I oczywiście, co normalne, nie chcesz zdać sobie sprawy z ich istnienia, co również jest jednym z nich.
Strony (1583):
« Wstecz
1 ...
1408
1409
1410
1411
1412
1413
1414
1415
1416
1417
1418
... 1583
Dalej »
Archiwum shoutboxa
Ponawiam pytanie, w jaki sposób byś je pokonał, skoro nie wiesz nawet z kim walczysz i jak wiele tego plugastwa jest?
Nie wiesz, zdaje Ci się że wiesz, tkwisz niejako w chorym tworze który próbuje nie dopuścić do samozniszczenia, tak jakby - byś trwał.
Twój umysł, nie Ty. Ty możesz mieć świadomość tego że zawsze walczysz do końca. Jest jeden który zauważasz, jest ich bardzo, bardzo dużo nawet u zdrowej jednostki która traumy większej niż zamknięcie McDonalds przed czasem nie przeżyła.
Próbujesz mi wyjaśnić coś, o czym doskonale wiem od wielu lat. Ja również pomagam, a przynajmniej próbuję, pomagać ludziom w "dołku".
Jest jeden jedyny mechanizm, o którym mówisz. Sam go wytworzyłem. Zamknąłem się w bańce obojętności tylko dlatego, żeby móc chłodno oceniać dowolne sytuacje, bez uciążliwych i przeszkadzających emocji.
Ucieczka przed problemem nie jest rozwiązaniem mój drogi, a mechanizmy które wszyscy mamy pozwalają nam jedynie na to, i to stało się w Twoim przypadku.
Znowu mechanizmy. Pozwól że Ci to trochę rozjaśnię. Owe fikuśne twory o których mówię służą niejako "obronie". To znaczy, w sytuacjach tak ekstremalnych jak przedstawiłeś działają najsilniej. Tworzą się nowe, dużo nowych, a gdy mechanizm raz zadziała, zostaje niemal na całe życie. Całkiem sporo musiało ich powstać gdy przeżywa się tak dużą traumę, prawda? To takie malutkie demony mieszkające w naszych umysłach, powstałe po to by nas bronić. To że była nieskończoność innych metod obrony, bardziej zdrowych nie jest istotne, on zadziałał więc zostaje i będzie używany ciągle, i ciągle, i ciągle. Może być to wyniszczający mechanizm, który będzie działał ciągle, ciągle i ciągle. Niezbyt dobra perspektywa. Nie sądzę abyś zapanował nad tymi "potworkami", bardziej one zadziałały silniej by schować " to coś co przejmuje nad Tobą kontrolę". Schować. Problem cały czas jest, skrupulatnie zakrywany przez mnóstwo rzeczy.
Ja jestem swoim panem i zrobię ze sobą co chcę, nie mój umysł, który jest słaby i podatny na bodźce świata zewnętrznego
Tym dzieckiem byłem ja. Przeszłość umarła, została zniszczona. Dlaczego? Bo ja. Bo mogę. Bo chcę.
Po kilku latach stwierdza, że to coś przejmuje nad nim kontrolę i musi się bronić. Musi to zwalczyć, bo inaczej i on zginie
Ów dziecko następnie żyje, ledwo ale żyje. Na granicy obłędu i świadomości, wyprute z emocji nie widzi świata takim, jakie jest.
Wyobraź sobie ciemność, która go ogarnia i powoli zżera od środka. Milutko, prawda?
Wyobraź sobie, co może czuć dziesięciolatek, któremu na rękach umiera najlepszy przyjaciel, którego znał od niemowlęcia i oddałby za niego życie. Umiera, ponieważ kibol rozpruł mu brzuch nożem tylko dlatego, że znaleźli się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.
Śmiem jednak twierdzić, że owe mechanizmy opanowałem już kilka lat temu. Gdyby nie to, nie pisalibyśmy teraz.