Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Klacz nie miała przy sobie nic co byłoby przydatnego z medycznego punktu widzenia. Znalazło się za to kilka szmat, które co prawda nie były czyste w dokładnym tego słowa znaczeniu, ale na pewno były powyżej średniej Pustkowi. April znalazła jeszcze całkiem ładnie wyglądający nóż i pustą strzykawkę. W małej torbie przy nożu strażniczka trzymała też siedem kapsli.

Żona Picky'ego otrząsnęła się z szoku i próbowała jakoś zająć się swoim ogierem. Nie wychodziło jej to jednak zbyt dobrze. Nie wyglądało też na to, żeby jego rana miała zniknąć bez jakiejkolwiek opieki.



Sharp słuchał uważnie zebry, w tym samym czasie kontynuując skan magiczny. Wiele można było wywnioskować o wydarzeniach po stanie ciała uczestniczącego w nich. Nie znalazł wiele. Prócz znalezionego wcześniej zadrapania i przemęczenia ciała młodszego ogiera, był on cały i zdrowy. No, może nie był przykładem zdrowia, ale takiego na Pustkowiach ze świecą szukać. Nawet kuce ze Stajni szybko dorabiały się własnych problemów zdrowotnych.

Raport? Chyba faktycznie nazywało się to raport, uśmiechnął się w duchu ogier, mając zamiar już odpowiedzieć na to żartobliwe pytanie zebry. Nie zdążył jednak się odezwać, gdy Xander ponownie dał upust swej podejrzliwości. Medyk spojrzał do góry na własny róg, który przestał świecić w odpowiedzi na przerwanie skanu.
- To? To tylko zwykły skan medyczny. Ten sam, którego użyłem na tamtym - powiedział, wskazując kopytem na nieprzytomnego jeńca - Chciałem sprawdzić, czy nic ci nie jest i tyle - wytłumaczył się ogier.



Blue i Light szły cały czas, nie zwalniając. Obie klacze były wytrwałe, mimo ciężkiej nocy i odniesionych ran. Po kolejnych chwilach takiego marszu w ciszy, Blue zauważyła sylwetki na horyzoncie. Dwie postacie siedziały przy martwym pniu drzewa i paru skałach. Nie zajęło 'ulepszonej' klaczy wiele czasu rozpoznanie, że byli to Sharp i Xander.

Wyglądało na to, że jeszcze jej nie zauważyli, ale była to kwestia czasu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Xander zdziwił się na słowa medyka mówiącego że używał on jedynie skanu dla sprawdzenia jego zdrowia. - "Skan medyczny... yyy naprawdę? Ja... Dzięki, chyba. Nie spodziewałem się że po tym wszystkim będę cokolwiek kogokolwiek obchodził. Liczyłem na to że dalej wszyscy będą mieć mnie w dupie, jak zawsze z resztą. Albo spróbują się mnie pozbyć po odwaleniu brudnej roboty... Cóż, trudno jest się spodziewać czegoś innego gdy zawsze dostaje się to samo." - Na koniec młodzik wytłumaczył, choć sam nie wiedział dlaczego to robi.

Młodzik siedział chwile spokojnie do puki nie przypomniał sobie że obie jego bronie są naładowane i odbezpieczone. Strzelbę w siodle zabezpieczył szybkim ruchem kopyta. Natomiast pistolet wyjął, wyciągną z niego magazynek, naciągną zamek dla opróżnienia komory nabojowej, po czym oddał pusty strzał w piach. Podniósł pojedynczy nabój który wypadł wcześniej z broni i włożył go z powrotem do magazynka, a ten z kolei do pistoletu. - "Miejmy nadzieje że nieprzytrafią się nam żadne niespodzianki." - "A zwłaszcza mnie." Po tych słowach włożył pistolet z powrotem do kabury.
Odpowiedz
Blue już miała dość tego marszu przez pustkowia, była niewyspana, głodna i bolał ją zad. Już wolała nie myśleć w jakim stanie była klaczka idąca obok niej. Mogła ona mieć tylko nadzieję, że były one już blisko celu. Już po kolejnych dziesięciu minutach podroży szczęście się do nich uśmiechnęło a na horyzoncie pojawiły się sylwetki dwóch kucy a na EFSie dwie przyjaźnie nastawione kreski.

- Wygląda na to, że czeka na nas komitet powitalny. - powiedziała Blue z uśmiechem na pysku do klaczki obok po czym przyśpieszyła kroku. Pokonując dzielący ich odcinek w zdecydowanie krótszym czasie, Blue skierowała się prosto na Sharpa z a uśmiech się jej tylko powiększał z każdym krokiem. Dawno się nie cieszyła na nic jak na widok jego mordy.

- Hej przystojniaku. Tęskniłeś? - powiedziała do Sharpa zatrzymując się zaraz przy nim.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Wydarzenia szybko potoczyły się naprzód. Nim się obejrzały, dwie klacze ziemne były przypięte do wozu, z którego wyciągnięto tyle skrzyń, ile tylko było można. Jednak nawet z dwoma ciągnącymi kucykami i zmniejszonym balastem, ciągnięcie drewnianej konstrukcji powodowało u nich niemały wysiłek. Na całe szczęście rasa kuców ziemnych była przystosowana do ciężkiej pracy i, chcąc nie chcąc, były cholernie wytrzymałe.

Jedynym plusem aktualnej sytuacji wydawał się być fakt, że Rain nie szła sama. I choć nie było to towarzystwo najwyższej klasy - do tej pory Iron wydawała się być co najmniej dziwna i niegodna zaufania* (choć ostatnie paręnaście godzin wychodziło jej jednak na plus). Bedąc zmuszoną do podróży z drugim ziemniaczkiem w drużynie, Rainfall nie miała innego wyboru prócz przyjęcia tego faktu do wiadomości i zwyczajowego wykonywania swojej roboty.

Na szczęście Starweave, prawdopodobnie uznawana za tymczasową przywódczynię karawany - przynajmniej dopóki nie wróci Sharp - przewidziała taką sytuację i przybyła do dwójki ciągnących wóz kucyków; najpewniej po to, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Sam widok ciemnogranatowej klaczy wywołał uśmiech na pyszczku Rain; wprawdzie wymieniły z Iron parę zdawkowych zdań, ale rozmowa mimo to nie kleiła się zbytnio. Pewnie dlatego, że obie starały się skupić na jak najmniejszym męczeniu się.

- Co tam, Star? - spytała zdawkowo, jak na ciągnięciu sporego ciężaru. - Teraz ty dowodzisz tym syfem?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Ogier uśmiechnął się i skinął głową zebrze w geście, który miał oznaczać zwykłe 'nie ma za co'. Nie wiedział, co paskowany musiał przeżyć, żeby być tak podejrzliwym. Nie był pewien, czy naprawdę chciał się kiedykolwiek dowiedzieć. Wiedział, że rasizm wobec zebr w niektórych częściach Equestri jest powszechny.
Sam nigdy nie miał wielkiego kontaktu z tymi o wiele mniej kolorowymi nieparzystokopytnymi i nie rozumiał, czemu niby ktokolwiek miałby ufać takowemu mniej niż kucykowi. Od wojny minęło 200 lat, żyjące dzisiaj zebry miały tyle wspólnego ze zniszczonym krajobrazem ojczyzny kucyków co Sharp z wymysłami przedwojennego rządu. Wszyscy byli tu ofiarami jednej apokalipsy.

Zanim zdążył coś odpowiedzieć, w polu jego widzenia pojawił się kucyk. I to nie byle jaki, bo charakterystycznie niebieski. Na pyszczku ogiera pojawił się uśmiech. Odwrócił się do Blue.
Klacz nie wyglądała dobrze. Widać było oznaki zmęczenia, nie wyszła też z misji bez szwanku. W tej chwili dla medyka miało to niski priorytet.
- Blue! - przywitał się z przyjaciółką. Żyła i była tu, tylko to się liczyło.

Jakaś część umysłu ogiera przez chwilę się wahała, jednak reszta szybko stwierdziła, że należy pieprzyć wątpliwości. Medyk podszedł do niebieskiej i objął ją. Najchętniej by tak pozostał, przytulony do klaczy o którą jeszcze parę godzin temu się tak martwił.
- Nie uciekaj mi tak więcej, Blue - powiedział. Kąt pod jakim znalazł się jego pyszczek umożliwił mu zobaczenie dokładniej ran klaczy. Nie były to groźne czy poważne obrażenia, ale do zadrapań też nie należały. Ogier spojrzał na rozdartą skórę nad ogonem Blue.
- Coś ty z sobą zrobiła... - powiedział cicho, szybko skanując miejscowo rany. Trzeba było szybko je opatrzyć, albo zostaną paskudne blizny...

Light w tym czasie tylko stała obok, patrząc się na obu nieznanych jej ogierów i na leżącego nieprzytomnego strażnika. Nie wiedziała co z sobą zrobić, więc została przy czekaniu na rozwój wydarzeń.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Nim Blue zorientowała co się dzieje, nogi Sharpa oplotły się wokół niej zamykając ją w jego uścisku. Nie miała ona akurat z tym problemu, wręcz było to coś czego ona w tym momencie potrzebowała. Oplatając swoje kopyta wokół ogiera, odwzajemniła ona uścisk wtulając się w niego i wysłuchując co on ma jej do powiedzenia.

- Nie planuje tego powtarzać w najbliższym czasie Sharpi, tym bardziej nie planuje ci tak uciekać. - odpowiedziała przyjacielowi - Ale wiesz że ktoś musiał to zrobić. I myślę że zdobyłam chyba wszystko co chciałam a nawet więcej. - widząc kontem oka świecący róg ogiera i komentarz na temat jej ran nawet się lekko uśmiechnęła. Przyjemnie było wiedzieć że na tych całych jebanych pustkowiach przynajmniej jedna osoba się o ciebie martwi

- Uwierz mi Sharp, ja robiłam wszystko żeby tego uniknąć. Ale niestety niektórzy mieli trochę inne zdanie na ten temat. - powiedziała do przyjaciela przesuwając głowę tak by móc mu spojrzeć w prosto w oczy – Ale moje rany mogą jeszcze chwilę poczekać. Moja znajoma też została ranna i nie wiem czy nie popełniłam jakiegoś błędu ją opatrując. - Odsuwając się odrobinę od ogiera, spojrzała się ona w kierunku trójnogiej klaczy.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
April zebrała się w sobie, zalożyłą sobie improwizowaną opaskę uciskową a potem ruszyła by pomóc w ten sam sposób rannemu ogierowi. Gdy było po wszystkim, spróbowała podnieść się i chwyciła pistolet w ząbki a nóż w magiczny uchwyt. Pistolet pozwalał zaciskać na czymś zęby a to nieco pozwalało zapomnieć o bólu.

- Musimy uciekać... Zaraz mogą tu przybiec bo usłyszeli strzały.

Nasłuchuwała czy ktoś idzie.
Odpowiedz
Opatrzenie Picky'ego było utrudnione bez użycia jakichkolwiek medykamentów. Klacz nie miała żadnych problemów z założeniem sobie prowizorycznej opaski uciskowej na nodze, za to ogier został trafiony tuż nad cutie markiem i cokolwiek ponad owinięcie rany szmatką było nie do zrobienia przy tych skromnych zasobach które miała przy sobie trójka kucyków.

Picky zacisnął zęby i spojrzał na dwa trupy leżące w pokoju, po czym zwrócił swój wzrok na April i kiwnął lekko głową na jej słowa. Jego klacz tylko ustawiła się za nim.
- Wiesz jak stąd uciec? - zapytał się ogier. W jego głosie było słychać ból, nie pozbył się też śladów ponurości słyszalnej wcześniej, ale była tam też determinacja i coś czego April nie mogła dokładnie zidentyfikować.

Klacz jednorożca nie usłyszała nic niepokojącego. Nikt nie biegł, nikt nie krzyczał... Po chwili rozległ się jednak kolejny wybuch. Podobny do poprzednich, ale nieco bardziej oddalony. Za wybuchem podążyły odgłosy wystrzałów. Terkot broni maszynowej i pojedyncze, potężne wystrzały z czegoś co musiało być ciężkim karabinem snajperskim.



Ogier uśmiechnął się do swej przyjaciółki. Wiedział doskonale, że musiała to zrobić... ale nie przekonywało go to wcale. Medyk miał ochotę zostać tak, w kopytach niebieskiej klaczy jak najdłużej. Żeby pomyśleć, że mogła już nie wrócić z tej wyprawy... Sharp nie chciał jej nigdy puścić ze swoich kopyt, ale wyglądało na to, że inne sprawy wymagały uwagi medyka. Pierwszą reakcją jednorożca niemalże nie było olanie sprawy i zajęcie się Blue w pierwszej kolejności, ale wiedział, że nie mógł tego zrobić. Westchnął w duchu. Czas wracać do pracy...

Blue odsunęła się od niego i spojrzała w bok. Gdy wzrok Sharpa podążył za tym spojrzeniem, ogier zauważył kolejnego kucyka którego wcześniej nie widział. I którego tu nie powinno być. Klacz była nieco mniejsza od przeciętnego kucyka, być może była po prostu młodsza niż jej styrany wygląd sugerował. Była obandażowana, ich przeprawa musiała być tak niebezpieczna jak wcześniej zasugerowały rany niebieskiej klaczy... ale najbardziej odróżniał tę młodszą klacz od reszty zebranych kucyków i zebr fakt, że miała tylko trzy nogi.

Widać było, że była to wada obecna od urodzenia. Medyk widział już wiele kucyków niepełnosprawnych w taki czy inny sposób. W zdecydowanej większości takie wady były efektem walk czy też przebytych chorób, ale niektóre kuce miały na tyle dobre otoczenie i warunki, że mimo defektów obecnych od urodzenia mogły funkcjonować w osadach, wśród rodzin i przyjaciół. Nie były to częste przypadki, ale zdarzały się. Jeżeli ta klaczka straciła nogę w wyniku wypadku czy w inny sposób już po urodzeniu, to musiało być to dawno temu. Było to wyraźnie widoczne w sposobie w jaki się poruszała.

Młoda klacz wyglądała też na nieco zdezorientowaną, ale nie przestraszoną. Spojrzała na Blue pytającym wzrokiem. Sharp skinął jej głową na powitanie.
- Jak ci na imię? - zapytał się, patrząc przyjaznym wzrokiem na kucyka. Musiała wiedzieć, że jest wśród przyjaciół...
- Light... - powiedziała cicho, ale nie wyglądała na przestraszoną.
- Dobrze, Light, użyję teraz pewnego zaklęcia żeby sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku - powiedział spokojnym głosem Sharp, skupiając swoją magię na kucyku.

Róg ogiera ponownie zaświecił się gdy medyk uaktywnił skan magiczny. Oprócz oczywistego braku kończyny którego nawet najlepszy lekarz nie naprawi, ciało klaczy wydawało się być pozbawione głębszych ran. Obandażowane zadrapanie było drobnostką. Choć zdecydowanie mogło być bolesne, nie prezentowało sobą żadnego zagrożenia. Mógłby je wyleczyć tu i teraz, ale większej uwagi wymagały rany na ciele Blue.
Ogier miał już wycofać zaklęcie z trójnogiego kucyka, gdy zauważył pewne charakterystyczne ślady po dość brutalnie przeprowadzanych aktywnościach w rejonach pod ogonem niepełnosprawnej klaczy. Zacisnął tylko zęby nieco bardziej, decydując się na razie nie komentować sprawy. Będzie musiał potem wypytać Blue, skąd ona wytrzasnęła to biedactwo...

- Nic poważnego ci nie jest, Light. To tylko zadrapanie - powiedział do trójnogiej, po czym odwrócił się do Blue - Bardziej bym się martwił tym. - wskazał na rany niebieskiej klaczy, zwłaszcza na głęboko rozdartą skórę nad ogonem - jeżeli teraz nic z tym nie zrobimy, mogą ci zostać blizny - dokończył, od razu uaktywniając pierwsze zaklęcia medyczne. Musiał wykryć jak głębokie dokładnie są rany zanim będzie wiedział czy będzie potrzebne wsparcie mikstur leczniczych... faktem było, że w zasadzie faktycznie potrzebne były tylko gdy jednorożec już padał z sił, ale zdecydowana większość medyków preferowała wspieranie się nimi, żeby nie wyczerpać swoich sił na błahostki.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Znam drogę. Gdy mnie tu przynieśli, mój PipBuck zmapował całą drogę i wiem jak dojść do wyjśćia. - usłyszała wybuch i położyła po sobie na chwilę uszy. - Podejrzewam, że nasi oprawcy mają jakieś kłopoty... Powinniśmy to wykorzystać i uciekać.

Wolała nie wspominać im, że skoro przynieśli ja tutaj nieprzytomną, to najpewniej swoim głównym wejściem. Jeżeli są mądrzy, sami się domyślą, że to niebezpieczna eskapada.
Odpowiedz
Blue obserwowała jak Sharp zajmuje się Light. Na szczęście, nie była ona bardzo ranna ale za to Sharp był bardziej zaniepokojony nią samą. Zerkając za siebie, Blue popatrzyła się na ranę na swoim zadzie i musiała stwierdzić że miał on racje.

- No to lepiej coś z tym zrób, bo kolejna blizna raczej jest mi zbędna. - powiedziała niebieska o przyjaciela rozpinając mocowania juków by zdjąć je z pleców i dać mu lepszy widok na ranę nad jej ogonem. Kładąc je przed sobą i uważając na kabel który łączył je z nią, usiadła ona przed nimi i wykorzystując je jako poduszkę położyła ona na nich swoją głowę. Podciągając trochę sweter do góry, odsłoniła ona większą część grzbietu wraz z kilkoma znajdującymi się na nich bliznami upewniając że nie będzie on przeszkadzał medykowi w pracy. I tak pewnie w tym momencie był ona pobrudzony krwią i chuj wie czym jeszcze po tym turlaniu się po ziemi. Czeka go solidne pranie jak wróci ona do siebie. Na szczęście, pudełek ze środkami czyszczącymi na pustkowiach nie brakowało.

Czując jak magia lecząca zaczyna działać na jej ranę, zamknęła ona oczy starając skupić się na czym innym niż to co się dzieje nad jej ogonem. Nie żeby magia lecząca bolała, po prostu samo naprawiające się ciało w tak krótkim czasie sprawiało dziwne wrażenie. Po chwili błądzenia w obłokach w jej umyśle zrodziło się bardzo złe pytanie od zadania którego nie mogła się powstrzymać.

- Sharpi, przyznaj się. Ty to robisz tylko po to by się dobrać do mojego zada.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości