Huhuhu, ciekawe stwierdzenie. Zupełnie, jakbym był na foteliku u psychologa.
Strony (1583):
« Wstecz
1 ...
1409
1410
1411
1412
1413
1414
1415
1416
1417
1418
1419
... 1583
Dalej »
Archiwum shoutboxa
Jeżeli miałbym wystarczający powód, np przyjaciel, czy rodzina, która potrzebuje mojej pomocy, wówczas nie byłby dla mnie ważny mój aktualny stan emocjonalny. Jestem w prawdzie samotnikiem, ale nie lubię patrzyć, jak ktoś potrzebuje pomocy i nie ma skąd jej dostać (nie ważne, czy wróg, czy przyjaciel). Gdyby doszło do takiej sytuacji, i była to sytuacja dożywotnia, wówczas do "dołka" bym nie wrócił. Zwyczajnie nie starczyłoby mi czasu na siedzenie w nim.
Nie sądzę abym był wstanie to zrobić, w szczególności przez internet. Co więcej to nie ktoś Cię z niego wyciągać będzie, nawet gdy trafisz w łapki profesjonalisty, tylko Ty sam. Widzisz tak się zabawnie składa że bezmyślnie poddajesz się wielu mechanizmom w Twojej psychice, pozwalając im sobą rządzić, zamiast przejąć nad nimi władzę i wykorzystywać względem swojej woli.
Oh, wcale nie, lata zajmuje leczenie dysocjacyjnych zaburzeń tożsamości, Twoja historia zajęła by - do opisania - w okolicach sześciu godzin. Pytanie brzmi w jaki sposób trwale wyrwał byś się ze stanu w którym się znajdujesz. Stanu szeroko rozumianego jako ten "dołek". Sposób działania by to wszystko zmienić.
Nie wiem, dlaczego usiłujesz mnie zrozumieć, ale podobają mi się rozmowy tego typu. Jednakże, co dokładniej chcesz, żebym opisał? Jeśli miałbym Ci krok po kroku tłumaczyć mój tok rozumowania oraz to, dlaczego preferuję samotność niż siedzenie w miejscach publicznych, zabrakłoby nam lata
Tak po prawdzie umysł włada nad Tobą, nie Ty nad nim. Pomijając fakt że jeśli nie wydarzy się nic co cię zmusi do wydostania się z niego nie zrobisz tego nigdy, bo tak działa ludzki umysł, to w jaki sposób byś to zrobił? Jak najbardziej szczegółowo to opisz, proszę Cię o to.
Jeśli znajdę konkretny powód, lub mi się to zwyczajnie znudzi, to owszem. Wylezę i nie wrócę.
Mam na myśli całkowite wydostanie się z tego, w tym pozbycie się typowego wracania do "strefy komfortu" - w Twoim wypadku do dołka, w wypadku bitej żony alkoholika, do swego wybranka.
Tak długo, jak długo mam władzę nad swoim umysłem, mogę z nim zrobić co chcę. Muszę mieć tylko powód i chęci, a tych mi nie brakuje
Użalać się nad sobą nie użalam, bo po co. Nudne to na dłuższą metę i czasu się dużo traci
Ale lubię doń wracać. W dołku przynajmniej nie wieje, bo jest poniżej powierzchni
Jeśli zachodzi taka potrzeba, to zwyczajnie podnoszę dupsko i z niego wychodzę.
ale ale, jak sądzisz czy jesteś wstanie wydostać się z tego dołka? Sam, bez jakiegoś tam specjalisty.