Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Tak szybko jak Rain odłączyła się od grupy, tak szybko owa grupa nadrobiła zaległości i ostatecznie razem znaleźli się w nowym pomieszczeniu. Pomieszczeniu, które okazało się być niewiele bardziej interesujące od poprzedniego; po krótkich oględzinach klacz ziemna stwierdziła w myślach, że chyba pora na nieco bardziej aktywne przeczesanie terenu. Gdzieś w tle Star oraz Blue ucinały sobie pogawędkę z robotem, być może starając się go wreszcie pozbyć z ich zadów. Być może i był to dobry pomysł - coś w tej kupie metalu i elektroniki zwyczajnie niepokoiło Rain; był to jeden z powodów, dla których do tej pory trzymała się od niej z dala.

Ostatecznie stwierdzając, że pobieżne obejrzenie pokoju, w którym się znajdowali niewiele im dało, klacz ziemna zdecydowała się przeszukać obecne tu meble. Podchodząc do szafek na akta kucyk z opatrzonym bokiem otwierał po kolei każdą szufladę w poszukiwaniu jakichś ciekawych znalezisk. Podobnie potraktowała pobliską półkę z książkami oraz biurko; ostatecznie zaś stanęła na chwilę przy ogromnym urządzeniu, które zdawało się być niedziałającą już drukarką - ot, żeby ją pooglądać i zobaczyć, czy nie chowa w sobie czegoś ciekawego. Nie liczyła na wiele, ale kto wie - może znajdzie się jakaś karta dostępu, może kartka z hasłami do hackowania robota, czy nawet parę kapselków?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Sharp przewrócił oczyma. Kto jeszcze niby pił kawę? Zdarzało mu się widzieć ten napój tu i tam, niektóre kucyki wciąż piły go nawet dość regularnie, ale jemu osobiście nigdy nie przypadła do gustu. Może też dlatego, że jakość wszystkiego co przetrwało ostatnie 200 lat była zawsze wątpliwa.

Wzrok ogiera przykuło jednak co innego. Wzdychając ciężko i bez wielkiego zastanowienia, medyk skierował kroki w stronę fotela, szybko zajmując sobie na nim miejsce. Na stoliku, obok ekspresu do kawy, ułożył strzelbę, gotów szybko jej użyć w razie potrzeby.

- Ta jednostka nie została zaprogramowana do obsługi wymaganego urządzenia. - głos robota brzmiał inaczej niż w poprzednich zdaniach. Sharp nie zwrócił na to wielkiej uwagi.

Słysząc słowa Star, robot spojrzał się na klacz.
- Jednostka nie może pozostawiać gości ośrodka bez opieki personelu. Wymagany poziom uprawnień Beta lub wyższy.

Medyk westchnął.
- Tracisz czas, te puszki zawsze są bezużyteczne - mruknął tylko pod nosem. Po jego grzbiecie przebiegł dreszcz, kiedy przypomniał sobie doświadczenia z “ultranowoczesnym” robotem chirurgicznym, który widział kiedyś w jednym z miasteczek. Po dwóch dniach lokalna szubienica się zawaliła, kiedy mieszkańcy próbowali powiesić robota razem z konstruktorem.

***

Większość szafek była zamknięta, a w tych które były otwarte brak było czegokolwiek cennego. Tu i tam znajdowały się przedwojenne ubrania, wyblakłe zdjęcia kucyków, których Xander nigdy na oczy nie widział. Z rzeczy użytecznych, zebra znalazła tylko paczkę przedwojennej gumy do żucia, która jakimś cudem wydawała się nie do końca wyschnięta pod opakowaniem, oraz zeszyt, który w połowie był zapisany jakimś niezdarnym pismem, a w połowie pusty. Bez dłuższych oględzin, zebra wpakowała oba przedmioty do juków.

Gdy podszedł do pancernych drzwi, zobaczył przy nich panel kontrolny, który zdecydowanie wymagał jakiejś zdalnej aktywacji. Nie było na nim nawet przycisku, a wrota ani drgnęły. Zimny metal za nic miał sobie plany ogiera.

***

Gdy tylko Rain wzięła się za przeszukiwanie okolicy, na reakcję robota nie trzeba było długo czekać. Nie robił sobie wiele z półki z książkami, pozwalając klaczy przeglądać ją do woli - znajdowały się tam przeróżne tytuły, od podręczników konserwacyjnych agregatów prądotwórczych po stare powieści, jednakże wyglądało na to, że dwa wieki pod ziemią, mimo dobrego stanu schronu, uszkodziły zdecydowaną większość z nich. Jedynie wspomniany podręcznik, grube tomiszcze w twardej oprawie, na pierwszy rzut oka wydawało się nietknięte.

Gdy tylko klacz wyciągnęła kopyto w stronę szaf na akta, w pomieszczeniu rozległ się głos robota.

- Inspektor nie ma prawa dostępu do danych. Przed uzyskaniem dostępu do danych wymagana autoryzacja dowódcy jednostki - zabrzęczała maszyna.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Rainfall już miała zaspokoić swoją ciekawość, kiedy protestujący głos robota zepsuł jej całą zabawę. Wydawszy z siebie podirytowane westchnienie, klacz odeszła od szafek na akta i łypnęła okiem na chodzącą kupę złomu.

- Może jeszcze kichać mi zabronisz, co? Cholerna puszka... - powiedziała pod nosem, kręcąc głową; a słysząc, co powiedziała wcześniej, dostanie się do tych szuflad wymagałoby nieco bardziej... bezpośredniego pozbycia się robota. Na to jednak było jeszcze za wcześnie. Może gdyby Rain była sama, to zabrałaby się za to od razu, ale w obecnej sytuacji nie chciała mieć na sumieniu trójki innych kucyków.

Na półce z książkami nie było niczego, co mogłoby się jej przydać w obecnej sytuacji. Młoda najemniczka chwilę pomyślała, aż nie wpadła na pewien pomysł.

- Ej... a gdyby tak się rozdzielić? Ten metalowy chuj nie może być w dwóch miejscach na raz. A przy odrobinie szczęścia może zostawi naszą lokalną panią technik żeby mogła sobie pogmerać - stwierdziła do reszty drużyny, mając nadzieję, że ich przymusowy opiekun nie zrozumie tak wyrafinowanego planu.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
- Te puszki wiernie służą swoim celą, które wyznaczyły im kucyki dwa stulecia temu. Daj mi przykład chociaż jednej żywej istoty cechującą się taką lojalnością. – Odparła Sharpowi, bez namysłu biorąc i chowając wielki tom o agregatach do swoich juków. 

- Musze jednak przyznać, że… - Nie dokończyła. Starweave zacisnęła zęby, odsłaniając je w groteskowym uśmiechu. Wyglądało na to, że Rainfall również nie ma ochoty dalej lecieć w muszelki z tą upierdliwą maszyną. Takie typu zachowanie cieszyło się aprobatą ze strony jednorożca. Na pustkowiach często najprostsze rozwiązaniem problemu było tym najlepszym. Choć również ciała pozbyć się niechcianego kompana, trzeba było jednak zachować tę odrobinę rozsądku.

- Może być tak że musimy trzymać się razem, a może być też i tak że po prostu będzie łazić za najbliższą osobą w pobliżu. Może nie jestem ekspertką w dziedzinach technologicznych. Ale nie raz potrafiłam takiego robota zrobić na szaro. Różnica jest taka, że ten tutaj ma dyrektywy militarne. Jestem zdania, iż powinniśmy unikać dalszych aktów wandalizmu. Jednak że, faktycznie trzeba coś z tym zrobić. - Powiedziała obserwując resztę kucyków i czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Odpowiedz
Blue z niedowierzaniem patrzyła jak Star próbuje wydawać rozkazy robotowi a Rain już dobiera się do szafek. Aż z wrażenia usiadła na zadzie. Tak jak myślała, robot miał wyjebane na wszystko.

- To co Star? – odezwała się niebieska do klaczy z którą dopiero co rozmawiała – Może jednak wrócimy do mojego planu?
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Starweave patrzyła się na Blue przez chwilę nie mówiąc nic.

- Masz mnie za głupią? Próbujesz się mnie pozbyć, tak? Skąd mamy wiedzieć czy to Ty nie zrobisz czegoś głupiego!? Wybacz, ale ja się nigdzie z stąd nie ruszam. – Wyrwała oskarżycielsko, prychając i szorując kopytem po podłodze. Nie mogła przełknąć tego, że ona będzie zabawiać robota w kiblu, kiedy oni być może dowiedzą się czegoś ciekawego o tym miejscu. Co jeszcze ważniejsze, dostaną możliwość swobodnie przeszperać to miejsce. Bo przecież co jeśli oni znajdą coś wartościowego, ona nawet tego nie zobaczy? Niedopuszczalne.

Odpowiedz
- Nie musisz być to ty. – odpowiedziała Blue na wybuch Star – Po prostu muszę się na chwilę pozbyć tej przeszkody. Jak to zrobimy jest mi to obojętne. Przecież sama widzisz, że nic nie osiągniemy do puki nic z tym nie zrobimy.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Dobra, ja pójdę - stwierdziła nagle Rainfall, kręcąc głową. Na chwilę jeszcze odwróciła się do Star i sciszając ton powiedziała do niej, - umówmy się, że podzielisz się gdybyś znalazła coś ciekawego.

Po tych słowach klacz ziemna zwróciła się do robota.

- Przepraszam, czy mógłbyś mnie zaprowadzić do najbliższej łazienki? Obawiam się, że ostatnia impre... ee, owsianka... trochę mi zaszkodziła.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Sharp zamrugał tylko, spoglądając z boku na energiczną dyskusję obu klaczy. Nie podobały mu się kłótnie w drużynie, zwłaszcza kiedy siedzieli w jakiejś podziemnej dziurze, z której nie mieli jak wyjść i która mogła się obrócić przeciwko nim w dowolnym momencie… Ale był zbyt zmęczony, żeby cokolwiek z tym zrobić. Medyk był o krok od zasugerowania, żeby zgasić w tym pierdolniku światła i po prostu pójść spać. Pokręcił tylko głową i zerknął na automat stojący obok. A może by tak coś sobie z niego wziąć…

- Przyjąłem. Proszę za mną - robot szybko odpowiedział Rain, po czym udał się… za szafy z aktami. Po drugiej stronie pomieszczenia chowały się małe drzwi, oznaczone wymownie tabliczką “WC”. Na całe szczęście, rzędy szaf blokowały całkowicie pole widzenia między WC a resztą ekipy.

***

Zniesmaczony kolejnym niepowodzeniem, Xander podszedł do drugich drzwi i nacisnął przycisk. Zanim mógł zareagować, ściana rozsunęła się przed nim, ukazując drugie pomieszczenie i ekipę kucyków w środku. Tuż przed nim znajdował się znany mu medyk, dalej mógł widzieć granatowego jednorożca i, także mu znaną, niebieską klacz.

***

Sharp prawie podskoczył w miejscu gdy ściana obok jego fotela zdecydowała się otworzyć, a w pomieszczeniu rozległ się znany, hydrauliczny syk. Jego róg natychmiast się rozjaśnił, podrywając strzelbę i celując nią w otwierające się tajne przejście. Czego jeszcze, pierdolone ukryte drzwi?! Co teraz niby z nich wylezie, ghule, więcej robotów? Nosz kurwa jego…

To, co zobaczył, zaskoczyło go jeszcze bardziej, bowiem przed nim stała znajomo wyglądająca zebra, bez swojego płaszcza. Działając na zastrzyku adrenaliny jakim było otwarcie drzwi, medyk szybko opuścił broń i zeskoczył z fotela, ustawiając się pomiędzy Xanderem a pozostałymi. Ze słów pojawiających się w jego myślach można by chyba teraz obsadzić wszystkie burdele w Equestrii.

Ogier skinął głową w stronę zebry, walcząc z pełnym zaskoczeniem, podczas gdy przez ciąg przekleństw w jego umyśle przewinęła się inna myśl. Odwrócił wzrok ku Star, uważnie wyczekując jej reakcji. Blue znała tożsamość Xandera, ale Star nie… a on sam na pewno w obecnym stanie nie był zdolny nikogo powstrzymać przed niczym głupim. Jego strzelba wisiała w powietrzu zaraz obok niego, nie celując w żadną ze stron, ale jego działo działało w tej chwili tylko na adrenalinie.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Zebra. Kucykopodobne stworzenia całe śnieżnobiałe naznaczone czarnymi paskami. Paski te cienkie tam, gdzie się zaczynały, nabierały największej szerokości mniej więcej na środku swojej długości. Wszystkie wyglądały niemalże tak, jak by ktoś ponacinał ciało, otwierając ziejące rany. Niektóre łączyły się ze sobą tworząc rozmaite wzory na ciele stworzenia. Stworzenia, które to Starweave znała tylko z ilustracji i opisów przedwojennych książek, a które po raz pierwszy w jej życiu ujrzała właśnie na własne oczy.

Tajemne drzwi otworzyły się co natychmiast napędziło klaczy trochę strachu. Sharp chwycił za broń, celując w nowo otwarte przejście. A w samym jego środku stała właśnie opisana wyżej istota. W konsternacji Star spodziewała się wystrzału, dużo potężniejszego niż ten poprzedni, który rozsadzi jej bębenki. Nic jednak się takiego nie stało. Sharp opuścił broń, podchodząc bliżej do znajomej dla niego twarzy.

Starweave dopiero w tym monecie miała trochę czasu by pozbierać myśli i lepiej przyjrzeć się obcemu. Wyciągnęła szyje a jej oczy powoli coraz bardziej się rozszerzały. Naprawdę było białe, miało czarne paski i (według uznania klaczy) zaniedbaną grzywę, na której również były paski. Pysk w okolicach nosa był czarny, a oczy nie świeciły się w ciemnościach, za to musiały być jakiegoś ciemnego koloru. Poza tymi kilkoma detalami wyglądało zupełnie jak normalny kucyk. Zebra, uderzyło do głowy klaczy. Tam naprawdę, naprawdę była Zebra. 

Sharp podszedł do zebry jak by nigdy nic. Mało tego odwrócił się i spojrzał prosto na nią. Dlaczego on patrzył na nią? Dlaczego on patrzy na nią, gdy tam jest zebra? Star była w szoku, wyraźnie spięta na całym ciele. Przeskakiwała rozdziawionymi tęczówkami to na Sharpa, to na Xandera. Rzuciła okiem także w kierunku Blue, oczekując od niej jakiejś reakcji. Nikt z pozostałych nie mógł wiedzieć o czym teraz myślała Starweave. Jej przerażone oczy bacznie obserwujące młodą zebrę, wyczekiwały najmniejszego ruchu.

- Sharp? Blue? – Wymamrotała cichym cieniutkim głosem.

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości