Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Zanim klacze zdołały cokolwiek zrobić, zobaczyły ruch zaraz zza drzwi. To, co brzmiało jak dość głośne kroki dochodzące z oddali, okazało się galopującym w całej swej wściekłej furii przerośniętym radroachem. Insekt spojrzał się na dwa bardzo zaskoczone kuce, po czym zdecydował, że ta walka jednak nie jest na jego nerwy, i poszedł dalej w siną dal. Najdziwniejsze było jednak w tym to, że EFS Blue dalej nie pokazywał absolutnie nic oprócz klaczy stojącej obok niej...

***

Cztery lata? Oczy medyka otwarły się nieco szerzej zanim udało mu się opanować własne zaskoczenie. Z drugiej strony, czego się mógł spodziewać po zebrze, pasiaste nie miały łatwo na pustkowiach.
- Nie wiem czy bym wytrzymał cztery lata całkiem sam - skomentował w końcu, pozwalając sobie na odrobinę szczerości. Jego skupienie na drugim ogierze sprawiło jednak, że całkowicie przegapił nieznaczny ruch kopytka klaczy siedzącej nieopodal.

***

Kopytko słuchało opornie, ale słuchało. Z minuty na minutę klaczy wracało i władanie, i czucie w kończynach, mogła też poczuć, że niedługo będzie mogła zacząć się ruszać bardziej swobodnie. Wraz z czuciem przyszła jednak rzecz niezmiernie upierdliwa. Brak ruchu sprawił, że siedzącą w fotelu klacz zaczął nieznośnie wręcz swędzieć nos, błagając by go podrapać.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue opuściła broń i wpatrywała się w radroacha stojącego przed nią. Mógł przez te drzwi przejść Hellhound i była by ona mniej przerażona nim niż tym robakiem. Powinna go widzieć, więc czemu jej HUD nic nie wyświetlał? Co oni robili w tym miejscu? Odwracając głowę w stronę Rain, Blue spojrzała się na nią by potwierdzić czy chociaż nią widzi na EFSie.

- Rain, co do kurwy się tu dzieje? - Zapytała się klacz swojego towarzysza siadając na ziemi, potrzebowała chwili by pomyśleć - Co oni do chuja tu robili w tej dziurze?
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Rainfall powoli zaczynała nienawidzić niepotrzebnego sięgania po broń tylko po to, żeby przekonać się, że zagrożenie było wyolbrzymione lub zwyczajnie go nie było. Sfrustrowana klacz miała wręcz ochotę wystrzelić serią w tego cholernego radroacha, który tak je wystraszył. Oczywiście to byłaby największa głupota, jaką mogłaby w tej chwili zrobić.

Zamiast tego, po kilku sekundach ciemnoniebieska najemniczka zluzowała uścisk na broni pożyczonej od Blue i westchnęła głośno. Przez ten stres nawet nie zauważyła przerażenia swojej towarzyszki.

- A chuj wie... - odparła cicho, machając kopytem. Nawet jeżeli spotkały w tej chwili tylko radroacha, to nie wyjaśniało rozerwanych w pół zwłok kucyka. - Mam nadzieję, że mocny bimber. Albo ustrojstwa do otwierania wrót na górze.

Po tych słowach klacz pokręciła głową, zerknęła na panią inżynier, po czym zamknęła na chwilę oczy i poczęła nieco głębiej oddychać. Jej serce kołotało mocno w piersi, a adrenalina utrzymywała się na wysokim poziomie. Miała tylko nadzieję, że po tym wszystkim będzie mogła paść na glebę i przespać cały dzień... lub noc. A potem może spyta Xandera o to, o czym dyskutowali przed wypadem w te cholerne głębiny; potrzebowała odrobiny rekreacji po tym stresie. Ostatecznie Rainfall wyprostowała głowę i podjęła decyzję.

- Pójdę sprawdzić, co jest dalej - orzekła najemniczka, udając się z zaskakująco cichym krokiem wgłąb korytarza. Miała nadzieję dotrzeć do rozwidlenia na korytarzu i zobaczyć, co znajduje się po każdej ze stron.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Xander poniekąd westchnął, a poniekąd się uśmiechnął słysząc i widząc reakcję jednorożca. - Wiesz... Kiedy praktycznie każdy którego spotykasz reaguje tak jak Starweave i zaczyna strzelać to dosyć szybko uczysz się doceniać bycie samemu. Ale i tak każdy czasem musi coś kupić. Dlatego mam swoją maskę hokejową i płaszcz. Kucyki reagują bardziej przyjaźnie do maski niż do zebry... - Zebra na koniec westchnęła ciężko. - Czasem wydaje mi się że kucyki prędzej zaufały by głodnemu smokowi niż zebrze.
Odpowiedz
Oprócz cichego tupotania uciekającego w popłochu radroacha, Rain nie zauważyła nic dziwnego. Ot, zardzewiały korytarz. Gdy podeszła do rozgałęzienia, po swojej prawej zobaczyła krótki korytarz, zakończony podwójnymi, pancernymi drzwiami. Kiedyś może znajdował się na nich napis, ale cokolwiek mówił, teraz zamiast niego na metalu widniała czarnobrązowa plama rozbryzganej, dawno zaschniętej krwi. 


Po lewej, widok był mniej makabryczny, ale nie mniej złowieszczy. Korytarz ciągnął się dobre kilkadziesiąt metrów, z drzwiami po obu stronach, na końcu zaś klacz ledwo mogła dojrzeć schody idące dalej w dół. Jedne z drzwi w korytarzu, po prawej jego stronie, były otwarte, z pomieszczenia za nimi migotało zaś nieregularnie żółte światło.

***

- Nie wszystkie kucyki - skomentował słowa zebry Sharp. Wiedział, że jego pobratymcy nie zawsze są przyjaźnie nastawieni do obcych, ba, w większości przypadków duch otwartości którym kiedyś, podobno, żyła Equestria, już dawno umarł. Ale mimo wszystko, nie mógł zostawić tego tak samemu sobie.
- Są takie, którym to nie robi różnicy. Jak widać na załączonym obrazku - zażartował lekko niewesołym głosem, spoglądając na ogiera.

Medyk wstał z fotela i podszedł do swojej torby, grzebiąc po niej w poszukiwaniu manierki z wodą. Odkręcenie go i wzięcie łyka bez użycia magii było nie lada wyzwaniem dla jednoroga, ale w końcu odniósł sukces, z uśmiechem witając chłód wody spływającej w dół jego gardła. Zerknął przy tym na Star, wciąż siedzącą bez ruchu na fotelu. Wolał nie myśleć o konfrontacji, która nastąpi, kiedy klacz odzyska siły, co powinno nastąpić raczej niedługo. 

Ostrożnie trzymając manierkę i skupiając się mocno na tym, żeby nie wylać ani cennej kropli, odwrócił łeb do zebry.
- Chcesz trochę wody?
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Co tu dużo mówić... widok po obu stronach nie napawał optymizmem. Ciemnoniebieska spojrzała się wpierw w lewo, potem prawo, po czym stwierdziła, że nie chce iść w żadną z tych stron samotnie. Natomiast jeżeli miała wybrać któryś z kierunków, w którym mogłaby pójść razem z drugą klaczą, zdecydowanie wolała to, gdzie świeciło się światło. To dawało szansę, że zamiast okrutnej bestii spotkają jakiś element instalacji... a przynajmniej taką miała nadzieję. Najemniczka odwróciła głowę do Blue.

- Chodź. Tam się coś świeci na żółto, może będziesz mogła coś tam zdziałać - rzuciła do niej przyciszonym głosem, oglądając się czy na pewno nic ich nie atakuje.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue siedziała na zadzie patrząc się w ścianę. Jej główna przewaga w takich sytuacjach właśnie się poszła jebać. Nie mogła ona polegać na EFSie. Odkąd pamięta, zawsze był on jej głównym narzędziem w takich sytuacjach. Coraz bardzie zaczynała wątpić że wyjdą z tego cało. Jej czarny ciąg myśli przerwała dopiero Rain.

Podnosząc się z podłogi, Blue wychyliła łeb i spojrzała się w kierunku miotającego żółtego światła. Nie chiciała on tam iść, ale jaki miała ona wybór.

- Ok, powoli przy ścianie i po cichu. - powiedziała niebieska do swojej towarzyszki, po czy podniosła broń do góry i powoli ruszyła przed siebie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Swędzący nos był nie lada problemem, zwłaszcza gdy jest się na wpół sparaliżowanym jednorożcem. Ale wciąż jednorożcem, więc Starweave instynktownie chciała za coś chwycić przy pomocy swojej magii by się tym podrapać. Patrzyła na swoją broń i jej szorstkie metalowe krawędzie. Mając broń mogła by się nią podrapać w nos, a w dodatku poczuła by się bezpieczniejsza. Ewentualnie wsadziła by ją sobie w oko, albo broń wstrzeliła by w jej głowę, lub też sprowokowała tamtą dwójkę ogierów. 

Star zastanawiała się, dlaczego ta dwójka siedzi tutaj i gada o jakiś pierdołach zamiast coś zrobić. W sumie ona sama nie wiedziała co mieli by teraz robić. Na pewno coś przydatniejszego niż siedzenie na dupie tu razem z nią i ciągłe gadanie. Było by dużo łatwiej badać swoje położenie gdyby Sharp i jego pupil poszli by sobie w cholerę.

Mając dość, po prostu postanowiła się podrapać swoim przednim kopytkiem.

Odpowiedz
- Tia... Fakt. Ty, Blue, a nawet Rain. Jesteście nawet miłym wyjątkiem od reguły. Ale i tak jakbym cały czas liczył że trafię na kogoś, kto nie obwinia zebr za całe zło tego świata, to pewnie już dawno gryzłbym piach, albo skończył jako niewolnik. - Xander pokiwał lekko głową przyznając drugiemu ogierowi rację. Jednak w głębi umysłu pamiętał że miał właśnie takie naiwne podejście, podczas pierwszego roku swojej samotnej podróży. Na samo wspomnienie wszystkie blizny pod jego sierścią zaczynały go piec. - Heh, kto wie może bogine uznały że dostałem już dostatecznie po zadzie i dały mi chwilę wytchnienia z wami. Ale i tak chyba wolę być ostrożnym niż potem żałować. - Młodzik powiedział z gożkim uśmiechem, obserwując jak medyk grzebie w swoich torbach.

Xander na moment odwrócił głowę w stronę siedzoncej na fotelu Star, zastanawiając się co zrobić i jak podejść do całej sytuacji, gdy klacz już odzyska siły. Z jego zamyślenia wyrwało go pytanie Sharpa. Zebra popatrzyła na medyka a potem na manierkę. Przez moment się wachał, ale po chwili wziął butelkę że skinieniem głowy. Po wzięciu paru łyków oddał manierkę i przetarł pyszczek. - Dzięki.
Odpowiedz
Sharp pokiwał głową. Nie wiedział co by zrobił w takiej sytuacji, wiedział za to, że jego szacunek do tułającego się od lat ogiera, który przecież musiał być o wiele młodszy od niego, znacznie wzrósł.

- Oby ta chwila wytchnienia była jak najdłuższa - rzucił z uśmiechem, odbierając z powrotem manierkę. Niestety, wyglądało raczej na to, że ich chwila wytchnienia potrwa o wiele krócej, niż niż którykolwiek z nich by chciał. 

Zauważony kątem oka ruch nie umknął medykowi, który natychmiast spojrzał prosto na drapiącą się po nosie Star.

- Starweave? - zapytał się łagodnym tonem, jednakże równocześnie trącając stojącego obok ogiera kopytem, aby zwrócić jego uwagę na siedzącą obok klacz, która najwyraźniej wracała do siebie. Medyk zdecydowanie czuł się nieswojo bez możliwości złapania broni w magiczną lewitację, ale był także i wyszkolony, i przyzwyczajony do posługiwania się swoimi kopytami i pyszczkiem. Wolał jednak na razie nie dobywać broni, żeby nie eskalować konfliktu. A nuż klacz się uspokoiła.

***

Dwie klacze ruszyły w kierunku mrugającego światła. Oprócz odgłosu kopyt na metalowej podłodze, w całym korytarzu było piekielnie cicho, wręcz za cicho. Zarówno Blue jak i Rain słyszały przede wszystkim bicie własnych serc, które tłukły się jak wielkie młoty kowalskie. Każdy kolejny krok był trudniejszy od poprzedniego, a światło przed nimi mrugało rytmicznie, równocześnie grożąc i zachęcając. 

Gdy klacze wreszcie weszły do pomieszczenia, ich oczom ukazał się, kolejny tego dnia, zgoła niecodzienny widok. W pomieszczeniu stało kilka biurek z wbudowanymi komputerami, jednak wszystkie były wyłączone. Na jednym z nich widać było zaschnięte plamy krwi, w ścianie za biurkiem widoczne były dziury po pociskach.

Pokój nie był duży, oprócz biurek stało w nim kilka szaf, głębiej prowadziły otwarte szeroko drzwi, za którymi widać było tylko całkowitą ciemność.

Żółte, mrugające światło które tak przyciągnęło tu takie dwie wariatki, pochodziło z wielkiej tablicy zawieszonej na ścianie. Na tablicy znajdowało się wiele różnych słów, a prosta dedukcja sugerowała, że za każdą znajdowała się żarówka. Żarówki za kilkoma z tych słów agresywnie mrugały. Pierwszym było słowo na samej górze, “ALARM”. Kolejnymi, kolejno były:
“KONTAMINACYJNY”. “POZIOM ZULU”.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości