Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
#91
Rain po raz pierwszy od dłuższego czasu słuchała z faktycznym zaciekawieniem. Może dlatego, że słowa Iron Scale wzbudziły w niej choć iskierkę nadziei... a także skłoniło do refleksji?

Co ja tak naprawdę wiem o Iron? zastanawiała się w myślach mobilna artyleria. Najoczywistszą i najbardziej trafną odpowiedzią szybko okazało się nic. Zamknięta w sobie, ograniczająca kontakty i zdrowo pojebana. Czego jeszcze trzeba do niezłego skrywania swoich tajemnic? Nie było w takim razie żadnej możliwości, by Rain miała pojęcie o jakimkolwiek doświadczeniu popielatej. Natomiast jeśli rzeczona klacz twierdziła, że możliwym byłoby stworzenie armii... to było zbyt nierealne, zbyt odległe marzenie.

Rainfall westchnęła, gapiąc się przez chwilę w eter. W kwestii znajomości mechaniczka zdawała się uparcie zostawać przy swoim. Teraz było już choć trochę wiadomo o tej tajemniczej osobie: potrafi się uprzeć. - No dobra... jak wolisz, - stwierdziła krótko Rain, kontynuując marsz. Straciła już rachubę, które to kółko... trzydzieste czwarte czy czterdzieste trzecie.

-Eh, po prostu skończmy gadać i zajmijmy się robotą... Chyba że chcesz coś jeszcze dodać? - rzuciła niewinnie na koniec, zrownując krok z towarzyszką.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
#92
Blue wtoczyła się za budynek i momentalnie oparła się o jego ścianę starając się złapać oddech. Ten ćwok był zdecydowanie cięższy niż na to wyglądał. Chyba wózki ze złomem w Fillydelphi były lżejsze od niego. Jak ona się jeszcze trochę na niego zdenerwuje, to czeka go przymusowa liposukcja wykonana przy pomocy noża i odkurzacza. Gdy tylko podniosła wzrok na Xandera, zaskoczył ją gest który on wykonywał, kazał jej być cicho a po chwili narysował w powietrzu koślawą jedynkę i wskazał na alejkę za sobą. Odwracając głowę w kierunku w którym wskazywała zebra, dostrzegła ona na EFSie kreskę która zdecydowanie nie umiała usiedzieć na zadzie. Gdy tylko Xander podszedł do niej i zapytał się co dalej, spojrzała się na niego i odpowiedziała utrzymując głos na podobnym poziomie co on.

Jak to co, spierdalamy z stąd, a bagaż razem z nami. - odwracając głowę w stronę kreski w alejce i obserwując ją poprawiła swoją wypowiedź – A dokładniej, ty z nim spierdalasz gdy ja spróbuje odciągnąć od ciebie ich uwagę. Wejście z powrotem na górę chyba odpada z tym bagażem, więc radziła bym iść na południe i obejść ją dookoła i dalej spierdalać drogą którą przyszliśmy. Ty idziesz przodem, a ja do ciebie dołączę po jakimś czasie, gdy się upewnię że nic za nami nie lezie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
#93
Czarnogrzywy widząc brak okien i wyjść od zewnętrznych stron budynków, zmienił nastawienie, zastanawiając się nad swoimi możliwościami. Szybko kalkulując, przeszedł za róg budynku naprzeciwko, po czym zastygł. Pod wiatą były drzwi, a to mocno komplikowało jego plany.

„Szlag! I nici z zabawy w podchody. Heh! Czy kiedyś… sprawy zdążył się aż tak pokomplikować, że musiałem się skradać? Cholera, byłem wtedy jeszcze nastolatkiem, teraz mam, chociaż motywację” – uśmiechnął się, wspominając.

Maksim podszedł powoli do drzwi, stąpając miękko, po czym przyjrzał się im, starając się cokolwiek usłyszeć, mimo panującego zgiełku. Był pewien, że jeśli nic nie usłyszy, spróbuje się, po cichu dostać do środka. A potem skrupulatnie i ostrożnie, wbrew swojej naturze zważając na jego dotychczasową i niewrodzoną ostrożność, przeszuka budynek.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz
#94
- Nie mam nic do dodania. Ale wiem że jak skończymy tą robotę to zejdę na 12 godzin uprzednio wypierdalając resztę do epoki kamienia... - Klacz rozmarzyła się w wizji brutalnego wybudzenia i wywalenia z wozu jej tymczasowych współpracowników. "Taaaak... to na pewno będzie ciekawy dzień"
Skwitowała w myślach i zwolniła swój chód do minimum by oszczędzać siły i brnąc tak przez noc zaczęła rozmyślać o bliżej nieokreślonej filozofii które to następnie szybko przeszły do rozmyślań o tym co można by zrobić z potężnym orężem Rainfall. Siła ognia jest, amunicjożerność jest, szybkostrzelność też jest...

"Kurwa... czyżby tu nie było już roboty dla porządnego inżyniera? Trzeba spakować biznes, jechać do New Appleloosy i osiąść swoje dupsko tam... kiedyś" Uśmiechnęła się na ostatnią myśl. Ona i jej błogosławiony zad siedzący w jednym miejscu. Tego być nie może. "Ale jak chce pancerz to go może dostanie... jak znajdę materiały. Tymczasem przydałby mi się ktoś kto rzuci okiem na tego robota... Dobra dobra. Trzeba by ułożyć listę wg. priorytetów"

Iron zaczęła się chwilkę głowić i doszła do jednoznacznego wniosku że priorytetem będzie się wyspać, zaraz po tym sprzedać parę skarpetek na pięć nóg...
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
#95
Xander skinął głową na znak akceptacji planu. Nie wyglądało na to, żeby scenariusz mu się podobał, ale ciężko było o wybieranie preferowanych rozwiązań w takiej sytuacji. Spojrzał pytająco na klacz, wskazując łbem na róg za którym łaził cały czas nadpobudliwy strażnik.



Maksim nasłuchiwał chwilę przy drzwiach, nie słysząc jednak absolutnie nic ze środka budynku. Mogła to być kwestia zgiełku na zewnątrz, ale jeżeli ktoś był w środku, to na pewno nie robił wiele hałasu. Wszystko wskazywało na to, że ewentualni lokatorzy budynku, jeżeli w ogóle istnieją, cały czas śpią. Żeby spać pomimo wybuchów na zewnątrz trzeba by mieć żelazny sen albo mocno uszkodzony słuch, ale fakty mówiły same za siebie.

W tej sytuacji uwolniony więzień wiedział, że może wejść do budynku. Albo stał on pusty, albo mieszkańcy spali. A skoro przespali wybuchy, nie zauważą też ogiera. Wszedł on więc do środka przez otwarte drzwi. Było tam, rzecz jasna, ciemno. Jego oczom zajęło chwilę dostosowanie się po przejściu z także ciemnego, ale oświetlonego ogniskiem placu do pogrążonych w niemalże absolutnych ciemnościach wnętrz budynku. Był w średnich rozmiarów pokoju, skąpo umeblowanym w łóżko, szafę oraz stolik nocny. A przynajmniej te meble były dla niego wyraźnie widoczne. Pod ścianą naprzeciw niego stało coś jeszcze, jednakowoż kształty były niemożliwe do rozróżnienia z jego aktualnej pozycji.

// Wybaczcie długi czas odpiski. Czekałem najpierw na Johna, a potem wyjechałem na tydzień i z czasem przy kompie na tyle długim żeby coś pisać było krucho.

Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to pokierowanie Maksimem do środka, Green. Wiemy obaj, że i tak by tam wszedł, a niepotrzebne przeciąganie akcji byłoby już bezsensowne.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
#96
A więc jej pasiasty przyjaciel nie miał problemów z jej planem, a jak nawet miał, to nie postanowił jej nie zawracać nimi głowy. Podnosząc za pomocą telekinezy jej towar, przerzuciła go na plecy zebry. Upewniła się, że nie spadnie ona jej z pleców i w końcu odezwała się do niej.

- Ok Xander, poczekaj tu chwilę a ja spróbuje odwrócić uwagę tego kolesia co tu łazi od ciebie. Gdy już będziesz miał wolną drogę, spierdalaj stąd i się nie obracaj za siebie.

Odwracając się w stronę alejki, podeszła do rogu budynku i się o niego oparła bokiem nie wychylając się za niego obserwowała poruszające się wskazanie EFSa na którym z jej aktualnej pozycji można było wywnioskować w którą stronę łazi przeciwnik. Gdy była pewna, że porusza się w kierunku od niej i jest mniej więcej w połowie swojej ścieżki patrolowej, Blue ruszyła ostrożnie na drugą stronę alejki starając się schować za ścianą budynku na przeciwko. Gdy była w połowie drogi na drugą stronę, na chwilę szybkim ruchem spojrzała się na patrolującego kuca. Nie starczyło to je żeby mu się przyjrzeć, ale dawało jej to aż za dużo czasu by aktywować na nim znacznik śledzący.

Po chwili już znajdowała się po drugiej stronie przyklejona do budynku. Poruszając się powoli podeszła ona do jego rogu i wychyliła się ostrożnie rozglądając się po okolicy na południe od osady.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
#97
Powoli zbliżał się ranek. Mijała minuta za minutą spokojnej nocy w obozie niemal rozbitej karawany. Niedobitki przespały bez większych przeszkód całą noc, posłusznie dzieląc się na warty. Iron wraz z Rain ustąpiły parę godzin temu miejsca dwójce najemników. Dzięki temu mogły zażyć trochę tak potrzebnego snu.

Pustynia z chwili na chwilę stawała się coraz jaśniejsza, co było jednak niewidoczne dla kucyków śpiących na wozach, które pozostawały zaciemnione i duszne. W szczególności po przebywaniu w ich ciasnych wnętrzach śpiących kucyków. Nie były to komfortowe warunki odpoczynku, ale musiały wystarczyć grupie niedobitków.



Starweave otwarła oczy. Pierwszym co zarejestrowała był ciemny kolor sklepienia wozu i dyskomfort wynikający z leżenia na bądź co bądź twardych deskach. Po paru sekundach jej mózg z zadowoleniem zanotował, że wciąż znajduje się na tym samym wozie na którym zasnęła, a w jej ciele nie odzywa się żaden nowy ból. Duchota na wozie sprawiała, że oddychało się ciężko, a ledwo wyczuwalne powiewy chłodniejszego powietrza z zewnątrz sugerowały, że kolejny dzień na Pustkowiach dopiero się zaczynał. Z kolei dochodzące stamtąd dźwięki, a raczej ich brak, mówiły jasno, że obóz jeszcze nie zbudził się do życia.

Mimo tego, że sam wcześniej mówił o tym ile roboty będą tego dnia mieli, leżący bez ruchu nieopodal niej Sharp wciąż był pogrążony we śnie. Ogier leżał na boku i nie zapowiadało się, aby miał w planach budzić się bez interwencji zewnętrznej w ciągu najbliższych minut.



Blue przekradała się bez większych przeszkód przez alejkę dzięki niezawodnym zaklęciom na swoim PipBucku. Zostawiła tym samym Xandera wraz z niemałym problemem za sobą. Młody ogier pozostał na miejscu, nie za bardzo wiedząc co zrobić z tym fantem. Nie miał w końcu możliwości przekradnięcia się tak jak klacz, jeżeli miałby nieść nieprzytomnego strażnika.

Po obejściu budynku i wyjrzeniu za róg okazało się, że jednorożec dotarł na skraj osady. Tu i tam widoczne były fragmenty niedokończonego ogrodzenia. Była to zdecydowanie konstrukcja powojenna, jednakże stopień ukończenia tej budowli obronnej była na tyle mały, że przejście przez jedną z wielu przerw w ogrodzeniu nie powinno sprawiać problemu nawet ciągnąc wóz karawany, a co dopiero na piechotę.

Dwa kucyki które wcześniej Blue widziała patrolujące osadę od strony zewnętrznej zdecydowanie nie były tu. Klacz nie miała możliwości stwierdzenia, które z czerwonych kresek należały do tych strażników. Nie wiedziała nawet, czy są oni w zasięgu EFSa.

Wtedy klacz usłyszała hałas. Dochodził on z budynku na którego rogu właśnie stała. Klacz dopiero teraz zauważyła małe okienko wychodzące na tę właśnie stronę budynku, umieszczone na poziomie jej kolana. Okienko jeszcze przed chwilą było zamknięte, teraz jednak drewniana okiennica wyraźnie odchyliła się na zewnątrz, ukazując pozbawioną oczywiście szkła dziurę służącą za okno w czymś co wyglądało na zaniżony pokój.

Jednak nie to zwróciło uwagę Blue. Ze środka patrzyła się na nią z przerażeniem młoda klacz, oddychając ciężko. W pierwszym momencie cofnęła się, wyraźnie przerażona świecącymi prosto na nią oczami jednorożca. Po chwili jednak zamrugała i na powrót zrobiła niepewny krok naprzód, patrząc w górę z zaniżonego pomieszczenia.

- N... nie jesteś jedną z nich... Pomóż... - dopiero głos klaczy pozwolił Blue uświadomić sobie, jak młody był błagający kucyk. Nie mogła ona mieć więcej jak 15 lat.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
#98
Przekradnięcie się na drugą stronę alejki przebiegło bez najmniejszych problemów. Gdy Blue znalazła się po przy południowym rogu budynku, szybko się do niego przykleiła i rozejrzała. Teren poza osadą wyglądał na czysty i nie chyba nie powinno być problemów z ich ucieczką. Niestety, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach zawsze się musi pojawić coś co sprawi że cały plan szlag trafi. Tym razem byłą to klacz w piwnicy.

Blue stała jak wryta patrząc się na klaczkę która błagała ją o pomoc. Wiedziała co powinna teraz robić, wiedziała że powinna postępować zgodnie z planem. Powinna ją olać i uciekać z tego piekła wraz z zebrą, przesłuchać więźnia, ustalić jakiś plan działania i wrócić tu z większą ilością kucy zdolnych do walki. Ale w momencie w którym spojrzała się ona na tą klaczkę, cały plan wyleciał za okno i nadszedł czas na drastyczne kroki.

- Czekaj na mnie, zaraz po ciebie przyjdę. - wyszeptała do klaczki schylając się do okienka, po czym wstała i ruszyła z powrotem wzdłuż budynku w kierunku alejki którą dopiero co przekroczyła. Zatrzymując się przed rogiem budynku, po raz kolejny skupiła się na EFSie obserwując strażnika który patrolował alejkę. Czekała aż dojdzie on do końca swojej trasy patrolowej który znajdował się najbliżej niej, po czym gdy tylko się zaczął znowu od niej oddalać Blue wykonała swój ruch.

Cały czas przeklinając w myślach swój plan, jednym szybkim ruchem wyciągnęła za pomocą telekinezy młotek ze swojej kabury i ruszyła biegiem w kierunku niczego nie spodziewającego się strażnika. Dzieliło ja od niego kilka metrów które pokonała ona w miarę szybko starając się narobić przy tym jak najmniej hałasu. Gdy już była przy nim odpaliła SATSa i nakierowała swoje uderzenie prosto na jego głowę po czym pozwoliła zaklęciu zająć się resztą.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
#99
Starweave otworzyła oczy pomału analizując sytuację. Pierwsze na co zwróciła uwagę, był jednoróg śpiący po drugiej stronie wozu. Dla klaczy w tej chwili liczyło się tylko to, że wciąż spał i nie był w nią wtulony tak jak Blue wcześniej. Następnie rozejrzała się za skrzynkami. Wszystko wskazywało na to, że wciąż były i nikt ich nie ruszał. Na razie początek dnia zapowiadał się całkiem nieźle.

Ciemnogranatowa zwróciła uwagę, że w wozie było już dość jasno. Co musiało oznaczać, że wkrótce będzie trzeba się podnieść. Nie kwapiąc się by to zrobić, albo chociaż ustawić się kopytkami pionowo do podłożą, „podczołgała” się do wyjścia z wozu. Następnie podniosła magią materiał, po czym wystawiła głowę na zewnątrz. Zapewniając sobie tym samym dostęp świeżego powietrza i częściową możliwość obserwacji okolicy. Ale oprócz tego był jeszcze jeden problem, wynikających z długotrwałego leżenia w jednej pozycji. Star bez zwłoki przystąpiła do jego rozwiązania, obracając się na drugi boczek.

Tak przygotowana do dalszego leniuchowania, klacz próbowała rozejrzeć się po obozie, ale na zewnątrz wozu było zdecydowanie jaśniej. Mając rozmytą wizję skupiła się tylko na tym, by zarejestrować czy są skrzynki i czy ilość wozów jest taka jak była. Niechcąca jeszcze przyzwyczajać swojego wzroku do nowych warunków, spuściła powieki z zamiarem ucięcia sobie drzemki. Lub w najgorszym wypadku, powolnego wybudzenia się i dojścia do siebie.

Odpowiedz
Ilość wozów na zewnątrz nie zmieniła się. Określenie tego samego w przypadku skrzynek było utrudnione przez ich ilość. A także to, że część z nich była poza polem widzenia klaczy. Mimo wszystko można było bez ryzyka założyć, że żadna nie zniknęła. Skrzynie były ciężkie i bez porwania wozu daleko by się takowej nie zaniosło.

Inną sprawą był brak brahminów w obozie i jego bezpośredniej okolicy. Jednak samym tym stworzeniom ich rola w społeczeństwie kucyków pasowała i było wręcz niewyobrażalnie nieprawdopodobne, żeby nagle zdecydowały się uciec.

Powieki klaczy ruszyły z powrotem w dół, pogrążając jej pole widzenia w ciemnościach rozjaśnionych charakterystycznym odcieniem przez światło dnia. Prawdopodobnie nic by jej nie przeszkodziło w powrocie do snu, gdyby nie hałasy za nią.



Medyk poruszył się niespokojnie, powoli dopiero rejestrując powrót do przytomności. Pierwszym co poczuł był lekki ból grzbietu spowodowany spaniem całą noc na dość niewygodnych deskach. Po warcie był jednak zbyt zmęczony, by obchodziło go szukanie jakiegoś koca.

Wydarzenia poprzedniego dnia odtworzyły mu się w głowie w ciągu paru sekund, a jego oczy natychmiast się otwarły. No tak, wciąż mamy przejebane, pomyślał, czując wagę odpowiedzialności na nim spoczywającej uderzającą go z subtelnością kowadła spadającego na głowę. Ogier westchnął cicho i rozejrzał się po wnętrzu wozu, próbując odzyskać ostrość widzenia.

Pierwszym co zauważył po odzyskaniu tejże była Starweave. A dokładniej tylna połowa ciała Starweave, która to klacz najwyraźniej wstała na krótko przed nim. Jednorożec nie potrafił jednak wymyślić powodu dla którego miałaby pozostawać bez ruchu z głową wystawioną poza wóz.

Ogier wstał powoli z pozycji leżącej, przeciągając się aby dać trochę ulgi obolałemu grzbietowi. Po tym skierował się ku wyjściu z wozu.



Blue ruszyła, szarżując na strażnika. Ogier był odwrócony do niej ogonem i miał o wiele za mało czasu na reakcję. Mimo tego zdołał zareagować gdy tylko usłyszał jakby nie patrzeć głośny odgłos kopyt uderzających o ziemię.

Ogier jednorożca odwrócił się, a jego wzrok padł na szarżującą na niego postać z koszmaru, z oczami świecącymi na zielono i dzierżącą młotek w polu telekinetycznym. Przerażony strażnik odruchowo pociągnął za spust pistoletu trzymanego we własnym polu magicznym. Rozległo się ciche kliknięcie. Ogier nie zdążył już się zorientować, że nie przełączył bezpiecznika na swej broni. Ułamek sekundy później jego głowa spotkała się z młotkiem Blue. Pistolet upadł na ziemię.

SATS był jak zwykle niezawodny przy wyprowadzaniu uderzenia z bliska. Jednakże niebieska klacz nie miała już okazji wyprowadzić drugiego uderzenia. Dzięki zaklęciu Blue mogła dokładnie obejrzeć, jak jej narzędzie przebija się przez czaszkę wrogiego jednorożca. Mogła też wyraźnie usłyszeć charakterystyczne chrupnięcie miażdżonych kości towarzyszące temu zdarzeniu. Widziała też w najdrobniejszych szczegółach wyraz szoku na pyszczku kucyka, patrzącego się w ostatnich swoich chwilach w piekielnie świecące oczy swojego zabójcy.

Po chwili SATS wyłączył się a czas powrócił do swojego normalnego biegu. Strażnik padł na bok, krwawiąc ze śmiertelnej rany. Wyraz szoku nigdy nie upuścił jego pyszczka. Pozostawiło to Blue z zakrwawionym młotkiem nad ciałem jednorożca, całą i zdrową.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości