
Odpowiedz
W skrzyniach znajdował się najzwyklejszy w świecie złom, jednak Starweave ani trochę nie zniechęciła się tym faktem. „Nikt nie buduje takich placówek tylko po to, by przechowywać w nich części zamienne. Gdzieś tu głębiej musi być coś wyjątkowo wartościowego…  Coś co będzie objęte dużo lepszym systemem ZABESPIECZEŃ!” – Pomyślała. A jednak, szybko poszło. Nie zdążyła nawet przejrzeć pobieżnie wszystkich skrzyń, gdy czerwona lampa zapaliła się tuż nad jej głową, a z głośników popłynął komunikat.

- Kryć się! – Krzyknęła, skacząc za skrzynie i panicznie rozglądając się za wieżyczkami na suficie lub ścianach. Że też głupia wcześniej na to nie wpadła by sprawdzić, czy takowych na pewno nie ma w tym pomieszczeniu. Mało tego zdecydowała się rzucić zaklęcie, starając się uformować dookoła siebie bańkę ochronną. Jej róg rozbłysnął jasno, wraz z tym, jak pełna przerażenia, sięgnęła po swoją magię.

Odpowiedz
Sharp odsunął się tylko na bok, sprawdzając czy jego broń jest załadowana. Pięknie, kurwa, pięknie. Jego magia była tak wypalona, że nawet trzymanie broni w gotowości było problemem, jeżeli cokolwiek się tu komukolwiek stanie to pozostanie szyć samą lewitacją, bez nawet zaklęć znieczulających… Ogier otrząsnął się, skupiając się na upierdliwym robocie. Jego zmęczenie nie pomagało w tym wszystkim.

- Papa-01. Jednostki wrogie wykryte wewnątrz obiektu. Kwarantanna obiektu i raport dowódcy załogi - odpowiedział robot. Sharp zaklął pod nosem. Gdyby to oni byli jednostkami wrogimi, już by nie żyli. Czyli w środku było coś oprócz nich.

- Czy wróg jest organiczny? - zapytał się medyk.
- Potwierdzam. - jedyną odpowiedzią na ostatnie słowo robota był odgłos wprowadzania pocisku do komory w strzelbie medyka.

Ogier ledwo zarejestrował panikująca handlarkę, otoczoną teraz magiczną barierą. Jego umysł skupił się na bieżących zagrożeniach, nie na przestraszonej klaczy, której przecież jeszcze nic nie było.

***

- A co mnie to tam… - skomentowała starsza klacz, usadawiając zad na korytarzu zaraz poza obszarem pokrytym odłamkami szkła.
- Rób pan co tam chcesz - wymamrotała po chwili, po czym zapytała - Masz może trochę wódki?

Ciemne pomieszczenie za szybą, oświetlone tylko małymi lampkami stojącego pod ścianą terminala, wyglądało na małą stróżówkę ochrony. Znajdowało się w niej kilka szafek i niewielkich rozmiarów sejf, a na jego końcu znajdowały się małe, wąskie drzwi, prowadzące gdzieś głębiej w podziemną instalację. Na biurku obok terminala znajdowała się sterta dokumentów, wręcz nienaturalnie równo ułożona jak na standardy przedwojennych konstrukcji, jednakże z tej odległości w tym świetle Xander nie był w stanie nawet dojrzeć loga na górze dokumentów, co dopiero tekstu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Xander westchnął w myślach kiedy usłyszał że starsza klacz mało sobie robiła z jego rasy, jednak nadal miał zamiar mieć ją na oku. Powtarzał sobie tylko w myślach że nie może nikomu ufać do końca. Następne pytanie jakie usłyszał od kucyka wprawiło go w małe osłupienie. "Ona chce wódki... W takiej sytuacji? Heh, osoba prostych priorytetów i prostych potrzeb." Pomyślał, sekundę później przypomniał sobie że zostało mu jeszcze trochę bimbru który dostał na początku "imprezy" na powierzchni. Szybko sprawdził juki i wyciągnął starą, odartą z etykiety butelkę. - Trzymaj, resztka alkoholu który dostałem od was na górze. - Powiedział i potoczył szklane naczynie w stronę kucyka.

Chwilę potem odwrócił się w stronę pomieszczenia strażniczego. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać. Otwierał szafki i biurko, szukając jakichś przydatnych rzeczy, ale też z ciekawości. Spróbował także włączyć terminal który stał na blacie. Gdy spojrzał na mały stos papierów obok to się uśmiechnął. "Ktoś tutaj musiał być strasznym pedantem." Zebra przejrzała pobierznie dokumenty, licząc że znajdzie jakieś informacje na temat schronu.

Na sam koniec Xander zostawił sobie sejf. Po obejrzeniu go z każdej możliwej strony zabrał się za otwieranie. Oczywiście przez cały ten czas zerkał w stronę kucyka który był niedaleko, sprawdzając czy czegoś nie kombinuje.
Odpowiedz
No tak... Ktoś wlazł za nimi do tej dziury i rozrabia. To było najlepsze wyjaśnienie tej całej sytuacji. Jak by ktoś był w obiekcie to robot już dawno dał by im uprawnienia a nie jakiejś bandzie debili z powierzchni. Ale nadal, i tak co robot powiedział nie dawało Blue wiele informacji. Trzeba zdobyć trochę więcej tych informacji.

- No dobrze. - powiedziała Blue do robota. Potrzebowała ona więcej informacji, a takich obiektach najłatwiej je zdobyć w jednym miejscu - Czy możesz nas zaprowadzić do stacji ochrony? Chcieli byśmy rzucić okiem na monitoring.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
I weź tu spróbuj ogarnąć tę niemotę... Rain wewnętrznie miała ochotę udusić handlarkę przez jej... podatność na panikę. W takiej sytuacji pozostawało zerkać kątem oka na medyka i specjalistkę od robotów, żeby zobaczyć co oni planują. Wspomniana dwójka zdawała się niewiele robić sobie z alarmu. Być może naprawdę wierzyli w swoją przykrywkę inspektorów.

Ciemnoniebieska spojrzała na Star raz jeszcze. Ta już kompletnie puściła wodze wyobraźni i starała się ochronić przed wrogiem, którego jeszcze nawet nie było.

- Star, do kurwy nędzy, przydaj się do czegoś - powiedziała głośno Rain, starając się przekrzyczeć alarm. - Idź do Sharpa i Blue, osłaniaj ich swoją tarczą w razie potrzeby! Ja będę patrzeć, czy przypadkiem nie obudziliśmy jakiegoś gówna z niższych poziomów. Leć!
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
- Osłaniać? Ich? - Popatrzyła na kucyka ziemnego, prychając gwałtownie. - Moja bańka ledwo starcza dla mnie! - Odpowiedziała szybko na swoją obronę, prawie że pretensjonalnym tonem. Po chwili jednak, wraz z tym jak obserwowała otaczający ją świat, przekoloryzowany przez barwę jej magicznej bariery, do klaczy powoli zaczął wracać rozsądek. Nikt nie strzela, nikt nie morduje, tylko alarm dalej wył nieznośnie głośno. 


Niezadowolona Starweave wstała na nogi i opuściła swoją barierę. Patrzyła z grymasem na pysku w stronę Rainfall. Potem skierowała się w kierunku Sharpa i Blue, którzy to dalej zdawali się starać jakoś udobruchać robota. “No dobrze, w takim razie nici ze zwiedzania. Zobaczymy jaki oni mają teraz plan.” Pomyślała, podchodząc tamtą dwójkę od tyłu, wyraźnie przy tym obserwując zachowanie robokuca.


- Przecież jedynymi intruzami którzy weszli do środka jesteśmy my, to draństwo jest zepsute i nie wie co robi. - Rozbrzmiewał ściszony głos Jednorożca, zza tyłu Blue.

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości