Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Uwolniona klacz spojrzała tylko pytającym wzrokiem na Blue po ostrzeżeniu jej o 'innym towarzyszu' wybawicielki. Wyglądało jednak na to, że zdecydowała się nie wypowiedzieć pytania głośno. Przy braku sprecyzowania ostrzeżenia przez niebieską klacz ciężko się było temu dziwić.

Młodszy kucyk podszedł do drzwi na trzech nogach. Poruszała się wolniej niż w pełni sprawny nieparzystokopytny, ale pewnie i z wprawą. Szans na bieganie nie miała, ale chodzić mogła bez większych problemów. A przynajmniej tak się wydawało, póki nie oparła zbyt wiele swojej wagi na lewe przednie kopyto. Na jej pyszczku pojawił się grymas bólu, ale nie zatrzymywała się.

Dopiero gdy klacz podeszła do Blue, ta miała okazję zobaczyć ślady po uderzeniach bata na grzbiecie tej pierwszej.

EFS nie pokazywał wiele zmian w sytuacji. Żadna z czerwonych kropek nie poruszała się jakoś bardzo szybko, nie wyglądało to też na jakkolwiek zorganizowane ruchy. Sądząc po prędkości czerwonych kropek na wyświetlaczu zaklęcia, większość znajdowała się raczej daleko.



Maksim zabrał się za przeszukiwanie dziwnie umeblowanego pomieszczenia. Podłoga na środku nie ujawniła żadnego przejścia pod ziemię, wszystkie jej elementy zachowywały się dokładnie tak samo. Oprócz jednego kawałka blachy, o który ogier boleśnie otarł sobie prawe tylne kopyto. Ból szybko ustał, wszak kucyk czuł nieporównywalnie większy przez ostatnie dni i taka rana nie była niczym wielkim. Mimo tego został zaskoczony przez wrogi kawał metalu.

Po przeszukaniu pomieszczenia okazało się, że praktycznie wszystko oprócz mebli zostało z niego dawno splądrowane. Ogierowi udało się znaleźć druciany wieszak. Widoczne były na nim zatarte ślady krwi. Poza tym znalazł jedynie kawałek czystej kartki, powóz-zabawkę dziecięcą, oraz pustą butelkę po Sparkle-Coli. Sądząc po wciąż świeżym zapachu, nie tak dawno opróżnioną.



Klacz spróbowała zbadać obrożę i łańcuch swoją magią. Na tejże i owszem, znajdował się zamek, ale April zbyt mało wiedziała o tym typie zamknięcia by mieć jakąkolwiek nadzieję na otwarcie ją bez klucza. Gdyby tylko miała przy sobie odpowiednie narzędzia, mogłaby może spróbować, jednakowoż sama jej magia nie miała tu szans.

- P-picky... - usłyszała klacz siedzącą na przeciwko jej. Patrzyła się ona na ogiera jednorożca, który leżał zrezygnowany na podłodze. Próbowała do niego podejść i trącić go kopytem, ale łańcuch zatrzymał ją w miejscu. Spojrzała ona na starszą jednorożec, a potem ponownie na swego partnera. Potem zwróciła wzrok ku łańcuchowi trzymającemu ją w miejscu.

Ogier tylko machnął ogonem, nie podnosząc głowy spośród swych kopyt. Wymamrotał coś cicho. Jeżeli jego słowa miały dotrzeć do którejkolwiek z klaczy, nie powiodło to się. Pewne było jedno: jednorożec nie spał, tylko z jakiegoś powodu nie chciał bądź też nie mógł się ruszyć.



Jednorożec spojrzał na Star, przekrzywiając głowę. Po usłyszeniu jej głosu trochę się uspokoił i podszedł powoli w jej kierunku. Zatrzymał się mniej-więcej w połowie wozu. Ku zaskoczeniu klaczy, uśmiechnął się lekko, choć bez śladu wesołości.
- Jak mam się czuć? - powiedział, zdecydowanie bardziej kontrolowanym i przytomnym głosem niż poprzedniego dnia - Uratowaliście mnie i opatrzyliście, dziękuję za to... ale to nie rozwiązuje wszystkich problemów - dokończył, mówiąc coraz ciszej i wpatrując się w swoje przednie kopyta.



Sharp spojrzał na dwie klacze, po czym poszukał wzrokiem trzeciej, która powinna gdzieś tu być. Wyglądało na to, że jeszcze nie powróciła z wozu 'medycznego'. Ogier miał tylko nadzieję, że ranny bandyta, jeżeli w ogóle można było go tak nazywać, nie miał w głowie czegoś głupiego. Wolałby nie stracić żadnego kucyka tego dnia. Zwłaszcza Star, która, choć wciąż nie był pewien na ile mógł jej zaufać, wydawała się dobrym kucykiem i mogła być nieocenioną pomocą w ruszeniu tych resztek w jakimkolwiek kierunku.

Sam Hilo też mógł się okazać czymś więcej niż brzemieniem, jeżeli tylko udało mu się odpocząć i uspokoić... Sharp zaczynał podejrzewać, że sam powinien pójść na ten wóz, a budzenie klaczy pozostawić drugiemu jednorożcowi. Tak może byłoby lepiej.

Nawet jeśli, to stało się jak się stało i wciąż musiał coś zrobić. A 'coś' oznaczało w tym momencie zrobienie coś z tymi dwoma stojącymi nieopodal i wzięcie się do roboty.

- Rain, znajdź naszą poranną wartę i sprawdź co robią. Powinni być w pobliżu obozu. Iron, jakbyś mogła rozpalić ognisko z powrotem. Powinniśmy wszyscy zjeść coś ciepłego. Star i ja zajmiemy się skrzyniami - powiedział głosem spokojnym, jednakże jasnym było też, że wydaje on polecenia, a nie prosi.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
April spojrzała na wymizerowanego pobratymca wzrokiem pełnym czułości. Spodziewała się teraz zobaczyć najgorsze. Objęła magią kopytko ogiera by obrócić go do siebie, spodziewając się zobaczyć jakąś okropność, którą mogli mu zrobić oprawcy.

Jeżeli jednak takowej nie zobaczyła, poprosiła:

- Picky... Jeżeli umiesz zdjąć te łańcuchy, to pomogę wam uciec i będziecie wolni. Co ty na to?
Odpowiedz
Blue stała przy drzwiach obserwując podchodzącą do niej klacz. Zwracała szczególną uwagę na to jak ona się porusza, w jakim jest stanie fizycznym i jej obserwacje nie poprawiały jej humoru. Ona była skatowana i zdecydowanie powinna teraz leżeć i odpoczywać a nie uciekać przez pustkowia a gry Blue zobaczyła jakie ślady były na jej plecach, to aż jej własne ją zabolały. Ale niestety, na luksusy takie jak odpoczynek, nie mogły sobie teraz pozwolić.

Otwierając powoli drzwi, Blue ostrożnie wychyliła głowę by sprawdzić czy wskazania EFSa jej nie oszukują. Gdy tylko upewniła się, że sytuacja w alejce nie zmieniła się za bardzo, schowała głowę z powrotem do środka i spojrzała się na klacz.

- Ok, ja wychodzę pierwsza i pilnuje żeby aktualna spokojna sytuacja się za bardzo nie zmieniła. Ty za to, wychodzisz zaraz za mną i od razu skręcasz w lewo i idziesz wzdłuż budynku a potem w lewo za rogiem i dalej prosto. Ja będę zaraz za tobą.

Wyciągając z torby swój rewolwer, Blue go załadowała go i trzymając go w telekinezie wyszła z budynku od razu przechodząc na drugą stronę alejki i przyklejając się do znajdującej się ściany obserwowała okolice przy okazji zwracając uwagę na kreski na EFSie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Mogło być gorzej.

Dane zadanie nie należało do najtrudniejszych, było względnie krótkie i nieskomplikowane. Co najlepsze, było naprawdę niewiele miejsc, w którym owi wartownicy mogliby być - z pewnością krążyli wokół obozu albo byli gdzieś w pobliżu.

Zasalutowawszy ogierowi po części dla jaj, Rainfall udała się w stronę najbliższego jej wejścia poza obręb prowizorycznego obozu. Potem ciemnoniebieska rozglądnęła się, przeciągnęła porządnie (czemu dopiero teraz, nie wiedziała), i udała w prawo od swojego aktualnego położenia - przy odrobinie szczęścia natknie się na najemników idąc w przeciwną stronę.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Starweave słysząc słowa „To nie rozwiązanie wszystkich problemów,” sama spuściła pyszczek, wpatrując się przez chwilę w podłogę. Dobrze wiedziała co miał na myśli drugi jednorożec. Wiedziała także, że szanse spełnienia się jego oczekiwań były bardzo wątłe. ”Gdyby wszystkie problemy dały się rozwiązywać, nie mielibyśmy pustkowi tylko kwitnącą życiem Equestrie.” Pomyślała, chodź innego rodzaju słowa przygotowała do powiedzenia.

- Posłuchaj Hilo. Wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne. Ale wczorajszego ranka kucyki w moim otoczeniu zaczęły umierać, zanim jeszcze zdążyłam otworzyć oczy. – Powiedziała robiąc krótką przerwę, by spojrzeć na jednorożca. – Twoi wymuszeni przyjaciele zamordowali niemal całą karawanę. – Wzdrygnęła się, przypominając sobie zapach krwi i stosy ciał, które musiała układać razem z Iron. - Została nas garstka, która musi teraz całkowicie skupić się na własnym przetrwaniu. Co już i tak z resztą będzie bardzo trudne. – Kontynuowała pochodząc bliżej.

- Przykro mi Hilo, ale będziesz musiał zostać z nami, nie oglądając się za siebie. Obawiam się, że w tej sytuacji nie mogę ci nic więcej zaoferować. – Powiedziała kładąc niepewnie kopytko na ramieniu ogiera. Jednocześnie nieznacznie pochylając się, tak aby podejrzeć jego wyraz twarzy. Po chwili powoli cofnęła się i sięgając do swoich juków, wylewitowała z nich dwie konserwy jabłkowe i butelkę wody. Ułożyła je tuż pod kopytkami ogiera, uśmiechając się nieznacznie.

- Proszę, powinieneś zjeść i nabrać sił. Ja muszę się zająć obozem. – Powiedziała wstając z miejsca i zaczynając powoli podchodzić do wyjścia z wozu.

Odpowiedz
Iron przez chwilę myślała nad tym jak niedorzeczny rozkaz jej wydano ale jakoś go zaakceptowała i wypluła:
- Tak masz rację. Dobrze że mam swój złom i mogę sobie jakoś poradzić z tym zadaniem. - Po tym odwróciła się i równym krokiem ruszyła do dawnego paleniska. Przysiadła przy takowym i zaczęła miniaturowy renesans związany z rozpaleniem ogniska.

Wszelkimi możliwymi środkami podjęła się tego karkołomnego zadania by je wykonać a potem iść spać. Albo przynajmniej zjeść coś na zimno. Pozbierała w miarę możliwości wszystkie odpowiednie materiały i rzeczy potrzebne do rozpalenia ognicha a potem zaczęła tą standardową procedurę dnia. (czemu kurde nie napalmem? było by łatwiej for fuck sake...)
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Klacz skinęła głową, pozwalając Blue prowadzić. Wyglądało, jakby miała przez chwilę zamiar jeszcze o coś zapytać, ale tego nie zrobiła. Blue wyszła z budynku, słysząc za sobą ciche kroki towarzyszki. Były nie do pomylenia z żadnymi innymi, oczywistym powodem ku temu był brak czwartej kończyny u młodszego kucyka.

Blue usadowiła się pod ścianą, dzierżąc w telekinezie załadowany rewolwer. Jej EFS dostarczał danych o położeniu przeciwników. Od strony przedwojennego budynku dwie czerwone kreski poruszały się powoli od lewej do prawej. Potężna grupa sygnatur na głównym placu wioski uniemożliwiała zidentyfikowanie ruchów poszczególnych jednostek. Klacz mogła usłyszeć rozmowy na placu, jednakowoż zlewały się one ze sobą, czyniąc zbieranie informacji przez uszy niemożliwym.

Była więźniarka radziła sobie z poruszaniem się całkiem nieźle. Nie wyglądało na to, aby miała się przewrócić, szła z wyraźną wprawą. Poruszała się wolniej niż pełnosprawny kucyk, ale było to zrozumiałe. Bardziej niż brak kończyny w poruszaniu się mogły przeszkadzać widoczne wyczerpanie.

Wtedy jedna z kresek na EFSie okazała się być bliżej niż Blue się zdawało. Dwójka strażników weszła w alejkę od strony przedwojennego budynku. Na początku nie zauważyli dwóch klaczy, nawet mimo świecącego pola telekinetycznego Blue. albo wzięli je za strażników. Wszak kto inny mógł tak być?

Jeden ze strażników nadepnął na linkę zostawioną wcześniej przez niebieską klacz. Ogier potknął się, a obok niego rozległo się ciche kliknięcie.
A tuż po nim huk trzeciego granatu.

Młodsza klacz pisnęła, zaskoczona i instynktownie próbowała zacząć biec w przeciwnym kierunku. Skończyło się to widowiskowym upadkiem na pyszczek, z którego jednak szybko się podniosła i kontynuowała szybki chód w stronę wskazaną przez Blue.



Ogier leżący nieopodal April na początku nie zareagował. Po chwili uniósł jednak łeb i spojrzał na granatową klacz jednorożca. Otwarł oczy. Nawet z tej odległości było widać, że są czerwone od płaczu. Musiał bardzo dobrze maskować jego odgłosy, gdyż April nie przypominała sobie słyszenia szlochającego ogiera. Picky spojrzał na nią wzrokiem pełnym smutku i zrezygnowania.
- Co za różnica? Zaraz wróci i nas zabije za próbę ucieczki - powiedział cichym, chrapliwym głosem, po czym ponownie schował pyszczek między własnymi kopytami.



Rain ruszyła w poszukiwaniu parki najemników. Po krótkim marszu dookoła obozu wiedziała, że zbliża się do swojego celu. Co ciekawe, pierwszym jej zmysłem który ośmielił się poinformować o tym nie był wzrok czy nawet słuch, lecz węch. Zapach brahminów unosił się co prawda nad całą karawaną, ale tutaj stawał się coraz bardziej intensywniejszy. Po kolejnej chwilce marszu najemniczka zobaczyła poszukiwane kucyki.

Dwójka najemników zdjęła swoje zbroje i wydawała się zajmować mutantami pociągowymi. Starszy kuc najwyraźniej dokonywał właśnie oceny stanu zdrowia przednich nóg jednego z nich, co chwilę zerkając na młodszego. Ten za to rozglądał się pustym wzrokiem, ale mimo tego pracował, czyszcząc grzbiet innego brahmina z nadwyżki pyłu i innych materiałów niepożądanych pod zapiętą uprzężą.



Iron, niechętnie bo niechętnie, ale wzięła się do wykonywania wydanego rozkazu. Zebrała materiały i wzięła się do rozpalania ogniska. Niestety, z powodu jej roztargnienia i nie zwracania uwagi na szczegóły szybko skończyło się to bolesnym oparzeniem lewego przedniego kopyta u ziemnej klaczy. Mimo tego, ognisko w końcu zaczynało żyć własnym życiem, bijąc cennym ciepłem.



Hilo wpatrywał się tylko w podłogę gdy Starweave mówiła. Komuś postronnemu mogłoby się wydać, że nie słuchał klaczy, ale ona sama wiedziała, że dokładnie przyjmuje on każde słowo. To po prostu było czuć.

Nie było z jego strony żadnej reakcji... póki Star nie zdecydowała się na położenie mu kopyta na ramieniu. Ogier natychmiast się wzdrygnął i cofnął o kilkanaście centymetrów, pozostawiając kopyto klaczy w powietrzu. Po paru sekundach jednak podniósł głowę, patrząc Star prosto w oczy. Przybliżył się z powrotem, spoglądając przepraszająco.

Na jego pyszczku widać było różne rodzaje emocji, niektóre nawet się wykluczające. Smutek, zrezygnowanie, brak nadziei, determinację, wdzięczność, strach... było ich wiele. Gdy Star wyjęła z juków jedzenie i mu podarowała, dominowało zaskoczenie.
- Dziękuję... - powiedział tylko cicho. Jeżeli chciał powiedzieć cokolwiek więcej, powstrzymał się.

Jednak gdy klacz ruszyła aby wyjść z wozu, usłyszała jak Hilo wymamrotał coś pod nosem. Słyszała, że coś powiedział, ale nie miała szans usłyszeć co.



Sharp uśmiechnął się do Rain, gdy ta żartobliwie zasalutowała i wyruszyła na poszukiwania porannej zmiany. Tuż po niej ewakuowała się Iron. Niechętnie bo niechętnie, ale wykonywała polecenia. To już jakiś początek.

Medyk spojrzał na horyzont nad barykadami. Pustynia na północy była taka jak wszędzie indziej... ale to w tamtą stronę wyruszyła Blue długie godziny temu. Ogier nie chciał tego okazywać przed resztą, ale bał się, że ich zwiadowcy już nie wrócą... wyrzucił szybko tę myśl z głowy. Nie mógł teraz pozwolić swoim myślom sparaliżować się. Nie potrafił myśleć o tym, co by zrobił, gdyby Blue faktycznie nigdy nie wróciła. Przecież mógł ją zatrzymać, nie pozwolić jej wyruszyć...

Ogier pokręcił głową, patrząc się w ziemię. Położył uszy po sobie, ponownie wpatrując się w pustynię. Po zdecydowanie zbyt długiej chwili westchnął cicho i ruszył w stronę najbliższej barykady. Miał robotę do wykonania. Trzeba było sprawdzić co jest w tych skrzynkach, a potem zapakować je na wozy. Nie możesz w tej chwili w żaden sposób jej pomóc. Musisz zająć się swoimi obowiązkami i mieć nadzieję, że sobie poradzi, próbował przekonać samego siebie medyk.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
April podeszła do Picky'ego na tyle na ile pozwalał jej łańcuch i przysiadła, zerkajac na swój EFS czy są w pobliżu jacyś strażnicy.

- Kochanie, weź się w garść. Twoja żona się boi. Bądź ogierem i pomóż klaczom które na ciebie liczą... - powiedziała najbardziej uspakajającym i przymilnym tonem jaki potrafiła z siebie wykrzesać. - Chyba nie pozwolisz, żeby twoja żona żyła w takich warunkach? Ani inna klaczka? Taka granatowa, która nie umie sama otworzyć zamka?

Miała nadzieję, że do niego dotrze. Taka okazja może się nie powtórzyć.
Odpowiedz
Tak jak można było przewidzieć, najemniczka szybko znalazła cel swojej krótkiej przechadzki wzdłuż barykad. Ciekawym był fakt, że nie stali teraz na warcie, tylko sprawdzali jedne z tych nawet mądrych stworzeń pociągowych. Przez chwilkę przez umysł Rain przebiegła straszna myśl, że kolejny brahmin nie będzie w stanie ciągnąć wozu. Oby nie. A nawet jeśli, to nie ma mowy żeby ciągnęła dwa wozy. Na jeden jeszcze mogłaby się zgodzić, patrząc na stan fizyczny większości osób w karawanie, ale na pewno nie miała zamiaru ciągnąć drugiego.

Worries for later, rzuciła do siebie w myślach ciemnoniebieska artyleria mobilna. Póki co trzeba nieco rozbudzić naszych 'wartowników'.

- Mam nadzieję, że patrzycie na tego bramina pod kątem zagrożenia dla obozu, - rzuciła żartem, podchodząc do nich obu ze skinięciem głowy i uśmiechem. - Koniec końców macie wciąż wartę. Witajcie. Nasz tymczasowy "szef" kazał sprawdzić, co robicie - dodała, zerkając na przednią nogę stwora. - Wszystko w porządku?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
„Szlag! Świetnie, po prostu świetnie…” – pomyślał, po czym zabrał się za przeszukiwanie.

Gdy skończył stwierdził, że jedyne, co osiągnął to kolejna porcja bólu, trochę śmieci i wskazówkę, która jasno mówiła, że ktoś tu niedawno był. Ogier przez chwilę nie wiedział, co robić w końcu, gdy ktoś tu wpadnie, będzie miał nie liche kłopoty. Nagle jego tok myślenia zmienił kierunek, przeskakując na kolejny tor. Gdyby się zaczaił w mieszkaniu, miał by szansę uporać się z przeciwnikiem, ale w wypadku, gdy będzie ich dwóch… trzech… na pewno wszystko szlag trafi i wróci do punktu wyjścia. Ba… nawet jeden przeciwnik mógłby zaalarmować resztę, a to też oznaczało by to samo. W końcu Maksim postanowił opuścić budynek.

Przed wyjściem schował jeszcze brzeszczot do lewej kieszeni kamizelki i zabrał ze sobą druciany wieszak, który zastąpił miejsce brzeszczotu. Następnie skierował się ku wyjściu, zastanawiając się, kiedy ostatni raz coś jadł i pił… miał straszną ochotę na bomby cukrowe i Sparkle-Cole, czuł jak burczy mu w brzuchu, po chwili stwierdził, że zjadłby cokolwiek, a to, na co ma ochotę nie gra teraz roli. Poza tym jeszcze jedno chodziło mu po głowie: „Ciekawe, która godzina i czy już zaczyna się rozjaśniać” – pomyślał.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości