Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Na przodzie zaczęło się dziać... coś. Panika, popłoch, Starach i Odraza, bieganina i darcie ryja. Z swojego podstawowego zachowania Iron położyła na to lagę, jak chcą to niech się bawią, nic jej to nie szkodzi. Ale ale Iron nie była by sobą gdyby nie prawie bolesna chęć poznawania i ciekawość. Działo się coś, prawdopodobnie padały ważne decyzje a ona musiała tutaj zapierdalać jak jakiś zwierzaczek, sytuacji nie poprawiła Rainfall swoim komentarzem.

Iron bez zastanowienia wypaliła: - Mam ochotę wyrwać jakiemuś złamasowi flaki a jego kadłubek wywiesić na najbliższej ruinie... Zabić, palić, wypatroszyć, rozstrzelać, powiesić... - Iron w myślach zawarczała i zaczęła w tym momencie wyglądać jak nieliczący się z czymkolwiek zabijaka. - Mam nadzieję że chociaż tej małej w biegu powiną się kopyta... - Iron była Turrrbo zła, nie dość że spłynęło na nią masa teorii o czym i jak sobie gada przód karawany to na dodatek znów poczuła się upokorzona rasowo. Nie odpuszczało jej wrażenie że ktoś ją po kryjomu rucha w zad a ona się daje bo nie wie i nie widzi kto.
To jak walka z mackami.

Swoją drogą nie mogło być tak źle, ma amunicję, zna się na swojej robocie etc więc w razie potrzeby padnie ostatnia i honorowo. Wersja bardziej optymistyczna zakładała odwalenie z kimś szybkiego numerka, dotarcia do celu i tam zapiciu serii Whiskey tudzież Rumu.
Oczywiście niekoniecznie w takiej kolejności.
Po tej chwili dotarło do niej że Rainfall może podać w wątpliwość jej zdrowie psychiczne ale Iron znów położyła na to lagę. Nawet jeśli to gorszej reputacji już nie będzie miała.

Klaczka parsknęła i mimo że z miejsca wyczuwała odpowiedź mówiącą "Nie, spadaj" postanowiła mimo wszystko zagaić. - Gorzej być nie może. Nie chciało by ci się wieczorem leźć ze mną na jakieś polowanie? Muszę coś zabić a honorowa eutanazja karawany nie wchodzi w rachubę.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Hmmmm... To chyba standardowy karabin... gdyby tak zaciąć mu bezpiecznik? Nieeeee, nie mogłam sobie nawet poradzić z żarówką. Swoją drogą, czy on jest głuchy? Czy po prostu rutynka? - myślała intensywnie. Objęła magią nóż odebrany oprawcom oraz miała na podorędziu pistolet. Upewniła się po cichy, że pocisk siedzi w komorze i jeżeli wszystko było w porządku, dyskretnie jak tylko umiała wysunęła się spomiędzy framugi i drzwi i podskradała się najciszej jak się dało, z nożem w magicznym uścisku. Jeżeli czuła, że starczy jej jeszcze sił, uruchomiła swoje zaklęcie niewidzialności.

W każdej chwili Gdy się do niego zbliżała, starała się znaleźć się w zasięgu by uruchomić tryb SATS i dźgnąć drania w gardło po strunach głosowych i krtani. To powinno powstrzymać grzecznego ogierka od krzyków... A taka szkoda... Rosły jesteś, skarbulku..

Za każdym stawianym po cichu krokiem uważała, czy czegoś nie potrąci i starała się trzymać cieni jak tylko pozwalało to jej na nie zostanie wykrytą.

Kiedy tylko byłaby przy nim, natychmiast uruchomiłaby swój SATS i zakolejkowałaby ataki mające poderżnąć mu gardło. Jeżeli strażnik by ją jakoś wykrył, a jej zaklęcie niewidzialnosci by nie podziałało, również w SATS zakolejkowałaby pchnięcie go nożem pod brodą, tak by ostrze przeszło przez podniebienie aż do mózgu i uniemożliwiło mu pociągnięcie językiem za spust, gdyby jednak nie udało jej się odpowiednio przebić.

Jeżeli ogier zauważyłby ją o wiele wcześniej niżby sie o niego zbliżyła, używając SATS zakolejkowałaby chwycenie telekinezą za mechanizm spustowy siodła bojowego i wyrwałaby mu go z zasięgu ust, jednocześnie rzucając w jego twarz nożem jako drugi atak w kolejce.

Jeżeli wszystko by zawiodło, a ogier otworzył do niej ogień, próbowałaby unikać i podbiec do niego z nożem. Miała mało amunicji i miała zamiar ją oszczędzać.
Odpowiedz
Sharp skinął głową ku White, na przywitanie. Dobrą wiadomością było, że stajenny kuc zdołał jednak stanąć na wszystkie cztery nogi i człapać na równi z karawaną. Klacz zachowała się skrajnie nieodpowiedzialnie poprzedniego wieczora... Ale może były jeszcze jakieś nadzieje na nauczenie jej życia na Pustkowiach. Medyk znał wiele przypadków kucyków ze Stajni które szybko straciły na powierzchni życie tylko dlatego, że nie wiedziały o rzeczach oczywistych dla mieszkańców pustkowia.

Odwrócił się ku Star, mając zamiar odpowiedzieć na właśnie zadane pytania, ale pewna niebieska klacz go w tym uprzedziła. Ogier uśmiechnął się wewnętrznie. Miał wciąż wielką ochotę to wszystko rzucić w kąt i pójść leżeć wraz z Blue na wóz. Niestety, nie tak miało to wyglądać.

Na wspomnienie o Hilo spojrzał w stronę karawany. Ogier przeszedł przez sporo, ale czemu... Wzrok medyka przeszedł na trójnogą klacz stojącą nieopodal, po czym z powrotem na wozy. Pojął o co musi chodzić Blue. Przecież byli z tej samej osady, musieli się znać. Znajomy pyszczek obojgu im powinien pomóc. Jednorożec skarcił sam siebie w myślach za nie pomyślenie o tym wcześniej.

Poczekał, aż Blue skończy mówić przed dodaniem czegoś od siebie.
- Blue opowiedziała mi już dokładniej, co nas czeka. Porozmawiamy o tym na wozach. - medyk, wciąż mówiąc, podszedł do leżącego bandyty i sprawdził, czy łańcuch się trzyma. Na wspomnienie o wozach spojrzał w stronę karawany, która w zasadzie była już obok nich. Medyk zauważył Hilo, odbijającego lekko od wozów i idącego spokojnym krokiem w ich stronę. W pewnej chwili jednak kucyk stanął w miejscu, patrząc się na ich grupę w osłupieniu. A raczej na jednego, konkretnego, kucyka: Light. Ta wydawała się go jeszcze nie zauważyć, przyglądając się rozmowie trójki karawaniarzy.



April udało się uruchomić zaklęcie niewidzialności, które natychmiast zaczęło wyciągać od rannej klaczy potężne ilości energii. Noc mijała i było coraz jaśniej z minuty na minutę, co nie pomagało w utrzymaniu skomplikowanego zaklęcia. Klacz jednorożca podkradła się do ogiera, trzymając przy sobie całą zdobytą broń. Przy bliższej inspekcji karabin wyglądał na średniego zasięgu broń samopowtarzalną, jednak więcej April dojrzeć nie potrafiła. Nie znała tej broni, a bez takiej znajomości żaden kucyk nie byłby w stanie zdalnie czegokolwiek z nią zrobić. Nie mogła nawet dojrzeć czy broń w ogóle ma bezpiecznik.

SATS włączył się, po długich sekundach skradania się wyciągającego od klaczy o wiele więcej energii niż była w stanie oddać. April rzuciła się na nie spodziewającego się niczego strażnika z nożem. Nie usłyszał jej prawdopodobnie z powodu zamieszania panującego w wiosce. Nawet z tej pustej ulicy klacz mogła usłyszeć głośne rozmowy i zgiełk, który zupełnie nie pasował do normalnie funkcjonującej osady. Było w nim zdecydowanie za dużo krzyków.

Zmęczenie klaczy nie pozwoliło jednak na wykonanie planu w stu procentach. Dzięki zaklęciu wspomagającemu nóż zadał cios, jednak był to cios niezdarny i niewprawny. Strażnik wydał z siebie okrzyk zaskoczenia nagłym bólem zanim z jego szyi buchnęła krew, przecinając tkanki i zalewając krtań ogiera krwią. Upadł na ziemię, patrząc się w przestrzeń szklistym i przerażonym wzrokiem. Zaklęcie niewidzialności April przestało funkcjonować w momencie ataku, pozostawiając klacz jeszcze bardziej zmęczoną i zamroczoną niż wcześniej. Dało to też ogierowi możliwość ujrzenia swego zabójcy. Skupił on wzrok na April, mrugając gwałtownie oczami. Rozległ się odgłos bulgotania, gdy strażnik desperacko próbował coś powiedzieć w swych ostatnich chwilach. Sposób zadania śmiertelnego ciosu uniemożliwiał to, pozostawiając klacz przed obrazem wielkich, brązowych oczu wpatrujących się w nią, pełnych strachu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
April Opadła na wszystkie cztery łokietki ze zmęczenia i spojrzała umęczona na cierpiącego ogiera. Ostatkiem sił chwyciła go w kopytka i ułożyła na ziemi... Te jego oczy. Musiał być tak przerażony. Był teraz bezbronny i bezradny.

- Przepraszam... - wyszeptała zmęczona i złożyła na jego ustach pocałunek. Pocałunek śmierci? Ostatni pocałunek? Co ty robisz, April? myślała do siebie. Całowała go tak długo, jak ten jeszcze dawał oznaki życia, a jej kopytko głaskało uspakajająco jego policzek.

Gdy wyzionął ducha, zabrała się do powolnego, mozolnego rozbierania go ze sprzętu i przeszukiwania go.

- A... Amity... Picky... Chodźcie... Już czysto.

Krzyknęła słabo do drzwi z których przyszła i rozejrzała się szybko po okolicy. Pomyślała, że strój ogiera mógłby przywdziać Picky a nawet założyć jego siodło bojowe.

- Picky, kochanie, czy umiesz strzelać z siodła? - spytała go słabo, jeżeli dwójka podeszła. O razu podzieliła się z nimi planem i rozglądała się, zerkając na kompas EFS czy nikt się aby nie zbliża.
Odpowiedz
Rainfall autentycznie zaczęła się obawiać swojej ziemnej towarzyszki. Do tej pory wiedziała już, że nieprzewidywalna; teraz przekonała się, że jest nie tyle nieprzewidywalna, co zwyczajnie popierdolona do samego szpiku kości. Kto z dupy zaczyna się wkurwiać na nic i grozić przypadkowym osobom brutalną śmiercią? Iron, oczywiście! Dla Rainfall, porządnej, prawej i lojalnej klaczy buntownicza postawa jej towarzyszki budziła nawet nie niepokój; budziła w niej strach.

Z drugiej zaś strony pojawiała się intryga; jak funkcjonuje mózg takiej Iron? Widząc oznaki poniekąd nieuzasadnionej furii można było wysnuć tylko jeden wniosek: Inaczej. Postać ta była jedną wielką zagadką, a wrodzona ciekawość młodej najemniczki traktowała ową zagadkę jako pożywkę. Przez to właśnie Rain nie mogła zdecydować, czy powinna się Iron bać, czy też ubóstwiać. Póki co o wiele bliżej było jej do tego pierwszego.

Uznając za najlepsze pozostawanie w niewiadomej, ciemnoniebieska wysłuchała propozycji popielatej, utkwiwszy w niej wzrok. Polowanie? A na co tu polować na środku pierdolonego niczego? pomyślała do siebie. Jeżeli chce stąd spierdolić, to nikt jej tu przecież nie trzyma. To by było jednak głupie, a Iron mimo zachowania nie wydawała się być głupią osobą. Perspektywa wspólnego spędzania czasu na czymś innym niż rutynowa rozmowa należałaby do naprawdę ekscytujących, ale... w tym wypadku wrażenia mogłyby być, delikatnie mówiąc, różne. Dobrze byłoby jednak zostawić otwartą furtkę, na wypadek gdyby ciekawość przewyższyła koniec końców obawę.

- Wiesz co... zastanowię się nad tym i zobaczymy, jak to będzie z obowiązkami w karawanie - odparła krótko, spoglądając z powrotem na tę cześć grupy przed nimi, którą była w stanie dojrzeć. - Na razie możemy uznać, że mogę być... potencjalnie chętna. - Był jeszcze jeden powód, dla którego altyrerzystka była skłonna do prawdopodobnie samobójczego wypadu.

Straszliwie nienawidziła się nudzić.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Odrywając wzrok od grupki stojącej przed nią, Blue podążyła za wzrokiem Sharpa w kierunku wozów zmierzających w ich kierunku. Obok wozów stał jak wryty Hilo ze wzrokiem wbitym w Light.

- Hej Hilo. - odezwała się niebieska z uśmiechem na pysku do tamtego mając nadzieję ze zwróci tym uwagę statywu na tamtego. Miała już trochę dość zajmowania się innymi i bardzo chciała się zająć samą sobą - Zgadnij kogo spotkałam na mojej wyciecze. Myślę że znajdziecie wspólny język.

Odwracając się w stronę Star, popatrzyła się ona na nią po czym zadała kolejne pytanie do niej.

- Star, zostały jakieś puszki z jedzeniem czy mam sama iść przeszukiwać wozy? Jestem tak głodna że byłam by w stanie opróżnić zapasy niejednej stajni na następne 200 lat a i pewnie Rusty i Light by coś zjedli.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Nie wiedziała, i nie mogła wiedzieć dlaczego ów ogier wciąż był zakuty, a do tego oberwał młotkiem. Odpowiedz niebieskiej nie była zbyt wyczerpująca w tej sprawie. To też klacz stwierdziła, że kuc musiał sprawiać jakieś problemy i po prostu mu się należało.

Starweave patrzyła przez większość czasu na Blue, która to jakby nigdy nic wróciła cała zadowolona ze swojej wycieczki. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Niebieska klacz przywitała White, później Hilo. Przez cały czas nie udzielając choćby cienia skruchy przed tym, co jeszcze jakiś czas temu pustkowia w nią rzuciły. Może klacz bardzo szybko zostawiała przeszłość za sobą. A może porostu nigdy nie patrzyła jej prosto w oczy. Star nie mogła tego wiedzieć. Wiedziała natomiast, że przesadny optymizm Blue może być dopiero zalążkiem przyszłych problemów.

Przede wszystkim bolało ją to, że niebieska klacz najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Blue miała tylko i wyłącznie przeprowadzić cichy zwiad. Jednak teraz kiedy miała ze sobą dwa kucyki prosto z osady, oraz nowe „ozdobniki” na zadzie, jasnym było, że nic takiego nie miało miejsca. Oznaczało to, że do czasu kiedy oni zdecydują się podjąć jakąkolwiek akcję, ci w osadzie już dawno zorientują się w sytuacji, doprowadzając się do porządku i gotowości bojowej. A to z kolei czyniło ich plan jeszcze bardziej niebezpiecznym i szalonym.

Star miała ochotę za to nagadać Blue. Nawtykać jej jak bardzo spieprzyła sprawę. Jak bardzo dała ciała nawet mimo dobrych intencji. Ale jednak uratował ona dwa kucyki. Już teraz znacznie odmieniła ich los. Uczynek był dobry, a Starweave skrupulatnie milczała nie odlewając się słowem w tej sprawię.

- Nie mamy żadnych konserw. Trzeba podebrać nowe ze skrzyń. Gdzieś jest już jedna otwarta. – Powiedziała do Blue po czym spojrzała zaciekawiona po Hilo i Light, czekając na rozwój sytuacji. Spodziewała się zobaczyć coś co wreszcie rozładuje trochę napięcie i pozwoli jej nieco ochłonąć.

Odpowiedz
Sharp westchnął i pokręcił głową lekko. Powiedział reszcie, żeby przygotowali trochę konserw dla zwiadowców... ale wyglądało na to, że nie można mieć wszystkiego. Dlatego ogier skinął głową w zrezygnowanym geście, kierując się w stronę wozów. Chciał sprawdzić, jak idzie reszcie. Zanim jednak zdążył ruszyć na więcej niż parę metrów, jego uwagę zwróciło co innego.

Light wreszcie spojrzała w stronę Hilo. Jej oczy się rozszerzyły, a pyszczek trójnogiej otwarł się w wyrazie zaskoczenia. Ogier nie wiedział czy było tam więcej zaskoczenia czy radości. Hilo z kolei wydawał się zachwycony, ale widział w jego oczach też cień zmartwienia. Jednorożec podbiegł do trójnogiej, obejmując ją kopytem. Sharp był przygotowany, że niepełnosprawna klacz będzie miała kolejny atak paniki, ale nic takiego nie nastąpiło. Light wtuliła się w swojego wujka, zamykając oczy i uśmiechając się.
- Light... - ogier patrzył na rany klaczy i jej ogólny stan - Co te bydlaki ci tam zrobiły... - zacisnął usta, gładząc grzbiet mniejszego kucyka kopytem.

Trójnoga mu nie odpowiedziała, wybierając dalsze tulenie się w miejsce rozmowy. Medyk uśmiechnął się do siebie, oglądając sytuację z boku. Pomyśleć, że do jednego z tych kucyków jeszcze poprzedniego dnia by strzelał. W tym momencie jedna myśl uderzyła Sharpa jak kowadło.
W sercu jednorożca pojawił się niepokój. Nie brał tego wcześniej pod uwagę. Skoro Hilo był zmuszony walczyć dla tych skurwysynów...

Light odsunęła swój pyszczek od sierści ogiera tak, żeby móc mówić.
- Wujku... gdzie jest mój tata? - głos trójnogiej był ledwie głośniejszy od szeptu, ale wśród ciszy panującej wokół doskonale słyszalny dla reszty.

W umyśle Sharpa istniało tylko jedno słowo, wyraźne i ogromne.
Kurwa.



Umierający ogier wydał z siebie odgłos zaskoczenia i wytrzeszczył oczy, gdy jego morderczyni zaczęła go całować. Nie protestował, gdyż nie miał już na to sił. Nie wiedział nawet, czy chciał protestować. Pocałunek stopniowo go uspokajał, zabierając w ostatnią podróż. Część jego krwi trawiła do gardła klaczy po tym, jak się nią zachłysnął, jednak i to nie przerwało kontaktu. W końcu kucyk zamknął oczy, by po chwili przestać dawać jakiekolwiek oznaki życia.

Dwójka scavengerów patrzyła się na wszystko, wychylona zza drzwi. Małżeństwo spojrzało po sobie, ale nic nie powiedziało.

Strażnik miał przy sobie zdecydowanie więcej niż dwójka w środku. Oprócz karabinu na siodle bojowym i zapasowego magazynku do niego, mieszczącego pięć pocisków, April znalazła w różnych kieszeniach i torbach ogiera kilka rzeczy. Najważniejszą na pewno była niewielka buteleczka z miksturą leczniczą, zaraz po tym butelka wody i paczka przedwojennych ciasteczek marchewkowych. Klacz znalazła też dwie sześcienne kości do gry, przedwojenny komiks którego stan wskazywał na częste czytanie, pół paczki papierosów i torebkę z dwunastoma kapslami.

Po zawołaniu, para uciekająca wraz z nią podeszła bliżej, choć niepewnie. Picky spojrzał na ciało, zaciskając zęby. Na pytanie pokręcił głową.
- Nigdy tego nie robiłem... - zaczął, ale szybko przerwała mu Amity.
- Mnie kiedyś uczyli rodzice. Dawno ich nie używałam... ale tego podobno się nie zapomina, prawda? - jej głos był sztucznie pozytywny. Usiłowała pozostać silna i zdeterminowana, ale jej język ciała mówił jasno i wyraźnie, że była przerażona i chciała uciekać jak najszybciej.

EFS pokazywał wiele sygnatur, z czego większość neutralnych pozostawała w miejscu, a niemalże wszystkie czerwone poruszały się to w jedną, to w drugą stronę. Ciężko było cokolwiek odczytać z zaklęcia w takim stanie. Bardziej konwencjonalne metody obserwacji mówiły za to, że April nie ma żadnego strażnika w polu widzenia, przynajmniej na razie.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Wszystko ma swoje limity. Moment w którym nie zależnie jak coś jest wytrzymałego, w końcu pęknie pod naporem sił na to działających. Taki moment właśnie nastał dla Blue wraz z pytaniem Light o jej ojca. Jak od powrotu z wyprawy starała się ona udawać że wszystko jest w porządku, starać jakoś podtrzymać morale i tak już wykończonej psychicznie grupy, jej własne samopoczucie właśnie osiągnęło dno i nie była ona już w stanie utrzymać wizerunku wiecznie zadowolonego kucyka przed innymi. Jedno pytanie wystarczyło żeby roztrzaskać maskę którą na siebie założyła.

Nie była ona w stanie spojrzeć ani na Hilo ani na Light. Zamiast tego obróciła się ona od nich i ruszyła w kierunku wozów ignorując wszystko co się działo wokół niej. Dochodząc do wozów, nawet nie spojrzała się na kuce które przy nich się znajdowały tylko od razu wdrapała się ona na pierwszy wolny udając się od razu na jego tył i siadając na podłodze. Nie zwracał uwagi na to że jej torby spadły jej z pleców i leżały w tym momencie w nieładzie za nią. Siedziała ona tak przez chwilę wpatrując się w przestrzeń by po chwili przewrócić się na bok i zwinąć w kłębek starając się ukryć przed otaczającymi ją pustkowiami.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Załóż na siebie siodło, kochanie - zawyrokowała do Amity a potem sprawdziła swoje oznaki witalne na PipBucku. - Picky, mój drogi... Weźmiemy ten napój po połowie.

Upiła z buteleczki jak najbliższą połowie ilość napoju i podała ogierowi by się napił. Następnie zebrałą od strażnika wszystkie drobiazgi i pomogła ubierać się w uprząż klaczce.

- Spokojnie Amity. Wkrótce stąd uciekniemy, będziecie ze swoim mężem wolni i będziecie mogli żyć dalej szczęśliwie. Tylko musicie mi pomóc was stąd wyciagnąć, sami nie uciekniemy...

Spojrzała znowu na aplikacje mapującą i określila na jej podstawie oraz kompasu z której strony została przyprowadzona do swojej celi. Ruszyła ostrożnie, prowadząc parę, Amity trzymając po swoim boku, by nikt nie zasłaniał jej potencjalnego strzału.

- Wiem, że się boisz, ale postaraj się nie strzelać jeżeli nie będziesz miała absolutnie innego wyboru, albo jeżeli ci nie każę... Dobrze, kochanie?
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 29 gości